Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt kwi 16, 2024 6:46 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt lut 02, 2018 12:40 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Kolejny lipiec, i znów kierunek - Alpy Julijskie!

Team w składzie: Zombi +Saxifraga + Paweł

W skrócie:

- 16 dni
- około 11 tys. m podejść
- 19 kg w plecakach
- 9 dróg wspinaczkowych, 200-400m, IV-VI
- tysiące spalonych kalorii i hektolitry wylanego potu
- trochę wypitego wina

Dzień 1. Mojstrovka, Pocarska Smer, IV, ok.200 m

Drogę robiliśmy w poprzednich sezonach już kilkukrotnie, więc od razu po przyjeździe na przeł. Vrisc, gdzie zazwyczaj stacjonujemy przez kilka pierwszych dni, biegniemy na nią na rozruch. Pod drogę jest około 400m podejścia – na tutejsze warunki niewiele, w sam raz na nierozruszane po podróży nogi. Droga zajmuje nam około 2h. Po skończeniu zbiegamy szybko na dół na wino i rest :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień 2. Kranjska Gora, zakupy i rest :D

Zapowiadane w prognozach pogody załamanie pogody niestety nadeszło. Od rana, a w zasadzie od środka nocy lał zimny deszcz i przewalała się frontowa burza. Trudno, możemy dzień ten wykorzystać na uzupełnienie wyjazdowego prowiantu, zjeżdżamy zatem na dół do Kranjskiej Gory na zakupy i kawę. W ciągu dnia nieco się przejaśnia, ale generalnie, z niewielkimi przerwami, pada do wieczora.

Obrazek

Dzień 3. Wspin w rejonie Prisojnika - Tapeta IV/V+, 300m i Fokn u Okn 250 m V

Po całodobowych opadach ranek wstaje bezchmurny, ale rześki, jak to po przejściu zimnego frontu. Niebo jak żyleta, ale termometr pokazuje raptem 5 stopni … brr. Żwawo wychodzimy jednak na wspin w rejonie Prisojnika, na znane nam już z poprzednich wyjazdów drogi. Chcemy zrobić dwie leżące obok siebie drogi, aby nie tracić czasu na ponowne podejście, a jest to ponad 700m.
Jako pierwszą postanawiamy zrobić nieco trudniejszą Tapetę, na tej drodze rok temu Zombi stracił telefon … Pod drogę podchodzimy szybko, w tych warunkach termicznych nikt nie ma ochoty na delektowanie się otoczeniem... Szpeimy się, ja w tym czasie zaczynam już marznąć: droga prowadzi na zacienionej rano ścianie, a bezchmurne niebo szybko zaczyna zaciągać się zimnymi chmurami …
Zombi rusza na pierwszy wyciąg, my z Pawłem idziemy za nim.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na stanowiskach dotkliwie marznę, szybko tracę czucie w palcach rąk i nóg i wpadam w dygoty. Czucie w palcach traci też prowadzący Zombi, i w kluczowych trudnościach utrzymuje się ostatkiem sił.

Obrazek

Szybko kończymy jednak drogę. Na ostatnim wyciągu wychodzi na moment słonce, co zdecydowanie dodaje nam otuchy i utwierdza w decyzji o zrobieniu od razu sąsiedniej drogi. Zbiegamy więc do podstawy ściany, co zajmuje nam jakieś 40min, znajdujemy start do drogi Fokn u Okn, która jest nieco łatwiejsza i przyjemniejsza, i ponownie szpeimy się. Rozgrzani chwilowym słońcem i zbiegiem na dół wspinaczkę zaczynamy szybko i sprawnie. W połowie drogi niebo jednak znów zaciąga się chmurami, które robią się coraz bardziej ołowiane.

