To ja wam opowiem swoją historię, całkiem śmieszną wg mnie.
Pojechałem kiedyś w Tatry, w trasę na tyle długą, że na parking w kościeliskiej dotarłem zanim się tam ktokolwiek kręcił, a wróciłem gdy też już nie było parkingowego.
Za wycieraczką kwit, więc się zastanawiam co robić. No to idę do parkingowego obok zapytać, odsyła mnie do kobiety dwa parkingi dalej. Opisuje jej sprawę, ona mówi żebym zostawił jej kasę to ona przekaże. Tak robię ( sic! już dając jej pieniądze mam świadomość że mnie rucha w tym momencie, a w zasadzie sam to robię, ale kij, w razie czego ja sumienie mam czyste ). Paragonu nie dostałem.
No i wróciłem do domu i pomyślałem że spróbuje dodzwonić się do właściciela parkingu od którego mam kwit, co mi się nie udało, ale udało mi się dodzwonić do właścicielki parkingu na którym uiściłem opłatę kobiecie. No i opisałem jej sytuacje, że powiedziała pracownica że przekaże, że nie dostałem paragonu itd.
Kobita tak wypieniała, że za jakieś 10 minut do mnie dzwoniła i przepraszała za wszystkich świętych, że to karygodne, że ona się tym zajmie itd. a na koniec stwierdziła że jak tylko będę w okolicy żebym wpadał na kawę
Więc chyba się tam niezłe przekręty odbywają i słowo paragon działa cuda.