Dzień dobry.
Sobota mineła mi na czarno. Było pięknie. Wspaniałe trasy, wspaniałe towarzystwo forumowe.
Początkiem tygodnia zgadujemy się z Inspektorem Jackiem, że trzeba coś uczynić w Tatrach. Ja proponowałem Kulczyński - Krzyżne - Inspektor dał inny pomysł.
O godzinie 0.30 w sobotę na rondo obok stadionu III ligowej Koszarawy Żywiec podjechał wóz drabiniasty prowadzony przez Cureczkę. Na pokładzie - Kaytek Postrach Lasu, Dresik - Krówkowy Oreł i Inspektor Erektor Jacek. Udajemy się z kopyta w stronę Suchej Beskidzkiej. Kopytniki zostały zatrzymane prze wyraźnie nudzącą się policję drogową pod Suchą. Potem tylko lisy starały nas zatrzymać w okolicy Łysej Polany. O 3 w nocy parkujemy kopytniki na Palenicy. W imię zasad Lecha R odbywa się wspólne turystyczne śniadanie połączone z górskimi opowieściami i śpiewami. Posileni duchowo i fizycznie o 3.30 przekraczamy z czystym sercem bramy Parku. Podróż do Moka mija szybko i przyjemnie. Stale się rozjaśnia, koledzy Wentyla, którzy latali nad nami w Palenicy zostali na miejscu. Przetaczamy się nad Czarny ( tego dnia czerń będzie mnie prześladować

). Tam moment przerwy i czas na poważne rozmowy. Mianowicie Kaytek po drodze miał wizję - zlot rydzykowych moherów nad Morskim Okiem. Oczyma wyobraźni widzieliśmy tłumy stojące już od Włosienicy. Wiara, nadzieja i miłość do bliźniego aż prawie się materializuje w powietrzu. Mohery pokornie schylają główki a un sam czyli rydzyk stoi na tratwie na środku Moka. I naucza. Naucza o miłości bliźniego, naucza o tolerancji, o poszanowaniu innych. W pewnym momencie wyłania się z szatańskiego mroku Tomek L i rzuca zapaloną pochodnię w Morskie. Zgromadzony tam przez Bimbrownika - Przemytnika spirytus wybucha. Płonący rydzyk do końca przekazuje swe nauki. Płonące mohery z pokorą przyjmują jego słowa. Tysiące męczenników oddaje swe dusze rydzykowi ( bo w Boga oni raczej nie wierzą, mają swego rydzyka ). Oczyszczony świat idzie dalej . Po szczegóły zalania Moka spirytusem proszę udać się do tematu "X"; występuje on w off topicu.
Skończywszy dysputy udajemy się do Koliby. Tam następują dwie godzinki przerwy. Wygoda Koliby i okolic to prawie hotel kategorii jakieś tam

. Wkoło pustka turystyczna i cisza. Potem kolejne śniadanko

i o 9.30 ruszamy na spotkanie z Chłopkiem. Tłok makabryczny - Dresik widział w okolicach Czarnego 2 kozice, a wspólnie widzieliśmy 3 ludzi. Na Kazalnicy kazanie - w skrócie brzmiało ono tak - "motyla noga, pięknie , motyla noga" . Poczym ostatnia prosta czyli krzywa - trawers Czarnego Mięgusza Galeryjką. Na Przełęczy pustki. Po chwili wtacza się od Polski Słowak. A tak to zero luda. Dresik samotnie i w pięknym stylu zdobywa Chłopka. Następnie ruszamy złoić Czarnego. Chowamy plecaki kilkadziesiąt metrów od Przełęczy i prowadzeni Cywińskim udajemy się na 2 410 metrów. Piękna skała i widoki. Pośredni staje dęba, za chwile wyłania się potęga Wielkiego. Po wejściu w żebro stajemy na grani. Widok powala, mnie na chwile położyło

"na kolana"

. Szczyt wąski i długawy. Sesja kaskowa

. Staczamy się w dól. Kaytek obiera samotną drogę - czuje w Sobie pioniera

.
Plecaki nienaruszone czyli fajnie. Na Przełęczy przygotowania. Ja niestety w dół. PKS mnie goni. Pozostała czwórka maskuje się wg zasad lansu i rusza na spotkanie Pośredniego. Ich plany obejmowały wszystkie Mięgusze i Cubrynę. Oczywiście z noclegiem w Hotelu Koliba. Czule się żegnamy i ruszam w dół. Ruch już o wiele większy. Tłumy nad Stawami obfite i malownicze. W ciągu równych 3 godzin staczam się z Przełęczy do Palenicy. Tam bus i PKS -em w Żywiec.
Podsumowując - było pięknie. PKP.
P.s. Zdjęcia będą.