Obrazek

Hmm, niedobrze. Robi się zimno, zaczynamy marznąć. Gdy startujemy do ostatniego wyciągu Zombi mówi, że musimy się sprężać, bo zaraz może zacząć lać deszcz. Niepewnie dodaję, że w tych warunkach termicznych, to chyba śnieg .. niestety, wykrakałam … Gdy Zombi dociera do kończących wyciąg kaloryferków, zaczyna lać, ale deszcz po chwili zamienia się w zimny, gęsty grad. Zombi szybko zakłada stanowisko, ruszamy więc z Pawłem czym prędzej zanim. Sypiący grad rozpuszcza się na ciepłej skale, kaloryferami płyną potoki zimnej wody, w tych warunkach nie zważam już na trudności tylko pnę się niemal na oślep do góry. Szybko kończymy drogę, w padającym gradzie błyskawicznie pakujemy sprzęt i w odgłosach frontowej burzy biegniemy granią na dół … na szczęście burza na kilku grzmotach się kończy, na moment przejaśnia się i oczom naszym ukazuje się tęcza. Ołowiane chmury wciąż jednak straszą, więc biegniemy dalej na dół, tuż po przekroczeniu drzwi schroniska znowu zaczyna lać. My jednak zadowoleni ze szczęśliwie zakończonej przygody możemy już rozkoszować się ciepłem i pełnym talerzem zupy :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Emocjonujący film autorstwa Zombiego, ukazujący walkę z żywiołem ;)

https://photos.google.com/share/AF1QipO ... hGT3dpTXZR

Dzień 4. Mojstrovka – wycieczka turystyczna

Z uwagi na nadal niepewną pogodę, idziemy szybko na turystyczną wycieczkę na Mojstrovkę, przyjemną i znaną już niemal na pamięć via ferratą. Jest pochmurno i chłodno, ale - na szczęście – nie pada, na szlaku mijamy więc grupki turystów. Szybko wchodzimy na szczyt, robimy trochę zdjęć. Upału nie ma, jest jednak optymalnie. W lekkiej mżawce, która utrzymuje się już do wieczora, zbiegamy na dół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień 5. Czwartek – Mojstrovka, Pocarska 200 m IV, Pstuh 200 m IV+

Nareszcie pogoda zdecydowanie poprawia się. Jest cieplej, niewiele chmur, a te, które są raczej nie zwiastują opadów, tym bardziej – opadów gradu . Ruszamy zatem raz jeszcze na wspin w rejonie Mojstrovki, tym razem postanawiamy zrobić nieznaną nam drogę – Pstuh, IV+, oraz raz jeszcze Pocarską Smer, z tym, że prowadzić mamy na zmianę ja z Pawłem.
Podchodzimy pod start pierwszej drogi, Zombi startuje. Droga, pomimo raptem IV-kowych trudności okazuje się dość wymagająca, a przede wszystkim – bardzo krucha, na głowy raz po raz lecą nam kamienie, trzeba więc zachować czujność, bo kamienie potrafią się oberwać także spod nóg. Zombi jednak sprawnie radzi sobie z trudnościami, i po niecałych 2h kończymy drogę.
Szybko zbiegamy na dół, co zajmuje nam 20 min, podchodzimy kawałek trawersem pod start Pocarskiej, i zaczynamy się wspinać, tym razem pierwsze trzy wyciągi prowadzę ja, a dalej prowadzenie przejmuje Paweł. Pomimo przewiązywania się drogę pokonujemy szybko i sprawnie.

Obrazek

Obrazek

W dobrych humorach zbiegamy na dół, jednak czeka nas tego dnia jeszcze nieco wysiłku. Pod wieczór przejeżdżamy do Kocy w Krnicy, czeka nas zatem jeszcze ok. 200m podejścia szutrowo-leśną drogą, niby niewiele, jednak po całym dniu i z całym dobytkiem jest to dosyć męczące …

Obrazek

Dzień 6. Koca w Krnicy – Spik

Zombi zostaje z nami w Kocy w Krnicy tylko na noc, skoro świt schodzi na dół, i przejeżdża do Aljazev Domu (szczęśliwie – stopem), skąd podchodzi tego dnia do Stanicev Domu, na czekający go nazajutrz wymagający wspin na Rjavinie.
W nocy do naszej Kocy dociera zaś forumowy kolega Krabul. Instruowany naszymi wieczornymi sms-ami sprawie trafia leśnymi drogami na nocleg. Jest to jego pierwsza wizyta w Julijskich Alpach. Proponuję zatem na rozruch wspólną wycieczkę na Spik. Krabul początkowo podchodzi to tego z małym entuzjazmem – patrząc na mapę wycieczka wydaje się niezbyt imponująca. A jednak, gdy się okazało, że na niewielkim odcinku trzeba pokonać 1300m w górę i tyle samo, wymagającym terenem po stromych piargach na dół, zmienia zdanie i nabiera pokory do Julijskich Alp. Ciekawa panorama ze szczytu dodatkowo wpływa na atuty wybranej przez mnie trasy. Dla Pawła też jest to pierwszy raz na Spiku, wszyscy wracają zatem zadowoleni. W drodze powrotnej chłodzimy się chwilę w potoku, bo upał doskwiera. Wieczorem, dzięki uprzejmości Krabula, który udał się po prowiant do pozostawionego przy szosie auta, pijemy polskie piwo i raczymy się warzywami, których bardzo nam już brakowało, rozmawiając miło. W międzyczasie dostajemy sms-y od Zombiego, który odpoczywa w Stanicev Domu przed czekającą go nazajutrz górską przygodą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień 7. Koca w Krnicy - Kriz, przejście przez Krizską Stenę, ok. 1300m podejścia.

