Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt maja 03, 2024 10:47 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn paź 14, 2019 11:33 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Właściwie, to w Żywcu trzymam parę rowerów z nadzieją, że ktoś ze znajomych da się namówić na wspólną trasę. Rok temu musiałem nawet jeszcze dopożyczyć 1 rower dla wnuczki Sevy i przywieźć jego rower z Krakowa- w sumie było 5 osób na rowerach. W tym roku moje wolne terminy jakoś rozmijają się z okresami znośnej pogody, z Basią mogłem się wyrwać do jej domu rodzinnego na piątek i sobotę. Basia nie chce jeździć na dłuższe trasy, więc ruszyłem sam. Tuż po południu w piątek na średnią pętlę (40 km, +600m przewyższenia)- wtedy jeszcze nie padało. W sobotę rano wyrywaliśmy chwasty sprzed domu, bo straż miejska podobno zaczęła grozić mandatem -a bywamy tam bardzo rzadko. Więc i w sobotę wyruszyłem na większą pętlę (60 km, +1200) około południa, wracałem w deszczu, już po ciemku. Trasy są bardzo ładne, drugą ze względu na ciąg hal z widokami miedzy innymi na Tatry i Małą Fatrę traktuję jako "żywiecke el classico" , niestety prócz deszczu była mgła. Ale najpierw było całkiem nieźle. Wzdłuż Soły, na tyłach browaru dojeżdża się ścieżką rowerową przez most i wioskę Wieprz do Doliny Bystrej.

(widok z mostu na rzekę Sołę)
Obrazek

Na początku Bystrej są stare chaty, niektóre odrestaurowane i ozdobione , choćby ta:


Obrazek

Im wyżej, tym więcej nowego -czyli dacze "przodowników pracy" z czasów PRLu i te najnowsze.
Obrazek

Gdyby dalej trzymać się drogi, przeoczymy odejście niebieskiego szlaku, skazując się potem na przedzieranie przez las, co parę razy mi się onegdaj zdarzało. Tymczasem na jednej polanie ze stertami drewna trzeba po kamieniach przejść przez potok, gdy wysoki stan wody- będzie krucho (tzn. mokro)
Obrazek

Po bardzo stromym początku zaczyna się średnio nachylona ścieżka przez las, już nie muszę pchać roweru, da się jechać. Czasami zastanawiałem się, jaka jest bezpieczna odległość od dużego drzewa podczas burzy. To zdjęcie zawiera odpowiedź: przynajmniej taka, jak jego wysokość. Ewidentnie spora "drzazga"- ponad calowej grubości na prawie całej długości odłupana przez piorun -leży obok drzewa:
Obrazek

Pod koniec podejścia, po przekroczeniu paru wąwozów, zaczynają się 2 polany:

Obrazek
Przez moment nawet uśmiecha się do mnie słońce. Szlak mało uczęszczany, ale nie zarośnięty

Obrazek

Zza drzew wychyla się charakterystyczny profil Skrzycznego.
Obrazek

Końcówka przed wejściem na grzbiet jest dość stroma. Jak dla mnie -zbyt stroma, by jechać , więc wpycham rower na błotniste siodło. A dotychczas było sucho, trawa i kamienie, teraz teren, po którym ewidentnie jakieś traktorki jeździły
Obrazek

Teraz ponad kilometr lekko obniżając się -do stacji turystycznej "SŁowianka", gdzie dołączamy do czerwonego GSB.

Obrazek

Dalej w dół w stronę przełęczy rozciągają się hale i rzadki las, zabudowania tuż obok starego, opuszczonego domu bez szyb w oknach.
Obrazek

Jadę dalej w kierunku rozwidlenia szlaku na Romankę i trawersu wiodącego zboczami Romanki przez 3 hale do Rysianki.

Obrazek
Ponieważ z Basią chcieliśmy zaprosić sąsiadów na wieczór do karczmy, nie przedłużam wycieczki, zjeżdżam do najbliższej doliny (Żabnica, nad Węgierską Górką).. Początek jest bardzo stromy i z głęboko wciętą strugą strumyka, dopiero dalej wsiadam na rower. a później już po asfalcie wygodnie zjeżdża się przez wieś Zabnica do Węgierskiej Górki.

Obrazek

Warto choć na chwilę zatrzymać się przy forcie, który choć nieukończony w 1939, zatrzymał na dłużej kolumny Wehrmachtu, co dało wystarczającą ilość czasu na przemieszczenie w kierunku wschodnim wojsk Gen. Maczka (w których służył brat mojego Taty, a z którą dotarł aż na kraj Europy, by po wojnie osiedlić się w Szkocji)

Obrazek

Z Węgierskiej Górki jeszcze prawie 10 km, często w licznym towarzystwie pojazdów. Najmniej ciekawy fragment, ale trudno, nazajutrz będzie jeszcze dodatkowo po ciemku.

W sobotę pierwsze 5 km jest dość komfortowe- nowo oddaną ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Koszarawa. Niestety, dalej -aż do Jeleśni wzdłuż drogi krajowej z intensywnym ruchem w kierunku granicy ze Słowacją. Na rynku wstępuję do cukierni naprzeciw karczmy na małe co nieco. W karczmie trzeba czekać na kelnerów, długo trwa, a tu -raz-dwa. A zabytkową karczmę wystarczy sfotografować

Obrazek

Jak był już widok z mostu, była karczma- to może i sfotografować kościół (choć kolejność nieelegancka), ale to już prawie godzinę dalej, w Sopotni WIelkiej, gdzieś w oddali, po drugiej stronie doliny
Obrazek

Na razie droga od Jeleśni prawie pusta, chwilami lekka mżawka, na rozległe widoki się nie zanosi.

Obrazek
W Sopotni główną atrakcją jest wodospad, zwłaszcza przy wysokim stanie wody. Moim wolnym tempem niecałe 2 godziny z Żywca, wliczając 2 dłuższe odpoczynki.

Obrazek

Są też inne atrakcje "nie z tej ziemi"
Obrazek

Dalej dość długo jedzie się po asfalcie, jadąc rowerem radzę ominąć pierwszy fragment niebieskiego szlaku na Rysiankę, droga przecina go ponownie ze 200 m wyżej, a szlak wąski. Zaczyna konkretnie padać, na kurtkę naciągam pelerynę i jadę dalej.
Obrazek
Aż do tego miejsca (ze 500 m przed przecięciem z niebieskim szlakiem), gdzie wkraczam na stromą, kamienistą przecinkę -prosto, jak w pysk strzelił ponad 300 m przewyższenia, w końcu i szlak dołącza do tej drogi, już na mniej nastromionym fragmencie. Koszmarnie się zmęczyłem, bo plecak wożę na kierownicy, by nie zapocić pleców, a tu na większych kamieniach trzeba wszystko podnosić.

Obrazek

Gdy zaczyna się hala -nadal w przedłużeniu linii przecinki i wciąż stromo, jest przynajmniej łatwiej, bo coraz równiejszy teren, jak coś wystaje, to nie wielkie kamienie, a grzyby

Obrazek

Mgła sprawia, że schronisko dostrzegam dopiero z odległości jakichś 100m
Obrazek

W moim ulubionym schronisku na Rysiance -pustawo, przynajmniej długo nie czekam na obiad Zresztą warto dłużej ochłonąć, bo zaczną się zjazdy.

Obrazek


Tuż obok (15 minut pieszo) jest drugie schronisko -na Hali Lipowskiej, przed którym spotykam dość liczną grupę turystów. Z roweru schodzę tylko do zrobienia zdjęcia i jadę dalej lekko w dół, szeroką, ale błotnistą drogą.
Obrazek

Chwilami można ominąć błoto jadąc po trawie, tylko żal, że widoków brak

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po minięciu paru hal, już za Redykalnym Wierchem, trochę krajobrazu się odsłania


Obrazek

Od jakiegoś czasu mam problem z hamulcami, zabrałem klucze pasujące do kierownicy, ale jeden rozmiar przy v-breakach akurat gdzieś się zapodział. Na stromych odcinkach jest coraz trudniej wyhamować, pamiętam historię sprzed 2 lat, zakończoną groźnym upadkiem przy zjeździe ze Skrzycznego. Więc na stromych odcinkach schodzę z roweru i biegnę sprowadzając go po prawej stronie, lub po lewej. Byle w schronisku na Boraczej ktoś mi pożyczył klucz hex w tym rozmiarze.


Obrazek

Na szczęście -udało się, więc od Boraczej mogę już kontrolować prędkość, zjeżdżając dość długą i stromą drogą asfaltową do Żabnicy, a potem , jak dzień wcześniej -do Węgierskiej Górki. Tam było już szaro, a po chwili ciemno, deszcz nie chciał przestać, więc cały przemoczony dojechałem do Żywca. A po 2 godzinach odpoczynku -już za kierownicą samochodu wyruszyłem do Krakowa. W niedzielę Basia miała dyżur, a wtedy właśnie poprawiła się pogoda. Ten wyborczy weekend -też nie dla mnie, choć pogoda super. Może za tydzień gdzieś się uda?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N lis 03, 2019 1:09 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1494
Lokalizacja: W-wa
Relacja i sama wycieczka bardzo w moim guście :)

Obrazek

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lis 05, 2019 10:29 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
W dzień Wszystkich Świętych jesteśmy w Żywcu, przed południem odwiedzamy groby rodziny Basi. Przyjechaliśmy dzień wcześniej i już wieczorem poczułem się gorzej. Jakby po wypaleniu pół-paczki papierosów (choć sam nie palę), taki smog. Ludzie tu palą w piecach czym popadnie, używają kuchni węglowych, a to kotlina i w mgliste dni mam tu "zaduszki". Więc uciekam w góry. W piątek o 13:08 odjeżdżam pociągiem z Żywca do Zwardonia, towarzyszy mi mój rower. Tym razem zadbałem o sprawność hamulców. Po godzinie wysiadam w Zwardoniu, gdzie na stacji granicznej pociąg kończy bieg
Obrazek.

Pogoda dopisuje, jedynie w górach ma silnie wiać. Widoki na doliny są rozległe

Obrazek

Nie wszędzie da się jechać pod górę -rower za ok. 400 PLN ma krótki zakres przerzutek, moja wydolność oddechowa też stanowi problem. Na ogół błota są zamarznięte, ale nie wszędzie

Obrazek

Jednak przeważają suche, kamieniste, dość szerokie drogi biegnące wzdłuż granicy, omijając nieliczne pagóry po lewej stronie
Obrazek


Mam (w Zwardoniu) 3 godziny do zmroku, a na szlaku na Wielką Raczę ponad 5 godzin, więc końcówka będzie po ciemku. Staram się jedynie zdążyć ze zjazdem z górki Kikula (1085) przez Magurę (1073) i Beskid (965) za jasna

Obrazek

Wygląda na to, że zdążyłem
Obrazek

Sierp księżyca będzie mi dziś towarzyszył do końca, często świecąc wśród drzew, a pod koniec wskazując kierunek schroniska
Obrazek
Zjazd był dość długi- ponad 130m przewyższenia musiałem oddać, po drodze coraz bardziej się ściemnia, ale nie wyciągam czołówki

Obrazek

Nawet po ciemku droga przecinką graniczną jest ewidentna

Obrazek

Tylko, że nie chce mi się sprawdzać na mapie, a w jednym miejscu szlak omija graniczny Wielki Przysłop(1041), trawersując bez straty wysokości, a ja trzymając się granicy przechodzę przez ten punkt, dodatkowe 100 m wysokości tracę na zjeździe. na przełęcz Pood Obłazem (944). Dalej już po szlaku mozolnie wpycham rower na prawie 300 m położoną wyżej Wielką Raczę. Od tej góry pochodzi nazwa "Worek Raczański" na zachodnią część Beskidu Żywieckiego. Dochodząc do schroniska już grzecznie trzymałem się szlaku, który odbija w lewo, trawersując w lewo przez las. Widzę schronisko jakieś 15m nad sobą, ale drogę zagradza powalone drzewo (jedyne na całym tym 5-cio godzinnym szlaku). Gdyby nie rower, łatwo by się było przedrzeć przez tarasujące drogę gałęzie. Mnie zajmuje to sporo czasu. A wystarczyło by odpiłować ze 2 konary, gospodarz schroniska powiedział, że to nie leży w jego gestii, a nawet nie a takich uprawnień. Dziwne. Za to obiad mam całkiem przyzwoity, miejsce w pokoju też bez trudu się znalazło. Postanawiam nastawić budzik na 6:10, by w razie czego zdążyć na wschód słońca. Jednak rano przychodzi mgła (i nie przestaje silnie wiać). Więc dopiero przed 8 opuszczam to sympatyczne schronisko.

Obrazek

Przed zjazdem odwiedzam jeszcze punkt widokowy
Obrazek

Pomimo mgły można tam podziwiać panoramę, nawet z opisami
Obrazek

Zjeżdżam (do przełęczy położonej prawie 300 m niżej) po bardzo wygodnym szlaku, gdzie nie ma osypujących się luźnych kamieni ani wystających korzeni, miejscami nawet ścieżka ma powierzchnię niezwykle równą. Jazda jest więc bardzo przyjemna. Jedna z najfajniejszych tras na rower górski w tych górach, parę lat temu odnowiona przez współpracujące 2 gminy po różnych stronach granicy.
Obrazek


Obrazek

Dopiero na przełęczy mgła odpuszcza, jedzie się nieźle nawet lekko pod górę- tylko jedna , łatwa do obejścia przeszkoda
Obrazek

Las bukowy już zrzucił liście, zostawiając mi zasłany wokoło dywan
Obrazek

Obrazek

Chwilami wśród drzew zaczynają prześwitywać widoki na Słowację
Obrazek

Obrazek

i na polską stronę
Obrazek

I z dala już widać Przegibek chwilowo oświetlony przez słońce
Obrazek

Ponieważ mam na ogół z górki, wkrótce tam docieram
Obrazek

Patrząc na mapę odniosłem mylne wrażenie, że łatwiej dotrę na Rycerzową niebieskim szlakiem, trawersującym północne zbocza paru górek, przez które wiedzie graniczny szlak czerwony. Było wąsko, pełno dość wystających i śliskich korzeni, wiele mokrych wąwozików do przekroczenia i dwa całkiem strome i długie podejścia, nawet czasy na drogowskazach dłuższe na tym niebieskim szlaku. Ale lasy całkiem ładne, więc nie żałuję
Obrazek

I wreszcie docieram na trawiaste siodło między Małą i Wielką Rycerzową, tuż nad schroniskiem.
Obrazek

Zamawiam małe co nieco i wykorzystuję czas oczekiwania na szybkie wyjście na lekko na wierzchołek Wielkiej Rycerzowej
Obrazek

Wracając z góry jeszcze robię zdjęcie schroniska- to jedna z najłądniej wkomponowanych w teren bacówek
Obrazek

Po lekkim posiłku zjeżdżam najkrótszym (czarnym) szlakiem do Soblówki
Obrazek

Obrazek

Specyfiką tej drogi jest wzrastająca stromizna, coraz trudniej się jedzie po luźnych kamolach, z trudem utrzymuję równowagę.
Obrazek

Po 30 minutach docieram do asfaltu w Soblówce, następne pół godziny dzieli mnie od Rajczy, gdzie za rondem zacznie się nieprzyjemnie intensywny ruch samochodów.
Obrazek

Półtorej godziny później dojeżdżam przez Węgierską Górkę do domu Basi w Zywcu. Na ostatnim podjeździe mijają mnie już nie osobówki, a 3 długie Tiry. Za Węgierską górką jest jeszcze jeden konkretny podjazd -za to miejsce dość widokowe
Obrazek. W sumie w tym dniu przejechałem około 60 km, w tym prawie połowę w górach, a 33 km po asfalcie z Soblówki do Żywca. Przez cały czas było sucho, dopiero lekki deszcz zaczął popadywać w Węgierskiej Górce. Zdażyłem więc przed zapowiadanym załamaniem pogody prawie co do minuty.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL