Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Trochę egzotyki, a później to co zwykle http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=20067 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | gouter [ Cz wrz 13, 2018 4:46 pm ] |
Tytuł: | Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Plan na minione wakacje - górsko - Norwegia, rodzinnie - Morze Bałtyckie. Szereg okoliczności sprawił, że wszystko było inaczej. Kolega, z którym miałem jechać do Norwegii najpierw miał kłopoty z urlopem, później już definitywnie - spadł ze szlaku do strumienia i roztrzaskał biodro. Z racji, że chciałem w tym roku odwiedzić coś całkiem nowego, a dzieciom wcale nie chciało za bardzo się jechać nad morze, opcję rodzinną zamieniłem na wyjazd tylko z żoną i szarpnąłem się na Teneryfę. Z typowo letnich destynacji, ta interesowała mnie najbardziej chyba wiadomo z jakich względów. Nie ma co opisywać wiele, bo było to typowe all inclusive, ale z fajnymi elementami krajoznawczymi. Mogę z czystym sumieniem polecić. Widoki naprawdę - pierwsza klasa. Niedaleko hotelu miałem rezerwat przyrodniczy - Montana Amarilla - mały wulkanik bezpośrednio nad oceanem. Sił fal wyrzeźbiła w warstwach popiołu fantastyczne półeczki. Wszystko to było w odcieniach pomarańczy, a kontrastowały z nimi ogromne czarne bazaltowe otoczaki. ![]() ![]() ![]() Codziennie wieczorem odbywałem tam spacerek na zachód słońca, a w jeden dzień obserwowałem zaćmienie księżyca. W ogóle w tym miejscu zorganizowano jakiś event, związany z tym wydarzeniem. ![]() ![]() Najbardziej interesował mnie oczywiście Teide - najwyższy szczyt Hiszpanii, wspaniały wulkan. ![]() ![]() Nie planowałem wejść na niego. Jest to łatwe i nie łatwe. Technicznie - tak, ale logistycznie - gorzej. Najlepiej podjechać kolejką pod krater i podejść na szczyt. Ale jest limit osób, które są tam wpuszczane, a na kolejkę raczej nie ma szans się dostać bez rezerwacji. I to wcale nie gwarantuje wyjazdu, bo bardzo częste wiatry uniemożliwiają jej kursowanie. Można wykupić wycieczkę z hotelu, która swoje kosztuje - 78 Euro plus bilet na Teide - wtedy mamy rezerwację, ale nie mamy czasu na atak szczytowy. Zresztą wcale mi nie zależało na wejściu - ze szczytu co można zobaczyć, skoro to wyspa i najwyższe wzniesienie - ocean i chmury. ![]() ![]() Wypożyczyłem samochód - na spółkę z nowo poznanymi znajomymi. ![]() 38 Euro za dobę, paliwo - po 1 Euro, taniocha. Przy okazji - ważne aby samochód miał full insurance, nie zgadzać się na żadne zastawy w postaci numeru karty czy kaucje. Ponoć często kasują za każdą rysę lub otarcie, często były one już wcześniej. Lepiej zapłacić ciutkę więcej. Drogi na Teneryfie są w bardzo dobrym stanie, oprócz poboczy, często z dużym uskokiem, więc łatwo uszkodzić wypożyczoną bryczkę. Pod Teide prowadzi trasa, wyprowadzająca w najwyższych momentach na ponad 2300 m. Pniemy się serpentynami w górę, wbrew pozorom, stoki Teide są bardzo gęsto zaludnione, wiele tam miejscowości, co kawałeczek denerwujące ronda. Trochę dziwna tam organizacja ruchu, raz przez nieuwagę wyjechałem tubylcowi pod maskę, na szczęście skończyło się tylko na klaksonie. Gdy docieramy na poziom ogromnej kaldery, krajobraz dramatycznie się zmienia. Praktycznie pustynia, widać lawę, jakby co dopiero zastygłą. No i dominuje el Teide. Bardzo ciekawe miejsce