W Kocy w Krnicy zostajemy jeszcze na jedną noc, czekając na Zombiego, który wieczorem ma dotrzeć do nas po wspinaniu na Rjavinie, zatem postanawiamy z Pawłem przeprowadzić Krabula przez znaną nam już Krizską Stenę. Krabul ma w planie nocleg w Pogacnikov Domu i zejście kolejnego dnia przez grupę Prisojnika. Wychodzimy z samego rana, pod ścianę docieramy w około 2h, a na górze meldujemy się po około 3h, czyli znacznie szybciej od czasu podanego na szlakowskazie. Idziemy jeszcze razem z Krabulem na pobliski Kriz (2410m n.p.m.), rozkoszujemy się widokiem imponującego morza chmur, po czym żegnamy się i schodzimy na dół, a Krabul, rozgrzany po solidnym podejściu zalicza okoliczne szczyty: Stenar i Bavski Gamsowiec a pod wieczór wbiega jeszcze na Razor, co okazało się świetnym pomysłem, bo nazajutrz z samego rana pogoda solidnie się załamała ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy z Pawłem na dół, po drodze korzystając z dobrodziejstwa zimnego potoku. Niedługo po nas dociera maksymalnie zrypany, ale szczęśliwy Zombi, który w towarzystwie słoweńskiego wspinacza zrobił szóstkową drogę Milijarda na Rjavinie. Do wieczora czas upływa na winie, relaksie i pogawędkach.

Obrazek

Dzień 8. Koca w Krnicy – Aljazev Dom

Do zrealizowania pozostały nam górskie cele w dol. Vrata, musimy zatem przemieścić się do Aljazev domu. Na samą myśl o 12-to kilometrowym podejściu asfaltową drogą nie chce nam się jednak ruszać … jeszcze poprzedniego wieczora wpadamy na pomysł, żeby skorzystać z uprzejmości kolegi Krabula, który tego dnia ma schodzić z gór i ruszyć w drogę powrotną do Polski. Krabul zgadza się, podchodzimy więc na szosę, gdzie po kwadransie ze złapanego na przeł. Vrsic stopa wysiada Krabul. Pakujemy się do auta, po drodze zahaczamy o słynna pizzerię Kot – po tygodniu wymagających działań pora uzupełnić kalorie! Po czym Krabul, trochę z duszą na ramieniu w obawie o swoje dość obciążone naszym ładunkiem auto, podwozi nas na parking pod Aljazev Domem. Szczęśliwie udało się dotrzeć bez przygód, a podwózka pozwoliła zaoszczędzić nam masę sił, za to jesteśmy Krabulowi niezmierni wdzięczni! 8) :D
Żegnamy się i udajemy na odpoczynek, pogoda tego dnia i tak jest „restowa”, co nam gruncie rzeczy sprzyja – można spokojnie odpocząć …

Dzień 9. Cmir , 1400m podejścia.

Zombi wciąż czuje zmęczenie po wymagającej wspinaczce, postanawia więc zejść na dół i pojechać do Lublany po małe sprawunki. Mi wycieczka do miasta wcale się nie uśmiecha, wolę maksymalnie wykorzystać czas w górach. Namawiam więc Pawła na wycieczkę na Cmir. Dobrych kilka lat na tym szczycie nie byłam, a bardzo go lubię, bo jest tam kompletnie pusto i widokowo, a szlak prowadzi przez kwietne murawy pełne szarotek. Idziemy więc do góry, podchodzimy przez Tomiskovą Pot. Dziś każdy idzie swoim tempem, idę więc pierwsza, mimo wczesnej pory na podejściu Tomiskową mijam nieliczne grupki turystów, na Cmir zaś idę już kompletnie sama. Na szczycie chwilę odpoczywam, słońce praży.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracając w schronisku Stanicev Dom zatrzymuję się na mały posiłek, wokół pusto i cicho, miło...Schodzimy drogą przez Prag, w dolinie obowiązkowo moczę nogi w lodowatym potoku – dzień restowy nie był to zdecydowanie, więc chociaż mała krioterapia nieco zregeneruje zmęczone mięśnie :D

