26 lipca o godz. 5:40 wyjazd do Zakopanego "PKP" dzień zaczał się sennie w większości ludzie w pociągu spali na siedzeniach , w przejściu a nawet miedzy drzwiami oblozenie "żółtka" (pociągu) bylo niemal 100% . Gdy pociąg stanął na stacji słychać było ciche " hrrr hrrr " spiących poukladanych w przeróżnych pozach . Jako że jechaliśmy do Poronina ( z tamtąd przesiadka do Lysej Polany na busa ) ale PKS nie prywatny wyrwaliśmy się z zasanego pociągu , który również wlekł sie jakby maszynista był śpiący. Dla odmiany kierowca PKS-u niezwracal uwagi na dziury w drodze i ostre zakrety , tylko byle szybko do Granicy .Tuż przed granicą jakies 2 km był korek - co pierwsze sie zdazyło kierowcy który jak mówił jeżdzi 17 lat . Ale i na korek kierowca znalazł sposób omijając pod prąd inne auta dzieki czemu spóżnienie było tylko ok 5 minut . Na granicy hałas i masa zabieganych ludzi . Po chwili przejście przez granice RP/SK i już zdecydowanie lepiej (mniej ludzi cisza) ,nastepnie oczekiwanie ok 20 min na autobus SAD -u ( odpowiednik naszego PKS-u ) do Smokovca . Normalnie bilet kosztuje 53 sk , ale jako że zagadaliśmy po słowacku i było nas tylko dwoje , cena spadła do 40 sk ale na konto kierowcy ( nie do kasy SAD ) co wywolało u nas taki -->
efekt i kierowcy też . Około południa byliśmy już w Smokovcu ,gdzie czekaliśmy 45 min na "Elektriczke" do Popradzkiego Stawu - czas ten spedziliśmy na posiłku przez wdrapywaniem się na Rysy , na których nasze nogi stanęły ok 17 tej .
Tam po godzinnym odpoczynku i sfoceniu widoków oraz nasłuchaniu się od innych wchodzących na szczyt "jak to gorąco" -" jak trudno tyle łancuchów " - "jak wysoko i etc" . Ze szczytu zeszliśmy do Chaty pod Rysami gdzie nocowaliśmy a przy okazji robiąc fotke z kibelka nad przepaścią ( kto był ten wie w czym żecz)
Na zajutrz z Chaty po "ranajkach" ruszyliśmy leniwie do Popradzkiego Stawu a z tamtąd na Osterwe mijając po drodze "nosicza" ktory mial a plecach jak mówil 90 kg podchodząc do CHPR.
Przy Popradzkim, gdzie była ok godzinna przerwa i dalej do Batyżowieckiego Stawu
przez Osterwe, gdzie również był czas na odpoczynek i posiłek. Z tamtąd do Śląskiego Domu gdzie nocleg 690 sk ( najtańszy ) a byly takie i po 4500 sk (570 złoty) . Naturalnie wiedzieliśmy co i jak tam więc ruszyliśmy z tamtąd niczym expresowy pociąg na Polski Grzebień (2200) na której to "stacji " zameldowaliśmy sie ok 19tej .
Po sfoceniu panoramki ruszyliśmy na Małą Wysoka (2428) w celu sfocenia zachodu słońca no i stało się na horyzoncie dostrzegliśmy burzową chmure która nas szybko dopadła przy rozejściu na Rohatke i Litworową doline w której w ciemnościach i lejącym deszczu oraz błyskawicach szukaliśmy koleby - znależliśmy koło Zmarzłego Stawu niestety była ciasna na 2 os. ale przyklejając się do siebie miało to pozytywny efekt - było ciepło i sucho i całkiem miło
.W czes niej tuz po zach słońca był wschód księzyca w pełni .
Na zajutrz śniadanko , tasia na plecy i na Rohatke o 6 rano w przejmującym zimnie , ale podejście na Rohatke nas rozgrzało ( ale niebardziej niż koleba
) ok 7 rano byliśmy na Rohatce
gdzie byliśmy pierwszymi turystami tego dnia (ok 7:40) weszlo 2uch , którzy nam powiedzieli , "że mają pecha bo są 4 raz na Rohatce a nigdy nie byli pierwsi na niej" . Poleciłem im spanie w kolebie na co oni spytali " a co to i gdzie i ile kosztuje nocleg" - na naszych twarzach malował sie uśmiech. Po odpoczynku i szybkim wejściu na Rohatke ,znów leniwie schodziliśmy do Zbójnickiej Chaty robiąc mase zdięć i coś co was nie powinno interesować
ale bez podtextów... Po dojściu do Zbójnickiej zrobiliśmy czas na "horsky czaj" i kilka fotek "ubytowującym" w Zbójnickiej . Po rzerwie ok 12tej ruszyliśmy do Smokowca zatrzymując sie co chwila na zdięcia lub podziwianie widoków miedzy innymi karmienie świstaka czekoladą
( niewiedziałem że one ją lubią ) Do Smokovca dotarliśmy na 17 tą , gdzie udaliśmy się do "Ciastkaren" - ciastkarnia na głownej ulicy gdzie są serwowane pyszne torty, desery ,lody i wina . Kto tam był ten wie jakie smakołyki tam są a kto niebył to polecam naprawde warto adresu nieznam ale jest to kolo dworca SAD-u pomiędzy nim a " Hotel Grand "(cena za nocleg w sezonie 2600sk) jest to najtańszy pokój- w ciastkarni zamówiliśmy po torciku i lampce wina
Nastepnie udaliśmy sie na stanice SAD u gdzie odjechaliśmy ostatnim busem do Zakopanego tam nocleg w "PTTK" (cena 26 zł) i nastepnego dnia do domku niestety trza było jechać