wlepianie mandatów za brak np. latarki byłoby niegłupim pomysłem, gdyby każdy kto wchodzi na teren parku wybierał się faktycznie w góry. nie wydaje mi się natomiast konieczne wymaganie odpowiedniego obuwia czy plecaka wypchanego ciepłymi ubraniami, butelkami wody itd. od turysty, który dajmy na to ma zamiar przespacerować się do Murowańca i z powrotem. niech sobie idzie i w japonkach, jeśli ma na to ochotę (masochizm
). problem w tym, że czasem ciężko jest odróżnić turystę, który faktycznie wybiera się na spacer od tego, który porwie się na Orlą. poza tym taki turysta może mieć zamiar pospacerować a już przy schronisku zdecydować, że jednak gdzieś by się wdrapał.
natomiast jestem jak najbardziej ZA szeroko rozumianą akcją informacyjno/ostrzegawczą. co roku, gdy zbliżają się wakacje w TV pojawiają się spoty "płytka wyobraźnia to kalectwo" dotyczące skoków na główkę, a gazety podają (często) statystyki, ile osób tego roku już utonęło, w tym ile dzieci i ostrzegają przed wchodzeniem do wody po alkoholu. oczywiście zbiorniki wodne są łatwiej dostępne niż góry, zazazwyczaj po prostu na miejscu, jednak wystarczy wybrać się w sezonie do Zakopanego, by zobaczyć na własne oczy jak popularność obu sposobów spędzania wakacji zbliża się do stanu równowagi. tymczasem nie spotkałam się ze spotem, plakatem ostrzegającym przed górami (poza kilkoma tablicami w samym Zakopanem i Tatrach). gazety co prawda dość szczegółowo opisują większość wypadów w Tatrach, ale to dlatego, że tych jest stosunkowo niewiele (w porównaniu do utonięć). i ciężko się doszukać w tych informacjach jakiejś przestrogi, to raczej suchy przekaz. przydałyby się tabliczki przy wejściach na trudniejsze szlaki informujące o tym, ilu ludzi na danym szlaku zginęło, drastyczne zdjęcia z pewnością też działałyby na wyobraźnię, chociaż ja osobiście nie chciałabym, aby moje zwłoki na takiej tabliczce zostały uwiecznione
. spoty telewizyjne, pokazujące np. akcję ratowniczą, rubryki w prasie, umieszczanie tam adresów internetowych : strony topru (ze wskazaniem, aby poczytać sobie kronikę wypadków), czy forów takich jak to. na terenie Zakopanego i okolic jakieś ulotki. wielu ludzi naprawdę nie wie, co może ich spotkać na szlaku i przynajmniej ja wierzę w to, że jeśli im się to uświadomi, to przynajmniej jakaś część z nich zostanie w dolinie, albo wybierze się na łagodniejsze szczyty. a szkodaby było likwidować historyczny szlak. tym bardziej, że jak na mój zmysł przewidywania - nic to nie da.
ktoś w tym wątku napisał, że przeraża go, gdy siedzi na Karbie i widzi, jak ludzie mijają tabliczkę informującą o trudnościach na Kościelcu bez większego zastanowienia. i tu się przyczepię. był wątek, gdzie dziewczyna pytała o trudne miejsca na Kościelcu i w tym to wątku większość forumowiczów przekonywała ją, że te trudne miejsca w rzeczywistości nie istnieją, że ona nawet nie zorientuje się, jak już je przejdzie, ktoś mówił, że był tam jako 15latek (czego nie kwestionuję) i było łatwo, ktoś inny, że tabliczka jest zdecydowanie przesadzona, a najciekawszy tekst był taki, że trudności fizycznych brak, jedna trudność psychiczna - którą jest tabliczka na początku szlaku. ja na Kościelcu nie byłam, więc się nie wypowiadam, ale przeczytawszy cały tamten wątek doszłam do wniosku, że jest to szczyt, na który w przyszłe wakacje spokojnie mogę się wybrać nie zważając na tabliczkę (i już bym się przy niej nie zatrzymywała i nie zastanawiała, tylko po prostu próbowała wejść na szczyt, choć oczywiście nic na siłę). a potem ktoś (forumowicz) siedzący akurat na Karbie uzna mnie za mało rozważną. to jak to w końcu jest z tym Kościelcem?