Dzisiejszy artykuł z Gazety Krakowskiej
Cytuj:
Zakopane. W tym roku Orla Perć, najtrudniejsza tatrzańska ścieżka, kończy sto lat. Ratownicy TOPR proponują usunięcie łańcuchów
Bez zbędnego żelastwa
Gdy sto lat temu ksiądz Walenty Gadowski finansował budowę Orlej Perci, wysokogórskiej ścieżki ze stalowymi drabinami, łańcuchami i klamrami, nie przypuszczał, że dla setki turystów, którzy przecenili swe siły, stanie się ona drogą śmierci. Miała to być przeprawa zarezerwowana tylko dla wytrawnych turystów, tymczasem dziś na tym najtrudniejszym tatrzańskim szlaku tworzą się kolejki wycieczkowiczów. Przewodnicy i ratownicy TOPR chcą, by Orla Perć stała się znowu szlakiem nie dla wszystkich. Postulują – by tak jak na Gerlachu czy we włoskich Dolomitach – usunąć łańcuchy. Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego nie mówi nie i proponuje dyskusję: uszanować wiekową tradycję, czy też dokonać zmian na Orlej Perci?
– I ja, i inni ratownicy TOPR jesteśmy zdania, że nadchodzi czas, by pomyśleć o nowym systemie ubezpieczeń: usunąć z Orlej Perci łańcuchy, a pozostawić stałe punkty asekuracyjne – mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof. – Na początek chcielibyśmy usunąć łańcuchy z odcinka między przełęczą Krzyżne a Skrajnym Granatem. Byłby to taki poligon doświadczalny. Potem można by pomyśleć o innych szlakach, np. na Chłopka. Na razie jednak są to tylko niezobowiązujące rozmowy w środowiskach ludzi związanych z górami. Myślę, że zmiany systemu zabezpieczeń to perspektywa kilku lat.
Usunięcie łańcuchów i pozostawienie na Orlej jedynie stałych punktów asekuracyjnych, czyli stalowych lin poręczowych, do których turysta mógłby się „wpiąć”, wymagałoby od niego nie tylko posiadania odpowiedniego sprzętu, m.in. lin i karabinków, ale również umiejętności posługiwania się nimi oraz podstawowej wiedzy o wspinaczce, a czasem pomocy przewodnika.
– Po naszej stronie Tatr szlaki są wręcz zbyt dobrze przygotowane – twierdzi naczelnik Krzysztof. – Paradoksalnie stanowi to dla wędrujących po nich ludzi zagrożenie. W góry wyruszają bowiem osoby nieprzygotowane. Najpierw napotykają ułożone na ścieżce stopnie z kamieni, potem wykute w skale schody, zabezpieczenia i nagle wchodzą w przepaścisty teren. Mimo łańcuchów nie potrafią się poruszać w tak trudnych warunkach, często psychicznie nie są na nie przygotowani.
Zdaniem szefa TOPR, w Polsce panuje przekonanie, że wystarczyłoby dołożyć w niektórych trudnych miejscach zabezpieczeń i wtedy każdy mógłby tam wejść.
Dyrektor TPN Paweł Skawiński zdaje sobie sprawę, że w Tatry, również na Orlą Perć, prędzej czy później zawita nowe. Likwidacji łańcuchów nie mówi nie, a to do niego należy w tej kwestii ostatnie zdanie.
– Dyskusja o systemie sztucznych zabezpieczeń rozgorzała po tragedii pod Rysami – przypomina sobie dyrektor Skawiński. – Wtedy ci, którzy biegną zaliczyć Orlą Perć ze świata nizin skrytykowali pomysł, aby prowadziła tam via ferrata ze stalowymi poręczówkami. Pojawiły się nawet głosy, że TPN i TOPR umówiły się, by napędzić klientów przewodnikom tatrzańskim i sklepom alpinistycznym. Myślę jednak, że dziś do tej kwestii należy powrócić. Dyskutujmy o tym, otwórzmy forum! Niech wypowiedzą się ludzie, którzy na Tatrach się znają. (hak)
Orla Perć
to znakowany szlak turystyczny od przełęczy Zawrat po przełęcz Krzyżne, prowadzący granią lub w jej pobliżu, w terenie skalnym, często przy dużej ekspozycji. W wielu miejscach zainstalowano łańcuchy, drabiny i klamry, bez których przejście szlaku byłoby dla turysty niewykonalne. Szlak ma zaledwie 5 km długości. Został wytyczony znakami czerwonymi i jest uważany za jeden z najtrudniejszych w Tatrach. Wybierając się na wycieczkę na Orlą Perć należy pamiętać: po pierwsze – nie jest to szlak dla nowicjuszy; po drugie – jego przejście to wycieczka od 8 do 11 godz. (dag)
Trochę historii
Szlak zbudowano w latach 1903-1906 ze środków Towarzystwa Tatrzańskiego i ks. Walentego Gadowskiego, który osobiście szlak wytyczył, a w wielu miejscach osobiście go oznakował. Od tego czasu szlak się nie zmienił. Związanych z nim jest wiele wypadków, a jeden z bardziej znanych to śmierć młodego studenta z Moskwy Jana Drege’a w trakcie zejścia z Granatów 23 sierpnia 1911 r. Drege, idąc z dwiema siostrami z Zadniego Granatu w kierunku Skrajnego, zgubił szlak i począł schodzić szerokim żlebem opadającym ze Skrajnej Sieczkowej Przełączki w stronę Czarnego Stawu. Ten szeroki trawiasty żleb sprawia złudne wrażenie dogodnej
drogi zejścia nad Czarny Staw. Złudne – ponieważ im niżej, tym jest bardziej stromo, a kończy się ponadstumetrowym kominem, którym już zejść się nie da. Student podjął próbę zejścia i stał się pierwszą ofiarą żlebu, nazwanego później jego imieniem.
