Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz kwi 18, 2024 6:24 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 25 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Mój 2016
PostNapisane: N sty 01, 2017 5:54 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Zacznę od wystawienia sobie żółtej kartki za brak relacji śródrocznych. Usprawiedliwić się mogę jedynie brakiem czasu na szersze opisy. A dzieje się u mnie jak zwykle, zawsze coś...
Czas jednak nadrobić braki, najlepiej hurtem. Już się nie będę pałował zwierzeniami, że co roku mi już się nie chce, bo co roku tak gadam a potem piszę. I sprawia mi to przyjemność.
Czy był to rok udany? Zawsze jest jakiś niedosyt, ale jak tak przejrzałem kalendarz i zdjęcia, to śmiało mogę powiedzieć, że udany, nie tylko górsko zresztą.
No to jedziemy.

Końcówka lutego z kolegą Marcinem - przywitanie tegorocznej zimy w dol. Pięciu Stawów. Raczej spacerowa akcja ale za to trafiła nam się piękna pogoda i sympatyczna dziewczyna do towarzystwa. Pokręciliśmy się po dolinie, przeszli po stawie i w zasadzie tyle.

Obrazek

Połowa marca, z tym samym kolegą i dwiema dziewczynami. Kierunek Czerwone Wierchy. Chłopcy trochę przycisnęli, dziewczyny zostały w tyle i ... to sie na nas zemściło. Na Ciemniaku zastaliśmy beznadziejną beznadzieję i zrobiliśmy depresyjny wycof do Chudej. Jak zarzuciliśmy tam kotwicę to nie chciało na sie już ruszyć dupska bo akurat wyszło słońce i dostaliśmy ataku relaksacji i górskiego lenia. Dziewczyny doszły i poszły dalej robiąc program. Niezrażeni tym faktem (oficjalnie) zażywaliśmy relaksu na Chudej ze 2 godziny taplając się w słońcu i śniegu.

Obrazek

Końcówka marca Chata Terrego przy średniej pogodzie z małżonką. W sumie to nic nie pamiętam, jedynie, że była giga mgła i bardzo ciepło. Wylegiwaliśmy się na tych głazach koło schroniska bez odmrożeń. Chyba planowaliśmy dalej na Lodową, ale mgła nas od tego odwiodła.

Obrazek

Następny wyskok to już początek lata - końcówka maja, solowa wycieczka na Babią Górę. Wziąłem dzień urlopu i w dzień roboczy byłem tam prawie sam. Poniżej Gówniaka zaległem w trawie oddając się swojej ulubionej, acz niezwykle rzadko stosowanej procedurze mieniawdupiewszystkiego.

Obrazek

Tydzień później wizyta na Kasprowym, czyli coroczny przegląd techniczny w wyjściu na czas. Zimę trochę przebimbałem więc nie liczyłem na wiele, ale o dziwo, pobiłem swój rekord o 2 minuty, czyli o 2 minuty mniej niż 60 + wiek. Jest dobrze, można planować lato. Resztę dnia spędziliśmy z małżonką na Liliowym bo jak siedliśmy w trawie tak ucięliśmy komara na nie wiem ile, ale ze 2-3h.
Zrobiłem tylko jedną fotkę i zatytułowałem "Polski Grzebień"
(znaleziony na Liliowym).

Obrazek

Miesiąc później (też jak co roku) - Kościelec. Jest już pełnia lata, czyli pora, którą lubię w górach najbardziej.

Obrazek

Obrazek

Lipiec to u mnie tradycyjnie początek sezonu słowackiego. Na pierwszy ogień planujemy Lodowy w pierwszej dekadzie miesiąca. Po dojściu do Terrego, z małżonką i kolegą Marcinem decydujemy jednak (właściwie to ja decyduję), że przekładamy na inny termin z powodu mocnego i zajebiście zimnego wiatru. A tym razem zrobimy Lodowy, tyle, że Mały. I tak się dzieje.

Obrazek

Obrazek

Dwa tygodniej później z dwoma innymi kolegami ruszamy na Świstowy Szczyt. To wtedy daję popis topograficznego wuja myląc szczyty i przełęcze jak tylko się da (gdzieś to już opisywałem). Ostatecznie z powodzeniem lądujemy na wszystkich trzech Świstowych. Widok w prawo, w lewo i do przodu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pierwszy weekend sierpnia zabieram dzieci na Krywań. Najmłodszy idzie drugi raz w Tatry. Cel nie robi na nim wrażenia. Ot, góra jak góra, cza iść. Po drodze i na szczycie spuszczać z oka nie można bo lubi zalukać tu i tam. O własnych siłach jednak daje radę w obie strony. Stary pęka z dumy.

Obrazek

Po godzinnym relaksie szczytowym wbijamy do odwrotu, gdy wtenczas:

Obrazek

Powrót jednak nie był taki hop siup bo coś mi się ścieżki poplątały i zeszliśmy innym zboczem, nieznanym mi wcześniej. No i fajnie, dzieciaki wycisnęły na tatrzańskiego kolosa i zakosztowały offroadu.

Tydzień później wyjeżdżamy z małżonką do Jurgowa na kilka dni, a właściwie do Rzepisk gdzie mamy bazę wypadową.
Dzień 1 - poszliśmy kawałek w Jaworową ale tak nas zlało, że ja pierd*
Dzień 2 - pogoda dalej do dupy, ale chociaż nie pada. Idziemy więc w Koperszandy, bo nigdy nie byliśmy. Startujemy spod sklepu w Jaworzynie, gdy wtenczas:

Obrazek

Wyskoczył z podwórka i poszedł z nami. Odganialiśmy niezliczoną ilość razy, w końcu się poddaliśmy. Przeszedł z nami do Tatrzańskiej Kotliny. W Białych Stawach zastosowaliśmy fortel i zgubiliśmy gościa. Za Szarotką jednak nas dogonił i już nie opuścił do końca. Fajny psiak i głupio go było zostawić na przystanku autobusowym. Jak wrócił do domu? Nie mam pojęcia. A
w ogóle to gdzie jest jego dom, skąd mam wiedzieć. Może z nami wrócił do domu?

Dzień 3 - pogoda się poprawia a my planujemy Liptowskie Mury. Wystartowaliśmy z 3 Studniczek do Koprowej, która też od dawna była w moich zaległościach. Nie mówiąc o Ciemnych Smreczynach. Tereny obezwładniająco piękne. Z Zaworów grzejemy na Kotelnicę i tam dopiero jest bosko. Widoki na 5 Stawów urywają dupsko. Sama grań wspaniała, łatwa, taka "dla każdego" (oczywiście nie dotyczy wysoko-lękliwych i tych co mieli pałę z WF-u). Bardzo przyjemna tura granią przez Szpiglasa aż do Wrót, z drobnymi elementami łatwej wspinaczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzeba tylko zachować większą czujność w jednym miejscu, koło Czarnej Ławki, kiedy idziesz na lajcie a tu wtenczas:

Obrazek

Do góry to pikuś, ale w dół (czyli w naszym kierunku) jest już trochę gimnastyki. Liną by tam nie pogardził. Utknęliśmy tam na pół godziny ale poszło. Zdałnliśmy delikatnie jeszcze na odcinku Szpiglas-Wrota - zamiast trzymać się grani, zeszliśmy trochę niżej i potem było nadrabianie x 2. Dużo kontaktu ze skałą w pionie.

Następnego dnia głównie wypoczywaliśmy i bujaliśmy się po Bukowinie. Zjedliśmy obiad w knajpie, w której zaraz potem wybuchł pożar i była głośna akcja strażacka. Uknuliśmy teorię, że stołując się na Podhalu podkładamy ogień tam, gdzie nam nie smakowało.

