Szrenica przed meczem
Sobota 11 październik, godz 13.30
Do meczu 6 i pół godziny.
"Jakiego meczu?"
No jak to jakiego? Polska - Czechy!!!
Właściwie to nie jestem jakimś wielkim kibicem-fanatykiem, ale w towarzystwie obejrzę i nawet pokrzyczę.
Nagle do głowy wpada myśl: przed meczem na Szrenicę!
Do Szrenicy 120 km. Trzeba dojechać.
Pakuję plecak, specjalnie wrzucając niepotrzebne rzeczy: grubą czapkę, rękawice zimowe, buty zimowe, itd. Dociążam! To etap przygotowań (wielkie słowa!) przed listopadową wyprawą w Tatry (i znów wielkie słowa!).
Towarzysz podróży nie czeka przed swoim blokiem, chociaż obiecał.
Po chwili zbiega. Dla pewności pytam czy zabrał wszystko. Po 2 minutach zbiega ponownie - już z kijkami i okularami przeciwsłonecznymi.
W drodze komentarze przedmeczowe. Świadomie nie cytuję ich treści.
Godz 15.40. Jesteśmy w Szklarskiej Porębie.
Szybkie zakupy, ostatnie pakowanie.
W końcu jesteśmy na żółtym szlaku prowadzącym do schroniska pod Łabskim Szczytem i na Śnieżne Kotły.
Zgodnie z wcześniejszymi założeniami ustalamy dość szybkie tempo.
Cztery i pół godziny do meczu.
Mijamy kępy czerwonych muchomorów i coraz mniejsze grupy turystów schodzących do Szklarskiej. Na początku łatwa szutrowa droga prowadzi nas przez las. Po 20 minutach odbijamy w prawo w ciekawą kamienistą ścieżkę. Robi się bardziej stromo. Tempo jest nadal dość szybkie, ponad przeciętną. Na szlaku, w miejscach spływu okresowych strumieni, leżą sosnowe belki ułożone w kładki. Trzeba uważać, bo na nich jest dość ślisko.
Mija kilkanaście minut i znów jesteśmy na wygodnym szutrowym szlaku. Nie ma czasu na zdjęcia.
Cztery godziny do meczu.
Po chwili skręcamy ostro w lewo, by po kilku minutach zobaczyć Kukułcze Skały i Wachadło. Cały czas omawiamy warianty listopadowego wypadu w Tatry: Palenica, D5S, Świstówka, Mok, II dzień - Rysy, III dzień - Szpiglas i D5S, IV dzień - Krzyżne, Murowaniec, Kuźnice.
Wreszcie schronisko!
Bajeczny widok: Łabski Szczyt-Kocioł Szrenicki-Szrenica-Kotlina Jeleniogórska.
W pośpiechu wypijamy po piwku i dalej w gorę.
Mija 5 minut i jesteśmy na zielonym szlaku zwanym Mokrą Drogą. Co ciekawę ide tędy pierwszy raz i zastanawiam się: dlaczego "mokra"? Po kilkuset metrach już wiem! Szlak prowadzi przez bagniska. Dla wygody turystów ułożono tu długie na kilkadziesiąt metrów drewniane kładki-pomosty. Idzie się wręcz komfortowo, aż za komfortowo.
Ciągle nie ma czasu na zdjęcia. Towarzysz pogania - zagorzały kibic.
Po tej 30-minutowej przebieżce docieramy do szlaku czerwonego - głównego szlaku sudeckiego, a po chwili odbijamy na ścieżkę-skrót na Szrenicę. Tu już jestem nieco zsapany, bo kolega narzuca naprawdę szybkie tempo po dużych głazach między kosówką.
I w końcu jest schronisko na Szrenicy!
Uradowani wpadamy do środka.
Stajemy w kolejce do bufetu za "kolekcjonerem specjalności schronisk". Kolekcjonerowi udaje sie zamówić naleśniki z serem lub jagodami (tu pamięć zawiodła). My zamawiamy żurek. 5 minut oczekiwania. 5 minut jedzenia, a właściwie wlewania.
Po 15 minutach jesteśmy na zewnątrz. Teraz jest czas na zdjęcia - 2 minuty
Na pierwszym zdjęciu kolega, bo przecież na moje zdjęcie już nie było czasu. Na drugim zdjęciu Wysoki Grzbiet Izerski w zachodzącym słońcu.
No i czas gnać na dół, bo przecież...
...do meczu 2,5 godziny!
Jest już zimno. Ubieramy kurtki i czerwonym szlakiem zbiegamy do schroniska na Hali Szrenickiej, a z stąd w dół do wodospadu Kamieńczyka.
Zachód słońca widzieliśmy już na Szrenicy, więc ten odcinek pokonujemu w półmroku. Za wodospadem jest już na tyle ciemno, że trzeba nałożyć czołówkę, by nie zwichnąć kostki przed listopadowym wyjazdem w Tatry.
Szybko docieramy na parking, na którym zostawiliśmy samochód.
Po półtorej godziny jesteśmy już przed telewizorem! Mecz się już zaczął...
Wynik pozytywny, a po meczu "Czekając na Joe" (nieszczęsne tłumaczenie).
No cóż... Wyprawa bardzo udana, wynik meczu również!
Czego można chcieć więcej!
|