to Roques de Garcia ze skałą Roque Cinchado. prawie lewitującą - oklepany motyw widokówek z Teneryfy. ![]() ![]() Co chwile są miradores - czyli punkty widokowe - przy których warto się zatrzymywać. Wszędzie jest coś ciekawego. Przy stacji kolejki parking zapchany samochodami - bez szans na kupno biletu, to pierwszy dzień od dłuższego czasu, kiedy kolejka kursuje. Jedno, co mnie zdziwiło, zamiast spadku temperatury z wysokością, odczuwamy wzrost - ciepłe powietrze chyba zalega w kalderze, jest to swego rodzaju patelnia, rozgrzewana przez słońce - kazałem zabrać polary, a tutaj potrzebne bardziej zdałby się strój kąpielowy. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Dużo chłodniej na wybrzeżu - dzięki orzeźwiającemu wiaterkowi. Tego dnia odwiedzamy jeszcze znany z plaż kurort Los Americas oraz gigantyczne klify - Los Gigantes. Sięgają nawet 600 metrów wysokości. Robią wrażenie. ![]() ![]() Ta część Teneryfy, w której się zalogowaliśmy jest bardzo sucha, deszcz pada tu 2-3 razy w roku. Ogrody są nawadniane odsalaną wodą z oceanu, a tam, gdzie tego nie ma - rosną tylko kaktusy. Zadziwia też ogrom plantacji bananów - ponoć z powodu dużych dotacji z UE, później mają być zamienione na awokado. No i latające nad głowami zielone, skrzeczące papugi wśród palm. ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | net. [ Cz wrz 13, 2018 8:14 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Nie wyświetlają mi się zdjęcia w tej relacji... (Malutkie krzyżyki są) Tylko ja mam ten problem, czy inni forumowicze też nie widzą? |
Autor: | TataFilipa [ Cz wrz 13, 2018 9:12 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Ja mam zakazy wjazdu ![]() |
Autor: | Redemption MM [ Pt wrz 14, 2018 9:11 am ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
U mnie tylko "obrazek" |
Autor: | Krabul [ Pt wrz 14, 2018 10:09 am ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Wszystko przeczytane, zapowiada się ciekawe. Ogarnij zdjęcia. |
Autor: | gouter [ Pt wrz 14, 2018 6:42 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Dawałem linki z zdjęć google - ja widziałem, ale może dlatego, że byłem zalogowany, zmieniłem teraz hosting, widać coś? |
Autor: | Krabul [ Pt wrz 14, 2018 6:51 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Tak |
Autor: | kefir [ Pt wrz 14, 2018 7:56 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Jest tam gdzie połazić - sam park narodowy Teide jest spory, Montana Blanca, Pico Viejo... |
Autor: | anke [ Pt wrz 14, 2018 8:25 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Eee... ![]() Poza tym - fajnie ![]() Aha, jeszcze na 3 od dołu jest dłoń bez właściciela ![]() |
Autor: | net. [ Pt wrz 14, 2018 9:05 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Teraz rewelacja ![]() a tej dłoni na kiści bananów nawet nie zauważyłam, cóż za spostrzegawczość ;p |
Autor: | gouter [ So wrz 15, 2018 5:18 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
anke napisał(a): Aha, jeszcze na 3 od dołu jest dłoń bez właściciela ![]() Właściciel jest - to moja żona - ze względu RODO - uciąłem ją ![]() |
Autor: | gouter [ N wrz 16, 2018 8:09 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
W tym roku czas oczekiwania na wyjazd górski był bardzo długi. Do końca nie było wiadomo gdzie i z kim pojadę. Miałem plan awaryjny. Ale w połowie sierpnia się wyklarowało. Ekipa dość dziwna. W pierwszej opcji miałem jechać z zięciem szwagierki. Później chęci nabrała jego żona, ale że bała się o swoją kondycję - gdyż była po leczeniu, stwierdził, że może by pojechało której z moich "osobistych" dzieci, żeby jej dotrzymywało towarzystwa, gdyby nie wyrabiała kondycyjnie. Padło na moją córkę, która obecnie chodzi do ósmej klasy. Nie byłem do końca pewny, czy da radę. Na wiosnę dotarła ze mną do Doliny Pięciu Stawów Polskich i tyle jej doświadczenia w górach wysokich. No nic - taka ekipa rusza w trasę. Destination - Switzerland - Dolina Bregaglia. Do trzech razy sztuka. Już dwa razy tam byłem, i za każdym razem łapało mnie tam załamanie pogody. W ubiegłym roku nawet nawałnica roztargała mi tam namiot. Najpierw trzeba swoje odcierpieć - kilkunastogodzinna jazda. Na szczęście mam zmiennika do jazdy. Niemiecki odcinek drogi od Salzburga do Kufstein zakorkowany. Chyba jak zwykle. Nie za bardzo widać powód tego, wleczemy sie te kilkadziesiąt km. Na szczęście przed Rosenheim zmieniam pas na skręcających na Austrię, reszta stoi w stronę Monachium. Kolejne korek, przy zjeździe z autostrady na lokalną drogę na Reschenpass. W Szwajcarii też nie lepiej, ciągłe roboty drogowe, co kawałek światła. Oczywiście większość drogi pada deszcz. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek jadąc w Alpy miałem ładną pogodę, chyba zawsze lało. Nie inaczej było tym razem. Ale w Szwajcarii już wita nas słoneczko. Miało być 14 - jest 16 godzin jazdy. Ale udaje się zalogować na upatrzonym kempingu w Vicosoprano około 19.00 - więc jeszcze jasno i można spokojnie się rozbić i wypakować.Kwaterując się na kempingu widzę, że angielski u właścicielki nie bardzo, wiec "zabłyszczałem" swoją znajomością włoskiego - bo tutaj taki język obowiązuje- uno auto, uno Grande tenda, tre adulto, uno bambino. Taka wiązanka zaowocowała - właścicielka się uśmiechnęła i powiedziała - bambino gratis. Więc parę franków zostało w kieszeni. Obliczyła cenę za trzy dni i jeszcze urwała końcówkę - special price. Generalnie kemping jeden z sympatyczniejszych, w jakim byłem, jest specjalny namiot, gdzie można gotować w razie deszczu. Opodal każdego stanowiska drewniany stół i ławeczki. Najważniejsze, że pogoda zapowiada się dobra. Jedyny problem - awaria internetu. A w Szwajcarii to duża problema. 100 kB - 2 zł. Wracamy się do ery niewiedzy pogody. Bo w Alpach w miarę sprawdzalna jest tylko na 1 dzień. Dalej to wróżenie z fusów. Parę razy się o tym przekonałem. Zmęczenie kupujemy jedynie żetony do kąpania na ciepłą wodę, zajadamy i spanie. Ranek chłodny, ale niebo czyste. Plan - zdobycie Piz Badile ![]() Powiecie - ale hardkor - takie szczyty zdobywa. Spokojnie - od lat moja filozofia górska to zdobywanie mega szczytów wzrokowo - czyli szukanie najlepszych punktów widokowych na najpiękniejsze miejsca w Alpach. Ten to chyba ostatni z ostatnich niezdobytych (niezobaczonych) wierchów. Faktycznie to planuję wyjście na Piz Cam - górujący nad Vocosoprano. ![]() Jeszcze rano jedziemy do wioski zakupić chleb - za 3 franki. Jeden z droższych w moim życiu. Szlak fajny, bo prowadzi prosto z kempingu. Mam jakiś wydruk trasy z netu, ale robię też fotkę mapy wiszącej przy recepcji. Właścicielka widząc to, daje mi mapę regionu. O mapach trzeba wspomnieć, że wszystkie są bardzo