Dzień ostatni - Kieżmarski. Pogoda jak złoto. Bladym świtem zaczynamy spod Grand Hotelu. Idziemy przez Lejkowy Kocioł i przeł.Huncowską. Poranna pogoda miażdży, w Lejkowym klimat jak w jakimś Edenie, ale im bliżej przełęczy tym coraz gorzej. Na samej przełęczy już kompletne mleko, zastanawiamy się iść, nie iść? Ch* tam, idziemy. I do Kieżmarskiej Wyżniej praktycznie na widoczności 20-30 metrów. Na szczęście zaczyna się poprawiać i na szczycie już jest tak jak trzeba - widoki i trochę chmurek zawijających zawijasy na Widłach. Klimat piękna i grozy 10/10.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W drodze powrotnej pan Kieżmarski spuszcza całkowicie z tonu i oddaje to co wcześniej zabrał, czyli super warun. Na przełęczy już normalnie widokowo.

Obrazek

Mamy jeszcze w planie Huncowski więc na spokojnie podążamy. Na zboczach siadamy na popas. A z takim widokiem to i kanapka ze starym pasztetem smakuje wyjątkowo.

Obrazek

Co do zejścia z Huncowskiego to można powiedzieć jedno. Ch* d* i kamieni kupa. Lubię po kamieniach, ale pół kilometra w dół to litości...

Obrazek

Mija tydzień i znowu jedziemy w Tatry. Tym razem nieodwołalnie z kolegą Marcinem na Lodowy. Pogoda znów dopisuje, żadnych wiatrów.

Obrazek

Na Lodowym Zworniku zaliczamy widokowy opad szczeny, siadamy więc na dłuższą chwilę bo sie oka nie chce oderwać. A i zebrać zapas odwagi na ... Konia.

Obrazek

No, letko nie ma. Widziałem kilka filmów, które kończą się zawsze tak samo. Ktoś po przejściu zawsze mówi gromkie o k* albo ja pierd*. Powiedziałem tak samo, nawet obydwa. Technicznie banał, ale psyche zryta na maksa. Piękna i przejebana zarazem formacja skalna. Zawołać tu AleLufa! to nic nie zawołać. Za koniem przystajemy jeszcze na chwilę poobgadywać grupę powracającą (pozdrowienia dla pani Eli, jeśli by tu trafiła). Tłoku nie było, ale jednak większość chodzi z przewodnikiem, przynajmniej tego dnia.

Obrazek

Obrazek

Na szczycie trochę się pogoda zepsuła i widoku na wschód praktycznie nie ma. Popas i fotki przez dłuższą chwilę.

Obrazek

Gdy wtenczas:

Obrazek

Z chmury wyłania się grupa pod dowództwem... Raffiego. Chwilę pogadaliśmy i grupa przystępuje do sesji zdjęciowej a aparat ląduje w moich rękach. TEN aparat, nie umyję ręki przez miesiąc. Jakiś czas potem zdjęcie znalazłem na blogu Raffiego

Obrazek

Tydzień później startujemy na kolejny cel - Wysoką, w składzie ja, małżonka i Marcin. Bladym świtem wychodzimy spod Popradskiego i już widać, że pogoda tego dnia nie zawiedzie. Nie zawiodła, to był najlepszy dzień pogodowy w roku. Ani milimetra chmurki. Choć właściwie lepiej byłoby powiedzieć najlepszy widokowo, bo jednak kilka baranków na błękitnym niebie to zawsze +2 punkty dla fotki. No ale przecież nie będę narzekał. Człowiek jak nie ma na co narzekać to zaraz narzeka, że pogoda była za ładna. Wspaniała dniówka od Wagi przez Kogutka i żlebem do przełączki w Wysokiej, czyli standardowo-klasycznie.

Obrazek

Obrazek

Na szczycie widokowa orgia, zalegamy na dłuższy czas. Niestety zeszyt szczytowy jest w stanie agonalnym, właściwie jego resztki. Nie mogę sprawdzić czy Jakub się wpisał.

