Króciutka relacja bo mi się pisać nie chce
Wyjazd z Krakowa o 5.15 w czwartek, w Zakopanem jestem o 6.50, parking w kuznicach i ruszam do murowanca. Tam sniadanko (murowancowa jajecznica z kielbaska) i ruszam nad staw, stamtąd w stronę zawratu, potem ostry skręt w lewo w stronę Skrajnego Granatu. Szczytuję razem z kilkuosobową ekipą, która też akurat szła w tym kierunku. Powrót: Zajebisty 10 minutowy dupozjazd. Najlepsze było manewrowanie w ciasnym na kilka metrów korytarzu skalnym

O 17 jestem juz w Zakopanem, odbiór mieszkanka, wyskok na basen i spac
Zdjęcia:
Ja na szlaku przez Jaworzyne
http://img228.imageshack.us/img228/7264/s4030885bg9.jpg
Widok na Tatry
http://img74.imageshack.us/img74/521/s4030890is1.jpg
Staw
http://img74.imageshack.us/img74/3714/s4030891ud7.jpg
Widok na staw z podejścia. Przecierająca się pogoda.
http://img229.imageshack.us/img229/6120/s4030899rg3.jpg
Szczyt, niestety jakiś pseudo-turysta wszedł mi w kadr..
http://img170.imageshack.us/img170/2241/s4030904vc8.jpg
Na tym zdjeciu dobrze widać trasę na dupozjazd:
http://img170.imageshack.us/img170/8150/s4030909td5.jpg
Drugi dzień. Pobudka o 7 rano, szybkie śniadanie i pakowanie, gaz do dechy i o 8.05 parkuje na parkingu w Palenicy. Wita mnie mżawka, która potem zmienia się w deszcz ze sniegiem, na szczęście nie na tyle mocny by mnie przemoczyć. Nad morskim jem kanapki (schronisko zbyt zatloczone) i ruszam dalej. Nad Czarnym Stawem wita mnie znowu snieg, a moze raczej grad, warunki ciezkie, z kim rozmawiam to wszyscy zawrócili w okolicy 2000-2200 mnpm, z powodu schodzących pyłowych lawin i dużej ilości puchu. Powoli idę przed siebie, kilka razy zastanawiam się nad powrotem, z powodu pogody, jednak co chwila się przeciera. Na wysokości ~2300 (moge sie mylic) tuz przed skalami nadciaga znowu grad, niebo calkiem ciemnieje, wieje silny wiatr, postanawiam wracac, wykonuje zajebisty kolejny dupozjazd, bardzo szybki, bo ktos niedawno tez zjezdzal i jest wydrazony tunel. Zjezdzam do czarnego stawu, obchodze go, a stamtąd krótki zjazd do moka, powrót do palenicy, po drodze kilka postojów i wymiana zdan z turystami o "turystach", szczegolnie tych atakujacych Rysy w adidasach i krotkich rekawkach, a potem zalamanych dlaczego im sie nie udalo, przeciez są zajebisci. Powrót do mieszkania, znowu basen, bilard, sen
Zdjęcia:
Nad stawem:
http://img230.imageshack.us/img230/4397/s4030911mm7.jpg
W drodze:
http://img230.imageshack.us/img230/3176/s4030915en2.jpg
Widok z podejscia na stawy:
http://img138.imageshack.us/img138/131/s4030917eo8.jpg
Widok na końcowy żleb i miejsce odwrotu
http://img138.imageshack.us/img138/5953/s4030922rn5.jpg
Widok na całość, oczywiscie zaraz po zjechaniu, znowu wróciła piekna pogoda ;]
http://img140.imageshack.us/img140/4020/s4030923cy8.jpg
Morskookie kaczuchy:
http://img138.imageshack.us/img138/897/s4030924jl3.jpg
Trzeci dzień był porażką. Zaspałem, o 9 kolejki przy palenicy były już zbyt duże, zawróciłem, wyruszyłem niebieskim szlakiem z drogi do zakopca (nie wiem jak to miejsce sie nazywa) przez rusinowa polane aż do drogi na Moko, tam kierunek na 5kę. Plan był idziemy do piątki i jesli czas pozwoli to w strone Koziego Wierchu. Wyszlo inaczej, nogi powiedziały swoje, szczególnie kostka i łydki, rozpadało się na poważnie, po 1,5 godziny w deszczu caly mokry doszedlem do piatki, nawet nie siadalem, nie robilem zdjec, od razu zawrocilem (bylo juz wtedy pozno, kolo 14.30) wrocilem tą samą drogą, po drodze suszac sie, przy samochodzie bylem kolo 17. Powrót do pensjonatu, ostatni raz basen, bilard, pakowanie, o 21 wyjazd do Krakowa. Nie liczac stania w korku 18 km od Zakopanego przez 30 minut to powrót był nawet szybki, po 23 szczesliwie dotarłem do domu.
Wnioski z pobytu:
Weekend majowy nie jest taki straszny jak o nim mówią. Receptą są wczesne poranki, zanim towarzystwo się nie obudzi i nie wyruszy w trasę. Jeśli ktoś lubi polansowac sie to tez dobra pora, często slyszalem komentarze, szczegolnie 2go dnia, jakie to ten kolega ma fajne buty, a jakie fajne kolce, a jak fajnie zjezdza itp, itd. Moją uwagę zwróciła nowa warstwa roślinności tatrzańskiej, a mianowicie śmieciowce. Główne rodziny ten warsty to foliowce, papierkowce, puszkowce, kiepowce. Ostatnie bardzo szybko się rozmnażają, wykorzystując do tego ludzi. Na własne oczy widziałem wiele razy jak krupka kiepowców zasadziła się na dobre w ściółce leśnej. Pozostaje pogratulować inteligencji. To chyba tyle