Dzień 10. Wspin na Stenarze - Skolijka, IV/V, 250m

Korzystając z pogody i podreperowanych sił postanawiamy powtórzyć robioną rok temu drogę na Stenarze. Droga przyjemna i widokowa, prowadząca dość eksponowanym filarem. Jedyny mankament - 1100 m podejścia … idziemy jednak równo, zajmuje nam to około 2h. Pot leje się ciurkiem po plecach. Szybko odnajdujemy miejsce startowe i tym razem postanawiamy podzielić się prowadzeniem: pierwszy, piątkowy wyciąg prowadzę ja, następny - Paweł, a ostatnie trzy – łatwiejsze, ale kruche i przez to dość wymagające (i wymagające użycia młotka …) - Zombi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pomimo zmian na prowadzeniu udaje nam się drogę pokonać naprawdę szybko, po niecałych 3h osiągamy top, gdzie padamy na trawę … brakuje niestety zimnego piwa albo choćby innego chłodnego napoju, jednak jest tak sielsko, że leżymy dobrą godzinę. W końcu ruszamy i zbiegamy na dół, piwa nikt nam przecież nie przyniesie ;).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień 11. Rest

Zmęczenie powoli narasta i kumuluje się, a mamy jeszcze nieco w planie, pogoda zaś wydaje się na najbliższe dni pewna. Postanawiamy zatem znów nieco odpocząć. Tym razem Zombi, aby rozruszać nogi podchodzi na przeł. Luknja, robiąc około 900m podejścia. Paweł oddaje się pracy i dzień spędza przed schroniskiem z laptopem. A ja idę po zostawioną dzień wcześniej na kamieniach, podczas podejścia pod drogę, koszulkę ;) – nie będę przecież zaśmiecać środowiska. Szczęśliwie, pamiętam mniej więcej, gdzie ją zostawiłam, i na szczęście wymaga to raptem około 700m podejścia. Wracającą zahaczam jeszcze o potok, gdzie zostaję tym razem nieco dłużej … w końcu to są wakacje ;).

Dzień 12. Wspin na Bovskim Gamsovcu – Zasilni Ishod, IV/V+, 200m i Bevanda, 180 m VI-

Jedni zregenerowani bardziej, drudzy – mniej, idziemy wspinać się na Bovskim Gamsowcu. Z racji upału, jaki od kilku dni zagościł na dobre wychodzimy wyjątkowo wcześnie, przed wschodem słońca - Zombi około 5.30, ja z Pawłem kwadrans później. Dzięki temu zaczynamy wspinać się jeszcze w przyjemnym chodzie. Kto by pomyślał, że przed tygodniem, walcząc w zimnym gradzie, marzyliśmy o odrobinie ciepła i kilku promieniach słońca…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po raz trzeci postanawiamy zrobić za jednym wyjściem dwie sąsiadujące drogi: jedną dotąd nie próbowaną, którą sprawnie prowadzi Zombi, i sąsiednią, znaną nam już z wcześniejszych wyjazdów, która prowadzę ja z Pawłem, pierwsze dwa wyciągi Paweł, końcowe dwa – ja. Zarówno pierwsza, jaki druga droga idą nam nader szybko i sprawnie, więc w sumie po około czterech godzinach kończymy zabawę i zbiegamy do schroniska, wysuszeni słońcem, które grzać zaczęło już na maksa, na wiór …



Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dzień 13. Podejście do Bivaku