Obrazek

I bez pardonu drwimy i kpimy z:

Obrazek

Obrazek

Czas jednak wracać, choć jak zwykle się nie chce. Wbijamy więc do żlebu, gdy wtenczas:

Obrazek

Mniej więcej w tym miejscu dostaję cios poruszonym kamieniem. Ból jak skrwsn, nie mogę stanąć na obie nogi. Jak zejść z tego żlebu, dalej z Kogutka i jeszcze cała droga z Wagi. Siedzę i myślę - wzywać, nie wzywać? To przecież nie wstyd a sytuacja jest poważna. Po kilku chwilach i próbach decyduję schodzić o własnych siłach. Nieczynna noga służy tylko do lekkiego oparcia do utrzymania równowagi. Żleb jeszcze pół biedy ale na Kogutku dyndam na łańcuchu trzymając go oburącz. Paradoksalnie, dla nogi, droga do Wagi poszła całkiem nieźle, natomiast od Wagi to już było cierpienie. Idziemy mimo wszystko powoli.
Gdy wtenczas:

Obrazek

Nie przewidziałem sytuacji choć do przewidzenia łatwa. Stajemy więc w kolejce do łańcucha. Mija 5, 10, 20 minut - nic się nie dzieje. Obok większość ludzi, którzy wyszli od Palenicy na Rysy ale zdecydowali się na powrót z drugiej strony bo po polskiej stronie jest jeszcze gorzej. Chyba tego dnia był tam nawet wypadek śmiertelny. Większość kompletnie nieświadoma dokąd idzie, co jest na dole, jak się stamtąd dostać do domu. W końcu się wkrviłem i poszedłem wzdłuż kolejki i zlazłem obok "morderczego łańcucha". Na samym łańcuchu sytuacja żenująca. No dobra, ja wiem, że nie każdy śmiga po kamieniach, są dzieci, emeryci, mniej sprawni, góry też są przecież dla nich. Ale stoi taki wysportowany byczek i trzęsącymi rękami trzyma ten łańcuch posuwając się centymetr na minutę. W miejscu gdzie pięcioma krokami można zejść jak po schodach, nawet z nieczynnym kolanem. Sory, ale nie ogarniam. W te dni instalowali tam te słynne schody. Od razu wyrobiłem sobie pogląd, że skoro na Rysy zawsze chodziły tłumy, chodzą i będą chodzić, to niech lepiej te schody tam będą.

Kolano zobaczył za kilka dni lekarz, dał maść i dobre słowo, że nic się stało. Po tygodniu ból minął a ja odetchnąłem z ulgą.
Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. Do wczoraj, tzn do sylwestra, ale o tym później.

I tak zakończyło się moje tatrzańskie lato.
Jesień niestety spędziłem nie w górach. Wróciłem dopiero w październiku, wielkim fuksem na jeden dzień przed atakiem zimy. Z kolegą Krzyśkiem wybraliśmy się na Grań Baszt. Od Szczyrbskiego przez wodospad Skok wyszliśmy na Skrajną Basztę i pociągnęliśmy do Szatana.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przepiękna grań. Zachwyt 10/10. Można by się egzaltować w nieskończoność. Wstępnie planowałem zejście z Szataniej Przełęczy, ale po rekonesansie wzrokowym z drugiego wierzchołka (szósta fotka z powyższych) postanowiliśmy jednak zejść drogą łatwiejszą (wg mojego stanu wiedzy, może jest inaczej, nie wiem). Jakby ktoś chciał mnie nazwać cykorem - biere to na klate. Cały czas się tego uczę, żeby umieć w odpowiednim momencie powiedzieć pass. Tym bardziej jak na tej łatwiejszej drodze mija się takie miejsca (gdy wtenczas):

Obrazek

I na tym jednym razie minęła mi tatrzańska jesień. Następnym razem Tatry zobaczyłem już na zimowo, w pierwszej dekadzie grudnia. Idziemy z małżonką na Świnicę. Po wyjściu na Liliowe plany jednak idą w ruinę. O ile w dolinie było całkiem przyjemnie, na górze totalne tornado, wiatr wyrywa przedmioty z rąk (!), np futerał na raki. Do tego śnieżyca gigant no i mamy świetny warun, żeby myśleć o Świnicy :). No to co robić, idziemy na Kasprowy. W brawurowym stylu zdobywam Beskid. Nareszcie!

