Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Dwa Cyce, czyli cała prawda o kaukazkim Eldorado
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=8612
Strona 1 z 3

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 8:05 pm ]
Tytuł:  Dwa Cyce, czyli cała prawda o kaukazkim Eldorado

no nie dało rady w dwóch zdaniach...

Miała być Biała Góra albo coś w Monte Rossa, ale w połowie kwietnia przypadkiem znajomi mojej partnerki górskiej Natalii zaproponowali dołączenie się do kilkunastoosobowej grupy udającej się w Kaukaz. Cel -najwyższa góra Rosji i Europy( wciąż kwestia sporna) Elbrus (5642m).Grunt to być elastycznym, zapada szybka decyzja. Same w takie rejony na pewno się nie wybierzemy,w Alpy Szwajcarskie czy Francuskie można zawsze jechać,to cywilizowane góry i są w miarę blisko. Wyprawy agencyjne kosztują kupę forsy i kłócą się z naszą filozofią,więc na pewno odpadają. Dołącza do nas Radek (brade) z Summitpostu, z którym byłam już wcześniej na dwóch wyjazdach górskich. Grupa jest dość spora i jak się później okazuje ludzie z różnych bajek. My jednak nastawiamy się na bezpieczeństwo jakie daje grupa w związku z dojazdem i powrotem,a w kwestii samej góry dzielimy się na niezależne dwójki biwakowe, które będą działały samodzielnie. Taki styl nam odpowiadał. Wiedzieliśmy że to nie jest góra wymagająca umiejętności wspinaczkowych (przynajmniej droga, którą planowaliśmy na nią wejść). Jedyne co nam było potrzebne to dobra pogoda, aklimatyzacja, kondycja i motywacja, a to już dużo.


Wyruszamy pociągiem sypialnym z Krakowa do Kijowa 17.07. Po całym dniu spędzonym w Kijowie wsiadamy do kolejnego pociągu relacji Kijów - Wody Mineralne....i tu suprise. Typowy dla rosyjskich kolei wagon plackartny - kładzie na łopatki, uczy pokory i mobilizuje do integracji z autochtonami :lol: :lol:

Spędzamy w nim noc, dłużący się cholernie dzień i jeszcze dłuższą noc. W wagonie rozpoczyna się intensywna integracja z Czechami, którzy potem pomogą naszej grupie podtrzymać „standardy” słowiańskie również na campingu. Generalnie swojskie klimaty, kawa, herbata podana w srebrach babuni ze starego samowara :wink:
Obrazek Obrazek

Toaleta w wagonie to jednak nie lada wyzwanie dla kobiety. Sposób „na Małysza” grozi uszkodzeniami płata czołowego. Ślady na desce sugerują że niby k...a co? Ja mam na tym stać?? oj nie było łatwo 8)
Obrazek

W ciągu dnia temperatura wewnątrz wagonu sięga +30 C. Po jednej stronie okna w ogóle się nie otwierają. Na szczęście po odprawie celnej na granicy ukraińsko - rosyjskiej wypuszczają nas gdzieś w Rosji. Na zewnątrz jest nie lepiej...chyba około +40C. I tu kolejna niespodzianka- na stacji można się schłodzić, gość polewa chętnych wodą z gumowego węża :shock: :D Rewelacja!! korzystamy - w końcu nie wiadomo kiedy kolejny prysznic.
Obrazek

Z Wód Mineralnych dojeżdżamy busami (jest ich tam pełno) do wioski Elbrus, na największy w okolicy camping, którego właścicielem jest niejaki Osman. Za niewielką opłatą załatwia wszystkie potrzebne na miejscu dokumenty i pozwolenia. Czas oczekiwania na papiry poświęcamy na szybkie rozbicie namiotu, prysznic dla twardzieli (ofoliowana drewniana konstrukcja na powietrzu) oraz przepakowanie rzeczy, które weźmiemy ze sobą na biwak na górze, biorąc pod uwagę możliwość kilkudniowego kibla ze względu na konieczną aklimatyzację i zmiany pogodowe. Czasu nie mamy za wiele, ale jesteśmy dobrej myśli, prognozy są niezłe. Na miejscu trzeba już więcej po rosyjsku się odzywać. Błyskawicznie przypominają się lekcje rosyjskiego z podstawówki, a jednak coś w głowie zostało :wink:
Na campingu zamawiamy busa, który podwozi nas rano jakieś 14 km dalej do wioski Azau, na wysokości 2350m, gdzie znajduje się stacja kolejki.
Obrazek

