gb napisał(a):
lucyna beata napisał(a):
byli wprawdzie Kuba i Magda, którzy żebrali ale to było dawno temu.
Widziałaś kiedyż "żebrzącą" Magdę? albo Kubę?
lucyna beata napisał(a):
W Polsce raczej nie ma z tym problemów,
lucyna beata napisał(a):
Gdy misio jest zainteresowany jedzeniem to oddajesz mu plecak z żywnością.
jasne, że nie ma.
był też taki jeden, który postanowił nie oddawać całej żywności niedźwiedziowi. nie dogadali się i niedźwiedzia zabił.
faktycznie - w Polsce - nie ma z tym problemów...
pozdrawiam
gb
Znam tylko opowieści. Widziałam także na szkoleniu na zdjęciu młodą Magdę, która leżała na plecach i do pysia wrzucała sobie dżem. Widziałam także fotografie schroniska do którego wdarła się miśka.
Nie ma problemów, są tylko incydenty. Doskonale wiesz, że są trzy stopnie synatropizacji niedźwiedzi, pierwszy zbliża się do siedzib ludzkich i tu niestety jest źle. Szczególnie w Bieszczadach, zapraszam do zapoznania się z raportem dr Śmietany. No i atak niedźwiedzia na św. pamięci Staszka. Mój znajomy zginał koło miejsca, gdzie mieszkańcy górnej części Olszanicy wyrzucają resztki m.in. z ogródków. Nikt nie wie w jakich okolicznościach zginął Staszek, ale pewnych rzeczy należy domyślać się. Musiało dość do ataku w obronie żarcia. Ten dominujący samiec jest spokojnym osobnikiem, trochę się z nim znam, ani razu nie był zainteresowany ani mną ani moim psem. Znowu jest w okolicy mojej wsi, nikomu nie wadzi mimo iż ma "na sumieniu" człowieka. Że to spokojny osobnik świadczy także jego zachowanie w czasie tego pandemonium zorganizowanego w Olszanicy także przez naukowców. Z tego co mówili mi myśliwi i policjanci którzy brali udział w poszukiwaniach to cud, że misiek nie dał się sprowokować i nie pozabijał więcej osób albo sam zginął. Policja miała brenekę. Pandemonium zakończył dr Śmietana, który tak naprawdę uratował życie samcowi. Ostrzeżenie mam 700 m od domu, mieszkam tuż obok ostoi niedźwiedzi. I to we wsi, która gdyby nie emigracja liczyłaby sobie 1000 osób. Obsługiwałam też grupę harcerzy, których poprzedniego roku odwiedziła w obozie Siwa. Znam ich relację. Cud, że tam nikt nie zginął.
Drugi stopień to żebractwo, miśki proszą o jedzenie. I tu należy wspomnieć o naszym bieszczadzkim incydencie czyli żebraniu przez 3 latka na drodze wiodącej do Jaworu. Turyści dostali mandaty a misiek kulki gumowe w futro.
Trzeci to już atak. Tu Kuba kwalifikuje się, albowiem zginął po tym jak zabrał plecak turyście.
O biednej Turnicy nie będę pisać, bo to była wina człowieka. Ona zwiała z ośrodka wypoczynkowego na Ukrainie.
I proszę nie wydziwiaj, to, że mnie niedźwiedź zaatakuje jest dość prawdopodobne. W tym roku mi i dwójce gości kazał w krótkich słowach udać się do samochodu na torfowisku wysokim w Tarnawie. To nie było mruczenie, ale krótki ostrzegawczy ryk z odległości tak 150 m, zarówno przyrodnicy jak i ja od razu go posłuchaliśmy. Jesienią z psem bez mała wlazłam na miśka, chyba tego który zabił Staszka, poczułam tylko zapach, pies od razu kazał się ewakuować, trzy dni później poszłam sprawdziłam ślady bytowania, byłam z 200 m od miejsca barłogu.
Nie mam zdjęć, tu masz opis tego co działo się w Olszanicy diablo ocenzurowany
http://www.grupabieszczady.pl/index.php ... Itemid=302 Przez kilka dni grupa osób siedziała w internecie i opanowywała medialne pandemonium.
To mały fr. tekstu WWF "Niedźwiedź nie zawinił, a z całego nieszczęśliwego zdarzenia w Bieszczadach, powinniśmy wyciągnąć wnioski, aby w przyszłości podejmować rozważne decyzje i nie urządzać bezzasadnych „polowań” na niedźwiedzia. Zdaniem eksperta zajmującego się badaniem bieszczadzkich niedźwiedzi, dra Wojciecha Śmietany, niedźwiedź zranił się dopiero podczas gryzienia pojazdu, a jego zachowanie było reakcją na „atak quada”, bo zapewne tak to wyglądało ze strony niedźwiedzia – informuje organizacja ekologiczna WWF Polska." Ten tekst oczywiście nie dotyczy śmierci św. pamięci Staszka, tylko rzekomego ataku na goprowców.
Na szczęście teraz dr Śmietana pracuje w BdPN, tam jest niezły zespół naukowców.