Obrazek

Do zrobienia zdjęcia musiałem założyć "stanowisko" z czekana dla aparatu, bo by odleciał. Od Kasprowego było jeszcze gorzej. Chyba pierwszy raz wiatr mnie przewrócił. Ale tylko kawałek bo po obniżce 50-100 m sytuacja się uspokoiła.

Końcówka roku to święta w Roztoce. Pogoda taka niezbyt, pierwszego dnia poszliśmy do 5 Stawów i za bardzo nie było gdzie dalej działać. Ale dupozjazd spod Świstówki do zielonego szlaku - niezapomniany.
Drugiego dnia wybraliśmy się na Szpiglasa. Wzdłuż jeziora to jeszcze dało się spokojnie iść, ale tam dalej za Szerokim
Żlebem to już był surwiwal. Rano przed nami poszedł do góry narciarz więc poszliśmy jego śladem ale i tak mieliśmy ostre przedzieranie. Od schroniska do dol. Pod Mnichem (nawet nie doszliśmy do badyla) około... 3h. Tu powinna się pojawić fotka z serii gdywtenczas ale nie ma, gdy zapadłem się po jaja do szczeliny i but mi utknął. Nieźle się tam rypałem, żeby się uwolnić. Miałem krótką, poglądową lekcję jak to się "łatwo" uwolnić ze śniegu.

Obrazek

Obrazek

I tak zakończył się mój górski rok. Tak mi się przynajmniej wydawało 28 grudnia. Ale za dwa dni patrzę na prognozy a tu pogoda petarda idzie. Trochę ból bo stopień III a po reglach to już mi się nie chce. No i to co lubię najbardziej - spontaniczny spontan, w tym przypadku odklejony od rzeczywistości po całości. Jedziemy NA NARTY!
Ja - na narty. Proszę nie regulować odbiorników. Nigdy nie miałem desek na nogach. ...! Skitur na Turbaczu to jest wyśmienity pomysł na ostatni dzień roku. Małżonka jest dosyć zaawansowaną amatorką, ale raczej zjazdową, na skitury nie chodziła. Od dłuższego czasu się przymierzała, ale nie ma za bardzo z kim, ja się też nie mogłem zebrać do działania.
No ale jak nie teraz to kiedy?
Migiem pożyczamy sprzęt i rankiem w sylwestrową sobotę 2016 przy górnej stacji wyciągu na Tobołów, po prawie pół wieku życia wpinam buta w deskę. Historyczna chwila!
Na dzień dobry zaliczam nos w zaspę, ale okej mam to już za sobą. Dziwne uczucie, ale po kilku ruchach sunę płynnym krokiem w kierunku Turbacza. Dołączyła jeszcze do nas koleżanka małżonki, również dobra w te klocki i cała trójka zasuwa jednym tempem.
No co mogę powiedzieć. KRVA FANTASTYCZNIE!
Nie jedziemy do samego schroniska tylko na Czoło Turbacza gdzie dziewczyny szusują z pagórków a ja mam swoją oślą łączkę. Próbuję tego i owego, padam, wstaję i jadę dalej. Główny element treningu - ryj w śniegu. No ale na co może liczyć skiturowy analfabeta ze ściągniętymi fokami. Później zresztą przy jednej "kraksie" zgubiłem fokę i musiałem spory kawałek dymać pod górę. Ale znalazłem.
Widoki i pogoda tego dnia niszczą system

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Acha, no i odezwało się kolano. Dobiłem je na densflorze za parę godzin.

20 dni, 350 km, 22k metrów do góry.

Uff, koniec.


******

To niestety nie wszystko :D

Minął również mój rok muzyczny. Z ciekawszych:

- dołączenie do trzeciego składu. 1 koncert
- z pozostałymi dwoma składami - 17 występów
- 1 płyta, ta o kórej pisałem rok temu, że w trakcie. Wczoraj była premiera kiedy szusowałem na deskach. Ja pierd* co za dzień! Zapraszam do posłuchania https://dizel.bandcamp.com/album/m-i-l-f
Krążek będzie za parę dni.