Stąd gondolą do stacji Mir (ok 3450m), a potem krzesełkami (jak są czynne) do stacji Garabaszi (ok 3800m), gdzie znajduje się słynne schronisko zwane Beczkami ( są to ponoć pojemniki po paliwie rakietowym).
Obrazek
W tym wypadku droga na nogach to brnięcie w czarnej brei i żwirze. Ale to wszystko zależy kto ile ma czasu i jak szybko się aklimatyzuje. Radek miał za sobą kilkanaście 4-tysięczników, więc dobrze znał swój organizm na tych wysokościach, wiedział jak sobie radzić ze swoją niedyspozycją. Ja przebywałam kilkakrotnie blisko 4 tysięcy i nie miałam nigdy problemów, wręcz nie odczuwałam żadnej różnicy. Większe wysokości wciąż były jednak dla mnie niewiadomą, a zatem postanawiamy się rozbić jak najwyżej w możliwym, wygodnym miejscu i tam się aklimatyzować w zależności od samopoczucia.Z Beczek podchodzimy ponad bazę Pirjut (ok 4200 m). Na razie dupówa, nic nie widać. Jak się później okazuje ,regularnie przez 5 dni jest tak samo ; od rana ostre słońce i niesamowity upał,tak że nie sposób wysiedzieć w namiocie a na zewnątrz też ciężko, ok 15-16 robi się mglisto i buro, zaczyna grzmieć a potem sypie drobny gradzik..Natalia i jej koleżanka rozbijają się po drugiej stronie lodowca na śniegu, my lądujemy na skałach nad Pirjutem. Rewelacyjne miejsce z pięknym widokiem, urobionymi platformami biwakowymi,a przede wszystkim sucho pod dupą.
Obrazek Obrazek


Wycieczkę aklimatyzacyjną do Skał Pastuchowa (ok 4800m) planujemy już na następny dzień wcześnie rano o 2.30, tak aby uniknąć brnięcia w mokrym i brejastym śniegu,co mogło być bardzo męczące na tej wysokości. Zbieramy się szybko,ja czuję się wyśmienicie, Radek też nie narzeka specjalnie na złe samopoczucie. Na śniadanie gotujemy ciepłe zupki, apetyt jest – to dobrze. Żwawo ruszamy do góry , idzie nam tak dobrze że rozochoceni idziemy ponad skały Pastuchowa na około 4900m, a może wyżej. W mojej głowie zaczyna się pojawiać diabelska myśl zrobienia tej góry z marszu, ale za chwile przychodzi refleksja, w plecaku mało płynów,żarcia i do tego wzięliśmy tylko jedną puchówke i w ogóle to szaleństwo. Na tej wysokości zimno odczuwa się o wiele bardziej, było może -10C a ja dymając w puchówce do góry w ogóle się nie pociłam. W Tatrach przy -19C w takim ruchu jest się zazwyczaj mokrutkim..Zatrzymaliśmy się na chwile ,a ja czuję, że mi palce u nóg i rąk zamarzają, po chwili zmieniamy się puchówką, bo Radkowi zaczyna też być zimno.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wracamy o 7 rano do namiotu zatrzymując się po drodze u dziewczyn i dzielimy się pierwszymi wrażeniami. Odpoczywamy i robimy kolejny dzień przerwy wiedząc, że możemy wciąż liczyć na pogodę. Jck,jak się później okazuje, działa na dwa fronty ,wysyła prognozy to do nas to do Mooliczka i Igiego. Znowu jest ojcem wielu sukcesów :salut:

Czas nam upływa na zajmowaniu się duperelami,czyli wszystkie czynności biwakowe urastają do rangi rytuałów. Czujemy się różnie, toteż na zmianę zajmujemy się gotowaniem czy zbieraniem śniegu do wora, w którym nam się pięknie topi na słońcu. Potrzebujemy dużo płynów, gotujemy, napełniamy butelki,jemy,pijemy...
W noc ataku szczytowego budzę się z okropnym leniem, czuje się podle, nie wiem czy to od tego słońca mnie tak głowa boli czy po prostu dopiero teraz mój organizm zaczyna reagować na wysokość. W końcu siedzimy 3 dni na ok 4200m. Cały mój entuzjazm i parcie szlag bierze, jestem okropnie zrzędliwa, zbieram się powoli..W tym czasie Radek przygotowuje śniadanko, którego w ogóle nie mogę przełknąć. Po prostu marna dupa nad dupami, czuję się jakby ktoś ze mnie wypompował całe powietrze. Ostatecznie jem na siłę jakiegoś batona i ruszamy. Przed nami już ciągną sznury czołówek, z Beczek wystartowały ratraki podwożąc co bardziej leniwych do skał Pastuchowa (taka przyjemność kosztuje 30 Euro). Mijający mnie ratrak w momencie kiedy ledwo powłóczę nogami to najbardziej demotywujący widok, albo wręcz wk....ący. Radek wciąż spogląda na mnie ze strachem czy aby nie zawrócić. Pamiętam jak coś cedzę przez zęby,następuje trudna wymiana zdań. Włącza mi się wewnętrzny agresor, że niby k...a ja nie dam rady? i pojawia się znowu parcie. Nasz dialog był komiczny. Grzejemy dalej, przez około 2 godziny idzie w miarę dobrze, wyprzedzamy nawet jakieś grupy. Jednak w okolicy przełęczy (ok 5300m)znowu spowalniamy.
Obrazek Obrazek Obrazek

Robimy postój,na szczęście już jesteśmy w promieniach słońca,koniec tego zimna. Jeszcze tylko 342metry, po dość stromym ale łatwym stoku. Dreptamy powoli 10 kroków i głęboki oddech,nie da się szybciej (przynajmniej w moim przypadku).
W końcu wyłania się przed nami szczytowe plateau, szeroki i łagodny grzbiet oznaczony traserami,normalnie ceprostrada!! Na szczycie jesteśmy po ok 9 godzinach marszu -przyjacielski misiek, obowiązkowe foty i na dół!
Obrazek

Przed nami znowu dłużyzna, teraz w mocnym słońcu i brejastym śniegu,ale zawsze to w dół. Ja funkcjonuję już tylko na popych....Gdzieś ok godz.14 zaczyna grzmieć,po prostu codzienny rytuał, robi się mglisto. W pobliżu Skał Pastuchowa] (4800m) spotykamy 2 ruskich alpinistów. Po czym poznać ruskiego alpinistę? Po dresie.. Jakiś czas wleczemy się za nimi i robimy sobie żarty. Gość idzie w rozdartej na plecach puchówce posklejanej czym?? ano kultową taśmą klejącą. Radek jest w swoich posklejanych spodniach i jakoś tak swojsko się robi. Z resztą nie na darmo zabrał w Kaukaz swoje staruszki Asolo i overbuty Igiego. Domyślam się, że każdy z tych przedmiotów ma swoją wielką historię.
Obrazek

Pogoda sugeruje nam,że trzeba jak najszybciej wracać do namiotu,na szczęście to już nie daleko. Zmęczona i spragniona swojego kochanego śpiworka po prostu siadam na śniegu,zostawiam Radkowi plecak i urządzam sobie 500metrowy mega dupozjazd na całej długości Skał Pastuchowa. Że tez ja o jabłuszku nie pomyślałam :twisted:
Wieczorem po krótkiej burzy obserwujemy przepiękny zachód słońca, niebo jest całe różowe..szykuje się przewidywana zmiana pogody. Na drugi dzień już cholernie wieje, możemy poczuć na własnej skórze jak tu potrafi być nieprzyjemnie,mimo że cały czas operuje słońce. Dziewczyny schodzą na dół wcześniej. A my zostajemy jeszcze 2 dni, w końcu nigdzie nam się nie spieszy,czujemy się całkiem ok,cel osiągnięty, widoki zachęcają. Podziwiamy piękno Uszby i majaczącej w oddali 12 kilometrowej śnieżnej grani Szchary. Radek opowiada o tej niesamowitej drodze.

Obrazek Obrazek Obrazek

W końcu zbieramy manatki i schodzimy w najwyraźniej psującej się pogodzie. Po drodze ujmuje nas „piękno” okolicy,tzn,to co człowiek potrafi zrobić z całkiem ładnym zakątkiem świata.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Przy Beczkach ku naszemu zdumieniu widzimy rozbierające się do biustonoszy kobiety. Okazuje się że to chyba taka tutejsza tradycja- robienie fot na tle Elbrusa z biustem na wierzchu. Ze względów estetycznych darujemy sobie fotografowanie tego spektaklu. Za to fundujemy sobie fotę w stylu Aleksander Supertramp z „Into the wild”, na tle zielonego baraku 8) 8)

Obrazek Obrazek

Po zejściu na camping następuje załamanie pogody, 2 dni leje i robi się dość zimno. Co tu dużo gadać, każdy oblewa swoje sukcesy, droga powrotna już się tak nie dłuży ,ze względu na nocny przebieg i ilość spożywanych płynów :drink:
A to jeszcze parę impresji z okolic.

Osiedlowy śmietnik, w drodze na zakupy w miejscowym spożywczaku, to my byliśmy intruzami..

Obrazek Obrazek

ot sielankowe popołudnie na campingu....i wszędobylskie krowy
Obrazek

Ze względu na profesję mojego towarzysza niektóre zdjęcia są tendencyjne,ale miejscowe apteki przyciągały wzrok swoją wyrafinowaną architekturą
Obrazek Obrazek Obrazek

Generalnie po Elbrusie byłam tak spragniona skały i jakiś urozmaiceń na drodze, że jadąc w Tatry sierpień/wrzesień cieszyłam się jak dziecko,a zrobienie graniówki po takim pagórze po prostu wyciskało ze mnie łzy szczęścia. Warto było jednak zdobyć nowe doświadczenia i zobaczyć tereny, które wydawały się być dotychczas poza moim zasięgiem..Jednak chcieć to móc....

Dzięki Radek za wyjątkowe towarzystwo.

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 8:17 pm ]
Tytuł: 

Dodatek informacyjny:

-koszt wizy z ubezpieczeniem i tzw voucherem -300 pln. Ze względu na zaoszczędzenie czasu i różne miejsca zamieszkania uczestników zrobiliśmy to przez agencje,która potem odesłała paszporty z wizami do każdego. Myślę, że z własną inicjatywą mogłoby to kosztować o jakieś 50 pln taniej.Albo 150 (bez vouchera)

-koszt biletów na trasie Kraków -Wody Mineralne tam i z powrotem- ok 900pln/os. (dobrze jest w sezonie zarezerwować bilety z Ukrainy do Rosji,ale zawsze można liczyć na „dogadanie” się z konduktorem,zwłaszcza w drodze powrotnej i przy małej ilości osób)
My spotkaliśmy parę, która podróżowała samochodem. W sumie liczyli,że koszt(tam i z powrotem) to ok 1000 pln, ale jak się zabierze kilku pasażerów,to kwota jest już piękna. Paliwo na Ukrainie i w Rosji kosztuje ok 2 pln. Trzeba mieć odwagę i jechać przepisowo.

-bus z Wód Mineralnych do wioski Elbrus(ok 200km) koszt przy 8 osobowym składzie ok 50pln/os, trzeba się targować. Busiarze obskakują ludzi już na stacji PKP.

-camping -10 pln za os lub nocleg w hotelu campingowym ok 60pln

-załatwienie potrzebnych dokumentów ,ok 40 pln. Odnośnie wyglądu poszczególnych dokumentów polecam stronkę Igiego, Mooliczka i Jcka: http://summiter.pl/?p=1170
Na wejście w inne doliny niż w kierunku Elbrusa trzeba mieć specjalne pozwolenie do strefy nadgranicznej, które również może załatwić Osman. U wylotu każdej z tych dolin jest zawsze posterunek kontrolny.

-busik z campingu do Azau pod stacje kolejki od 7,5-10pln,trzeba się zawsze targować.

-kolejka łącznie z krzesełkiem do Beczek (tam i z powrotem) oraz wstępem do parku narodowego ok 150pln

- odnośnie noclegu w Beczkach lub w Pirjucie nie jestem pewna,bo nie korzystaliśmy,ale koszt bodajże ok 50-60 pln. W sezonie może być trudno o wolne miejsce.

- żarcie miejscowe pychota, wszelkie warzywa i owoce,po prostu marzenie,ale to po zejściu,bo na górze królowały polskie zupki instant i liofilizaty. Podejrzewam ,że istnieje cennik dla miejscowych i turystów,bo płaciliśmy podobnie jak w Polsce. Na campingu całkiem niezła miejscowa kuchnia. Polecam ceburiaki z mięsem!!

-WÓDKA PIRJIUT50 rubli czyli jakieś 5 pln!!

