Od jakiegoś czasu planowaliśmy jakby tu rozpocząć sezon letni w Tatrach. Planów było kilka ale jeden z nich zdecydowanie najbardziej chodził nam po głowie. Było trochę wątpliwości jakie obecnie panują tam warunki ale w końcu na dzień przed wyjazdem zapada ostateczna decyzja – L.S. Jak to u nas w zwyczaju z takimi górami bywa, w Starym Smokowcu jesteśmy już przed 4 rano. Skład taki jak na Gerlachu a więc Mpik, Kris1983 i ja.
Jest to jedna z najpiękniejszych tras jaką do tej pory przeszedłem w Tatrach. Trasa długa z kilkoma cięższymi fragmentami ale przede wszystkim bardzo eksponowana. Właściwie co bym tu nie napisał i tak nie odda to piękna drogi na ten szczyt. Dlatego nie będę się tu specjalnie rozpisywał a za to będzie dużo zdjęć…
Na początek dojście Doliną Małej Zimnej Wody niestety nasz cel w chmurach
Za to uwagę przyciąga (z kilku powodów) Pośrednia Grań
Dolina Pięciu Stawów Spiskich
A nasz cel wciąż za chmurami
Dalej podążamy w kierunku Wielkiego Stawu Spiskiego. Przy Świstaku należy skręcić w prawo. Tutaj też następuje chwila zamyślenia. Wiemy, że robimy źle…
Tutaj też po raz pierwszy ukazuje się w całej okazałości potężny masyw Lodowego Szczytu
Górne piętra Doliny Pięciu Stawów Spiskich
Tuż przed końcem doliny wchodzimy w piarg opadający z Lodowego Ramienia
Widoki coraz lepsze. Za plecami Durny i Łomnica a po prawej wyłania się Kołowy Szczyt
Z każdym metrem idzie się coraz gorzej a to za sprawą obsuwających się kamieni. W kilku miejscach leży jeszcze śnieg, który trzeba obchodzić. Każdy krok to maksymalna koncentracja żeby nie pojechać w dół z drobnymi kamieniami. A jechać jest gdzie… Lodowy coraz bliżej
W końcu osiągamy przełęcz pomiędzy Lodowym Szczytem a Lodowym Zwornikiem. Widoki, z racji że jesteśmy już na wysokości powyżej 2500m, niesamowite.
Nad nami wznosi się ostra grań, która ma nas wprowadzić na szczyt. Wygląda dosyć niedostępnie. Ale przynajmniej na początku jest dosyć wygodna, lecz z każdym krokiem staje się coraz węższa…
…a na dodatek po obu stronach kilkaset metrów w dół. W tym miejscu po prostu nie można popełnić żadnego błędu. W końcu docieramy do słynnego Lodowego Konia. Tutaj też wiążemy się linami. Pierwszy idę ja. Trochę adrenaliny, przyspieszone bicie serca. Tuż przed końcem odwracam się i czekam na partnerów. Niesamowite uczucie prawa noga nad Dol. 5 stawów spiskich, lewa na Suchą Dol. Jaworową
Z tąd jeszcze kawałek wspinaczki po czym grań traci na stromiźnie. Już widać wierzchołek…
I w końcu szczyt. Góra, która była moim marzeniem tatrzańskim zdobyta (czas na nowe marzenia)
Na szczycie trochę wieje wiatr, który co chwilę przynosi chmury, które zasłaniają nieco widoki po czym znowu ukazuje piękno tatr. Na szczycie jesteśmy około 20min.
Czas na zejście. Na początek granią. Po drodze kilka ringów ale liną wiążemy się dopiero przed Koniem. Znowu idę jako pierwszy. Bardzo fajnie z Konia prezentują się w dole Kapałkowe Turnie
Jeszcze kawałek grani i znowu jesteśmy na przełęczy. Tutaj postanawiamy podejść jeszcze na Lodowy Zwornik i tam się posilić. Niesamowite wrażenie z tąd robi Śnieżna Grań na czele ze Śnieżnym Szczytem. Po przeciwnej stronie grań Lodowego Szczytu, którą przed chwilą szliśmy
Teraz jeszcze zejście z powrotem do doliny z obsuwającymi kamieniami. Strasznie mnie to zejście zmęczyło. Ale za to nagroda przy Chacie Therego była wielka.
Pod schroniskiem dało się zauważyć dziwną modę
Na koniec jeszcze jedna zastanawiająca rzecz…

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749