Na koniec sezonu koncertowego trafił mi się brylant. Koncert w Londynie (tak, wiem, nie ma takiego miasta). Sam koncert bardzo udany, wróciliśmy zadowoleni. A po wszystkim mieliśmy jeszcze 1 dzień na obskoczenie miasta. Nie ukrywam, że wizyta tam była na mojej liście marzeń, a już pojechać tam na zaproszenie i zagrać koncert to... (kropki trzy).
Tak więc w niepełnym składzie ruszyliśmy w miasto, oglądając tych kilka miejsc znanych praktycznie od dzieciństwa. No jest wrażenie, nie powiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i to jedno miejsce. Najsłynniejsze przejście dla pieszych świata. Od zawsze moim najnajnaj-skrytszym marzeniem było postawić nogę na tych pasach.

Obrazek

Dla mniej zorientowanych rzucam koło ratunkowe

Obrazek

Bez kitu, to nie było wydarzenie roku. To było wydarzenie życia.

No, to tyle.

PS. Jutro są moje 47 urodziny, sam sobie życzę aby kolejny rok był nie gorszy od minionego.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: N sty 01, 2017 6:13 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 28, 2011 9:09 am
Posty: 5455
Lokalizacja: Białystok
Tatrzańsko pozamiatałeś! Chylę czoła!

_________________
Wiem, że nic nie wiem


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: N sty 01, 2017 9:35 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pt maja 29, 2009 3:57 pm
Posty: 1882
Lokalizacja: Lublin
Beatlesi, dali początek wszystkiemu co dobre w muzyce.

_________________
Strząsnąć tę pisowską szarańczę.
Schetyna.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: N sty 01, 2017 11:29 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3046
Dałeś czadu :!: Jak ja bym chciał mieć taki górski rok :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: N sty 01, 2017 11:50 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1144
Lokalizacja: Łódź
Pan Maciek napisał(a):
. Nie mogę sprawdzić czy Jakub się wpisał.

Nawet jeśli się wpisał, to pewnie pod tylko sobie znanym pseudonimem :mrgreen:
Bardzo estetyczne wycieczki, że się tak wyrażę. :)

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 10:31 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10403
Lokalizacja: miasto100mostów
Imponujący tatrzański rok. Świetnie się to czytało i oglądało.
Zazdroszczę, że możesz sobie połazić po jakichś offach z żoną, moja by dała radę trudnościom, ale chodzenie poza szlakiem za bardzo by ją stresowało - taki typ.
Co do kolana to ja bym radził pójść na rezonans. Życie boleśnie mnie nauczyło, że nawet doświadczony ortopeda podczas badania fizykalnego może się pomylić. A nie jest to jakiś ogromny wydatek.

PS. A nie śmigałeś czasem m.in. po Skandynawii w tym roku też?

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 4:32 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 28, 2011 9:09 am
Posty: 5455
Lokalizacja: Białystok
Krabul napisał(a):
PS. A nie śmigałeś czasem m.in. po Skandynawii w tym roku też?


To gobo vel Pan tu nie stał

_________________
Wiem, że nic nie wiem


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 5:26 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Nie wiem kto, ale nie ja


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 5:34 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pn gru 05, 2011 12:08 am
Posty: 640
Lokalizacja: 110 km
Kilka fajnych tras zrobiłeś w 2016.
Pozazdrościć LOdowego i Szatana :D

_________________
http://wokolkominainietylko.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 8:37 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4464
Lokalizacja: GEKONY
Nieźle i ładnie offroady przemyciłeś :wink:

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 8:44 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10403
Lokalizacja: miasto100mostów
Moja pomyłka, przepraszam.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 8:44 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Krajan83 napisał(a):
Pozazdrościć LOdowego i Szatana :D

Zazdroszczę to ja tobie, obiektywu :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 10:02 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:21 am
Posty: 546
Lokalizacja: Kraków
Pan Maciek napisał(a):
Jutro są moje 47 urodziny, sam sobie życzę aby kolejny rok był nie gorszy od minionego.


Wszystkiego najlepszego! I oby kolano się naprawiło.

Świetny dorobek tatrzański jakościowo i ilościowo, gratulacje! To ile zostało do 14-tki? U mnie trzy, te najtrudniejsze jeśli chodzi o "cyfrę" ;)

Zdjęcia też coraz lepsze :salut:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Pn sty 02, 2017 10:17 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
comb napisał(a):
To ile zostało do 14-tki? U mnie trzy, te najtrudniejsze jeśli chodzi o "cyfrę"

U mnie jeszcze 6, a właściwie to 5 bo na Rysy się nie wybieram :mrgreen:

Jakbyś coś planował a brakowało drugiego to dawaj znaka bo ja teraz ostro trenuję w Avatarze Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 9:52 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
oj urobiłeś tego trochę :) zabawnie napisałeś to podsumowanie :lol: szczególnie kontakt ze skiturami :lol:
życzę zdrowia oraz skompletowania 14stki ;) no i jak już Krabul napisał fajnie, że żonka też łazi :wink:

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 1:36 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
Piękne Tatrzańskie Lato :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 2:32 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt lis 21, 2008 10:48 pm
Posty: 1227
Lokalizacja: Warszwa
Pan Maciek napisał(a):
Pierwszy weekend sierpnia zabieram dzieci na Krywań. Najmłodszy idzie drugi raz w Tatry. Cel nie robi na nim wrażenia. Ot, góra jak góra, cza iść. Po drodze i na szczycie spuszczać z oka nie można bo lubi zalukać tu i tam. O własnych siłach jednak daje radę w obie strony. Stary pęka z dumy.


A czy ten Krywań nie był 2-go sierpnia czyli wtorek? Bo jak schodziliśmy to zasuwał do góry taki właśnie chłopaczek jak na zdjęciu.
Poza tym rok dosyć dosyć intensywny.

_________________
Jeśli zdajesz pytanie dlaczego chodzę po górach to znaczy że nie zrozumiesz odpowiedzi


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 3:07 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Byliśmy 3 .08 we środę


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 8:35 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1499
Całkiem fajny, dobry tatrzańsko rok. Lubię czytać podsumowania, które dają mi motywację do działania. W tym przypadku:
1) też muszę spróbować tych skiturów, już w zeszłym roku Mroczny o tym pisał, że nawet nie mając większego pojęcia o jeździe na nartach warto powalczyć...
2) trzeba by wrócić na Liptowskie Mury. Robiłem tę grań częściowo, w warunkach zimowych (w lecie nigdy) i idąc na lekko wcale nie było tak łatwo. Wypadałoby zrobić powrót i machnąć w całości.

Swoją drogą trochę się tylko dziwię "przeczesaniu psychy" na Lodowym Koniu, skoro - z tego co pamiętam - to byłeś już wcześniej m.in. na Ganku, gdzie zdaniem moim jednak grań jest nieco bardziej psychiczna.

I BTW - wychodzi na to, że w dniu, w którym wychodziłeś na Lodowy, w spiskiej piątce (i ogólnie w otoczeniu) przewinęło się trochę osób z forum. Raffi z ekipą wspinał się Lodowy, TataFilipa kończył WKT (razem z krankiem, Krabulem i Profesorem), semow robił Grań Wideł, a i nawet ja coś tam w okolicy podziałałem.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 9:36 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Rambubu napisał(a):
też muszę spróbować tych skiturów, już w zeszłym roku Mroczny o tym pisał, że nawet nie mając większego pojęcia o jeździe na nartach warto powalczyć..

Zdecydowanie warto. Dawka funu jest nieporównywalnie większa w stosunku do włożonej pracy, przygotowań i wyobrażeń typu ja?? na narty?? jakieś żarty!! Dla człowieka rozchodzonego po górach to praktycznie żaden dodatkowy/inny wysiłek a krok można opanować w minutę. Pozostaje oczywiście do opanowania deska przy zjeździe z górki, tutaj trzeba trochę poćwiczyć.
Rambubu napisał(a):
Swoją drogą trochę się tylko dziwię "przeczesaniu psychy" na Lodowym Koniu, skoro - z tego co pamiętam - to byłeś już wcześniej m.in. na Ganku, gdzie zdaniem moim jednak grań jest nieco bardziej psychiczna.

