Uprzejmie donoszę, że w ubiegłą sobotę byłem w górach. I to nie byle jakich. Wałbrzyskich. Jak się bawić to się bawić.
Docieramy do miejscowości Jedlina Zdrój i parkujemy przy ulicy Pokrzywianka. Okolica trochę nie bardzo, jakieś stare kamienice, których lata świetności już minęły, ale za to jest elegancki plac zabaw, a nam nic innego do przygotowania się do wycieczki z dziećmi nie było potrzeba.
Franek na swoich nogach, Julek do nosidła i rozpoczynamy podejście na Kozią Przełęcz. Początkowo asfaltem, potem szutrówką, tuż koło gospodarstwa z konikami. Jak Julek je zobaczył to aż skakał z uciechy w nosidle. Co jak co ale konia to on potrafi naśladować.
Na Koziej Przełęczy, po pokonaniu jakichś 80m przewyższenia, pierwszy postój. I niespodzianka. Myślałem że będziemy musieli trawersować do Przełęczy pod Borową a tu się okazało że wyznaczono nowy szlak na Borową - na wprost. No to poszliśmy. Hmmmm.... Mam trochę mieszane uczucia. Szlak to trochę za dużo powiedziane. W naprawdę stromym lesie wymalowano znaki na drzewach i ludzie teraz zaczynają to przedeptywać. Franek całe 200m przewyższenia właściwie na czterech, umorusane jak cygańskie dziecko.
No ale doszliśmy. Na Borowej cyrk. Ludzie pieką kiełbasy, pali się ognisko. Ojacieżjebe. Wchodzimy na wieżę, robimy parę fotek i spadamy. Widoczki całkiem ładne na Góry Wałbrzyskie, Kamienne, Sowie, trochę we mgle Masyw Śnieżnika i Karkonosze. Muszę tam zawitać kiedyś zimą przy nieskazitelnej widoczności. Z Borowej schodzimy na Rozdroże Ptasie. Następnie wkraczamy na szlak niebieski prowadzący na grań Jałowca. I to był zdecydowanie najładniejszy fragment trasy. Wąska grań poprzetykana skałkami, widoki z obu stron, ładny las, przestrzeń, zero ludzi. Julek zasnął w nosidle a Franek bardzo dzielnie maszerował. Po dłuższej chwili niebieskie znaki uciekają na prawo, w stronę schroniska Andrzejówka, my natomiast idziemy prosto i dochodzimy do platformy widokowej na Małym Jałowcu. Naprawdę nam się tu podoba.
Po odpoczynku schodzimy spokojnie do Jedliny Zdroju ale w innym miejscu niż zostawiliśmy auto. Na szczęście - tam też był elegancki plac zabaw i sklep. Coś pięknego. Zostawiam rodzinę i biegnę w górę 2km po auto. Po kilkunastu minutach jestem z powrotem i pakujemy się do domu.
Całość to jakieś 8km i może z 500m podejść. Czas jakieś 4h
Było fajnie. Był to nasz debiut jeśli chodzi o jednodniówki z Wrocławia w składzie czteroosobowym. Dziękuję za uwagę
Fotopaszcze:
Na Borowej:
W stronę Sowich
Na Rozdrożu Ptasim
Borowa i Wołowiec z Jałowca