kilerus napisał(a):
Po pierwsze, że w Tatrach nie masz czasu i nie masz widoczności. Jak dla mnie zostawianie luzu jest bez sensu. Uważam, ze duża ilość przelotów, kluczenie liną pomiędzy formacjami i właśnie brak luzu jest ok.
Tak mnie uczono, tak robię i sam uważam że luz jest potrzebny.
Lotna służy do pokonywania "względnie łatwych" fragmentów. Bazuje na założeniu, że odpadnięcie jest mało prawdopodobne. Do tego jednak potrzebna jest jednak należyta uwaga. Sytuacja w której wskutek napiętej liny ciagle grozi ci nieoczekiwane "pociągnięcie" z jednej czy w drugiej jest niedopuszczalna. Dlatego każdy na linie powinien dysponować pewnym luzem. Oczywiście nie 10 metrami, szarpnięcie przy odpadnięciu byłyby za duże, potrzeba powiedzmy dwóch-czterech by uniknąć ciągłych "pociągnieć" w trakcie poruszania. Co robić z tym luzem? No a co - zasadniczo trzymać zwiniętym w ręce. Na lodowcu żaden problem, podczas wspinaczki nieco gorzej, ale j/w, teren łatwy więc wielkiego problemu być nie powinno. Ponadto ten luz w ręce pozwala dobrze kontrolować co się dzieje za nami i przed nami. I to jest zasadnicza kwestia, każdy uczestnik ruchu na lotnej musi kontrolować, zarówno tego przed jak i w miarę możliwości tego za, do czego ten luz się bardzo przydaje.
Miałem w życiu raz sytuację w któej jeden z uczestników ruchu wykonał coś w rodzaju "odpadniecia". Akurat miałem wszystkie możliwe korzystne warunki by go wyłapać i tak się stało, ale w praktyce uważam że i tak utrzymanie się na nogach w realnej sytuacji jest niemożliwe, o bezpieczeństwie decyduje przede wszystkim to by do odpadnięcia nie doszło (czyli przemyślana decyzja o wyborze lotnej, znaczy faktycznie odpowiednio łatwy teren), plus geometria asekuracji, czyli przeloty i przeplot liny przez teren, oraz słynna ostateczności skoku na drugą stronę, a na lodowcu zapewnienie wystarczającego tarcia ryjami o śnieg, czyli w praktyce odległość plus ilość osób na linie.
A w jeszcze innej praktyce i tak stosuję "dwójkę samobójkę", bo takie jest życie.