Orla Perć rokrocznie pochłania ofiary. Kilka dni temu spadł
z Buczynowych Turni do doliny Pańszczycy 19-latek, ponosząc śmierć na miejscu. Nic dziwnego, że Orla Perć zajmuje pierwsze miejsce w rankingu najtrudniejszych szlaków w Tatrach. (dag)
Onyszkiewicz: – Likwidacja zabezpieczeń na Orlej Perci nie jest dobrym pomysłem
Nadal będą chodzić w klapkach po Tatrach
Rozmawiamy z Januszem Onyszkiewiczem – eurodeputowanym, prezesem Polskiego Związku Alpinizmu, zdobywcą m.in. ośmiotysięcznika Gasherbrum II
• Czy likwidacja łańcuchów i klamer na Orlej Perci to dobry pomysł? TOPR-owcy liczą, że na najtrudniejszym tatrzańskim szlaku mniej byłoby wtedy wycieczkowiczów, którzy nie są przygotowani do wysokogórskiej wędrówki i wchodząc na grań ryzykują życie.
– To nie jest dobry pomysł. Ludzie nadal będą wiedzieć, że granią biegnie ścieżka turystyczna, a ścieżka turystyczna jest przecież dla wycieczkowiczów, a nie dla wspinaczy. Nadal będą szli na Orlą Perć, a bez łańcuchów będzie im bardzo trudno pokonać niektóre odcinki. Likwidacja zabezpieczeń może niebywale podnieść liczbę wypadków na tym szlaku. TOPR miałoby pełne ręce roboty. Lepiej nie myśleć, ile osób mogłoby zginąć, gdyby zabrakło łańcuchów.
• Ale rzecz w tym, by Orla Perć przestała być ścieżką turystyczną. Tam nie powinny wchodzić osoby w klapkach, bez żadnego doświadczenia.
– Ale nadal będą chodzić w klapkach, a nie będzie już łańcuchów. To może się fatalnie skończyć. Ktoś, kto pokonał trasę korzystając z pomocy zabezpieczeń, będzie myślał, że poradzi sobie także bez nich. No i wiele osób sobie nie poradzi.
• Gdyby na Orlej Perci zostały tylko stałe punkty asekuracyjne, niedoświadczeni turyści raczej nie zapuszczaliby się na ten szlak.
– Orla Perć nie jest dla każdego turysty, ale nie widzę powodu, żeby zamykać ją niemal dla wszystkich turystów. Likwidacja łańcuchów oznacza zamknięcie szlaku i uniemożliwienie pokonania grani Tatr polskich. Stałe punkty asekuracyjne pomogą, ale tylko ludziom, którzy potrafią posługiwać się sprzętem wspinaczkowym. Orla Perć stałaby się de facto drogą wspinaczkową, a tych mamy w Polsce bardzo wiele, również w Tatrach. Orla Perć to z pewnością bardzo trudny szlak. Został poprowadzony z niezwykłą śmiałością i może być pierwszym krokiem na drodze do zainteresowania sportem wspinaczkowym. Nadal powinien stanowić wyzwanie. Oczywiście wymagany jest rozsądek. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Gdy tego brakuje, mamy do czynienia z tragediami.
• Wielu początkujących turystów lekceważy ostrzeżenia i wspina się na najtrudniejsze odcinki Orlej Perci. Skoro brakuje rozsądku, to może nie ma innego wyjścia i trzeba zlikwidować łańcuchy?
– Lekkomyślności turystów nie zmniejszy się przez utrudnianie im poruszania się po Tatrach, tylko przez przemyślaną i intensywną kampanię. Trzeba uzmysławiać turystom, na jakie niebezpieczeństwa są narażeni w górach. Poza tym Orla Perć ma już stuletnią tradycję. Szkoda byłoby z niej rezygnować.
Rozmawiał Wojciech Harpula