Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Kolejny Zadni Granat
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=6728
Strona 1 z 3

Autor:  golanmac [ N sty 11, 2009 2:28 pm ]
Tytuł:  Kolejny Zadni Granat

To miała być kolejna „łatwa” wycieczka, znakowany szlak, niezbyt trudny odcinek poniżej grani, szczyt. Mimo że wcześniejsze doświadczenia wskazywały na zasadniczą zmianę kwalifikacji trudności tego typu wycieczek, po raz kolejny ignorujemy doświadczenie i o czwartej, rano w pełnym składzie KEG ruszamy w Tatry.

W Zakopanym, dołącza do nas kolega Jasiek, rok temu poznany przez Luke i Roha podczas wycieczki na Żółta Turnię. A następnie doliną Jaworzynki, bacznie zwracając uwagę na teoretycznie ogromne zagrożenie lawinowe formacji wklęsłych ruszamy w stronę Hali Gąsienicowej. W schronisku połykamy zupę, Luka tradycyjnie nawiązuje kilka nowych znajomości, po czym ruszamy w stronę Koziej Dolinki. Z początku, idzie się dobrze, szlak jest przetarty niestety, od Zmarzłego Stawu musimy torować. Pod Czarnym Stawem, Jasiek postanawia wracać, ma problem z butami. Na początku Koziej, robimy krótki popas, spotykamy kilka osób idących na Zadni Granat, dziękują za przetarcie szlaku, niestety, nie chcą nam wierzyć, że zimowy szlak na Granaty biegnie wprost przez Kozią Dolinkę, do stóp Czarnych Ścian, następnie, wraca tą samą drogą, i w połowie dolinki odbija w stronę Zadniego Granatu, musimy torować sami.

Powoli zbliżamy się do żlebu, pada pomysł wejścia na wprost, poprzez próg, sprzeciwiam się, jak to ktoś mądry kiedyś powiedział, zimowe chodzenie w dużej części polega nie na gromadzeniu trudności, a na ich unikaniu, zresztą, warunki są kiepskie a posiadany sprzęt nie może nam zapewnić minimum bezpieczeństwa. Idziemy, więc tak, jak biegnie szlak, omijając próg z prawej strony, Paweł prowadzi.

Śnieg jest sypki jak kasza, na płaskim jeszcze jakoś trzyma, ale gdy robi się stromo, zwyczajnie obsypuje się, odsłaniając goły granit, dobrze, że są łańcuchy, bez nich było by bardzo ciężko, śnieg nie trzyma, a wyszukiwanie pod śniegiem szczelin i trawek, o które można by zahaczyć czekan, do najprzyjemniejszych i najszybszych nie należy. Po kilkunastu metrach, dochodzimy do niewielkiego żlebiku, łańcuch ginie, pod sporą ilością śniegu, nie damy rady go wyrwać, kilka metrów dalej widać kolejny łańcuch. Paweł próbuje obejść żleb górą, niestety, nie da rady, trzeba go trawersować, spoglądam w dół żlebu, po kilku metrach obrywa się pionową nicością, nie dobrze było by z niego wyjechać.

Nie myślę długo, nie ma, po co, trzeba iść, pomyślę później. Wbijam czekan w miękki śnieg, powoli idę do góry, śnieg obsypuje się, co krok, raki ślizgają się na skale, na jeden krok przypada kilka badawczych. Krok za krokiem zbliżamy się do właściwego żlebu, nie ma miejsca na odpoczynek, śnieg w żlebie wygląda źle, trzeba iść w górę do jakiegoś bezpiecznego miejsca. Na szczęście śnieg w żlebie jest dość głęboki, krok po kroku, wspierając się na czekanach powoli pniemy się w górę, jeszcze kawałek, do skałki, tam odpoczniemy.

Co dalej?. Kozi Wierch czy Zadni Granat? Nikt z nas nie chce wracać drogą, którą tu przyszliśmy, dziś nie jest ona bezpieczna. Nikt nie chce też podchodzić dalej żlebem, który zjadł nam tyle nerwów. Postanawiamy iść w stronę Granatów, jeden kominek, zresztą ubezpieczony i dalej powinno być bez problemu. Na wszelki wypadek, zakładamy uprzęże, w kominku są łańcuchy, z których można skorzystać, choć by dla odpoczynku.

Ruszamy w stronę kominka, trawersując niewielki żleb. Idziemy pojedynczo, kasza ucieka z pod nóg, zapadamy się w niej po pas. Paweł już jest w kominku, idę za nim, kilka metrów od pierwszego łańcucha staję drapiąc po skale, zero oparcia dla nóg, aby do łańcucha, jest. Kilkanaście metrów nad moją głową, Kilerus walczy z przysypanymi śniegiem łańcuchami, „muszę go odkopać” krzyczy, „kop” odpowiadam. Powoli idę do góry, metr po metrze, Paweł walczy, co chwila sypie się na mnie śnieg, co chwilę przystaję, odpoczywam. Na śnieg nie można liczyć, dwa czekany przeszkadzają, zaczepiam jeden do uprzęży, a drugim zahaczam się o ogniwa łańcucha, do góry. Dwa metry przed końcem kominka łańcuch znika pod śniegiem, nie da rady go odkopać, trzeba przejść bez jego pomocy. Na szczęście śnieg w tym miejscu jest dość twardy, wbity czekan jakoś trzyma, a kilka pięter powietrza pod nogami zmusza do maksymalnej koncentracji, krok, drugi, trzeci jestem.

Wydawało mi się, że drogę znam na pamięć, wiem, że za kominkiem skręca w prawo, „ale co dalej” myślę, stojąc wpatrzony w kilka śnieżnych żeber, wszystko wygląda jakoś inaczej, groźniej. Przez chwilę myślę, co robić dalej, pchać się? A jak się zapchamy? Cofać? Nie możliwe, no może kominek jakoś byśmy pokonali, ale co dalej? Kozi daleko, no i znów ten Kulczyński. „14:26” Mówi Witek, „nie dobijaj mnie” odpowiadam w myślach. Idziemy dalej. Po chwili dochodzimy do sporego żlebu, trzeba go trawersować, a nie wygląda dobrze. Znów idziemy pojedynczo. Paweł, który poszedł trochę wyżej i widzi dalszą drogę, krzyczy żebyśmy przekraczali żebro niżej, rozglądam się i widzę charakterystyczny kamień, „do tego kamienia” mówię do Witka, tam przebiega letni szlak.

Dalej jest już zdecydowanie łatwiej, humory także znacznie lepsze. Kilka mniej lub bardziej niemiłych trawersów i jesteśmy na szczycie Zadniego Granatu. Klika chwil, coś na ząb i schodzimy w dół. W Koziej Dolince jest już ciemno, księżyc w pełni, oświetla nam drogę a rozświetlone jego blaskiem szczyty Koziego Wierchu, Zawratowej Turni czy Kościelców wyglądają baśniowo. Przez chwilę obserwujemy czołówki taterników wycofujących się zjazdami z prawego żebra Skrajnego Granatu, wyglądają mrocznie.

Po godzinie spędzonej w Murowańcu, ruszamy do Kuźnic. Kolejny raz idziemy niezwykle czujnie, niedawno uświadomieni teoretycznym zagrożeniem tego szlaku. Z braku sił i chęci postanawiamy nie trawersować Kopy, po za tym jest ciemno i dochodzimy do jak się później okazało słusznego wniosku, że potencjalna lawina nas nie zauważy i nie zejdzie, gasimy czołówki. Po kilkudziesięciu minutach, cali szczęśliwi i uśpieni potencjalnym bezpieczeństwem braku zagrożenia lawinowego na zakopiance, wracamy do Krakowa.

Autor:  Lechuu [ N sty 11, 2009 2:38 pm ]
Tytuł: 

no kurczę, pięknie, widać Zadni granat to nie taka łatwa sprawa w zimie.
"Z braku sił i chęci postanawiamy nie trawersować Kopy" - sądzibym, że prędzej z powodu jakze wielkiego zagrożenia lawinowego! :lol: :lol:

będą jakieś zdjęcia?:)

Autor:  Endrju [ N sty 11, 2009 2:40 pm ]
Tytuł: 

dobrze się czyta, można sobie to w miarę obrazowo wyobrazić. Nie mniej zdjęcia by się jakieś przydały.

Gratuluję akcji.

Autor:  Mazio [ N sty 11, 2009 2:43 pm ]
Tytuł: 

:salut:
aż nie wiem co napisać. Czytam to i cieszę się z braku zdjęć. Rozwija wyobraźnię.

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 2:43 pm ]
Tytuł: 

Tak teraz gwoli wyjaśnienia Lechuu wczytaj się którędy ten Zadni został zdobyty :lol: :lol: :lol:
Zdjęcia za moment będą .

Autor:  golanmac [ N sty 11, 2009 2:43 pm ]
Tytuł: 

Lechuu napisał(a):
będą jakieś zdjęcia


Endrju napisał(a):
zdjęcia by się jakieś przydały

Luka na pewno coś wrzuci, Kilerus niestety zostawił aparat w samochodzie :(

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 2:49 pm ]
Tytuł: 

Na dojciu w Jaworzynce pojawia się drogi " G"
Obrazek

Widać Kilerusa ,ktory wchodzi w żleb . Tutaj prosto do góry będzie nasza droga. Okaże się ,że przejście Kulczyńskiego zimą to poważne wyzwanie.

Obrazek

Autor:  Gawith [ N sty 11, 2009 2:51 pm ]
Tytuł: 

No to żeście dowalili do pieca :P Swoją drogą duże stężenie forumowiczów było na Hali wczoraj ;) Super akcja, gratuluję!

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 2:52 pm ]
Tytuł: 

Golanmac wchodzi w pierwsze zacięcie płytowe.
Śniegu prawie brak ,lód i spora eksozycja

Obrazek

Po przejściu stromych płyt i bardzo lawiniastego odcinka biwakujemy ,aby ubrać uprzęże:

Obrazek

Autor:  Lechuu [ N sty 11, 2009 2:54 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Tak teraz gwoli wyjaśnienia Lechuu wczytaj się którędy ten Zadni został zdobyty :lol: :lol: :lol:
Zdjęcia za moment będą .


faktycznie:D jednak syndrom dnia następnego udziela się zwłaszcza popołudniu:P

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 2:55 pm ]
Tytuł: 

Na biwaku już w sprzęcie obserwujemy co czeka nas dalej;
Obrazek

A czeka nas bardzo nieprzyjemny trawers lawiniastego żelbu i dalej Kominek pod Czarnym Mniszkiem . Nie wygląda to na lajt.
Obrazek

Autor:  Mazio [ N sty 11, 2009 2:58 pm ]
Tytuł: 

Jaki on się robi krótki w zimie! :shock:

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 2:58 pm ]
Tytuł: 

Rohu wykonuje małe akrobaje w kominku:
Obrazek

A płyty które trzeba będzie trawersować nie mają przyjaznego wyglądu:
Obrazek

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 2:59 pm ]
Tytuł: 

Mazio napisał(a):
Jaki on się robi krótki w zimie!

Nawet w zimnej wodzie jest taki krótki . Ale co zrobić :lol:

Autor:  Mazio [ N sty 11, 2009 3:00 pm ]
Tytuł: 

:mrgreen:
oczywiście chodziło nam o konia, eee. tzn kominek

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 3:02 pm ]
Tytuł: 

Rohu wchodzi w nierzyjemny trawers:
Obrazek

Potem dalej Czarnymi Scianami już w zachodzącym słońcu :
Obrazek

Autor:  Lechuu [ N sty 11, 2009 3:04 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Rohu wchodzi w nierzyjemny trawers:
Obrazek



bałbym się na to wejść :shock:

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 3:06 pm ]
Tytuł: 

Podczas herbatki na Zadnim pojawia się księżyc:
Obrazek

Za moment góry ogarnie ciemność. Schodzimy do Zmarzlego .
Super. Kulczyński jest zrobiony.
Obrazek

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 3:07 pm ]
Tytuł: 

Lechuu to byl taki delikatny moment bo tam byla spora poducha oddzielona od ściany dużą szczeliną.

Autor:  Lechuu [ N sty 11, 2009 3:08 pm ]
Tytuł: 

właśnie o tym mówie, sporo tego nawianego śniegu, bałbym się, że poleci..

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 3:11 pm ]
Tytuł: 

Tam bylo tak przez cały czas. W górnych partiach Kulczyńsiego bylo jeszcze gorzej. Na stromych płytach był lód a na nim śnieg w postaci kaszy. Podczas trawersu cały czas żleb syczał i wylatywały z niego kawałki lodu i śniegu. Przechodziliśmy bardzo szybko i pojdynczo. Każdy dopadał kominka i wpinał się byle szybciej.

Autor:  Lechuu [ N sty 11, 2009 3:17 pm ]
Tytuł: 

a mówią, że na Boczaniu trzeba uważać:D:D :!:

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 3:19 pm ]
Tytuł: 

Bardzo. Tam biega rano organista. Ostatnio mówilem mu " cześć"
To bardzo duże potencjalne ryzyko.

Autor:  golanmac [ N sty 11, 2009 3:23 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Jaki on się robi krótki w zimie!

To się tylko tak wydaje, na zdjęciu Kiler jest w 2/3 kominka i odkopuje łańcuchy, a wygląda, jak by był na górze ...

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 3:53 pm ]
Tytuł: 

Tutaj jest tez fajne zdjęcie . Co prawda technicznie nie jest ok ale widać Roha w środkowych partiach żlebu i widać jak bardzo daleko są nasze ślady wejścia w żleb u podnóża ściany.
Obrazek

Autor:  Mazio [ N sty 11, 2009 3:55 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Cytuj:
Jaki on się robi krótki w zimie!

To się tylko tak wydaje, na zdjęciu Kiler jest w 2/3 kominka i odkopuje łańcuchy, a wygląda, jak by był na górze ...

wiem ale śnieg jest tak wysoko, ułożył się tak łagodnie na ścianach, że wygląda jak by to był początek. Szedłem tam dopiero raz i latem, ale złudzenie jest niebywałe.

Autor:  leppy [ N sty 11, 2009 4:02 pm ]
Tytuł: 

Gratulację, szacunek i wyrazy podziwu! Cieszę się, ze mnie tam nie było, tylko siedziałem sobie w ciepłym domku przed kompem!

Autor:  golanmac [ N sty 11, 2009 4:05 pm ]
Tytuł: 

Mazio napisał(a):
ale złudzenie jest niebywałe

W sumie to jak go wczoraj zobaczyłem pomyślałem to samo, dopiero jak trzeba było bez asekuracji przejść kilka metrów do końca, uświadomiłem sobie że to tylko złudzenie ...

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 4:13 pm ]
Tytuł: 

Ten ostatni odcinek Kominka byl faktycznie czujny.
Trzeba było się wypiąć i przejść kilka metrów bez asekuracj w takim cholernie fatalnym śniegu.

Autor:  Luka3350 [ N sty 11, 2009 4:15 pm ]
Tytuł: 

Tutaj widac trochę nastromienie tego sniegu choć oczywiście zdjęcia wypłaszczają teren bardzo i na zdjęciu zawsze wygląda mniej stromo.
Obrazek

Strona 1 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/