Autor:  Mooliczek [ Wt lis 17, 2009 8:50 pm ]
Tytuł: 

No i jest relacja :) Dupa nad dupami, co? ;) Ofiszal gratz, (choć po czasie). Wiem, że łatwo nie było, ale się było zdobyło.
Widzę, że Radek w antygwałtach się panoszył, aż miło :D

Ivona napisał(a):
Jck,jak się później okazuje, działa na dwa fronty ,wysyła prognozy to do nas to do Mooliczka i Igiego. Znowu jest ojcem wielu sukcesów

Bo Jacek woli pić i inne ciekawe i mniej-górskie rzeczy robić, niż po górach łazić. Odczuwam wewnętrzne rozdarcie, czy Go rozumieć, czy nie :D

Autor:  igi [ Wt lis 17, 2009 9:08 pm ]
Tytuł: 

Góra urobiona, wutka wypita, patex zdał egzamin - pozazdrościć, niektórym to się wszystko udaje :)

Autor:  jck [ Wt lis 17, 2009 9:12 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Bo Jacek woli pić i inne ciekawe i mniej-górskie rzeczy robić, niż po górach łazić.

Bo jak jacek ostatnio się w góry wybiera to nie wychodzi najlepiej i wraca wkur**ony na cały świat.
Przez ostatnie dwa lata tylko prognozy wysyłam :)


Gratulacje.
Chciałbym kiedyś pojechać w Góry.

Autor:  igi [ Wt lis 17, 2009 9:24 pm ]
Tytuł: 

jck napisał(a):
Przez ostatnie dwa lata tylko prognozy wysyłam Smile

To teraz tak to się nazywa? :)

Cytuj:
Chciałbym kiedyś pojechać w Góry.

Co myślisz o zwornikach?

Autor:  don [ Wt lis 17, 2009 9:28 pm ]
Tytuł: 

No i pięknie. Nie zmienił się Elbrus, jak był nudny i długi, tak jest. Ale pogodą potrafi się bronić, he he he.

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 9:49 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Widzę, że Radek w antygwałtach się panoszył, aż miło


równie dobrze prezentują się do nowych buciorów :lol:
igi napisał(a):
patex zdał egzamin

patex górą :wink:
igi napisał(a):
niektórym to się wszystko udaje

nie wszystkim, chyba że masz na myśli Radka :)

jck napisał(a):
Bo jak jacek ostatnio się w góry wybiera to nie wychodzi najlepiej i wraca wkur**ony na cały świat

po prostu działa na innym poziomie, a tam już trzeba solidniejszych warunków
:wink:

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 9:51 pm ]
Tytuł: 

don napisał(a):
Ale pogodą potrafi się bronić, he he he.


no,prawda,pogoda to już tam nie jednego wymiotła :mrgreen: :mrgreen:

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 9:55 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Odczuwam wewnętrzne rozdarcie, czy Go rozumieć, czy nie


za wcześnie zaczął góry urabiać? :scratch:
myślę,że to chwilowa refleksja w przejsciu z jednego poziomu na kolejny :lol:

Autor:  awake [ Wt lis 17, 2009 9:57 pm ]
Tytuł: 

brawo! Fajny opis, wiele praktycznych informacji. Czy w wagonach nadal robią herbatę paląc w piecykach tekturą?

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 10:06 pm ]
Tytuł: 

awake napisał(a):
Czy w wagonach nadal robią herbatę paląc w piecykach tekturą

aj kurcze,piecyka nie widzialam :wink: a to ciekawe :lol:

Autor:  igi [ Wt lis 17, 2009 10:12 pm ]
Tytuł: 

awake napisał(a):
brawo! Fajny opis, wiele praktycznych informacji. Czy w wagonach nadal robią herbatę paląc w piecykach tekturą?

Jak ja jechałem, to były wkładki elektryczne chyba, bo nic nie dymiło.

Cytuj:
aj kurcze,piecyka nie widzialam Wink a to ciekawe Laughing

Są na końcu wagonu. Albo opiekun(ka) robi Ci herbatę za grosze, albo nalewasz sama wrzątek do chińskiej zupy "zdarma".

Autor:  świnia na świnicy [ Wt lis 17, 2009 10:15 pm ]
Tytuł: 

Ivona napisał(a):
Okazuje się że to chyba taka tutejsza tradycja- robienie fot na tle Elbrusa z biustem na wierzchu.

:shock: o k...a, mam nowy cel w życiu.

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 10:32 pm ]
Tytuł: 

igi napisał(a):
Są na końcu wagonu. Albo opiekun(ka) robi Ci herbatę za grosze, albo nalewasz sama wrzątek do chińskiej zupy "zdarma".


a no to pewnie chodzi o to cuś na moim drugim zdjeciu? to ja se z tego lałam :wink: a tam faktycznie jakaś wajha jak w piecyku ,ale fakt,nie kopciło sie nic :|

Autor:  Ivona [ Wt lis 17, 2009 10:32 pm ]
Tytuł: 

świnia na świnicy napisał(a):
o k...a, mam nowy cel w życiu.


:lol: :lol: :lol:

Autor:  igi [ Wt lis 17, 2009 10:44 pm ]
Tytuł: 

Ivona napisał(a):
a no to pewnie chodzi o to cuś na moim drugim zdjeciu?

Tak to samowar.

Ivona napisał(a):
to ja se z tego lałam Wink

A trza było :)

Autor:  Mooliczek [ Wt lis 17, 2009 10:48 pm ]
Tytuł: 

świnia na świnicy napisał(a):
:shock: o k...a, mam nowy cel w życiu.

Świnia, do tego trzeba mieć biust ;)

Autor:  świnia na świnicy [ Wt lis 17, 2009 10:52 pm ]
Tytuł: 

Ivona napisał(a):
świnia na świnicy napisał(a):
o k...a, mam nowy cel w życiu.


:lol: :lol: :lol:

się śmiej! :mrgreen:

Autor:  leppy [ Wt lis 17, 2009 11:51 pm ]
Tytuł: 

Z tego co się słyszy o tamtejszej pogodzie, to naprawdę ładnie się wpasowaliście. Gratulacje!

Autor:  świnia na świnicy [ Śr lis 18, 2009 12:03 am ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
świnia na świnicy napisał(a):
:shock: o k...a, mam nowy cel w życiu.

Świnia, do tego trzeba mieć biust ;)

:scratch: ...a gdzie w tym haczyk?

Autor:  awake [ Śr lis 18, 2009 9:38 am ]
Tytuł: 

igi napisał(a):
Tak to samowar.


jak ja jechałem, to paliła tekturą, ale też nic nie dymiło, a herbata była za darmo :o

Autor:  gouter [ Śr lis 18, 2009 9:52 am ]
Tytuł: 

Fajnie poczytać, gratulacje zdobycia wielkiej góry, Uszba prezentuje się konkretnie

Autor:  igi [ Śr lis 18, 2009 10:25 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
jak ja jechałem, to paliła tekturą, ale też nic nie dymiło, a herbata była za darmo Surprised

To nas kroili, ale jakieś śmieszne grosze. Szklanki mieli super, takie w metalowych koszyczkach, pełen lans :)

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr lis 18, 2009 10:35 am ]
Tytuł: 

bardzo ładne te piersi :)

Autor:  Ivona [ Śr lis 18, 2009 11:44 am ]
Tytuł: 

świnia na świnicy napisał(a):
Mooliczek napisał:
świnia na świnicy napisał:
o k...a, mam nowy cel w życiu.

Świnia, do tego trzeba mieć biust

...a gdzie w tym haczyk?
_________________


Świnia dla lepszego wrażenia trzeba mieć miskę D w porywach do E :lol: :lol:
poprzeczka wysoka...

Autor:  Ivona [ Śr lis 18, 2009 11:49 am ]
Tytuł: 

igi napisał(a):
Szklanki mieli super, takie w metalowych koszyczkach, pełen lans


dla tak podanej herbaty czy kawy warto cierpieć inne niewygody :lol: te klimaty są niezastąpione i tylko My SŁowianie je czujemy 8)
nas też kroili,jakieś 20 rubli (czyli 2 pln).

a puszczali Wam muzyke rano z głośników?? to był dopiero czad! budzisz się,dookoła barłogi i gołe stopy,a tu leci fragment "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego :mrgreen: pełna kulturka :wink:

Autor:  Mag_Way [ Śr lis 18, 2009 12:06 pm ]
Tytuł: 

Przeczytałam z zapartym tchem! Wspaniała relacja, zdjęcia boskie, szczególnie
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/446 ... 9282c.html

dla takich chwil warto żyć. Wspaniale. No to będzie na co zarobić :mrgreen:

Autor:  igi [ Śr lis 18, 2009 12:55 pm ]
Tytuł: 

Ivona napisał(a):
a puszczali Wam muzyke rano z głośników?? to był dopiero czad! budzisz się,dookoła barłogi i gołe stopy,a tu leci fragment "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego Mr. Green pełna kulturka Wink

Tak :D A wieczorem leciały nagrane ptaki i odgłos szumiących fal. Ale i tak nikt nie szedł spać. Wszyscy walili banię na okrągło i zlewał się dzień z nocą :)

Autor:  Mooliczek [ Śr lis 18, 2009 1:04 pm ]
Tytuł: 

Aaaa, bo jeździcie na jakieś zadupia, cycki macać ;)

Strona 1 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/