Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Rohatka przy akompaniamencie piorunów - lipiec 2006 r.
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=3008
Strona 1 z 1

Autor:  Carcass [ Wt lis 28, 2006 10:39 am ]
Tytuł:  Rohatka przy akompaniamencie piorunów - lipiec 2006 r.

Noc była gorąca i duszna, więc gdy usłyszałem w głośnikach pierwsze dźwięki „The End Complete” Obituary poczułem ulgę, że to już. Ta wycieczka „chodziła” za mną od dłuższego czasu. Marzyło mi się by tatrzańską wyprawę zacząć w Polsce, albo tuż za granicą i tego samego dnia nocować już po słowackiej stronie Tatr. Opcji takich tras jest kilka, począwszy od przejścia przez Rysy, a na Kopskim Sedle skończywszy. Część z tych szlaków zaczyna się i kończy na Słowacji, ale z Tatrzańskiej Jaworzyny, czy nawet ze Zdiaru do Polski jest już przysłowiowy rzut beretem. Mój plan był następujący: w sobotę przejście z Łysej Polany do Starego Smokowca przez Rohatkę, w niedzielę odnowa biologiczna na Słowacji :) , a w poniedziałek powrót do Polski szlakiem wiodącym ze Starego Smokovca do Tatrzańskiej Jaworzyny przez Lodową Przełęcz.
Jak zapewne pamiętacie lipiec tego roku był wyjątkowo upalny. I z tego jak i z innych powodów miałem (tradycyjnie już od jakiegoś czasu) kłopoty z zebraniem ekipy na ten wyjazd. Jedni ratowali się przed upałem nie wychodząc z domu a inni leżeli „plackiem” nad wodą. Ja postanowiłem powalczyć z żarem w słowackich Wysokich Tatrach. Ostatecznie zwerbowałem dwie osoby: moją przyjaciółkę ze studiów Ewkę (jeszcze bez większego doświadczenia tatrzańskiego, ale z wielką wolą walki) i mojego kolegę Roberta, którego znam jeszcze z podstawówki i który to już wielokrotnie towarzyszył mi w górskich eskapadach. Za „drivera” robiła tym razem Ewka, zresztą nakręciła się dziewczyna sporo, bo musiała jechać aż z Gliwic (gdzie mieszka), ale spisała się dzielnie.
Tak więc około godziny 9 byliśmy już na Słowacji w Tatrzańskiej Jaworzynie. Tam udało mi się dobić targu ze słowackim tubylcem, u którego zostawiliśmy samochód. Ostatecznie przekonało go 150 koron za 3 dni postoju. Teraz powrót już na butach do Łysej Polany i „poloneza czas zacząć” :D . Co należy zrobić, najpierw aby wycieczka była udana ? Tak jest - :) wypić piwko w słowackiej knajpce tuż za granicą. Tak też uczyniliśmy. Niestety czas nie stał w miejscu i było ok. 10:30 jak ruszyliśmy na szlak. Pogoda była wspaniała, upał w górach nie był jakiś dramatyczny, ale nad tatrzańskimi szczytami już zaczynały się zbierać delikatne chmurki. No cóż, lipiec to najbardziej burzowy miesiąc w Tatrach, ale każdy wybierając się w tym miesiącu na wyprawę ma nadzieję, że jego pioruny będą omijać. Ruszamy zatem przepiękną Doliną Białej Wody. Po drodze wspaniałe widoki na Młynarza, Ganek, Litworowy Szczyt...



Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek


Około godziny 14 dotarliśmy do Litworowego Stawu. Już wydawało się, że nigdy tam nie dojdziemy. Mijaliśmy kolejne piętra Doliny Białej Wody a stawu ciągle nie było widać, ale w końcu musiał się poddać :) :) :) Litworowy Staw jest w sumie niezbyt dużym i takim bardzo kameralnym jeziorkiem, otoczonym od strony wschodniej sporymi głazami. Idealne miejsce na śniadanie czy obiad, jak kto woli. Tradycyjnie kabanos, musztarda i piwo prosto z torby izotermicznej :D. Gdybyśmy wyszli trochę wcześniej to można by sobie tu było strzelić jakąś drzemkę, ale czas zaczynał gonić, a pogoda wydawała się być coraz bardziej niepewna. Skrawki błękitnego nieba powoli ustępowały miejsca coraz ciemniejszym chmurom.


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


No i wkrótce zaczęło się. Błyskawice i grzmoty, a przed nami była przecież najtrudniejsza część szlaku. Deszcz z początku delikatny po chwili zmienił się w prawdziwą ulewę. Minęliśmy Zmarzły Staw i dotarliśmy do skrzyżowania szlaków. Jeden z nich wiedzie na Polski Grzebień a drugi na nasz cel (Rohatkę).


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Przed nami trudna decyzja. Bardziej wymagające technicznie i trochę dłuższe jest podejście na Rohatkę, ale jest dość dobrze ubezpieczone łańcuchami i klamrami, natomiast na Polski Grzebień jest krócej, ale podczas ulewnego deszczu woda leje się ze skał za kołnierz. Decyzję pozostawiliśmy Ewie, która to przezywała prawdziwy chrzest bojowy w tych trudnych warunkach. Okazała się jednak być kobietą z charakterem (nie charakterkiem :) ) i ostatecznie ustalamy, że trzymamy się planu czyli Rohatka. Największą ulewę przeczekaliśmy przycupnięci do skały. Robiło się późno. Po jakiejś półgodzinie burza zelżała a my przystąpiliśmy do zdobywania przełęczy Prielom (jak to Słowacy o niej mawiają). Tutaj kilka fotek z decydujących momentów walki :o...


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek



I w końcu udaje nam się w komplecie stanąć na przełęczy :thumleft: :cheese:


Obrazek

Niestety zarówno pogoda jak i coraz późniejsza pora nie pozwoliły nam zbyt długo nacieszyć się widokami. Nadciągała właśnie druga burza, jeszcze większa od tamtej. Zejście w tych warunkach w stronę Zbójnickiej Chaty okazało się przeżyciem wysoce nieprzyjemnym. W buciętach mieliśmy już pełno wody. I nie pomogą tu żadne goretexy, sympatexy, jak woda wlewa się do butów od góry. Momentami mieliśmy wrażenie, że brodzimy w strumykach a nie jesteśmy w Tatrach. W dodatku znaki szlaku przestały być zupełnie widoczne i każdy z nas schodził swoją własną drogą. Miejscami brakowało rąk i nóg a w dodatku te pioruny. Kilka razy walnęło tak, że aż podskoczyłem. Paradoksalnie po tych lipcowych upałach byłem bardzo spragniony deszczu, ale dlaczego akurat teraz i tu ??? Jakoś nam się w końcu udało zejść. Można było teraz się odwrócić i zrobić kilka fotek Rohatce widzianej od strony Zbójnickiej Chaty.


Obrazek Obrazek Obrazek


Do Zbójnickiej nawet nie wstąpiliśmy bo czas naglił, a suszenie ubrań zajęłoby nam kilka godzin. Do Starego Smokovca mieliśmy jeszcze prawie 3 godziny marszu, a mimo iż w lipcu dzień jest długi, to przecież kiedyś ma swój kres. Trasa minęła nam całkiem przyjemnie (nie licząc przemoczonych butów i ubrań). Po drodze Ewa wyżywała się jeszcze na łańcuchach, które zamontowano tam po to... aby były :).


Obrazek


Przed Hrebienokiem jeszcze całkiem piękne widoczki dane nam było podziwiać. Niebo błękitne - nie mogło to tak być przez cały dzień ??? :sunny:


Obrazek Obrazek Obrazek


Około 19:30 udało nam się w końcu dotrzeć do Smokovca. Czas całkiem niezły zważywszy na perturbacje po drodze. W sklepie zakupiliśmy syr do wyprażania, hranolki i tatarską omaćkę i pojechaliśmy elektrićką do Novej Lesnej, gdzie mam bazę wypadową już od kilku lat, a gospodarze stali się już moimi przyjaciółmi. Przyjęli nas tradycyjnie gorąco, a z produktów które nabyliśmy w Smokovcu usmażyli nam tradycyjną słowacką potrawę (poza górami mój główny cel wizyt w tym kraju :D - no może jeszcze śliwowica i Złoty Bażant).
Po drodze okazało się niestety, że podczas wędrówki zalało mi komórkę :cry: . Ale limit pecha nie został wyczerpany. Po kolacji Ewa dała mi do naładowania akumulatory, które to rano okazały się być bateriami alkaicznymi. Poniosłem zatem spore straty: telefon, ładowarka, ale wrażenia z wyprawy bezcenne :).