Na wyjazdowy deser została nam najpoważniejsza droga – południowy filar Skrlaticy, droga o długości około 400m. Chociaż najtrudniejsze chyba wydawało się to, że pod drogę jest dobre 1300m stromego podejścia, co w perspektywie upału i przed długim wspinaniem południowym filarem dobrze nie rokuje … postanawiamy nieco ułatwić sobie sprawę a zarazem zakosztować górskiej przygody i zanocować w małym schronie w rejonie ściany. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy i jak się okazało, była to świetna decyzja. Po trwającym pół dnia reście zebraliśmy co niezbędne oraz przede wszystkim - zapas wody i późnym popołudniem ruszyliśmy do góry. Jak się później okazało – nie zabraliśmy jednej rzeczy, która do biwaku pasowałaby idealnie: choćby odrobiny wina …
Drogę do schronu pokonaliśmy szybko, w 1h45min i przed 19-ta byliśmy na miejscu. Wokół tylko skalne ściany i niesamowita cisza … noc na biwakowych pryczach, bez śpiworów i materacy była mało komfortowa i dosyć chłodna, jednak bez wątpienia to był najlepsza przygoda wyjazdu.
Wstaliśmy skoro świt, szybkie śniadanie z przyniesionych kanapek i odrobiny herbaty z jednego termosu i o 5.30 wyszliśmy pod ścianę, mając już tylko około 300m podejścia.

Dzień 14. Wspin na Skrlaticy - południowy filar Skrlaticy, IV 400 m

Relacja autorstwa Zombiego

Wstajemy wcześnie i bez ociągania ruszamy pod początek drogi. Po 45 minutach jesteśmy. Szpeimy się i napieramy. Prowadzę na pierwszych wyciągach szybko i bez kłopotów. Nie osadzam zbyt wiele przelotów. Pierwszy wyciąg jest bardzo długi, drugi zaś krótki – obawiam się przesztywnienia. Większość wyciągów staram się jednak prowadzić na całkowitą długość liny. Większość drogi prowadzi w kominach, więc nie mam zbyt często potrzeby asekuracji. Paweł i Beata zgodnie twierdzą, że trudności pierwszych wyciągów przewyższają oficjalną wycenę na II-III. Faktycznie, coś w tym jest. Wspinaczka, przy okazji: w dobrej i bardzo dobrej skale, do banalnych na pewno nie należy. Wspinamy się naprawdę zgrabnie. W końcu dochodzimy do wypłaszczenia. Przewijamy się na prawą stronę filara. Przed nami kluczowe miejsce, za IV. Najpierw delikatnym trawersem po prawej stronie i przez ściankę na kant filarka. Na nim – hak z repem. Zakładam stanowisko i ściągam towarzyszy. Poprzedniego dnia oglądając zdjęcia wydawało mi się, że z tego miejsca należało dalej trawersować na prawo. Przechodzę na drugą stronę tego filarka i widzę narzucający się komin. Wspinam się nim, czuję, że trudności nieco wzrastają. Szukam jakiegoś haka. Nie widzę. Hm, dziwne, myślę, w końcu w takich trudnościach jakiś stary powinien być. Dostrzegam jednak po lewej stronie fantastyczne ucho skalne. Zastanawiam się nad założeniem przez niego przelotu. Ale ponieważ po prawej stronie biegł inny kominek, wycofuję się i sprawdzam, czy aby tam nie będzie prościej. Nie jest. Znowu schodzę. Myślę, a towarzysze mnie w tym utwierdzają, że może droga biegnie jeszcze bardziej na prawo. Trawersuję więc. Znikam z pola widzenia towarzyszom. Trawersuję nieco w dół. Dochodzę do miejsca, gdzie ewidentnie jest zbyt trudno jak na IV. Z wielkim trudem i strachem o życie (w razie odpadnięcia zrobiłbym gigantyczne wahadło – między mną a stanowiskiem nie było żadnego przelotu a lina przechodziła przez krawędź…) wracam do pierwszego komina. Podchodzę nim, robię przelot z dostrzeżonego wcześniej ucha skalnego i widzę w końcu stary hak…. Straciłem dużo czasu i nerwów na tym wyciągu. Wyciągu, który jest ładny i długi na tyle, że stanowisko zbijam z dwóch haków i ledwo słyszę towarzyszy. Przy wybieraniu liny jedna z żył gdzieś się klinuje. Staram się przekazać towarzyszom, żeby wspinała się tylko ta osoba, której lina nie jest zaklinowana: niech podejdzie i odklinuje drugą – mówię to przez szwankujące radio. Ale chyba i tej drugiej się lina gdzieś zaklinowuje. Co tam robią – nie wiem, ale Beata idzie nie asekurowana, nie czekając aż wybiorę jej luz i zacznę asekurować jak należy. W każdym razie – żyjemy. Kolejny wyciąg jest krótki. Podchodzimy pod ściankę. Droga wydaje się biec na lewo – wzdłuż wyraźnej rysy. Po prawej stronie – szczerbinka. I to właśnie nią trzeba się przedostać po wąskiej i ciasnej półeczce na drugą stronę, gdzie teren robi się wyraźnie prostszy, dwójkowy. Genialne przejście! Jeszcze dwa wyciągi i dochodzę do szlaku, na którym grupa napotkanych turystów robi mi zdjęcia – alpinista! :wink: Zbiegamy uradowani ze wspaniałej przygody do schroniska.
Nie mogło być lepszego zakończenia pobytu niż ta wspinaczka!
:D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rzut oka na ścianę ;)

Obrazek


Dzień 15. Zejście do Mojstrany, autobus - Lublana - Kranj – samolot -Warszawa

Wszystkim towarzyszom – hvala lepa! :D - i – do kolejnego razu. Do Mojstrany pewnie wrócimy za rok ;).

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lut 02, 2018 1:14 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10403
Lokalizacja: miasto100mostów
Fajnie, że napisałaś
Cytuj:
Proponuję zatem na rozruch wspólną wycieczkę na Spik. Krabul początkowo podchodzi to tego z małym entuzjazmem – patrząc na mapę wycieczka wydaje się niezbyt imponująca. A jednak, gdy się okazało, że na niewielkim odcinku trzeba pokonać 1300m w górę i tyle samo, wymagającym terenem po stromych piargach na dół, zmienia zdanie i nabiera pokory do Julijskich Alp
Trudno się nie zgodzić, że ten pierwszy dzień kosztował mnie więcej niż bym przypuszczał i gdybym przeforsował ten pomysł na Skrlaticę to bym tego żałował. Na tym stromym zejściu w lesie wzywałem wszystkie kurtyzany świata. No ale trudno mieć formę po dniu pracy i przejechaniu 1000km autem.
Następnego dnia już było znacznie lepiej z pałerem. Ale pokory nabrałem!
saxifraga napisał(a):
Wszystkim towarzyszom – hvala lepa!
Hvala!

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lut 02, 2018 1:22 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Krabul napisał(a):
Fajnie, że napisałaś

A, w końcu się zebrałam ;)
Zmobilizowało mnie do tego robienie porządków w zdjęciach.

Fajnie było Ciebie poznać i zrobić razem chociaż te dwie wycieczki :) - nie tylko dlatego, że urozmaiciłeś swym prowiantem naszą ubogą schroniskową dietę i podwiozłeś do Aljazeva ;)

Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś razem podziałamy! :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lut 02, 2018 2:04 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10403
Lokalizacja: miasto100mostów
saxifraga napisał(a):
a pod wieczór wbiega jeszcze na Razor
I Planję!!! :mrgreen:
Mnie również było baaaardzo miło i liczę na jakąs powtórkę.

Tylko zmieniłem auto z takiego, które pali na autostradzie 7l ropy na takie które pali 12l benzyny. Także wyprawa samemu w Alpy Julijskie na weekend.... Hmmmm

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lut 02, 2018 8:07 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Krabul napisał(a):
saxifraga napisał(a):
a pod wieczór wbiega jeszcze na Razor
I Planję!!! :mrgreen:


Ach, no tak, jak mogłam zapomnieć! ;)

Cytuj:
Tylko zmieniłem auto z takiego, które pali na autostradzie 7l ropy na takie które pali 12l benzyny. Także wyprawa samemu w Alpy Julijskie na weekend.... Hmmmm


Hmm, ale może za to lepiej sobie radzi po bezdrożach i słabo-drożach ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So lut 03, 2018 11:45 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1494
Lokalizacja: W-wa
Dzięki, relacji z Julijskich nigdy dużo. W tym roku pisał jeszcze Krabul, shesmovedon i jak ostatnio zauważyłam - nutshell, na blogu. Mimo że widziałam podczas wakacji nowe dla mnie i piękne góry, to i tak bardzo tęskniłam za Julijskimi - dla mnie to wciąż nr 1 wśród gór, po których chodziłam. Spędziłam w nich prawie 40 dni i trochę przestaję się dziwić, że można jeździć tam raz za razem. Jak będę znowu, to wykorzystam ten biwak, ale żeby w ogóle wejść na Skrlaticę. Ze szczytów, które masz w relacji, nie byłam jeszcze na Cmirze, Spiku i Krizu.

A ten plecak 19 kg?? Poprzedni, jeśli dobrze pamiętam, już i tak ważył 16. Doładowałaś aż 3 kg, teraz stanowi - jeśli dobrze szacuję - ze 35-40 procent twojej wagi. Oszczędzaj się!

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So lut 03, 2018 5:34 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
anke napisał(a):
A ten plecak 19 kg?? Poprzedni, jeśli dobrze pamiętam, już i tak ważył 16. Doładowałaś aż 3 kg, teraz stanowi - jeśli dobrze szacuję - ze 35-40 procent twojej wagi. Oszczędzaj się!

Nie, poprzedni też ważył ok. 18kg, te "zabawki" - niestety - ważą ;).

Obrazek

W sumie było ok. 4kg "suchego" szpeju, bez lin, kasków, uprzęży.
Nie było w tym plecaku suszarki do włosów ;).

Wszystkie tyle ważyły - rozkładamy sprzęt po równo, ale spokojnie, to raptem już prawie 1/3 mojej masy ;).

Poza tym z całym worem przejść było niewiele, zaś w plecaku szturmowym jest zwykle może 8-9kg, tak myślę. Doszłam do perfekcji w oszczędzaniu na wodzie, heh, nawet na biwak pod Skrlaticą i całe wspinanie kolejnego dnia zabrałam raptem 1.5l ;).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N lut 04, 2018 3:41 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Świetne dwa tygodnie, brawa za wytrwałość i gratulacje za skuteczność :)

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lut 05, 2018 1:17 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 7:31 am
Posty: 1616
Lokalizacja: Tarnow
Krabul napisał(a):
pali 12l benzyny

Znam to bardzo dobrze. Witam w klubie :mrgreen:

_________________
flickr

------

"czekan, jak sama nazwa wskazuje - narzędzie do czekania"
Włodzimierz Firsoff
Taternik 1932 nr 3


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lut 07, 2018 9:01 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4464
Lokalizacja: GEKONY
Macie zdrowie.

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lut 07, 2018 9:58 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 8:03 pm
Posty: 788
Jak ja chciałam zobaczyć te pola szarotek na Cmirze! Ale pojebutaliśmy szlaki i wylądowałam na szczycie do tej pory nie wiem jakim. Ale do zeszytu się wpisałam.
Jak zawsze podziwiam Twoją siłę i kondycję. Jest moc! A na dojeżdzie do Aljazew Domu dostałam choroby lokomocyjnej, więc się nie dziwię, że Krabul był czujny, jeśli chodzi o auto....

_________________
Wenus w Milo


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lut 08, 2018 8:22 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10403
Lokalizacja: miasto100mostów
Sheala napisał(a):
więc się nie dziwię, że Krabul był czujny, jeśli chodzi o auto....
To auto nie takie drogi jak do Aljazev spokojnie pokonywało, kwestia była tylko i wyłącznie w tym, że zaczął się sypać dwumas. Był już mocno słyszalny (miał prawo, przebieg 270tys km bez wymiany), a jednak sprzęgło momentami jest mocno obciążone na takich podjazdach. A w perspektywie miałem 1000km drogi powrotnej do domu, assisstance nie wykupiłem bo miałem sprzedać ten samochód.
Na szczęście nic się nie stało, auto sprzedałem miesiąc później.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lut 08, 2018 8:23 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
kefir napisał(a):
Macie zdrowie.

Jeszcze tak :mrgreen: ;).
Ale czasem trzeba wspomóc się ketonalem, gdy kolana albo bark rypią :mrgreen: .

Sheala napisał(a):
Jak ja chciałam zobaczyć te pola szarotek na Cmirze! Ale pojebutaliśmy szlaki i wylądowałam na szczycie do tej pory nie wiem jakim. Ale do zeszytu się wpisałam.

To może byłaś na Begunskim? to tak jakby po drodze, jeśli się za wcześnie skręci w lewo ;).
Na Cmir idzie się fajnym długim trawersem, a na końcu przez fajne połogie płyty.
A szarotki na Cmirze są piękne! :)

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lut 08, 2018 11:19 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 8:03 pm
Posty: 788
Z mapy wynikało że poszłam jeszcze w innym kierunku. Może znajdę zdjęcie. To taki niewybitny szczyt był.

_________________
Wenus w Milo


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL