Przed moim kolejnym wyjazdem w Tatry postanowiłem przypomnieć sobie oraz przedstawić szanownym forumowiczom moją samotną wyprawę na Lodowy Szczyt , która miała miejsce 28 lipca 2008. Był to mój wówczas drugi dzień pobytu w Tatrach , następnego miałem wchodzić z przewodnikiem na Durny Szczyt i następnie granią podejść pod ścianę Łomnicy , aby osiągnąć ja tzw. Drogą Jordana. Ale to już zupełnie inna historia. Najpierw oczywiście długa , mozolna droga ze Smokowca do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Nie wiem jak was , ale ta droga , ilekroć ją robię , dosłownie mnie ,,zabija’’ , swego czasu nabawiłem się przez nią niezłego bólu w ścięgnach. Zabiera ona sporo sił , a przecież właściwa zabawa zaczyna się dopiero od Terinki.
Plan był taki , że na Lodowy będę wchodził tylko wtedy , gdy będzie bardzo dobra pogoda , gdyż w innym razie wyprawa mogłaby zamienić się w ,,rosyjską ruletkę’’. Ekstremalnych doznań na Lodowym miałem już dosyć pomny swojej innej wyprawy na ten szczyt kilka lat wcześniej. Wtedy wchodziłem na niego przez Kopę Lodową i jest to niezła jazda , zważywszy , że robiłem to ,,na żywca’’. Szalonym zwolennikom sportów ekstremalnych mogę to szczerze polecić , natomiast normalnym turystom odradzam , choć z asekuracją to zapewne już zupełnie inna bajka. Początkowo szlak wiedzie podobnie jak na Lodową Przełęcz , jednak bardzo szybko ścieżki się rozwidlają , ja uderzyłem na prawo w kierunku masywu Lodowego. Ponieważ drogę robiłem ,,na lewo’’ adrenalina była podwójna. Podniosły mi ją bardzo szybko dziwne dzwięki , czyżby filanc tak szybko mnie namierzył ? Okazało się , że były to świstaki , które bacznie mnie obserwowały , gdy jednak tylko zbliżyłem się do nich na odległość kilkudziesięciu metrów błyskawicznie zniknęły , tak szybko jak się pojawiły. Po kolejnych kilkuset metrach kolejna niespodzianka , w odległości ok. 60 metrów zobaczyłem cały kierdel kozic , które spokojnie jadły sobie trawkę. Tylko jeden osobnik w stadzie bacznie lustrował teren i praktycznie cały czas nie spuszczał mnie z oka.
Droga na Lodowy Szczyt to generalnie dwa odcinki : pierwszy odcinek wiedzie na Ramię Lodowego i wreszcie drugi to w zasadzie taka graniówka z punktem kulminacyjnym , czyli słynnym Koniem. Droga na Ramię Lodowego to wyjątkowo paskudy odcinek , permanentne piargi , które mogą wprawić w irytację. Człowiek jest już bardzo zmęczony , tymczasem to cholerstwo sprawia , że nasze nogi co rusz grzęzną w drobnych kamulcach , sporo utrudniając marszrutę. Piargi zdają się nigdy nie kończyć , jednak wytrwała wędrówka zostaje nagrodzona. Gdy osiągamy Ramię Lodowego (2502m.n.p.m.) przed naszymi oczami rozpościera się wspaniały widok na Dolinę Jaworową , Tatry Bielskie , po drugiej stronie widzimy majestatyczny krajobraz Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Wspaniale prezentują się stąd potężne ściany Durnego Szczytu i Łomnicy , kapitalnie widać także Baranie Rogi.
Od tego momentu zaczyna się dopiero ta część drogi , z którą mogą mieć problemy osoby nie pałające sympatią do ekspozycji. Grań , która wiedzie na Lodowy nie jest wprawdzie bardzo wąska , niemniej wysokość systematycznie rośnie , co może robić wrażenie. W sensie technicznym droga na grani jest łatwa (0) , najtrudniejsze miejsca to w porywach 0+. Kulminację drogi osiągamy stając przed słynnym Koniem , którego najczęściej pokonuję się okrakiem. Niektórzy posiłkują się także linami dla większego bezpieczeństwa. Ja przeszedłem go niemal na wyprostowanych nogach (tak ,wiem , jestem szalony – ale może to kwestia przyzwyczajenia do ekspozycji ). Moim zdaniem olinowanie na tym fragmencie nie jest potrzebne , chyba , że ktoś ma taką nieodpartą potrzebę. Po przejściu 22 metrów skalnego Konia pozostaje nam w zasadzie pokonać ostatni dość stromy odcinek w partiach podszczytowych (0+) i stajemy na wierzchołku.
Widok z Lodowego Szczytu jest kapitalny. Widać z niego doskonale większość najwybitniejszych szczytów tatrzańskich. Majestatycznie prezentuje się Łomnica i Durny Szczyt , , bardzo blisko znajdują się Baranie Rogi. Od chyba najciekawszej strony spoglądać możemy na Jaworowe Szczyty , fantastycznie prezentuje się smukły profil Pośredniej Grani , wyrażnie widać także Gerlach i tak możnaby mnozyć , zachwycając się jednocześnie pięknem urwistych szczytów i malowniczych dolin (interesująco prezentuje się np. Dolina Jaworowa , Dolina Pięciu Stawów Spiskich także niczym jej nie ustępuje). Na szczycie znajduje się specjalna puszka , w której schowano zeszyt , każdy zdobywca szczytu może się do niego wpisać. Po wpisach zorientowałem się , ze dzisiaj odwiedziło ten szczyt już kilka osób. Powrót tym razem taką samą drogą przez Konia. Wycieczka udana pod każdym względem , trudności techniczne niewielkie , największy stres to chyba jednak obawa przed złapaniem przez filanca. Godzina wyprawy była jednak póżna a filanc też człowiek i musi trochę pomieszkać , stąd obyło się bez wątpliwej przyjemności spotkania ,,zielonego ludzika’’. Dobre przygotowanie merytoryczne (WHP) , doświadczenie wysokogórskie powinny zapewnić bezstresową wyprawę , pod warunkiem , że nie mamy problemu z lękiem wysokości. Dla osób z takowym problemem nie jest to z pewnością najlepszy cel wyprawy.
Lodowy widziany z Doliny Pięciu Stawów Spiskich