Jędruś napisał(a):
Tak przy okazji, co w ogóle myślisz o własnej w mydle ? Nigdy bym nie uwierzył, że zadając z małego chwyciku typu, jak to się mówi, orzeszek można razem nim (wcale nie jego samego!) wyrwać całkiem spory kawałek skały.
Właśnie się zastanawiam jakiego najtrudniejszego "czystego" DDSa w mydle zrobiłem i jakie własne punkty testowalem? I wyszło by że chyba to było IV, może jakieś V którego nie pamiętam. Oczywiście dość dużo dróg z asekuracją mieszaną - jeden/dwa spity reszta własna, czasami zdarzało się w czujnych miejscach, ale czujność była zdwojona
.
No rzeczywiście jak pamiętam to "solidnie" (jak mawiał mój instruktor o moim wspinaniu - "masywnie") to "testowałem" jedynie spity, pewnie dlatego, że jak założysz sobie dobry przelot to czujność spada, kiepski - rośnie
.
Ale tak ogólnie to raczej nie odczułem jakiegoś problemu z kruszeniem się wapienia. Uważam, że
dobrze osadzane kości plus taśmy w
dobrych oczkach dają w wapieniu bardzo dobrą asekurację. Bardzo dobre na temat poprawnego osadzania taśm i kości są "poglądowe" zdjęcia z Sonelskiego "dobrze/źle/śmiertelnie".
Czasami w wapieniu przydaje się sztywny repik, zdarzają się takie mikro-oczka, przepycha się przez nie tego repika. Z tegoż powodu warto żeby prowadzący miał cienkie jebadło, do przepychania taśm i repików właśnie.
Friendy kupiłem sobie po raz pierwszy w życiu w zeszłym roku. Zabrałem wszystkie (czyli oba) w Jurę i trochę potestowalem - ni uja nie trzyma. Oby w granicie trzymało - po to kupiłem.