ogólne i mało dokładne. A szlaki - bardzo słabo oznaczone, jak na Szwajcarię. Na razie ścieżka pokrywa się z droga do małej miejscowości Roticcio ![]() Prowadzi praktycznie czasem po podwórku domów, tak, że widzimy śniadających mieszkańców. Ruch na trasie = 0. Jest to dla mnie jeden z piękniejszych regionów Alp, ale pomijany przez turystyczną gawiedź - dla mnie - dobrze. Ruch wysysa stąd niedaleki Sankt Morritz z kolejkami, jeziorami oraz zapora Albigna, też z kolejką. Dawniej popularna była dolina Bondasca z górującymi nad nią granitowymi turniami Badile, Cengalo i Sciora, ale po ubiegłorocznym osuwisku, które zniszczyło częściowo wioskę Bondo, cały rejon zamknięto dla ruchu ze względów bezpieczeństwa i możliwości dalszych obrywów ze stoków Cengalo. Po opuszczeniu Roticcio ścieżka mocno pnie się w górę, na razie w lesie. Nie forsuję tempa ze względu na córkę. Na razie nie narzeka. Zapomniałem napisać, że główną motywacją wyjazdu w Alpy była obietnica, że zobaczy na żywo świstaka. Wyczytałem, że w okolicy Piz Cam jest właśnie kolonia tych zwierzaków. Już było je kilka razy słychać. Ale ani widu.... Docieramy do kilku zabudowań - Nambrun - 1611 mnpm. Czyli zrobiliśmy 500 m w pionie, zostało jeszcze ponad 1000. Tutaj już pojawiło się granitowe ostrze Badile. A Nambrun koduję sobie w głowie - można dotąd wyjechać samochodem, jest ujęcie wody i mały placyk. Wspaniała miejscówka na biwak i może kiedyś atak szczytu Piz Duan - jednego z najlepszych punktów widokowych w Szwajcarii. [/size][/b] ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Po małej sesji foto - znów uderzamy w górę, mały lasek i już rozległa hala. Ciągle słychać świstaki - ale ich nie widać. Coraz bardziej irytuje to córkę. W pewnym momencie Marta - czyli córka szwagierki widzi gdzieś na skale tą istotkę, ale nam za nic nie udaje się dostrzec. Podążamy dalej, już poprzez alpejski krowiland zmieszany z kupo lub krowioplackolandem. Napotykamy pierwsze dwie osoby - pasterzy. Jest sobota, więc spodziewałem się większego ruchu, a tu nic. Trzeba naprawdę dobrze kontrolować swoje położenie z mapą, bo ścieżki praktycznie nie ma, jakaś udeptana trawa, a znak na kamieniu, może raz na 10 minut. Mamy przystanek, gdzie spotykamy pierwszą i ostatnią trójkę turystów w tej części szlaku. Mamy tutaj małe jeziorko i piękny widok na górną część Doliny Bregaglia. Przewyższenie już ponad 1000 m. Nagle córka dostaje powera - świstak!!!! Bestia spokojnie kopała sobie norkę, w odległości kilku metrów od nas, dopiero atak człowieka uzbrojonego w kamero - smartfon ją wystraszyła. Homo sapiens ruszył w pogoń, bo chciał pogłaskać gryzonia. Ale ten uciekł w dziurę między skałami. Ale cel został osiągnięty. ![]() ![]() ![]() Teraz już spokojnie można było się skupić na podejściu. Jednak była pewna przeszkoda - pyszne borówki przy ścieżce. Walcząc z przeciwnościami losu docieramy na przełęcz pod Piz Cam. Szlaki w tej okolicy mają jedną wadę - nie prowadzą na szczyty, tylko na przełęcze. Chcesz coś zdobyć - sam sobie znajdź trasę. Piz Cam z tej strony nie jest dostępny. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Schodzimy na wprost - znów świstak - schodzimy drugą stroną góry. Mamy rozległe pastwisko, zero szlaku i tylko spostrzegawczość powoduje, że w oddali zauważamy znak, sprowadzający do Vicosoprano. Troszkę nieuwagi i dołożylibyśmy parę km. Teraz już nie ma o czym pisać. Niekończące się żmudne zejście w lesie, bez widoków, w parnym powietrzu w towarzystwie much. Trasa ponad 10 godzin, docieramy do kempingu i rzucamy się na materace. Znów skreśliłem nr 1 na mojej alpejskiej liście celów do zrobienia. (2 miejsce awansowało na 1) ![]() ![]() ![]() ![]() A NA KONIEC DNIA JESZCZE TAKI MAŁY SPEKTAKLIK ![]() Jakby kogoś interesowały szczyty widoczne na zdjęciach - opisana panorama http://alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=34492 http://alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=34480 |
Autor: | Redemption MM [ Śr wrz 19, 2018 11:24 am ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Z krowami i tak najlepsze ![]() |
Autor: | gouter [ Pt wrz 21, 2018 7:06 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Drugi dzień - w nocy obudził mnie deszcz uderzający o namiot. Cholera, miało być 2 dni ładnej pogody, a tu już leje w pierwszą noc. Szybka ewakuacja butów pod dach. Jednak po chwili widzę gwiazdy. Wracam do spania. Nad ranem zimno, ale aura obiecująca. Słońce wychodzi bardzo późno zza gór. Poranny spektakl palących się szczytów nad Bregaglią. Teraz już rozmyślanie, dokąd dzisiaj. Chciałem na Piz Surlej, ale dwójkę moich towarzyszy obgryzły buty. Zresztą Surlej to trochę ambitniejszy cel, trzeba szukać drogi na niego po swojemu. Wybieram więc cel zastępczy - na razie rejon Diavolezza. A co dalej - się okaże. Jedziemy nad jeziorami Surlej, Silvaplana, słynne Sankt Morritz, a dalej w stronę Bernina Pass. Początkowo planowałem wyjście od jeziora Lago di Bianco, ze względu na mniejsze podejście, ale zorientowałem się, że może to mniej metrów do zrobienia w pionie, ale więcej kilometrów. Po drodze nie omieszkam zatrzymać się przy punkcie widokowym w Morteratsch. Widać wszystko oprócz Piz Bernina. Zostawiam samochód na dużym, darmowym parkingu przy dolnej stacji kolejka na Diavolezzę, przy okazji stacji kolejowej. Większość ludzi jedzie wagonikiem, więc ruch na szlaku znikomy. To jeden z powodów, dlaczego wybieram Alpy, zamiast Tatr. Na razie pogoda ładna, widzimy za plecami szczyt Piz Alv. Jednak im wyżej, tym więcej chmur. Co chwilę to się ubieramy, bo chłodno, to ściągamy warstwy, bo prześwituje słońce. I tak bez trudności, szeroką drogą wśród pasącego się była docieramy do jeziora Lej dal Diavolezza. Stąd już bardziej szlakową ścieżką w górę, w chmurze. Ale zdobywając wysokość co jakiś czas prześwitują lodowcowe szczyty. To co wydawało się końcem szlaku, jak zwykle nim nie było. Pod koniec idziemy skrawkiem umierającego lodowca, przykrytym specjalną białą tkaniną, aby nie topniał - bardziej w celu szybszego początku sezonu narciarskiego, niż ochrony przyrody. Dla mojej córki to pierwsze 3000 m w życiu, więc jest bardzo zadowolona. Świstaki było słychać, lecz skutecznie się pochowały. Lodowce mają to do siebie, że nawet przy gorszej pogodzie, chmury nie za bardzo lubią wisieć nad nimi. I tak jest w tym przypadku. Mamy pod nogami potężny lodowiec Pers z prawie całym widocznym Piz Palu. Więc nie możemy narzekać na pejzaż. Po odpoczynku decyduje się wejść na widoczny obok Piz Trovat. Córka i Marta zostają w dole i odpoczywają. Na Piz Trovat od strony lodowca poprowadzono via ferratę, z której korzysta wielu klientów kolejki na Diavolezzę. Ja wchodzę normalnym szlakiem. Widok z Trovata jeszcze ładniejszy. Mam szczęście, bo przychodzi dłuższe rozpogodzenie, akurat gdy szczytuję. Później schodząc zaliczam drugi trzytysięcznik - Sass Queder. Później weszły na niego moje córka z Martą. Generalnie można zaliczyć jeszcze trzeciego - Munt Pers, ale zakrywa go cały czas chmura, więc byłoby to bez sensu. Jedyny minus - Piz Bernina nie pokazał się w ogóle. Ale i tak jesteśmy zadowoleni. Nagle na grzbiecie robi się pusto. wszyscy ludzie gdzieś zniknęli. Zaczynamy zejście, w całkowitej chmurze. Nawet zaczyna lekko padać. Ale tylko przez chwilę. Potem już w chmurze, ale bez deszczu schodzimy i osiągamy parking. Wracając na kemping w Vicosoprano widzimy duże kałuże i mokrą drogę. Widocznie o tej strony masywu Berniny opady były większe. Mieliśmy szczęście, że wybraliśmy akurat tą trasę. Bardzo fajna, widokowa alpejska tura, około 1100 m podejścia. ![]() Poranny widok na Masyw Bernina z Morteratsch ![]() szczyt Bellavista ![]() Piz Alv ![]() kolejka na Diavolezzę ![]() Lej dal Diavolezza ![]() panorama Lodowca Pers z Sass Queder ![]() po lewej Piz Trovat - w prawo Piz Palu ![]() Piz Cambrena ![]() ![]() Piz Palu ![]() ![]() Bellavista ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | gouter [ Pt wrz 28, 2018 7:34 pm ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Fotosik, jeżeli nie mam opłaconego konta, tylko darmowe - blokuje zdjęcia do następnego miesiąca, po po przekroczeniu transferu. Zgram je na Facebooka i stamtąd udostępnię, ale już nie dziś, bo mi się nie chce. |
Autor: | gouter [ So wrz 29, 2018 8:19 am ] |
Tytuł: | Re: Trochę egzotyki, a później to co zwykle |
Żeby już zakończyć tą relację. Kolejny dzień to ucieczka ze Szwajcarii przed frontem. ?Już rano w Vicosoprano poważnie się zachmurzyło. Po spakowaniu, jadąc za Sankt Morritz było jeszcze pogodnie, więc postanowiliśmy jeszcze rzucic okiem na Masyw Berniny ![]() ![]() Potem już przejazd do Austrii, pogoda im dalej na wschód, tym lepsza. Na drogach ciągłe remonty, więc co chwilę przystanek i czekanie. W Austrii postanawiam udać się na najprostszy wariant - Kaunertal w Alpach Otztalskich. Moich towarzyszy obgryzły buty i wyższe wycieczki nie wchodziły w rachubę. Zresztą około godziny trzeciej miało zacząć padać. Trasa płatna - 24 euro za auto. Prowadzi na wysokość aż 2750 m. Myślałem, żeby wyjść stamtąd na trzytysięczny Vordere Karlesspitze, ale było za mało czasu. Weszliśmy więc na niewielkie wzniesienie nad parkingiem - Ferereggspitz. Panorama ładna, ale po widokach z Szwajcarii - widoki trochę bledną. Smutny widok na umierający lodowiec pod Weisseespize, kiedy sommerski area, teraz tylko zagruzowany lodowiec z przykrytymi paskudnymi białymi płachtami - miejscami - gdzie za pieniądze można wejść do środka. I tyle. Mieliśmy w Alpach spędzić jeszcze jeden dzień - gdzieś w Austrii, bliżej Polski, ale silny front z mocnym wiatrem i opadami wygonił nas. Następny dzień był bardzo deszczowy, co sprawdziłem po powrocie w necie. Więc w sumie decyzja słuszna. Szkoda mi było opuszczać Alpy - ale siła wyższa. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Panoramy http://alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=34452 http://alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=34623 |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |