Relacja z trzeciej wyrypy. Łącznie to czwarty raz odwiedziłem Tatry. Tym razem za cel obraliśmy sobie głównie Słowację, ale z przejściem od strony Polskiej. Trasę rozplanowaliśmy na 3 dni + 4 dzień miała być decyzja co robimy. Decyzja zapadła, po 3 dniach i 95km w nogach. W niedziele kremówki + powrót koło południa do domu. Kremówki pyszne, nogi obolałe, szczęśliwie dotarliśmy do domów.
Wyjazd w czwartek o godz. 00:00, dojazd na miejsce 5:00. Nic nie spałem, całą drogę prowadziłem.
Trasy z endomondo + mapa-turystyczna (przewyższenia z endo na pewno trochę pomieszane)
https://mapa-turystyczna.pl/route/rjuohttps://mapa-turystyczna.pl/route/rjuahttps://mapa-turystyczna.pl/route/rjug
Start o 5:10 z Parkingu, na miejscu (schronisko) chyba o wpół 7. Pustki, odpoczęliśmy, podyskutowaliśmy, wypiliśmy wniesione piwo jako toast za udaną wyprawę.

Na Grzesiu spotykamy Pare Młodą. Podejście dość męczące, ale szybko zdobywamy szczyt.

Rakoń już bardziej męczący, idę z przodu, bez zatrzymywania się. Na Szczycie odpoczywam. Ekipa turla się 5 minut za mną. Dłuższa przerwa, odpoczynek.

Cel pośredni - Wołowiec. Kondycyjnie dał w kość.

Chyba najciekawszy moment w całym dniu. O ile 2 lata temu kurczowo trzymałbym się łańcucha, tak teraz spokojnie na kilka chwil sobie usiadłem, cyknąłem fotę i rozglądałem się to w prawo, to w lewo siedząc okrakiem na skale. Strachu, lęku już nic.

Z Ostrego Rohacza - jak się okazało celu głównego. Na Płaczliwy brakło sił po nieprzespanej nocy. I tak cała trasa wyszła na 30km

Ostatnie chwile z widokami. Już przy zejściu. Potem mozolne zejście do Chochołowskiej zielonym szlakiem. W Chochołowskiej koło 18:00 tłumy. Zupełnie inne miejsce. Po I dniu, szukanie noclegu w ciemno. Zakopiec zakorkowany, Udało się w Cychrli. Pizza zamówiona, żeby uzupełnić braki w kaloriach.

II, III dzień opiszę później.