Weißeck 2711m - najwyższy szczyt pasma Radstädter Tauern. Na szczyt prowadzi jedna znakowana trasa, ale żeby w ogóle tam się dostać, trzeba kawał drogi dojechać najpierw Zederhaustal, a potem Riedingtal. Pojawia się pytanie, jaką trasę wykombinować, aby nie było pustych przebiegów i zobaczyć jak najwięcej. Słowem, jak wycisnąć z wyjazdu jak najwięcej. Oddalam więc mapę i widzę: miasteczko St. Michael im Lungau i Weisseck połączone doliną, a po obu stronach tej doliny dwa grzbiety. Robi się pętla, a do tego wiele szczytów w okolicy no i oczywiście ten najwyższy w okolicy:) Przechodząc od ogółu do szczegółu, sprawa się komplikuje. Nie wszędzie są szlaki, nawet nie wszędzie są nieznakowane ścieżki. Dodatkowo znalazłem mało opisów przejścia niektórych odcinków, a nie których w ogóle. Ale przecież to nie są wysokie alpy, więc jak nie granią, to może się obejdzie...
Ogólnie licząc, założyłem 4-5dni na przejście całości. Takie 4 dni (z niepewnym piątym) pojawiły się pod koniec września. Postanowiłem więc zobaczyć, jak to wygląda.
A na mapie wygląda to tak (mapy.cz):
Nie rozpisałem dokładnie noclegów, stwierdziłem, że wezmę na tyle jedzenia, a wodę znajdę po drodze, że będę decydował na bieżąco.
1/4: St. Michael im Lungau - Schareck
St. Michael im Lungau - Speiereck - Großer Lanschütz (2346 m) - Kämpenköpfln (2366 m) - Schareck (2466 m)
W miejscowości St. Michael znalazłem dwie miejscówki do porzucenia samochodu. Jedno, to centrum handlowe przy głównej drodze, gdzie nie znalazłem zakazu parkowania, a drugie to parking przy dolnej stacji kolejki Sonnenbahn na Speiereck. Drugie było bardziej kameralne, przynajmniej z rana, jak wychodziłem w górę. Szlak dobrze oznaczony, obok droga rowerowa (nawet lepsza do wchodzenia z plecakiem)
Można oczywiście skorzystać z kolejki będąc 800 metrów wyżej, dwie godziny wcześjniej i lżejszym o 15 euro.
Powyżej górnej stacji, idę grzbietem, wzdłuż trasy zjazdowej, przed szczytem Speiereck ścieżka robi się bardziej stroma. Luda też jakby mniej. Pierwszy etap, czyli wdrapanie się na odpowiednią wysokość za mną. Teraz to już roller-coster góra, dół, góra, dół...
Ze szczytu widać prawie całą zaplanowaną grań, a po lewej grań powrotną. Najwyższy szczyt Weisseck, gdzies hen daleko. Te trudniejsze szczyt też majaczą gdzieś na horyzońcie.
Dalej po lewej stronie grupa Ankogla, z Hochalmspitze i Hengst-em, po prawej Hochgolling i jeszcze nie widoczny Dachstein.
Idę dalej. Szlak nie jest trudny, porównałbym go do naszych tatrzańskich Czerwonych Wierchów. Te trudniejsze turnie trawersuje się. Najtrudniejszą sprawą wydaje się samo podejście, czyli na początek 1200 m do góry.
Na główniejszych szczytach są krzyże.
Woda. Generalnie na grani problemem jest woda. Na samej grani nie znalazłem jej. Na start wziąłem wystarczającą ilość na jeden dzień, licząc na jakieś cieki. Cieki były, ale nie tam gdzie trzeba. W niektórych miejscach były takie stawy.
Tak, po wodę trzeba zejść z głównej grani. Dobrze jest mieć ze sobą butelkę plastikową.
Decyduję się na zejście te 100m aby doładować zapasy wody. Postanawiam, że będę ją gotował, aby uniknąć zatrucia.
Borówka. Obrodziała w dużych ilościach. Można powiedzieć, że zjadłem kolacje po drodze
Po 7 godzinach marszu, postanawiam zanocować przed wejściem na Schareck. Jest tu wystarczająco miejsca na nocleg.
2/4: Schareck - Gödernierkarkopf
Schareck (2466 m) - Lapernigspitze (2369 m) - Viertleck (2340 m) - Weißeneck (2563 m) - Vorderes Weißeneck (2550 m) - Grubachspitze (2430 m) - Lackenspitze (2459 m) - Zeppspitze (2507 m) - Schwarzeck (2636 m) - Schwarzeck (2636 m) - Gödernierkarkopf (2595 m)
Noc była zimna. Obudziłem się przed wschodem słońca, na śpiworze i trawie był szron. Jeśli wierzyć metadanym ze zdjęcia, temp nad ranem wynosiła -5st. Przerzucam cały dobytek w miejsce, gdzie promienie słońca pojawią się najszybciej.
Pomyślałem sobie, że jak tak dalej będzie to zrobię grań w trzy dni. Już zacząłem planować, co zrobię z nadmiarem czasu. Otrzeźwienie przyszło całkiem szybko, ale po kolei.
Dalej idę góra-dól, łagodne zbocza, nic trudnego.
Tam w tle Weisseneck (2563 m)
Pojawił sie Grossglockner
Grań się trochę jeży, ale ciągle nic trudnego.
Dachstein
Weisseneck i Vorderes Weißeneck (2550 m). Wejście jest strome, trwersuje się tą ścianę prawie do przełęczy między nimi. Potem łatwą granią na jeden, potem drugi wierzchołek.
Ze szczytu widać kolejne fragmenty grani. Nie są już takie łagodne, a na ostanim planie szczyty pokroju naszej Świnicy.
Czas płynie, siły uciekają, a szczyty ciągle daleko.
Po stronie doliny Zederhaustal widać pastwiska i bacówki.
W końcu natrafiam na niewinnie wyglądające turnie.
Okazuje się, że to jest pierwsze, jak to mówią Niemcy "Schlussstelle". Z lewej strony nie da radę, na wprost również. Próbuję od prawej.
Paskudne miejsce. W cieniu, więc mokro. Stromo i krucho. Niosę uprząż i kawałek liny, ale nawet nie było gdzie zaczepić. Dało się zejść, ale potu trochę zostawiłem.
Tak wygląda z daleka.
Jeśli nie tutaj, to prawdopodobnie trzeba by było obejść to ramię dużo niżej. (Pewnie tam, gdzie jest ten większy stawek)
To kluczowe miejsce jest w okolicy Grubachspitze, subiektywnie wyceniam to na II wspinaczkową.
Tak czy owak, i tak schodzę niżej, aby nabrać wody, a potem stromo po trawach na szczyt Lackenspitze. Przy zejściu też trzeba trochę pokombinować, ale już po stronie "słonecznej" więc jest trochę łatwiej.
Widok z Lackenspitze "do przodu"
i "do tyłu"
przy zejściu
Dalsza grań jest już bez niespodzianek. Przy najmniej na razie. Przechodzę Zeppspitze, Schwarzeck i docieram do Gödernierkarkopf
Jestem na Gödernierkarkopf. Tutaj poważna pierwsza decyzja.
Przede mną strome szczyty Hochfeind i Guglspitze, oraz niezbyt dobrze widoczna droga na nie. Poza tym nie wiem jak jest z zejściem na Rothenkarscharte (2335 m) i dalej na Ecksattel, na mapach brak jest nawet ścieżki. Musiałbym je przejść przed zachodem słońca, a jest już późno, a jeśli nie udało by się przejść, czeka mnie nocleg na skałach.
Rozmyślam o różnych scenariuszach:
1. Zostaję tutaj na noc (bo widzę, ze poniżej można rozłożyć materac) i próbuję rano.
2. Z wierzchołka widzę, ze prawie można obejść tę grań po mojej prawej stronie i od razu wdrapać się na przełęcz za tym odcinkiem.
Kilka innych pomysłów również chodzi mi po głowie, jakby dwa powyższe nie wypaliły. Łącznie z zejściem doliną do Tweng lub wycofanie się to paskudne miejsce i zejście do Zederhaus.
Patrzę na mapę, liczę i wiem już, że nie przejdę całej grani. Jeśli wybiorę opcję 1, a potem będę musiał wracać, to pewnie nawet nie dotrę do Weissecka. Postanawiam więc obejść tą grań. Widziałem wcześniej, że z mojej grani wcześniej będzie możliwość obniżenia się i wejścia na to ramię po lewej. A wcześniej jest kilka miejsc, gdzie można zabiwakować. Wodę mam, więc drogi zejściowej z ramienia poszukam rano.
edit: doczytałem w książce Petera Holla Niedere Tauern: ein Führer für Täler, Hütten und Berge
Gratübergang: Hochfeind - Götternierkarkopf - Schwarzeck
II (mehrere Stellen) und I. Gratlänge etwa 2500 m, rot bez.
(Weg Nr. 745), 2 Std.
Route: Man folgt immer dem geschwungenen jedoch im wesentlichen nach O verlaufenden Grat; einige Abbrüche werden umgangen.
czyli miejsca II lub I i przebieg drogi na wschód, czyli w przeciwnym kierunku.
Książka podesłana prze tutejszą anke.
Jakieś 300m niżej znalazłem fajne miejsce do spania.
Wieje. Robię sobie bunkier z kamieni. Wieczorem przeklinam ten wiatr, ale rano okazuje się, że spiwór jest suchy. Dobry wiaterek
3/4: Gödernierkarkopf - Fr. Fischer Hütte
Gödernierkarkopf - Heißenpass - Jokasalm - EcksatLabspitze (2223 m) - Gebreinspitze (2167 m) - Stampferwand (2342 m) (traverse) - Muhreralm - Jakoberalm - Essersee - Franz-Fischer-Hütte
Ruszam na poszukiwanie drogi obejściowej.
Jak nie znajdę, będę próbował tam zejść:
Okazuje się, że jest możliwe zejście. Strome, ale da się. Trochę trawy, trochę kamienia. Wszystko gra.
Na dole pastwisko. No i szron.
Ruszam w górę, na przełęcz Ecksattel
Trochę żal tej grani. Na pewno jest wymagająca. Zejście z z Guglspitze oglądałem jeszcze z różnych stron i wydaje mi się, że nie jest łatwe. Szczególnie górny odcienk, który jest widoczny z okolic Mosermandl. Może jest ktoś, kto zna te tereny i może się podzielić opinią? Chętnie się dowiem. A może nadaży się okazja, że będę w okolicy, zobaczymy. No i zostaje jeszcze do zbadania to wejście, zgodnie z którym Peter Holl zaleca odwrotny kierunek.
Na Ecksattel jest stawek, robię więc przerwę na śniadanie i rozpoznanie dalszego odcinka grani.
Nie jest dobrze. Kolejny szczyt Stampferwand też muszę obejść. Z mojej perspektywy wygląda na stromą piramidę. A poza tym kolejne szczyty wdłuż grani są przechodzalne.
edit: Tu jednak można było wejść, wg książki Petera Holla
"Unschwierige, über Gras- und Schutthänge ersteigbare Gipfel. Es kommt einzig die Überschreitung derselben in Frage."
Czyli nietrudny, możliwy do wspięcia po trawiasto - piarżystych zboczach
Wychodzę na ramię i mam przed sobą widok na kolejne szczyty. Taferlnock, Permuthwand, Rettenwand, Schliererspitze i Mosermandl.
W końcu widać już całkiem blisko Weisseck-a
Znowu muszę zmienić plany. Na Taferlnock może jeszcze dałoby się wejść, ale dalej na Permuthwand to już nie widzę możliwości. Tym bardziej, że ścieżka kończy się na Taferlnock.
Zostawiam więc tą grań i już schodząc na szlak, podążam do schroniska Fr. Fischer.
Za mną został Guglspitze i to problematyczne zejście
przede mną po drugiej stronie doliny Weisseck
Aby dostać się na Weisseck trzeba zejść do doliny. Tj. 450 w dół. Tam jest wioska, więc miejsca na nocleg brak. Poza tym po drugiej stronie jest północne zbocze, więc słońce będzie późno, a do tego wilgotno. Postanawiam zostać po tej stronie doliny i ewentualnie ruszyć przed wschodem słońca.
Jeziora Essersee
Mosermandl
Słońce zachodzi
Księżyc wschodzi
4/4: Fr. Fischer Hütte - Weisseck - Schierersee (Radstädter Tauern)
Schronisko o poranku
Podejście na Weisseck jest strome, ale szybko nabiera się wysokości. Rano jest w cieniu. Dobre na ciepłe, słoneczne dni.
Mniej więcej w połowie drogi jest kawałek w miarę płaskiego terenu ze stawem.
Potem grań na szczyt.
Po drugiej stronie doliny schronisko Fr. Fischer.
A sam szczyt to wielka platforma.
I krzyż
Zejście z samego szczytu na dalszą część grani niemożliwe. Natomiast wydaje mi się możliwy trawers po tej trawiastej części poniżej skalistej ściany. No, ale to już przyszłość.
Tymczasem widoki:
Dachstein
Glockner
Ankogel
Hochalmspitze
Odpuszam dalszą grań. Tej nocy ma padać, a na tą grań potrzeba jeszcze ze dwa dni. Schodzę, z nadzieją, że do St. Michael dostanę się autobusem. Sprawdziłem godzinę odjazdu i byłem nawet trochę przed czasem. Nie sprawdziłem tylko, że te autobusy sezonowo jeżdzą i ostatni taki kurs był 10 września. Dobrze, że nawodniłem się nisko alkoholowym płynem, to i łatwiej zniosłem marsz kilka pierwszych kilometrów. Potem zatrzymał sie jak się okazało muzyk koncertowy i podwiózł mnie do miasteczka, za co mu jestem bardzo wdzięczny.
Mapka rzeczywistego przejścia na zielono i noclegi:
Prowiant na 4 dni:
9 kanapek
7 jaj na twardo
mieszanka bakaliowa
kabanosy
1l herbaty na każdy dzień
woda ok 1,5 - 2l dziennie
Statystyka:
dzień 1:
czas marszu: 7h
odległość : 17km
podejście: 1600Hm
zejście: 450Hm
dzień 2:
czas marszu: 8h30
odległość: 15km
podejście 1750Hm
zejście: 1650Hm
dzien 3:
czas marszu: 8h30
odległość: 16km
podejście 1700Hm
zejście: 1600Hm
dzien 4:
czas marszu: 10h
odległość: 22km
podejście 1200Hm
zejście: 1950Hm
Wnioski:
Grań jest długa, 4 dni to za mało. Planowałbym to teraz na 6 dni i pewnie z noclegiem w Fr. Fischer-Hütte, aby mieć czas rozpracować te kawałki, które ominąłem
Może latem, z lżejszym wyposażeniem byłoby łatwiej. Ewentualnie zrobić wcześniej depo w krzakach w okolicach Schlierersee (można dojechać autem wcześniej)
Grań powrotna powinna być łatwa do przejścia, łącznie z trawersem Weisseck.