Mili moi. Miałam sie nie afiszować, ze znów byłam, bo doskonale wiem, co czuje człwoek siedząc w durnej robocie, pod presja czasu, długów do spłacenia i róznych innych przyziemnych spraw i wtedy takie czytanie relacji (jeszcze jak pogoda dopisała....) to budzi nieprzeparte uczucie złości, zazdrości flustracji etc. etc. etc.
A wiec świetnie to wszsytko kamzik rozumie !!! On sie po prostu czasmi musi jechać odchamić, nie bacząc na drugą (mniej przyjemna ) stronę medalu...
Która dosięgła mnie teraz ze zdwojona siłą
(
PS. na literówki, błędy i formę stylistyczną i jakby coś sie spipcyło w zdjeciach - prosze nie zwracać takie szczególenj uwagi, bo nie było czasu kie tego doszlifowac
i tak szok, ze jest co czytac
1.
Zawrat – Kozi – Zadni Granat
Pogoda sie trafiła malynowa... To ostatni dzień był własciwie, bo potem przyszły przymrozki i oblodzenia – a ja tego stram sie strasznie unikać, bo w moich butach to normalnie ślizgawka
Nie było za duzo ludzi, ale i tak troche czekało w tych bardziej extreme miejscach.
Osobiscie to mam naprawde duzy respekt przed Orlą; jest gdzie spaść w razie maleńkiego poślizgu.. I mijanki na szlaku, kamienie.. zawsze ten dreszcz niepokoju mam..
A potem jak juz tam jestem to...nie chce mi sie schodzić, tak mi sie podoba
Na Kozim popas prawie ponad godzinę, napatrzeć się, nasycić widokami. Potem w stronę Granatów i zejscie zielonym z Zadniego. Z Murowańca juz ciemno sie robiło jak schodzilismy, i .... pełnia księżyca znad gór... Cos wspaniałego, taka wieeeelka tarcza
POtem przyszedł dzień deszczowy, zaliczamy grań Krupówek
Następnie zas znajomi odjeżdzaja a ja zostaje na wyczekiwaną wędrówke po Zachodnich i przenosze sie do schronu w Chochołowskiej. Zasiegu telefonicznego brak, jest tylko oczywiście w górach i oczywisćie mam dziennie mase telefonów z pracy i takie tam pozostałe privy niewesołe – co sprawiło, ze naprawde nie mogłam sie do końca wyciszyć na szlakach..
Ale nic to
I tak zadowolona baaaaardzo jestem.....
Tak strasznie juz zatęskniłam za takim łażeniem grania Zachodnich......Uwielbiam to, czysta poezja jesienią się tak przejsć – poczuc przestrzeń, wolnosc, radosć i poczucie, ze zyje tu i teraz
(ja zaraz prznoszę wszsytko na grunt symboliczno –metaforyczny
– ten typ tak ma
Wołowiec – Rohacze – 3 Kopy – Banikov – Spalena Dolina –Adamcula – Tatliakowa – Sedlo Zabrad – Rakoń – schr. Chocholowskie
To był jedyny moment, zeby jeszcze zaliczyć Rohacze, o których to zdobyciu czytałam tu na forum relację i pozazdrościłam uczestnikom wejscia
Jestem niestety niezmotoryzowana i choc marzę o takim dłuższym pobycie z Zachodnich Słowackich, to ze strony logistycznej jest to troche nie od przejcia jak na razie dla mnie...
Kurcze, musiałam naprawde ale to naprawde sie baardzo sprężać, bo ciemnosci w lesie juz koło 18.00 zapadaja, a z moja badziewną czołówką to „nie-świeć” by sie uśmiał
POczątkowo miałam iść tylko na Rohacze i Dol. Smutna na dół ... i tak siedziałm sobie na Przełeczy i tak myslałam i ... widziałam,ze czekać mnie będzie niezły sprint bo czasu mało, ale mając 10 batonów czekoladowych, 2 paczki ciastek (serio, tak jadam w trasie ...)
0,5 l kawy jako dopalacze i szczerą chęć pójścia tam – zdecydowałam się pójść dalej .
Bezlitosne tempo, ale mi dało popalić....
Trasa schronisko – Wołowiec – Rohacz Ostry i Płaczliwy – Przełecz Smutna – 3Kopy – Banikow jak dla mnie to było coś wspaniałąego....jeszcze w taka pogodę !!
Wkoło czerwone od kolorów Tatry Zachodnie, w oddali widac Wysokie...
A na szlaku tez troche wspinania i podciagania było ( --> zob. relacja Dresika, fajnie to opisał i zdjeciami opatrzył )
Ale się cieszyłam... Mordka mi sie normalnie śmiała sama do siebie z zadowolenia
)
Tylko, ze ten czas gonił...Na dół Doliną Spaleną, potem do Adamculi (chciaałm iść wkoło Stawów Rohackich, ale doradzono mi, ze szybciej na dół i potem troche do góry do tatliakowej, wiec tak zrobiłam. A na Stawy to zaś pretekst jest, aby znów pójść
)
Dziwnie ten asfalt leciał.. nagle mi sie skońcczył i stanęłam jak głupia ... koniec trasy... ?
Dobrze, ze usłyszałam nade mna przejeżdzajacy samochód i ... trzeba było na krechę do góry do szlaku, takim pionem, ze normalnie dotykałam nosem ziemi. Wyszłam spaprana kłakami, róznymi farfoclami no ale OK. Z Tatliakowej kurde hore, hore na Sedlo Zabrad i stamtą na Rakonia.. i Wyżnia Chochołowska juz na dół.
Inny dzień to trasa
Wołowiec – Jarząbczy – Kończysty – Starorobociański- Dol. Starej Roboty
POgoda tez dopisała, tylko juz pod koniec zaszło bardzo chmurami i mgłami.
Stress w lesie, boję sie „brunatnych”...
Sobota 14.X
Dol. 5 Stawów – Szpiglasowy – Wrota – znów Szpig. – Morskei Oko
POczątkowo miałam z 5 Stawów iść na Kozią Przełecz i do Murowańca.
Siedziałam dosyc długo przy rozstaju szlaków i jednak doszłam do wniosku, ze
A. będzie porządnie oblodzone po połnocnej stronie B. mam skłonnosci do poślizgów.... w dolince na kamieniu ze 3 razy omal głowy nie rozbiłam przy poślizgu a co dopiero tam...
C. KOzie okolice to krąg niespokojny dla mnie, intuicyjnie sie boje zawsze...
- a wiec ide na Szpiglasowy.
(Dzień pózniej na tym szlaku poślizgnęła sie dziewczyna z Miechowa; czuje niesamowity smutek i ból... Nawet teraz jak to piszę, to jest mi przykro, sekunda czasmi , przypadek, zły krok...)
Na szlaku juz widze, jak oblodzone.... W paru miejscah dreptam jak gejsza....niewidzialna warstewka lodu na kamieniach, trzeba tak uważać... Jednak wpadłam w poślizg, ale tylko na szczęsice siniaki na kolanach ..
Na Szpiglasowym popas, robię zdjecia, patrze w stronę Pana Wielkiego M. --> cały oblodzony. Patrze na wschodnia grań, ogladam...
Zejscie na dół i jeszcze idę na Wrota, mozolnie do góry... Poszłam troszkę dalej, gdzie spotykam chłopaka, który wybiera sie na Szpiglasowy.
Hmmm...no cóż. Łan kozie det !!!
Czysto autorskie przejscie, nie granią ale troche sie znizajac po trawkach (baaardzo zwodnicze; spotkaliśmy grupkę ludzi i dziewczyna sie tam pare metrów przejechała na dół...)
Sama nei wiem co mnie podkusiło. Cholera, wyczerpuje przydzielony limit szczęscia ==??
Na dół ceprostradą i do MOKA.
Tam z okazji ostaniego dnia robię sobie fajne jedzonko, kawa, bigos etc.
Na dół juz „ściema” – tzn. na dół asfaltem po ciemku.
Potem czekanie az łaskawie sie bus zapełni i Zakopiec.
A teraz zmagam sie z depresja poulopową !!! + jesienny spleen + zacznie sie zycie „kreta” w ciemniosci i zimnosci... I wogóle łapie doła !! he he - gut baj do następnego
[/b]