Niedziela przywitała nas pięknym słońcem. Z balkonu Tatry prezentowały się zachęcająco. Widać Sławkowski, Gerlach i Kończystą...


Obrazek Obrazek Obrazek


Tym razem nie mieliśmy w planie żadnej konkretnej trasy, ale trudno było siedzieć w domu. Ubrałem więc klapki (bo buty się suszyły) i pojechaliśmy elektrićką do Popradskiego Plesa. Trasa w sam raz na klapki. Ze stacji do jeziorka o tej samej nazwie jest około 1 h marszu. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze symboliczny cmentarz ofiar tatrzańskich pod Ostervą. Oto kilka fotek


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Stamtąd już tylko kilka kroków do jeziorka Popradskie Pleso. Jeziorko bardzo piękne, ale i dosyć komercyjne z uwagi na fakt, że jest łatwo dostępne dla turystów. To raptem 45 minut żwawego marszu od stacji kolejki. Zatem jak łatwo się domyśleć można tam spotkać różnych przedstawicieli populacji ludzkiej: od wrzeszczących dzieciaków, przez tlenione superblondyny w szpilkach po mężczyzn z budzącymi respekt mięśniami piwnymi :D. To taki odpowiednik naszego Morskiego Oka. Ale dobrze, że są takie miejsca. W końcu nie każdemu zdrowie i kondycja pozwalają by wejść na dostępny od strony PP Koprowski Szczyt czy Rysy. Może kiedyś i dla mnie Popradskie Pleso będzie głównym celem wyprawy a nie tylko chwilowym przystankiem na piwo...


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


No i nadszedł poniedziałek. Pora na kolejną konkretną trasę. Pierwotnie zakładałem powrót przez Lodową Przełęcz, ale delikatne chmurki zbierające się od rana nad masywem Łomnicy nakazywały czujność. W końcu do tej pory dzwoniło nam w uszach od grzmotów piorunów w sobotę. Decydujemy się zatem na krótszą wersję trasy. Rozpoczynamy w Dolinie Białej Wody (tam biorą również początek szlaki na Jagnięcy Szczyt i na Rakuską Czubę). Już na początku trasy zaczyna delikatnie kropić, jednak szybko się wypogadza. Idziemy już tylko w 2 (ja i Ewa) - Robert wrócił do domu w niedzielę z uwagi na kłopoty z nogą (twierdził, że kontuzja była poważna). Po drodze widzimy jakie spustoszenie w drzewostanie poczynił huragan, który jesienią 2004 roku przeszedł nad Słowackim Tatrami.


Obrazek


Ale na szczęście im dalej w las tym widoczki ładniejsze... Po drodze widać m.in. Keżmarski Szczyt i Baranie Rogi


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Wreszcie docieramy do Schroniska przy Zielonym Jeziorku (Chata pri Zelenom Plese). Niesamowicie prezentuje się Jastrzębia Wieża górująca nad nim. Nie wyszedłbym tam pod groźbą karabinu (chyba) :D.

Obrazek Obrazek Obrazek


W schronisku siadamy coś przetrącić, ale niestety góry zaczynają nam ginąć w oczach. Stało się to co wisiało w powietrzu już od rana. Słowacy mówią na to burka. Niestety nie skończyło się na jednej. Cała seria burek. Dokąd mogliśmy, poczekaliśmy. Wprawdzie na Kopskie Sedlo mieliśmy niespełna 1,3 h marszu, ale stamtąd do Tatrzanskiej Jaworzyny jeszcze pełne 3 godziny. Nie ma rady trzeba cisnąć. Trzeba chodzić w każdych warunkach. Deszcz to pół biedy ale znowu te pioruny :cry: . Na osłodę pozostaje nam do podziwiania piramidka Jagnięcego Szczytu

Obrazek Obrazek Obrazek


A to już Kopskie Sedlo w całej okazałości


Obrazek

Burza niestety nie odpuszcza. Momentami wprawdzie przestaje padać, ale po chwili grzmoty i opady wracają. Z Przełęczy Pod Kopą pstrykamy jeszcze jedną fotkę w stronę Doliny Zadnich Koperszadów i z duszą na ramieniu ruszamy do Tatrzańskiej Jaworzyny


Obrazek


Cały czas pioruny i deszcz nam towarzyszą ale docieramy w końcu do celu. Samochód czeka tam gdzie go zostawiliśmy 3 dni temu. Przebieramy się w suche rzeczy i oczywiście robimy zakupy odpowiednich słowackich produktów :D . Deszcz powoli przestaje padać. Po przekroczeniu granicy w Łysej Polanie wita nas słońce i niestety okrutny upał. I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą byliśmy w zupełnie innym świecie... Od tamtej pory minęło kilka miesięcy, ale wyprawa była z gatunku tych, które zapamiętuje się na długo.
Jakość zdjęć może nie jest rewelacyjna, ale to był debiut mojego aparatu, więc zrozumcie... Kilka fotek pochodzi od Ewki i te zapewne będą miały lepszą jakość. Może je wyłowicie :). Pozdrowienia dla wszystkich.

Wojtek (Carcass)

Autor:  stan-61 [ Wt lis 28, 2006 11:29 am ]
Tytuł: 

Dzięki za pasjonujący opis i ładne zdjątka. :P

Carcass napisał(a):
W buciętach mieliśmy już pełno wody.

Stuptuty są w takich sytuacjach niezastąpione. :roll:

Autor:  Ataman [ Wt lis 28, 2006 12:08 pm ]
Tytuł: 

Carcass świetna sprawa taka wyprawa :thumright: Pogoda makabrycznie zmienna to fakt. No i bardzo mi się podobają te Wasze tradycyjne zakupy w słowackich "Podravinach" :wink: No i pobudka przy konkretnym "grzmotnieciu" - bajka.

W przyszłym roku mam spoor planów na Słowację to jakby co to odezwę sie jeszcze :)

Pozdrawiam
Ataman

Autor:  Carcass [ Wt lis 28, 2006 12:13 pm ]
Tytuł: 

stan-61 napisał(a):
Dzięki za pasjonujący opis i ładne zdjątka.


Cała przyjemność po mojej stronie :).

Ataman napisał(a):
W przyszłym roku mam spoor planów na Słowację to jakby co to odezwę sie jeszcze


Byłoby miło wzmocnić ekipę. Jestem otwarty na wszelkie propozycje :). Szkoda, że trzeba czekać minimum do 15 czerwca 2007 na taką eskapadę (pokutu) :(.

Autor:  Ataman [ Wt lis 28, 2006 12:15 pm ]
Tytuł: 

Carcass napisał(a):
Ataman napisał(a):
W przyszłym roku mam spoor planów na Słowację to jakby co to odezwę sie jeszcze


Byłoby miło wzmocnić ekipę. Jestem otwarty na wszelkie propozycję :). Szkoda, że trzeba czekać minimum do 15 czerwca 2007 na taką eskapadę (pokutu) :(.


Mnie również :wink: . Czasowo dogadamy sie na pewno, przynajmniej z mojej strony nie wydaje sie byc to jakiś wielki problem :wink: A jeszcze parę typków ciekawych moze wtedy się tam kręcić :)

PS. Ta kwatera Twoja w Nowej Lesnej iloma mniej wiecej miejscami dysponuje ? Tak perspektywicznie sie pytam :P

Autor:  Łukasz T [ Wt lis 28, 2006 12:16 pm ]
Tytuł: 

Ataman napisał(a):
A jeszcze parę typków ciekawych moze wtedy się tam kręcić



Będą ukryci 8) . Ewentualna nazwa wyprawy "Z poezją śpiewaną przez pagórki" :lol:

Autor:  Ataman [ Wt lis 28, 2006 12:19 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Ataman napisał(a):
A jeszcze parę typków ciekawych moze wtedy się tam kręcić


Będą ukryci 8) . Ewentualna nazwa wyprawy "Z poezją śpiewaną przez pagórki" :lol:


I baza wypadowa pri Zelenom plese tak :?: :wink:

Autor:  Łukasz T [ Wt lis 28, 2006 12:22 pm ]
Tytuł: 

Tak. Sprawdzone.

Autor:  don [ Wt lis 28, 2006 12:46 pm ]
Tytuł: 

Wspaniała narracja. Niesamowite przeżycia.

Autor:  Carcass [ Wt lis 28, 2006 1:44 pm ]
Tytuł: 

Ataman napisał(a):
Ta kwatera Twoja w Nowej Lesnej iloma mniej wiecej miejscami dysponuje ? Tak perspektywicznie sie pytam


Wszystko zależy od tego czy pokoje będą wtedy wolne, bo miejsce jest bardzo popularne wśród turystów z Polski. Ale patrząc na rzecz optymistycznie to myślę, że z 10 ludków spokojnie tam wejdzie, a przy opcji śpiwór + podłoga kilka osób więcej :).

Bardzo Wam dziękuję za miłe słowa. Nie wiem czy to widać ale naprawdę się starałem piszac tą relacje :).

Autor:  stan-61 [ Wt lis 28, 2006 1:56 pm ]
Tytuł: 

Carcass napisał(a):
Nie wiem czy to widać ale naprawdę się starałem piszac tą relacje

Nie widać, ale i tak się podobało. :P

Autor:  piomic [ Wt lis 28, 2006 6:29 pm ]
Tytuł: 

Nie wiem, ale Biała Woda zawsze tak się dłuży...
Też tam byłem chyba w lipcu 2006 i też mieliśmy ch... pogodę. Ale leźliśmy trzy dni.

A wogóle to jak przenieść relację z "Tater" do "Relacji"? Wie ktoś?

Autor:  tomek.l [ Wt lis 28, 2006 8:38 pm ]
Tytuł: 

Wie.
Link proszę.

Autor:  piomic [ Wt lis 28, 2006 9:00 pm ]
Tytuł: 

Masz powyżej :D

Autor:  Justka [ Wt lis 28, 2006 9:36 pm ]
Tytuł: 

super relacja i zdjęcia!!! :D przeżytej burzy nie zazdroszczę, kiedyś sama wiałam z pod Świnicy i nie było mi do śmiechu! Ja jeszcze nie miałam okazji pochodzić po Słowackich Tatrach ale wiem już że warto :D dzieki! A tak na marginesie to ciekawe jakie odpowiednie słowackie produkty masz na myśli :?: :scratch: :mrgreen: :drink: :D

Autor:  Wojtek Zając [ Wt lis 28, 2006 9:40 pm ]
Tytuł: 

szkoda tej pogody, ale determinacja godna podziwu :!: Trzymajcie tak dalej :!:

Autor:  Olka [ Wt lis 28, 2006 11:54 pm ]
Tytuł: 

Idąc na Rohatke miałam dokładnie te same przezycia co Ty 8)
Może my szliśmy razem? :wink:
Fajnie się czytało-dzięki

Autor:  bright [ Śr lis 29, 2006 12:49 am ]
Tytuł: 

ech...być tam razem z Wami ;)
relacja godna podziwu, pełen profesjonalizm :)

Autor:  Carcass [ Śr lis 29, 2006 8:09 am ]
Tytuł: 

Justka napisał(a):
A tak na marginesie to ciekawe jakie odpowiednie słowackie produkty masz na myśli


Odpowiedziałaś juz sobie sama przy pomocy ikonek :) Choć ostatnio nabyłem również syr taki do wyprażenia. Można potem powspominać wyprawe przy patelni :).


Olka napisał(a):
Może my szliśmy razem?
Fajnie się czytało-dzięki


Na peeewno bym zapamiętał :).


bright napisał(a):
ech...być tam razem z Wami
relacja godna podziwu, pełen profesjonalizm


Mogę tylko powiedzieć to co Sven Hannawald do publiczności po ustanowieniu rekordu Wielkiej Krokwi: Thank You, Thank You, Thank You...
Pozdrawiam

Autor:  Hania ratmed [ Śr lis 29, 2006 5:50 pm ]
Tytuł: 

Carcass rewelacja :o byłam na Rohatce we wrześniu-burzy to akurat tym razem nie miałam,ale za to piździło tak,ze sie ledwo na nogach trzymałam.Ja szłam od Chaty Zbójnickiej i potwierdzam,ze na pewnym odcinku szlak jest tak oznakowany,ze w ogóle go nie widać i też się troche zamotałam :o bardzo dobrze utkwiły mi tez w pamięci te bolce wystające ze stopni<aż mnie ciary przechodziły jak sobie pomyslałam,że jak się poslizgnę to mi się to w dupę wbije> :o

Autor:  piomic [ Śr lis 29, 2006 7:10 pm ]
Tytuł: 

Jak my szliśmy, to szlak nam nie przeszkadzał. Był pod śniegiem. A bolce są super! Wyobraź sobie świeży śnieżek - nic nie widać, ruki swabodnyje, a palec w d...e.

Autor:  noise [ Śr lis 29, 2006 10:00 pm ]
Tytuł: 

I ja tam byłam i wszystko to przeżyłam. :D
Trasa była trudna - dużo jak na mój początek w Tatrach. Warunki były zmienne, „poczuć” burze tak blisko to nie lada wyczyn. Pierwszy raz miałam okazję przeżyć burzę na szczycie Babiej Góry, ale ta na Rohatce była 10 razy bardziej straszniejsza. Pomimo to wiem, że mam nieodparte pragnienie znów wyruszyć w taką trasę. Cieszę się, że mogłam zobaczyć, podziwiać, przeżyć „to coś”, czego wiele osób nigdy nie przeżyje i najgorsze nie wiedzą co tracą.
P.S. do Wojtka: Zawsze można na Ciebie liczyć, a wyprawy niezapomniane. :thumleft:

Autor:  Carcass [ Cz lis 30, 2006 12:35 pm ]
Tytuł: 

Piękny wpis Ewka. Aż się zarumieniłem :D Mam nadzieję, ze w relacji nie umniejszyłem Twoich zasług - tych z akumulatorkami też :).

Haniu ratmed - całe szczęście, że się nie poślizgnęłaś (może bez dodatkowych uzasadnień) :). A swoją drogą to Słowacy mocno przyoszczędzili na farbie i żelastwie na odcinku Zbójnicka - Rohatka. Przy ładnej pogodzie i suchej skale zero problemów, ale jak szlakiem (którego nie widać) zaczynają płynąć bystre potoki wędrówka zmienia się niemalże w walkę o przetrwanie.

Autor:  Hania ratmed [ Cz lis 30, 2006 9:20 pm ]
Tytuł: 

Carcass napisał(a):
Haniu ratmed - całe szczęście, że się nie poślizgnęłaś

Dobra motywacja przyniosła pożadane efekty :)

Autor:  adhezja [ Cz lis 30, 2006 11:14 pm ]
Tytuł: 

super :)
to ja sie tez wybiieram w takim razie na ta trasę w nastepnym roku
klimaciarskie zdjęcia, pachną burzą i emocjami 8)

Autor:  OLEŃKA [ Pt gru 15, 2006 9:16 am ]
Tytuł: 

Niezłe kuszenie losu z tą pogodą, trasa piekna, ale ja panicznie boje sie burzy :(. Biedna Ewa, zrobiliście jej niezły chrzest bojowy :wink:

Autor:  Carcass [ Pt gru 15, 2006 9:41 am ]
Tytuł: 

OLEŃKA napisał(a):
Biedna Ewa, zrobiliście jej niezły chrzest bojowy


Najważniejsze, że się nie zraziła do Tatr i chce jeszcze :). Będą z niej ludzie :).

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/