Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Mnich…? Mniszek…? Ehhh, to ziołoznawstwo. http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=18771 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Bagheera [ N wrz 11, 2016 8:11 pm ] |
Tytuł: | Mnich…? Mniszek…? Ehhh, to ziołoznawstwo. |
No i stało się. Niektórzy pamiętają może jeszcze relację z Mięgusza z dawien dawna oraz to, jak w pewnym momencie zamarzył mi się Mnich (jak skomentował to Leppy, lepiej nie przytoczę). ![]() Pewnie, że mógł, bo wygląda zacnie – oczywiście głównie od strony Moka. Wiem dokładnie jak bardzo uważałam ten cel za odległy jak dla mnie, jak bardzo był dla mnie nieosiągalny. Był. Zdarzyło mi się zeszłej zimy podejść całkiem blisko wierzchołka, bo aż pod płytę, ale to tyle. Jednak cały czas w głowie świdrowała jedna myśl…MNICH…MNICH…WEJŚĆ!!! (…) Postanowione! Tradycyjny podkład muzyczny (towarzyszący nam w drodze z Zakopca na Palenicę): https://www.youtube.com/watch?v=UePtoxDhJSw Nadszedł nasz wyczekany urlopik w Tatrach… no to co? Cel już upatrzony, to tylko czas na realizację, lampa zapowiadana, my z Leppym o dziwo nie pokłóceni – czego chcieć więcej? Tylko pakować plecak – jasna cholera, to był najcięższy plecak w moim życiu!!! Lina, uprząż, trochę żelastwa, jedzenie (zachciało mi się wpakować kilka jabłek, wrr…), woda – i tu jest powód owej ciężkości, bo do niecodziennej wagi plecora dorzuciłam sobie zupełnie niepotrzebnie dodatkową litrową wodę, nie zauważając już wcześniej zapakowanych. Nadmiar wrócił z nami do Zako. ;/ Shit. Co niosłam to niosłam, czemu nikt nie wymyślił wody w proszku się pytam??? Zapowiadają piękny dzionek, więc jest radocha. Raniutko znajdujemy się na Palenicy – nie wiem jak, bo jeszcze spałam i dużo nie pamiętam (chyba tak naprawdę obudziłam się dopiero przy Moku). Ruszamy znienawidzonym asfalciskiem… wrrr… Prawa, lewa, prawa… obie naraz… dopiero 1/3 drogi, ała. Docieramy po jakimś czasie do Morskiego, wpisujemy się do książki, herbatka, jakiś banan, i w drogę. ![]() Po drodze spotkaliśmy Maćka Ciesielskiego z rodzinką – zamieniliśmy kilka słów, czyżby miał paść rekord najmłodszego wejścia na Mnicha? Jeszcze (jak to u mnie) nastąpiła zmiana spodni z długich na niewiele krótsze, ale zawsze coś, jeszcze mało brakowało potknęłabym się o wystawiony przez turystę kijek na środku szlaku, jeszcze dwa razy siusiu, jeszcze zjeść krówkę, jeszcze napić się, i ani się nie obejrzałam, już byłam pod Mnichem. ![]() ![]() No to extra, widzimy już sporo zespołów. Znalazłam szybciutko fajny kamorek na popasik. ![]() ![]() ![]() ![]() W końcu najedzeni, oszpejeni, docieramy do startu drogi Robakiewicza, bo tak mieliśmy w planie (i to był nasz wspólny plan, nie Leppego ). Na pierwsze walnięcie okiem droga wygląda w miarę, jest szansa, w każdym razie zespół przed nami przeszedł, to ja też chcę. Wbijamy się. ![]() Jizass, asekuruję Lepiszona, ale chcę go widzieć, więc robimy drogę na trzy wyciągi, następnym razem obiecuję sobie na maksymalnie dwa. Jesteśmy w połowie i sobie ze spokojem montujemy stanowicho, bo za nami nikogo nie było – i nagle znikąd pojawia się pod nami zespół 5-osobowy!!! Czekają. Przecież oni długo poczekają, decydujemy się ich przepuścić, bo widać chłopaki wysportowane, to zajmie im chwilę. K…wa, jak się pomyliliśmy. Jak oni cudowali z linami, chyba sami nie wiedzieli gdzie końce i kto do którego jest przywiązany, kto już jest wyżej a kto jeszcze na dole – horror – żałuję, że tego nie sfilmowałam. W końcu przeszli… uff. Możemy dalej powalczyć, ale walka to żadna, bo droga jest naprawdę super, weszłam bez problemu. ![]() Pod Płytą zanosi się na oczekiwanie na wolną drogę, bo zespołów przed nami kilka, a właściwie jeden spory, bo aż 6-cio osobowy, z leaderem dyrygującym całością spod szczytu. Puszczają nas przodem, chyba fajnie im się czeka – nic dziwnego, w końcu taaaaaka lampa. Przychodzi zatem nasza kolej. Leppy pięknie i zwinnie prowadzi aż na szczyt. Zostałam na dole, zatem do dzieła. Cały czas się zastanawiam, ile miejsca jest na samym wierzchołku i czy zmieszczę się tam z Lepiszonem, i ewentualnym zespołem, który depcze nam po piętach. Skała ciepła, przyczepność butków dobra, więc radzę sobie naprawdę dobrze. ![]() ![]() Chciałam sobie chwilę posiedzieć, pokontemplować, nacieszyć chwilą, popozować do zdjęć… ale nie! Kolejny zespół już włazi na górę, gramoli się na szczycisko. Niech ich szlag! ![]() ![]() Docieram do momentu skąd startowałam – ekipa czekająca na swoją kolej bije brawo i pytają jak jest. ![]() ![]() Powiem Wam tak – weszłam na kolejny level! Pewnie to głupie, że tak piszę, ale serio, czuję to już inaczej… góry stały się już dla mnie inne! To taki przełomowy moment. Ktoś powie „phiii... Mnich? Toż to skałka, tyle że w Tatrach”. No dobra, może i to jest skałka w Tatrach, ale każdy kto mnie zna i mniej więcej widział jak wyglądały moje pierwsze kroki, wie o czym mówię. Dla mnie tym bardziej, bo był moim marzeniem, a marzenia należy spełniać – nie tylko marzyć! Dziękuję mojemu partnerowi Lepiszonkowi – za prowadzenie i fajną atmosferę przez cały dzień! Dziękuję Krzyśkowi – tak napisałeś kiedyś: "kolejna relacja z Mnicha?" – więc musiała powstać! Dziękuję Kasi – za to, że jest dla mnie wzorem i niesamowitą motywacją! Do następnej relacji Bagheera |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |