Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Relacja z wyprawy na Elbrus - 17-08-2012r http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=13&t=14058 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | marsjaningn [ Cz wrz 20, 2012 3:42 pm ] |
Tytuł: | Relacja z wyprawy na Elbrus - 17-08-2012r |
WYPRAWA NA ELBRUS – ROSJA KAUKAZ W dniu 17-08-2012 roku, w piątkowy wieczór wyruszyliśmy w czteroosobowym składzie pod przewodnictwem Grzegorza Nowotarskiego (Rymanów) z planem zdobycia kolejnej najwyższej góry w Europie, Elbrus 5642m n.p.m., zaliczanej do korony ziemi. Początkowo wyprawa przebiegała pomyślnie. Kierowaliśmy się do granicy polsko-ukraińskiej w Krościenku, lecz nikt nie przewidział, że zaraz po przejechaniu granicy zacznie się najtrudniejszy odcinek całej wyprawy liczący ponad 5000 km. Na długości około 40 km droga wyglądała jak jedno wielko pobojowisko po wojnie, a dziury sięgające 40-50 cm, trzeba było omijać dosłownie sąsiadującą z drogą łąką. Po około 3-4 godzinach jazdy udało się w końcu wyjechać na trochę lepszą drogę prowadzącą do Kijowa a później do granicy ukraińsko – rosyjskiej. O dziwo całą drogę udało się przejechać bez otrzymania ani jednego mandatu. Po przejechaniu ok 1400 km przekroczyliśmy granicę ukraińsko – rosyjską, niedaleko Doniecka (wypełnianie dokumentów zajęło mi 2 godziny, ponieważ wszystko było w języku rosyjskim, ale po 10 poprawkach oraz 1 rozmowie z celnikiem udało się wjechać na teren Rosji, i tu miłe zaskoczenie: drogi o dziwo dużo lepsze niż na Ukrainie, mógłbym stwierdzić że nawet troszkę lepsze niż w Polsce). Cała droga na Kaukaz przebiegała w miarę spokojnie, aż do momentu wjechania do okręgu Baksan. To tam zaczęły się pierwsze kłopoty. Cały teren, aż do Azau jest obstawiony przez wojsko. Przejeżdżając przez kilka miejscowości widzieliśmy przy drogach masę wojska, czołgi oraz inny sprzęt wojskowy gotowy do użycia, zostaliśmy również zatrzymani przez miejscową armię, która zażyczyła sobie 5000 rubli za oddanie dokumentów oraz przejechanie przez miasto. Nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko zapłacić, ponieważ dostaliśmy jasno do zrozumienia, że kałasznikowy które posiadają są naładowane oraz mają ostrą amunicję. Następne kontrole były już bardziej przyjemne, ponieważ jak mówiliśmy, że już zapłaciliśmy wcześniej to nas puszczali. Po 2 dobach jazdy w niedzielę, późnym popołudniem docieramy do miasteczka Terskol, na wysokości 2300 m n.p.m., gdzie udaje nam się znaleźć prywatną kwaterę za ok 300 rubli za dobę. Rosyjska gościnność nie zna granic. Zaraz po rozpakowaniu się w pokojach, właścicielka posesji „Ciocia Rosa” przynosi nam powitalną flaszeczkę ruskiej wódki (niestety nie skończyło się na jednej…). Następnego dnia, 20 sierpnia 2012 roku wyruszamy późnym rankiem, ok godz. 10:00 do Azau – wioski oddalonej od Terskol o ok 3 km, z której zaczynamy atak na Elbrus. Wioska Azau leży na wysokości 2350 m n.p.m., skąd wychodzimy pieszo do stacji Mir a następnie do Beczek położonych na wysokości 3750 m n.p.m., gdzie zamierzamy spędzić pierwszą noc (cena za nocleg to 500 rubli od osoby).Czas jaki zajęło nam przejście od Azau do Beczek to ok 7-8 godzin marszu. Jak wcześniej wspominałem rosyjska gościnność nie zna granic. Gdy tylko weszliśmy do beczki, w której mieliśmy spać od razu zostaliśmy poczęstowani przez rosyjskich przyjaciół, którzy już tam urzędowali rosyjskim specjałem, czyli domową wódeczką. Pierwsza noc była dla mnie tragiczna i do dzisiaj nie wiem czy to z powodu kaca czy aklimatyzacji (brak snu, bóle głowy oraz dreszcze), ale jakoś przetrwałem do rana i było już dużo lepiej. Drugiego dnia atakujemy schronisko Priut na wysokości 4200 m n.p.m., tym razem rozbijamy już namiot, ponieważ warunki w schronisku są opłakane a trzeba również zapłacić 500 rubli. Oczywiście można się tam zagrzać, coś zjeść, ale tylko własnego, oraz napić ciepłej wody. Dojście z beczek do schroniska zajęło nam ok 3 godziny, więc po rozbiciu namiotu oraz oporządzeniu się postanowiliśmy się lepiej zaaklimatyzować i podejść na skały Pastuchowa na wysokość 4800 m n.p.m. oraz zejść z powrotem do namiotu. Druga noc była już w porządku, trochę pospaliśmy, odpoczęliśmy i myślę, że aklimatyzacja przebiegła pomyślnie (żadnych bólów głowy itp.). Atak szczytowy zaplanowaliśmy na czwarty dzień wyprawy, na 12 w nocy, ponieważ moi towarzysze nie czuli się wystarczająco mocno, aby pozwolić sobie na późniejsze wyjście. Po przespaniu może 2 godzin wstaliśmy i o godzinie 23 zaczęliśmy się przygotowywać do ataku szczytowego. O godzinie 24 wychodzimy z obozu i wyruszamy na szczyt. Pogoda nam nie pomaga, strasznie wieje a co za tym idzie śnieg bije po twarzy niczym małe igiełki, temperatura w okolicach -20 stopni C. Po godzinie podejścia udaje nam się pokonać 100 m w pionie i wtedy staje się najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć alpiniście: moi współtowarzysze stwierdzają, że nie dadzą rady iść dalej i zawracają do obozu. Stanąłem przed trudnym wyborem: wrócić z nimi czy samotnie atakować szczyt, miałem świadomość że za niedługo inne grupy będą również atakować i będę miał możliwość „podpięcia się” do innej grupy. Postanowiłem atakować szczyt samotnie, iść troszkę wolniej aż dogonią mnie inne grupy. Była to najtrudniejsza decyzja jaką podjąłem podczas tej wyprawy, miałem pełną świadomość tego iż nie atakuje się takiej góry w pojedynkę, ale czułem się na siłach oraz miałem dobre przygotowanie techniczne. Idąc w samotności pod górę walczyłem z wiatrem, śniegiem, temperaturą oraz własną psychiką, a chwile kryzysu przychodziły dosłownie co 5 minut. Brak tlenu na tej wysokości eksploatował moje mięśnie 10 razy mocniej niż w normalnych warunkach. Stawiałem 2 kroki i odpoczywałem pół minuty a najgorsze w tym wszystkim było to, iż nie miał mnie kto podnieść na duchu i musiałem sam walczyć ze swoimi słabościami oraz przeć do przodu za wszelką cenę. Po kilku godzinach wyczerpującej wspinaczki dopadł mnie naprawdę poważny kryzys, ponieważ stojąc w miejscu zasnąłem. Wydawało mi się, że idę dalej, a w oddali widzę jakiś lokal z krzesełkami gdzie można odpocząć (na szczęście nie udało mi się do niego dojść i odpocząć, bo prawdopodobnie byłby to mój ostatni odpoczynek). Mój organizm był jednak na tyle mocny iż wyrwał mnie z tej melancholii i wolnym tempem kroczyłem dalej. Po około 5 godzinach doszła do mnie pierwsza grupa Niemców, „podczepiłem się” i około 30 minut szedłem z nimi, lecz mieli takie tempo iż nie dałem rady dłużej z nimi iść. Następna grupa jaka mnie dogoniła byli to Rosjanie, poznani w Beczkach z którymi raczyliśmy się „źródlaną wódeczką”, ale ich tempo z kolei było tak wolne iż postanowiłem iść swoim tempem (z nimi dotarłbym na szczyt za 2 dni). Na 5000 m n.p.m. dopadł mnie drugi poważny kryzys. W chwili słabości położyłem się na grani i po prostu w 1 sekundzie zasnąłem. Obudziła mnie po kilku minutach Rosjanka, która wychodziła za mną. Miałem zamarznięte palce u rąk, ściągnęła więc moje i swoje rękawiczki i zaczęła mi masować palce, aż wróciło krążenie. Podziękowałem jej bardzo i przez pewien odcinek szliśmy razem. Po około 7 godzinach byłem na wysokości 5200 m n.p.m. i w końcu wyszło słońce zza zasłaniającego je szczytu. Człowiek w takiej chwili cieszy się jak dziecko, promienie słoneczne delikatnie ogrzewają ciało i wraca się do życia. Od tego momentu mój organizm zaczął lepiej funkcjonować. Miałem świadomość, że do szczytu zostało około 450 m, więc nie mogłem się poddać, a adrenalina podskoczyła w organizmie. Następne 3 godziny szedłem własnym wolnym tempem w asyście innych alpinistów. O godzinie 10:00 stanąłem na szczycie Elbrusa, na wysokości 5642 m n.p.m. W tym momencie człowiek czuje że żyje, pogoda znakomita, czyste niebo, aż prawie czarne, widok zapierający dech w piersi oraz ten nieszczęsny wiatr, który towarzyszył mi od momentu wyjścia z namiotu. Lecz w takiej chwili człowiek nie myśli o wietrze, zimnie, głodzie czy zmęczeniu, a cieszy się jak dziecko, które dostało pierwszego lizaka. Po około 30 minutach na szczycie, odpoczęciu pod wierzchołkiem w słonku gdzie nie wiało, nakręceniu filmu, zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć, dochodzi do człowieka informacja, że to dopiero połowa drogi, ponieważ trzeba jeszcze zejść. Schodziłem wraz z Jurim, ukraińcem poznanym kilka dni wcześniej (również przy wódeczce w schronisku). Droga w dół to już inna bajka, dosłownie się zbiegało, a ok 1 km zjechałem na tyłku w miejscach gdzie było to możliwe. O godzinie 13:30 doszedłem do namiotu w którym padłem jak kłoda ze zmęczenia i przespałem do następnego ranka. O świcie, piątego dnia zebrałem się i zszedłem do Azau, a później do Terskolu do naszego mieszkania. Tak wygląda w skrócie moja wyprawa na Elbrus. Mimo przeciwności losu udało się zdobyć najwyższy szczyt Europy (wg Messnera, ponieważ wg geografów jest to Mount Blanc 4810 m n.p.m. zdobyty rok wcześniej) Pozdrawiam wszystkich alpinistów. Film z wyprawy dostępny na www.youtube.pl (po wpisaniu Grzegorz Nowotarski). |
Autor: | Madness [ Cz wrz 20, 2012 4:52 pm ] |
Tytuł: | |
Gratuluję! marsjaningn napisał(a): Postanowiłem atakować szczyt samotnie Brawo za determinację. Z tego, co piszesz lekko nie było i w sumie, gdyby nie ta Rosjanka, to różnie mogłoby się to skończyć - dobrze, że skończyło się dobrze marsjaningn napisał(a): Film z wyprawy dostępny na www.youtube.pl (po wpisaniu Grzegorz Nowotarski).
Zdecydowanie lepiej zapodać link bezpośredni: http://www.youtube.com/watch?v=YHP8bXEBsk8 |
Autor: | Kaytek [ Pt wrz 21, 2012 7:40 am ] |
Tytuł: | |
marsjaningn napisał(a): z planem zdobycia kolejnej najwyższej góry w Europie, Elbrus 5642m n.p.m.
Zdecydowanie nie byłbym sobą gdybym nie spytał o to ile już masz na swoim koncie najwyższych gór w Europie??? A tak w ogóle to fajnie - sam kiedyś bardzo chciałem wybrać się na Elbrus - no nic, poczeka do emerytury - wtedy będę miał czas i pieniądze... |
Autor: | Krabul [ Pt wrz 21, 2012 10:31 am ] |
Tytuł: | |
Bardzo dobrze napisane, gratuluję. Filmik też fajny. |
Autor: | kaarcia84 [ Pt wrz 21, 2012 12:37 pm ] |
Tytuł: | |
Gratuluję i naprawdę podziwiam za determinację! Elbrus to wbrew pozorom niełatwa góra. A samotne wypuszczenie się na atak szczytowy wymaga nielada odwagi. Nam w czerwcu tego roku udało się stanąć na wierzchołku 5/6 osobom ale wiemy że to potężny wysiłek. I u nas nie skończyło by się o mały włos tragedią, także wiele szczęścia mieliśmy - podobnie jak u Ciebie... Jeszcze raz GRATULACJE i dziękować Rosjance |
Autor: | marsjaningn [ Pt wrz 21, 2012 5:18 pm ] |
Tytuł: | |
Cytuj: W zeszłym roku zdobyłem Mont Blanc tez jest relacja na forum oraz na youtube, za rok planuje Kilimanjaro
|
Autor: | viking59 [ Pt wrz 21, 2012 9:08 pm ] |
Tytuł: | |
Gratki, Zyczę udanej realizacji, swoich dalszych górskich zamierzeń |
Autor: | Spiochu [ Pt wrz 21, 2012 10:44 pm ] |
Tytuł: | |
To może tak krótko podsumuję ta relację. - 2 doby jazdy autem następnie ostra libacja - potem od razu na 3750m i kolejna libacja - następny nocelg na 4200m i wyjście na 4800m - kolejnego dnia wyjście późnym wieczorem na szczyt i ważniejsze cytaty: Cytuj: O godzinie 24 wychodzimy z obozu i wyruszamy na szczyt. Pogoda nam nie pomaga, strasznie wieje a co za tym idzie śnieg bije po twarzy niczym małe igiełki, temperatura w okolicach -20 stopni C. Cytuj: Po kilku godzinach wyczerpującej wspinaczki dopadł mnie naprawdę poważny kryzys, ponieważ stojąc w miejscu zasnąłem. Wydawało mi się, że idę dalej, a w oddali widzę jakiś lokal z krzesełkami gdzie można odpocząć Cytuj: Na 5000 m n.p.m. dopadł mnie drugi poważny kryzys. W chwili słabości położyłem się na grani
i po prostu w 1 sekundzie zasnąłem. Mogę Ci pogratulować zdobycia szczytu, ogromnej determinacji i nieludzkiej wytrzymałości organizmu. Jednak w całym swoim działaniu uzyskałeś również tytuł Górskiego Idioty Sezonu. Zastanów się lepiej nad tym co robisz bo następna wyprawa będzie tą ostatnią. |
Autor: | Markiz [ So wrz 22, 2012 12:26 am ] |
Tytuł: | |
Spiochu napisał(a): Jednak w całym swoim działaniu uzyskałeś również tytuł Górskiego Idioty Sezonu.
Miałem, trochę wcześniej ochotę napisać to samo, ale zrezygnowałem - i tak parę osób tutaj uważa mnie zwyrodnialca, więc po co podrzucać im kolejne argumenty. |
Autor: | kaarcia84 [ So wrz 22, 2012 2:41 pm ] |
Tytuł: | |
Też uważam, że zbyt ryzykowana "akcja"... Życie ma się jedno a Elbrus w ciągu 50 najbliższych lat raczej nie wybuchnie Chociaż bardzo dobrze wiem, że człowiek uczy się na błędach - te mogły zakończyć się tragedią. Więcej rozwagi życzę |
Autor: | Yanoosh [ N wrz 23, 2012 1:53 pm ] |
Tytuł: | |
Nikt nie jest idealny, każdy popełnia błędy. Banał, ale u Was tych błędów było zdecydowanie za dużo. Od samego początku nie podoba mi się Twój styl relacjonowania wyprawy, rozmowy z ludźmi i sposób ich przedstawiania. Oglądając film byłem zażenowany Tak czy owak gratuluję wejścia bo jest czego, mimo iż spotykałem osoby, które o zdobyciu Elbrusa mówiły jak o wyjściu turystycznym, ale to cyborgi w większości. Na końcu filmu przestrzegałeś przed noclegiem na Skałach Pastuchova. Mieliśmy tam rozbite namioty. Spało się dobrze. Czy po zejściu coś jeszcze działaliście ? |
Autor: | Spiochu [ N wrz 23, 2012 2:17 pm ] |
Tytuł: | |
Cytuj: Twój styl relacjonowania wyprawy, rozmowy z ludźmi i sposób ich przedstawiania. Oglądając film byłem zażenowany Rolling Eyes Nie czaje o co Ci chodzi. Mogę się czepić ich głupoty we wchodzeniu ale filmik był fajny. Cytuj: mimo iż spotykałem osoby, które o zdobyciu Elbrusa mówiły jak o wyjściu turystycznym, ale to cyborgi w większości. Obecnie to już ósemki uchodzą za turystykę: Cytuj: 2 die‚ 13 tourists missing in Mt. Manaslu avalanche Cytuj: Na końcu filmu przestrzegałeś przed noclegiem na Skałach Pastuchova. Mieliśmy tam rozbite namioty. Spało się dobrze.
Również odradzam nocleg na Skałach Pastuchowa. Możliwe że wam spało się dobrze ale bywa tam bardzo wietrznie, zdarzają się tez jakieś wyziewy wulkaniczne. (Śmierdzi) Poza tym ten nocleg nie jest niezbędny do wejścia więc szkoda targać graty tak wysoko. |
Autor: | Pablo666 [ N wrz 23, 2012 3:48 pm ] |
Tytuł: | |
No chłopaku.... ciesz się życiem... my dostaliśmy za czerwiec spore zjebki tu ale Ty bijesz na głowę wszystkie nasze niedociągnięcia W górach, na 4800 faktycznie bywa... wietrznie ale kwestia gustu.... męczący jest marsz pod górę, dla mnie mniej istotne czy z wyładowanym plecakiem czy bez, nocleg na skałach pozwala pospać parę h i generalnie był to dobry pomysł. |
Autor: | semow [ N wrz 23, 2012 3:52 pm ] |
Tytuł: | |
Gość który się kąpie w śniegu i ten w sztormiaku na szczycie - hicior |
Autor: | Yanoosh [ N wrz 23, 2012 7:31 pm ] |
Tytuł: | |
Yanoosh napisał(a): Oglądając film byłem zażenowany
Obejrzałem film jeszcze raz i nie wiem dlaczego tym razem z zażenowaniem moje odczucia nie miały już nic wspólnego więc sorewicz. Fajnie zobaczyć te miejscówki jeszcze raz i powspominać. |
Autor: | semow [ N wrz 23, 2012 7:34 pm ] |
Tytuł: | |
Może coś paliłeś wcześniej? |
Autor: | Yanoosh [ N wrz 23, 2012 8:25 pm ] |
Tytuł: | |
semow napisał(a): Może coś paliłeś wcześniej?
semow Ty to masz łeb na karku. Dziś rano pierwszy raz w życiu zapaliłem faję marki SPIKE |
Autor: | Pablo666 [ N wrz 23, 2012 9:26 pm ] |
Tytuł: | |
i sie Janusz nie dzielisz?? |
Autor: | Yanoosh [ N wrz 23, 2012 9:41 pm ] |
Tytuł: | |
Pablo666 napisał(a): i sie Janusz nie dzielisz??
Nie ma czym. Siano jakieś Pablo |
Autor: | Spiochu [ N wrz 23, 2012 11:32 pm ] |
Tytuł: | |
Cytuj: Piszesz jak byś spał tam wiele razy. Byłem tam raz i na tej podstawie piszę. My uznaliśmy, że wolimy podejść sobie te 350m wyżej z majdanem, nie spać w syfie i dłużej..
Nie spałem na skałach Pastuchowa. Byłem tam jedynie 3 razy w czasie ok. tygodnia pobytu. Akurat wtedy wiało i śmierdziało trochę. Koledzy tam nocowali i kiepsko to wspominali. Generalnie moja uwaga odnośnie noclegów odnosi się do każdej większej góry, nie tylko Elbrusa. Najlepiej spać na tyle nisko na ile jest to możliwe. Wady wyższego noclegu: - Jest zimniej - Bardziej wieje (pomijać miejsca szczególnie osłonięte) - Gorzej się odpoczywa (wysokość) - Jest bardziej niebezpiecznie (j.w.) - Trzeba wnosić wyżej sprzęt biwakowy - Trzeba rozbijać namiot kolejny raz (duże nakłady energii) - W przypadku Elbrusa dodatkowo oddalenie od cywilizacji i brak możliwości odpoczynku w schronie. Zalety wyższego noclegu: - Bliżej na szczyt - Poprawia aklimatyzację (nie zawsze!) Najlepiej zatem tak zaplanować nocleg by szczyt był wystarczająco blisko (8 góra 10h pod górę) a nocleg możliwie najniżej. W przypadku Elbrusa Prijut wydaje mi się optymalny dla większości ludzi. Napisz tez o co Ci chodzi z tym syfem przy Prijucie? Za moich czasów może super czysto nie było ale syfu takiego żeby przeszkadzał też nie. |
Autor: | ejndżel [ Pn wrz 24, 2012 7:56 pm ] |
Tytuł: | |
Cóż. Pozazdrościć formy i zdolności do aklimatyzacji. Lub oszukiwania organizmu w tej kwestii Podobnie jak poprzednicy, uważam że kolega trochę przeszarżował. Mało Ci było polaków którzy się poodmrażali, pospędzali noce w szczelinach etc W TYM SAMYM CZASIE? Nie dało Ci to do myślenia? Czy można zapytać, na który dzień (tygodnia/data) przypadł Twój atak szczytowy? |
Autor: | Yanoosh [ Wt wrz 25, 2012 8:39 am ] |
Tytuł: | |
Spiochu napisał(a): Napisz tez o co Ci chodzi z tym syfem przy Prijucie? Za moich czasów może super czysto nie było ale syfu takiego żeby przeszkadzał też nie.
Ogólny śmietnik i brak oderwania od cywilizacji. Wyjazd na Elbrus jest doskonałą okazją do liźnięcia warunków jakie panują na wyprawach, ale tak serio właśnie dopiero podczas noclegu na Skałach Pastuchowa z deka poczuliśmy klimat wysokogórski, gdy zaczęło zwyczajnie piździć i barkło obcego towarzystwa. Wcześniej w bardzo krótkich spodenkach od rana do wieczora... |
Autor: | Basia Z. [ Wt wrz 25, 2012 10:14 pm ] |
Tytuł: | Re: Relacja z wyprawy na Elbrus - 17-08-2012r |
marsjaningn napisał(a): Początkowo wyprawa przebiegała pomyślnie. Kierowaliśmy się do granicy polsko-ukraińskiej w Krościenku, lecz nikt nie przewidział, że zaraz po przejechaniu granicy zacznie się najtrudniejszy odcinek całej wyprawy liczący ponad 5000 km. Na długości około 40 km droga wyglądała jak jedno wielko pobojowisko po wojnie, a dziury sięgające 40-50 cm, trzeba było omijać dosłownie sąsiadującą z drogą łąką. Po około 3-4 godzinach jazdy udało się
w końcu wyjechać na trochę lepszą drogę prowadzącą do Kijowa a później do granicy ukraińsko – rosyjskiej. O k... Widać że pisał ktoś, kto wcześniej niewystarczająco rozpoznał warunki jakie są za wschodnią granicą i nie wie czego się spodziewać. Drogi Medyka - Lwów i Korczowa - Lwów jeszcze rok temu dziurawe jak rzeszoto, obecnie są niemal idealnie gładkie (chyba zrobili je na EURO), a droga do Kijowa też całkiem niezła. Natomiast ta z Krościenka - no jest jak jest, w wielu miejscach można o tym przeczytać. Co do reszty się nie wypowiem, bo poprzednicy już podsumowali. |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |