W dniach 14-15.12.2007r. postanowiliśmy odwiedzić Bieszczady, a konkretnie Połoninę Wetlińską, na której panowała w tych dniach prawdziwa zima.
W podróż wyruszyliśmy o godz. 6.35 z dworca PKP w Ropczycach (taka fajna mieścina koło Rzeszowa na krajowej czwórce ;]). W Rzeszowie czekała na nas przesiadka, skąd lekko spóźnionym autobusem wyruszyliśmy do Ustrzyk Górnych. Podróż mijała spokojnie, a im bliżej było do celu tym więcej śniegu z czego byliśmy niezmiernie zadowoleni
. W Ustrzykach Dolnych czekała nas przesiadka, po czym super szybkim autobusem wyruszyliśmy w dalszą podróż. Na miejscu jesteśmy ok. godz. 13. W Ustrzykach o dziwo pozamykane schroniska, przez co byliśmy zmuszeni przebierać się w budce z pamiątkami pod Wielką Rawką ... Po zmianie ubioru byliśmy gotowi na prawie 10 km marsz w stronę Połoniny Wetlińskiej. Już po pierwszych kilku kilometrach odczuwaliśmy na plecach ciężar naszego bagażu, który wynosił ok. 16 kg! Niedaleko schroniska pod Małą Rawką spotykamy dwóch turystów, którzy polecili nam wyjść na Chatkę Puchatka czerwonym szlakiem od strony Brzegów Górnych. Gdy dotarliśmy na miejsce, z którego rozpoczyna się podróż czerwonym szlakiem jest juz godz. 16, więc była to najwyższa pora by wyciągnąć światełko
Droga w górę mija dość spokojnie. Kilka mocno stromych podejść, które szczególnie w zimie sprawiają trudności(ok. 60-80 cm śniegu). Do Połoniny wychodzimy w czasie ok. 2h (dwa razy dłużej niż normalnie) i tutaj zaczęła się prawdziwa przeprawa. Po wyjściu z lasu na otwartą przestrzeń trafiliśmy na prawdziwą zamieć. Normalnie odcinek ten przechodzi się w czasie 20-25 minut, nam zeszło ponad 1,5h!. Wiatr wiejący z niesamowitą prędkością oraz sypiący śnieg sprawiał, że widoczność sięgała zaledwie kilku metrów, a raz po raz lądowaliśmy po pas albo i głębiej w śnieżnych zaspach... Do celu dotarliśmy niesamowicie wyczerpani ale i szczęśliwi, że jesteśmy cali i zdrowi
. W Chatce Puchatka zagrzaliśmy się, po czym wypiliśmy herbatkę, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. W następnym dniu planowaliśmy przejść przez Połoninę Wetlińską na Smerek. Niestety warunki jakie panowały tego dnia w górach oraz przestroga Ratownika GOPR przesądziła, że wracaliśmy na dół żółtym, a następnie czarnym szlakiem. Droga w dół mijała dość szybko, jednak nie obyło się bez większych zasp, które pokonywaliśmy na leżąco
oraz lekkiego zbłądzenia, przez co szukaliśmy szlaku ok. 25 min. Po dotarciu do drogi ruszyliśmy do Wetliny (4,5 - 5 km), gdzie mieliśmy zamiar nocować. Jednak okazało się, że schroniska są pozamykane i postanowiliśmy zobaczyć czy nie ma jakiegoś autobusu w stronę Rzeszowa. Okazało się, że jest autobus do Sanoka, więc postanowiliśmy nim pojechać. Do godziny odjazdu autobusu mieliśmy jednak ok. 3h czasu wolnego. Poszukaliśmy więc karczmy, gdzie skusiliśmy się na grzane piwko. Po drodze zatrzymała nas Straż Graniczna, miła pani sprawdziła nam dokumenty, a miły pan opowiadał nam, że niedaleko szlaku którym wracaliśmy są świeże ślady 4 letniego Niedźwiedzia! Nie wiadomo czego strasznie ucieszyła nas ta wiadomość i poszliśmy oblać wyjazd grzanym piwkiem z goździkami i cynamonem
Po dotarciu do Sanoka okazało się, że najbliższy autobus do Rzeszowa jedzie za 5 minut co nas wielce ucieszyło. W Rzeszowie na autobus do Ropczyc czekaliśmy niewiele ponad 30 minut i szczęśliwi zameldowaliśmy się w Ropczycach o godz. 21.30!
Koszt wyjazdu to ok. 90 zł z pełnym wyżywieniem!
Zdjęcia:
http://www.bobo23.delfnet.com/rowery/in ... &Itemid=46 (--> "Zima 2007)
Filmiki:
http://www.bobo23.delfnet.com/rowery/in ... &Itemid=57