grubyilysy napisał(a):
Ja już tylko mam od siebie prośbę żeby agencja chociaż uszanowała "prawo do nadziei na cud" i odczekała chociaż trzy symboliczne dni,
Grubyilysy, tyleż szlachetne, co naiwne...
Elementem zdarzeń był przede wszystkim realizm górski i pieniądze. Właśnie... pieniądze.
Pakistańczycy musieli niemal fizycznie zobaczyć gotówę, by poderwać maszyny, a Ty chcesz, by agencja odczekała trzy symboliczne dni? Za jaką stawkę? W sytuacji, kiedy chłopcy pod ścianą nie brali pod uwagę wyjścia po Mackiewicza (pisałem o tym), bo niestety ocenili realia pogodowe, zasób ludzki, siły, zaopatrzenie sprzętowe, możliwości ewakuacji, aklimatyzację, itp.? Ba! Bielecki mówił, że mogą uratować tylko Eli, i to wtedy kiedy ta będzie schodziła w ich kierunku. Byli przygotowani tylko na 2-3 dni samodzielnej działalności górskiej. To jest Nanga Parbat zimą!
Wyobrażenia, emocje i szlachetne porywy serc to jedno, a pieprzony realizm czasu, miejsca i zdarzeń to drugie.
To zaczęło się w nas niebezpiecznie mieszać, choć to przecież tak głęboko ludzkie!
Trzeba przestać się szarpać. Serca bolą, ale paradoksalnie trzeba temu bólowi w spokoju dać miejsce. I przeżyć to, co jest do przeżycia bez wypierania tego. To jest nasza część tej historii, nasz w niej udział.
Przed Czapkinsem czapki z głów! W jakiejś mierze wypełniał moje wyobrażenie o zjednoczeniu człowieka z górą, zachowując balans pomiędzy romantyzmem (kontemplacją) i wyczynem.
W jego podejściu do gór (wewnętrzna wolność, samotność, romantyzm) w pewien sposób odnajdowalem swoją górską filozofię. Jest tak, że wraz z odejściami bliskich osób i w nas umiera jakaś cząstka. Ja się teraz tak czuję.
Mogę tak napisać, bo w ostatnich miesiącach straciłem najbliższą osobę, a wkrótce potem długoletniego partnera od tatrzańskich działań. I nie mogę powiedzieć, że oswoiłem ból. Ale wiem jedno: trzeba dać mu miejsce i przeżywać go mądrze. To trudne, ale to cząstka życia.
Tak jak ciągłe zmierzanie ku śmierci.
Przepraszam za osobiste wynurzenia, ale to być może po to, by mniej bolało...
Marzenie mam takie, żeby cała ta historia bardziej ludzi gór łączyła niż dzieliła.Bardzo się do tego marzenia Grubegoilysego przyłączam.
Ale łatwo nie będzie...