Ciekawy temat porównawczy, zapewne rozstrzygnięcie zależy od osobistych preferencji. Gankowa rzeczywiście zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale zdecydowanie bardziej, jakby to nazwać - "estetyczne", niż walenie w gacie. Na Koniu miałem odwrotnie. Może to jest kwestia tego oceanu przestrzeni na Gankowej vs ciasnoty kadru na Koniu? Nie wiem.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Wt sty 03, 2017 10:10 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1499
Pan Maciek napisał(a):
Ciekawy temat porównawczy, zapewne rozstrzygnięcie zależy od osobistych preferencji. Gankowa rzeczywiście zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale zdecydowanie bardziej, jakby to nazwać - "estetyczne", niż walenie w gacie. Na Koniu miałem odwrotnie. Może to jest kwestia tego oceanu przestrzeni na Gankowej vs ciasnoty kadru na Koniu? Nie wiem.


Ja na Ganku miałem tak, że mnie początkowo "odrzuciło" (na zasadzie: "czy ja na pewno chcę tędy iść"?). Idąc przez Konia nie było ani momentu zawahania (żona miała, ale nawet nie tyle na samym Koniu, ile moment wcześniej, tam gdzie teoretycznie idziemy przecież w poziomie, i co można generalnie przejść na wyprostowanych nogach). Fakt faktem, że na Ganek szedłem w zdecydowanie gorszych warunkach pogodowych (w deszczu, który na szczycie zmienił się w mocną burzę - towarzyszącą potem aż do Popradzkiego Plesa).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Śr sty 04, 2017 12:58 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Rambubu napisał(a):
Idąc przez Konia nie było ani momentu zawahania
W pełni się zgadzam - ten koń jest faktycznie stosunkowo długi, ale obfituje w korzystne stopnie, nie trzeba też używać specjalnie siły, czy stopni na tarcie. Inna rzecz, że przechodziłem go tylko w zejściu (ze 4 razy). Na Ganku, niestety, jeszcze nie byłem, więc nie mam porównania, ale np. krótki koń w pobliskiej drodze na Żłobisty (droga z miejscami za II, ale uważana za turystyczną) jest z dość nachylonej płyty, bardziej siłowy, bo linia chwytów nie tak oczywista) i lepieg tam nie żywcować.
Obrazek


Nawet przejście zimą konia na Lodowym jest raczej bezpieczne- bardziej stresujące jest wtedy, moim zdaniem, zejście z uskoku grani powyżej, o ile nie znajdzie się dobrego punktu do zaczepienia liny. Jest w sieci filmik Miklera : https://www.youtube.com/watch?v=3ygDFEBl0Tg gdzie przejście (w rakach, z nartami przytroczonymi do plecaka) robi wrażenie -zwłaszcza jego styl. Ja raczej przepełzłem tego konia dbając bardziej o własną skórę, niż o styl- ale też próbowałem sfilmować ten fragment. Niestety- ze zwykłego aparatu wiszącego na pasku, co dało dość przerażające efekty (nie miałem wolnej ręki, by ustabilizować wahania ): https://www.flickr.com/photos/125431512 ... 730804625/

Zazdroszczę, Panie Maćku, mocnych tras, a jeszcze bardziej- mocnego towarzystwa i rozległości zainteresowań. Liczę na równie ciekawe relacje w 2017. Powodzenia!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Śr sty 04, 2017 7:32 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 25, 2013 5:08 pm
Posty: 661
Lokalizacja: Koluszki
Zazdroszczę tych częstych wypadów w Tatry. Powodzenia w przyszłym! :wink:

_________________
https://www.flickr.com/photos/156235994@N06/albums


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: Cz sty 05, 2017 12:13 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1494
Lokalizacja: W-wa
świetna relacja + bardzo dobra płyta

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Mój 2016
PostNapisane: So sty 07, 2017 12:17 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
Szacun dla Młodego za Krywań!
Uczciwie spędzony rok w górach :salut:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 25 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL