Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt kwi 19, 2024 3:16 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: N wrz 09, 2018 12:20 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt lis 21, 2008 10:48 pm
Posty: 1227
Lokalizacja: Warszwa
- Mam zielone światło na urlop – powiedziała mi Basia.
- Oki to teraz moja kolej, aby mi dali.
Tak się zaczęło moje „dziobanie”, aby wykorzystać trzy dni urlopu nagrodowego w pracy. Koniec końców udało się dostać i przedłużyć długi sierpniowy weekend. Wybieramy Tatry Słowackie. Tam Basia ma jeszcze sporo do nadrobienia. Po 4 godzinach jazdy stajemy na krótką drzemkę w Nowym Targu i następnie na parkingu przy Białej Wodzie parkingowy kasuje 6 euro, zaskakując przy tym znajomością miejscowości z tablic rejestracyjnych. Dziś miało być lajtowo, więc wybieramy Jagnięcy Szczyt.
Trasa do schroniska mija nam dosyć szybko. W międzyczasie mijamy Kovalcikową Polanę i się śmiejemy, że mamy swoje miejsce w Tatrach. Pokazuję swojej połówce i opisuję szczyty i opowiadam o planach jakie mam na przyszłość. To już jej nie przypadło do gustu. Po wypiciu wielkiej szklany kofoli zaczynamy się piąć na stromy próg Doliny Jagnięcej gdzie dopada mnie cukrowy kryzys. Przy Czerwonym Stawie uzupełniam braki, ale Basia ma dalej nietęgą minę. Widzę, że coś się dzieje niedobrego. Następuje „wyjęcie baterii” i na wysokości ok. 1900 m Basia mówi, że dalej nie pójdzie i powoli będzie sobie schodziła. Mamy się spotkać przy schronisku, więc ja ekspresowym tempem skracając gdzie się da, wbijam się na szczyt. Widoki jakie miałem będąc tam ostatnio były wzorowe. Tym razem ciemne chmury przewalające się przez niebo ograniczają je. Mimo to postanawiam posiedzieć chwilę. Miałem pomysł, aby zejść sobie Koperszadzką Granią, ale pomyślałem, że za długo by to czasu zajęło i Barbara zaczęła by się martwić. Schodzę więc szlakiem jak biały człowiek wyglądając ostrego odbicia w lewo na Kołowym Przechodzie. Będąc tam pierwszy raz zapędziłem się dalej w stronę kołowej Przełęczy, więc wiem że należy być uważnym. Takiej wiedzy chyba nie miała czwórka turystów, którą zawróciłem na dobra drogę. Po 50 minutach jesteśmy już w komplecie przy schronisku. Basia przygruchała sobie przy Czerwonym Stawie dwójkę polaków i tak sobie spędziła czas na pogawędce. Droga powrotna doliną równie szybko minęła jak i w górę. Pozostało nam jeszcze zjeść coś pożywnego kąpiel i spać. Tak też się stało. Gdy na niebie świeciło jeszcze słońce my już smacznie spaliśmy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

>>> http://gorolotni.blogspot.com/2018/08/z ... zczem.html <<<
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drugiego dnia wstaliśmy dosyć wcześnie bo już o 5.30 Niby wcześnie rano, ale 9 godz snu wystarczyło, aby zregenerować siły. Plan był prosty: przechodzimy przez Czerwoną Ławkę z jednej doliny do drugiej. W tym przypadku też już wędrowałem tą trasą. W Starym smokowcu jesteśmy coś ok. 7 rano patrzymy a pierwsza kolejka na Hrebeniok odjeżdża o 7.30. Szybkie kalkulacje w głowie i wychodzi, że czekając na nią zaoszczędzimy trochę sił a czasowo wyjdzie mniej więcej to samo. Z Siodełka ruszamy czerwonym szlakiem przez Wodospady Zimnej Wody i Chatę Zamkowskiego. Odcinek ten mija nam dosyć sprawnie. No bo jak mogło być w sumie inaczej. Basia jest pod wrażeniem miejscówki Chaty Zamkowskiego. Po króciutkim postoju wykorzystanym na wyrównaniu oddechu, ruszamy ku kolejnej chacie: Chacie Teryho. Szybko przemierzamy kolejne setki metrów. Wychodzimy z lasu, następnie kosówki. Zdobywam plusy u „kochanej” recytując nazwy szczytów widocznych naokoło. Dolina Małej Zimnej Wody pierwszym razem sprawiła m i więcej problemów kondycyjnych. Tym razem obyło się bez tych problemów. Do schroniska dochodzimy w wyborowych humorach. Posilamy się ichnią zupką czosnkową i kapuśniakiem. Obydwie „dupy nie urwały”. Robimy parę fotek i ruszamy ku przełęczy. Ludzi spora liczba – będzie tłok. Sprawnie obchodzimy Lodową Grań i zakosy doprowadzające pod łańcuchy. Ku zdziwieniu innych przyoblekamy się w kaski i ruszamy na: najtrudniejszy szlak w Tatrach Słowackich. Jak dla mnie najtrudniejszą „rzeczą” na tym odcinku są właśnie tłumy. Kilka razy leciały na nas może nie wielkie, ale kamienie wielkości pięści. Hop hyc, hop hyc i jesteśmy na Ławce. Mówię kochanej, aby poczekała chwilę a ja sam wspinam się wyżej w kierunku Małego Lodowego Szczytu. Króciutki odcinek – bo przeszedłem może jakieś 50 metrów wyżej sprawił mi mnóstwo radości. Widziałem troje ludzi schodzących ze szczytu i myślę, że tą drogę muszę dopisać do swojego długoterminowego planu. Wracam do Basi tam robimy sobie i innym fotki i schodzimy w stronę kolejnego już schroniska tego dnia. Ale do niego jeszcze długa droga. Początkowo żółwim tempem po osypujących się kamieniach aż do wielkich skał, które uformowały naszą trasę. Co chwila pytam, czy może byśmy sobie skrócili i zeszli ku widocznej ścieżce na dnie Staroleśnej Doliny, ale Barbara ostro chce odwiedzić Zbójnicką Chatę. Tak więc powoli z mozołem przemierzamy Strzeleckie Pola i następnie obchodzimy Jaworową Galerię i Zbójnicki Spad. W chacie spożywamy słodkości jakie mamy i kanapeczki, które smakują jak trociny, więc trzeba je popić piwem lub kofolą – co kto woli. Po trzech kwadransach rozpoczynamy mozolne schodzenie. Mamy dużo czasu więc się nie śpieszymy. Ale po jakimś czasie chce się już być na dole, więc co chwila mówię kochanej, że jeszcze 5-10 min co wywołuję najpierw salwę śmiechu a po godzinie już zdenerwowanie. W końcu po którejś już próbie mówię, że te 5 min to jest właśnie teraz Itak się staje, gdy wychodzimy na magistrale tatrzańską, która doprowadza nas do kolejki na Hrebenioku. W Starym Smokowcu zmierzając do sklepu Idziemy już na „automacie” – nogi nie chcą ale muszą. Na kwaterze spijamy po 2-3 piwka z właścicielem i grzecznie po czynnościach popołudniowo-wieczornych kładziemy się lulu.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

>>> http://gorolotni.blogspot.com/2018/09/w ... e-byo.html <<<
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zanim położyliśmy się spać dnia wcześniejszego pytam:
- Byłaś już na Osterwie?
- Nie nie byłam tam. A daleko jest bo trochę się zmęczyliśmy prawda?
- (jak ja umiem czytać w jej myślach) Będzie to super dzień odpoczynkowy a zobaczysz, że widoki prima sort
- Super! Ufam Ci więc wodzu prowadź!
Dzięki temu mogliśmy pospać jakąś godzinę dłużej niż wczoraj. Po śniadaniu śmigamy Drogą Wolności na zachód. Po uiszczeniu standardowych 6 eu na lekko śmigamy asfaltem nad Popradzki Staw, gdzie po dłuuuższej chwili spijamy po pól litra. Kofoli oczywiście. Wg mapy mamy 27 zakosów na przełęcz. Myślę sobie, że sprawdzę czy się liczba zgadza, ale w między czasie gdzieś po …. 7 straciłem rachubę – albo chęci. Po drodze znowu dopada mnie cukrowy kryzys, ale już wiem jak z nim wygrać. Na szczycie jesteśmy po tabliczkowym czasie. Ludzi sporo. Fotogeniczne chmury przewalają się z prawa na lewo – lub odwrotnie. Recytując nazwy szczytów widocznych naokoło mam już kilku słuchaczy. Siedzimy, odpoczywamy, robimy zdjęcia ogólny luz. Po jakiejś godzinie rozpoczynamy zejście. Na dole odbijamy jeszcze na symboliczny cmentarz, spełniając kolejne marzenie Basi. Po powrocie do auta i na kwaterę szybki prysznic i udajemy się do Tatrzańskiej Łomnicy, gdzie przebywa na wczasach moja siostra z rodziną. Szwagier Wojtek już nie jednokrotnie wędrował z nami po górach i teraz jest w trakcie swojego „emeryckiego” projektu zdobywania WKT. Tymczasem próbuje przekonać swoje dzieciaki (10 i 7 lat) do gór. Tego dnia byli nad Zielonym Stawem Kieżmarskim i na pytanie jak Wam się podobały widoki itp starsza Weronika odpowiedziała: „No w sumie to było ładnie, ale to wszystko można w googlach zobaczyć, więc po co się męczyć”.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

>>> http://gorolotni.blogspot.com/2018/09/w ... erwie.html <<<

_________________
Jeśli zdajesz pytanie dlaczego chodzę po górach to znaczy że nie zrozumiesz odpowiedzi


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 09, 2018 12:44 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
A pod Terrym nie byliście czasem 18.08? Jak leżałem przy chacie przed południem tacy do was podobni przeszli obok. Nawet nie podobni tylko identyczni.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 09, 2018 1:22 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt lis 21, 2008 10:48 pm
Posty: 1227
Lokalizacja: Warszwa
Pan Maciek napisał(a):
A pod Terrym nie byliście czasem 18.08? Jak leżałem przy chacie przed południem tacy do was podobni przeszli obok. Nawet nie podobni tylko identyczni.
Ano wtedy to my byli. 0k 10.30 doszliśmy do chaty

_________________
Jeśli zdajesz pytanie dlaczego chodzę po górach to znaczy że nie zrozumiesz odpowiedzi


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 09, 2018 1:26 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Od razu mi się rzuciło, że znam te gęby, ale dopiero potem skojarzyłem, że to ten gość od podskoków.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL