Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N lis 24, 2024 11:01 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 98 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr lip 27, 2016 10:08 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
I'm representing for them gangstas all across the world
Still hitting them corners on the low-low's, girl
Still taking my time to perfect the beat
And I still got love for the streets, it's the D-R-E



Charakterystyczny bit Dra DRE iSnoop Doga wypełnił ciemność. Przez otumanioną snem głowę przemknęła myśl „Czy to akademik?” Po chwili rozbłysło światło czołówki i wnętrze auta pojaśniało. Niemal równocześnie Wojtek otworzył boczne drzwi i uśmiechnął się szeroko. Kiełbasa wygramolił się ze śpiwora i donośnym głosem obwieścił: „ZACZYNAMY RZEŹNIĘ!”
-----
Kilka lat temu pojawił się POMYSŁ. Tak naprawdę, nie pamiętam czy jego autorem był właśnie Łukasz, czy może usłyszałem o tym gdzieś indziej. Ziarno zostało zasiane. Potem pojawiły się inne cele, zawsze było coś ważniejszego a jednocześnie łatwiejszego, jednak cały czas z tyłu głowy... Pomysł przerodził się w MARZENIE. Podczas każdego następnego spotkania, choć było ich naprawdę niewiele, nawiązywaliśmy do marzenia. Rozmowy telefoniczne – wiosną: „W tym roku to już na pewno, czekamy tylko na warun”; jesienią: „Bo wiesz, w Wysokie, żona, nie, no spoko, zdarza się, dziecko małe, ząbkowanie, pieluchy, gorączka, wesele, odbijemy sobie, sraczka, pogrzeb. W przyszłym roku próbujemy już obowiązkowo”. Z kim? W którą stronę? Czy naraz, czy nie, skąd wziąć wodę, jak się dostać na start, jak wrócić. Zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z tego, że nasze marzenie jest tak naprawdę wyzwaniem i to nie tylko kondycyjnym, ale również organizacyjnym i logistycznym. I że tylko wielka determinacja daje szansę na sukces. A i tak to góry będą rozdawać karty. Wiedzieliśmy doskonale, że próba będzie jedna. I jeśli ją spalimy to do projektu nie wrócimy przez bardzo długi czas. W międzyczasie pojawił się Wojtek, którego poznałem trochę wirtualnie, Łukasz również osobiście. Wojtek mierzył się z wyzwaniem już rok wcześniej, miał podobną wizję jak my i postanowiliśmy połączyć siły. Wplótł się zatem w niekończące się rozmowy.
-----
Lipcowy tydzień i klasyczna górska huśtawka nastrojów. Odświeżanie prognozy pogody z większą nadzieją niż młody chłopak spogląda na komórkę po wciśnięciu pięknej nieznajomej w dłoń kartki z numerem. To naprawdę zakrawało już na kpinę, „Zbuntowany Anioł” i „Luz Maria” w jednym z domieszką Tomasza Zubilewicza. Ale wszystko odmienił czwartek. W czwartek stało się jasne, że będzie LAMPA i że JEDZIEMY!!!! Wielokrotne analizowanie tych samych materiałów, map, sumowanie godzin, których nigdy nie chce być mniej… O dziwo, telefony jakby przycichły, jakbyśmy się umówili. Zero emocji. „Śpiwór masz? Weź mi czołówkę, jakie żele, co na smarowanie stóp, o której wyrwiesz się w piątek?” Męski konkret. To lubię. Piątek już na szpilkach, z pracy wychodzę wcześniej, po kilku godzinach jestem już u Łukasza, z którym nie widzieliśmy się ładny kawał czasu. Dwie godziny później witamy się z Wojtkiem w Kościelisku. Zostawiam tam swoje auto, pakujemy się do Vito i jedziemy na Huciańską. Szybka kolacja, myk do śpiworu i spać... się nie chce oczywiście. Z boku na bok, co będzie, czy wytrzymamy, w końcu sen.
-----
Still taking my time to perfect the beat
And I still got love for the streets, it's the D-R-E


1. Zaczynamy rzeźnię!
Obrazek

2. Dzień dobry, kto ma ochotę na spacer?
Obrazek

3. Napinka przy wejściu na szlak
Obrazek

Godzina 2:40, najwyższy czas. Zarzucamy plecaki. Ciężko. 8-9 kg jak nic, ale woda i żarcie będzie schodzić, więc nie ma się co martwić. Mam 3,5l. Na zakładany odcinek powinno wystarczyć, choć noc jest bardzo ciepła i zapowiada się upalny dzień. Jeszcze robimy pamiątkowe fotki przy wejściu na szlak. Czy po powrocie do domu będziemy myśleć jak naiwni byliśmy w tym miejscu licząc na sukces? Czy też cieszyć się ze zwycięstwa? Jeszcze ostatnia mobilizacja jak przed wyjściem na murawę, że na spokojnie, żeby się nie zarżnąć, żeby nie dać du.py na jakimś banalnym temacie. 3, 2, 1, poszli. Początek w ciemnym lesie dość stromo pod górę. Póki z niego nie wyjdziemy i nie wzejdzie słońce, będzie ciężko. Mozolnie robimy wysokość. Bardzo uważam, żeby na jakimś śliskim kamieniu nie odjechała mi noga i żeby sfatygowane kolano do końca się nie rozsypało. Koniec w tym momencie to była by prawdziwa katastrofa. Chłopaki znają drogę, która w tamtym miejscu nie jest tak oczywista, ja nawet nie zwracam uwagi na znaki, tylko wpatrzony w czubki swoich butów prę do góry. Po dojściu do Białej Skały zaczynają się jakieś widoki. Robi się coraz jaśniej, wkrótce wchodzimy w labirynt wapiennych wież, wśród których kluczymy jak ulicami średniowiecznego miasteczka. Za plecami Mała Fatra, doskonale widoczny Wielki Chocz, po prawej przeogromna grań Tatr Niżnych. Przed nami – pierwszy cel, Siwy Wierch. Nasze 17%. „Jak będziemy na Siwym to 17% podejść jest za nami”. Mieć za sobą 17% podejść o 5 rano to super wynik, tyle że jeszcze nigdy 17% nie znaczyło dla mnie 900m w nogach...

4. Na Siwym. W tle to co przed nami
Obrazek

5. Widok w stronę Małej Fatry
Obrazek

6. ...i Babiej Góry i Pilska
Obrazek

Tak więc mamy ten pierwszy szczyt, możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że zaczęliśmy. Humory nam dopisują, pogoda jest przepiękna, widoki świetne i co najważniejsze – z Siwego widać tylko niewielki odcinek dalszej drogi. Zarzucamy pierwsze żele, Kiełbasa skrzętnie notuję godzinę wejścia i ruszamy dalej. Teraz najpierw po wapiennych skałkach, później w kosodrzewinie i bardzo mokrym trawsku. Zanim dochodzimy do Palenicy Jałowieckiej to jesteśmy mokrzy do pasa. Za przełęczą zaczynamy długie spokojne podejście na niewybitny Zuberski Wierch i Brestową. Gdzieś na grani po raz pierwszy pokazuje się Giewont wskazujący jak ogromny dystans jeszcze dzieli nas od celu. To już Mała Fatra to drugiej stronie wydaje się bliżej!

7. Z Brestowej jeszcze widać Wielkiego Chocza
Obrazek

8. Pod Brestową
Obrazek

O dziwo już pod Brestową spotykamy pierwszych ludzi. Para Słowaków schodzi z noclegu na szczycie. Pewnie było jakieś romantiko o zachodzie słońca, a kto wie może i o tak pięknym poranku też – na dobry dzień. Tego typu rozważania niesamowicie nas zajmowały, tak że ani się spostrzegliśmy a byliśmy na Małej Brestowej pod krzyżem. Na główny wierzchołek docieramy o 6:45, 4 godziny po wyjściu z samochodu. Z tego wysuniętego na północ bastionu grani głównej doskonale jest widoczna dalsza część aż po Wołowiec, który z tej perspektywy wydaje się naprawdę bliski. „3 godziny na Banówkę, następne 5 na Wołowiec. 8 godzin. A pewnie coś urwiemy...” No, to jednak nie jest blisko.
Wszyscy zdejmują buty i wyciskają mokre skarpetki. Staramy się dbać o stopy, żeby drobne otarcie nie przerodziło się za jakiś czas w spory problem. Kiełbasa rusza ze skarpetkami zawieszonymi na piersiowym pasie plecaka, ja moje zakładam na kije. Niech schną. Wojtek też majstruje sporo przy nogach, a przy tym ma jeszcze sporo roboty z nagrywaniem filmików, także na odpoczynkach się zbytnio nie obija.

9. Spojrzenie w tył z Salatyna
Obrazek

10. Grań Skrzyniarek, Spalona i Pachoł
Obrazek

Obniżamy się kilkadziesiąt metrów i podchodzimy utraconą wysokość z nawiązką na pierwszy dwutysięcznik – dwuwierzchołkowy Salatyn. 1,5tys m podejść już za nami. Słońce zaczyna prażyć bezlitośnie, wkrada się pierwsze zmęczenie. Naprawdę już teraz? Nie dopuszczam do siebie takich myśli, kolejny żel i kawałek czekolady zagłusza sygnały ciała. Przeważnie idę trochę z przodu, przed chłopakami, a razem odpoczywamy na niemal każdej przełęczy i szczycie.
Z Salatyna stromo schodzimy granią. Zaraz, zaraz, to Grań Skrzyniarek nie jest między Spaloną a Pachołem? Okazuje się, że nie, o czym przekonuję się już po jej przejściu. Na Spalonej widoki jeszcze lepsze, grań skręca tutaj właściwie pod kątem prostym na południowy zachód. Doskonale widzimy ile drogi czeka nas jeszcze na Rohacze, a dalej... Zielone ogromne kopce Starorobociańskiego czy Jarząbczego majaczą daleeeeeko na horyzoncie. Same Skrzyniarki przechodzimy bez najmniejszego problemu, miejsc trudnych technicznie czy przepaścistych właściwie nie ma. Pewnie zimą wygląda to zupełnie inaczej. Ze Spalonej szybko schodzimy na kolejną przełęcz i rozpoczynamy podejście na pierwszy wyższy szczyt – Pachoł. Końcówka trochę bardziej stromo, przy krzyżu meldujemy się o 9:40. 7 godzin drogi za nami. 1/3 podejść. Panorama z wierzchołka jest przepiękna, chyba jedna z najlepszych na trasie. Światło jest dobre i doskonale widać wachlarz wierzchołków, które są już za nami, dalszą część grani, Liptowską Marę, Niżne Tatry... Na kolejnym szczycie planujemy dłuższą przerwę. I to nas chyba dopinguje do szybszego tempa bo na Banówce meldujemy się już po pół godzinie.

11. Jeszcze raz na Siwy i Ostrą
Obrazek

12. Widok ze Spalonej na Salatyn i Brestową
Obrazek

13. Widok z Pachoła
Obrazek

14. Podejście na Banówkę
Obrazek

15. Widok z Banówki na Przysłop i Rosochę
Obrazek

Rozkładamy się, wyciągam wszystko z plecaka, otwieram puszkę makreli w pomidorach, co w połączeniu ze zdjętymi butami całej trójki oraz suszącymi się na wierzchu skarpetami tworzy prawdziwy klimat JGB. Laski piszczą i patrzą na nas z podziwem, a jak mówimy że robimy całą grań to omdlewają jak na koncercie Backstreet Boys. Mistycyzm unosi się w powietrzu, Kiełbasa chyba poczuł też bicie serca skały, a może nawet ululała go do snu bo leży na macie z zamkniętymi oczami. Niestety, co dobre (makrela w pomidorach) szybko się kończy, wkładamy wszyscy sofixy, mistycyzm ulatuje.

16. Zejście z Banówki
Obrazek

Ruszamy. Podobno zejście z Banówki jakieś hardkorowe ma być. Byłem tam co prawda z żoną chyba z 8 lat wcześniej, ale pamiętam niewiele. Faktycznie jakiś kominek tam jest, że lepiej się łańcucha złapać. Potem grań się wyostrza, lecimy górą, zalożeniem jest nie lamusować jakimiś obejściami. Trudności bylo raptem z 15 minut, potem wychodzimy na teren pastwiskowy aż do Hrubej Kopy. Na podejściu stuka nam 2 tysiące metrów podejść. Słońce praży już niemiłosiernie, schodzi coraz więcej wody. W dodatku jesteśmy na mocno uczęszczanym odcinku, co trochę przeszkadza. Już nie mogę doczekać się Wołowca. Na Hrubej kolejny odpoczynek. 11:20. Rozmów już mniej, każdy zaczyna odczuwać skutki drogi. Ale po to tu jesteśmy. Chłopaki trochę mnie hamują, jestem pewien że gdyby nie oni to zajechałbym się swoim tempem szybciutko. Coraz więcej odpoczywamy i coraz ciężej wstaje się do kontynuowania drogi. Czuję takie specyficzne odrętwienie, coraz mniej interesują mnie piękne widoki naokoło, staram się wsluchiwać w organizm. Czy więcej czy mniej wody, kiedy żel, baton energetyczny. Póki co fizycznie czuję się dobrze, tylko to słońce... Osłabia. Z ulgą witamy każdy powiew wiatru z Doliny Rohackiej, momentami specjalnie idziemy samą krawędzią grani bo tam wieje najmocniej. Kiełbasa mobilizuje, mobilizuje non stop, Wojtek chyba trochę cierpi, ale musimy cisnąć do przodu. Trzy Kopy. Kolejny bardziej skalisty fragment. Tworzą się małe korki, trochę czekamy, trochę ciśniemy na żywca bokiem. Strach coś zrzucić ludziom na łeb, na szczęście jest dość lito. Idę pierwszy, schodzę już prawie na Smutną Przełęcz, tam gdzie łańcuchy idę o kijkach i to mnie gubi. Wyjeżdża mi noga i zsuwam się po 1,5m płycie oderzając w nią boleśnie biodrem. Dobrze, że pas plecaka trochę zamortyzował. Zbieram się, nic się nie stało, głupstwo, możemy iść. Na Smutnej odpoczynek. Południe. Zostały oba Rohacze i dalej teren się kładzie, powinno iść szybciej.

17. Przysłop, Banówka i Pachoł z Hrubej Kopy
Obrazek

18. Widok z Hrubej Kopy na dalszą drogę
Obrazek

19. Camp XV
Obrazek

20. Osobita była cały czas z nami
Obrazek

21. Tyle już za nami
Obrazek

22. ...a tyle jeszcze przed
Obrazek

Ludzi coraz więcej, ale przemy dalej. Na Płaczliwym robimy kolejną posiadówkę. Teraz strome zejście i kawał podejścia na drugiego Rohacza. Po raz kolejny chłopaki zdejmują buty. Kiełbasa wypatruję co lepszych widoków. W pewnym momencie pojawia się dobra panorama w stronę Barańca. I w stronę Smutnej zresztą też. Woda jest na ukończeniu, ale planowany wodopój w Jamnickim Stawie coraz bliżej. Moje zapasy właściwie się kończą, czas ruszać. Na podejściu pod Rohacza Ostrego korek. Jakiś p... hanys drze mordę, pozując na wielkiego znawcę gór. Ogólnie cyrk. Uciekamy z łańcuchów boczkiem jakimiś 0+owymi obejściami. Szczyt, nie zatrzymujemy się na długo, przechodzimy na drugi wierzchołek, potem Rohacki Koń – śmiech na sali, nie trzeba nawet składać kijków, nie pamiętałem że aż tak banalne jest to miejsce. Stromo i krucho prawie na samą Jamnicką Przełęcz. Przy Jamnickim Stawie Wyżnym jesteśmy o 14:25. Robimy długi, niemal godzinny popas. Woda orzeźwia rozpalone głowy, można się do woli napić i nabrać jej na dalszą część drogi. Koło stawu wieje przyjemny wietrzyk, odpoczywamy. I wk... tylko pajac ze Śląska, który drze się na Rohaczach tak, że pod Jamnickim słychać go jak na podwórku familoka. Góry nie dla idiotów... Choć w sumie –a my to niby kim jesteśmy?

23. Jamnicka Przełęcz, schodzimy po wodę
Obrazek

24. ...o tam
Obrazek

25. To nasze zakazane mordeczki
Obrazek

26. Dolina Rohacka w całej okazałości
Obrazek

Po 12h drogi mamy za sobą ok. 40% dystansu i 45% podejść. Przerwa naprawdę dobrze nam zrobiła, mimo że dociążeni kilkoma kilogramami wody, niemal bez przerywania marszu dochodzimy spod stawu na Wołowiec. Ktoś pyta mnie na Jamnickiej czy znaleźliśmy źródełko. „A co, nie widać stawu?” – rzucam i idę dalej. Jacyś nieogarnięci ci ludzie, dobrze że za chwilę zrobi się dużo bardziej pusto. Dochodzimy do granicy i polskich znaków. 15:35. Czas jest dość dobry, taki jak zakładaliśmy. Bez większych ceregieli obniżamy się na Dziurawą Przełęcz. Idzie to wszystko teraz zdecydowanie sprawniej, ludzi mniej, ścieżka szeroka, słońce powoli przesuwa się już na zachodnią stronę nieboskłonu. Banówka... widać ją ledwo na horyzoncie, a byliśmy tam raptem kilka godzin temu. Przed nami – kopulaste olbrzymy. Teraz naprawdę będzie bolało. Jako pierwsza zdobyta zostaje Łopata. Nie mogliśmy odpuścić tak ważnego, należącego do Korony Tatr wierzchołka. Robimy kolejny długi popas, a ja dodatkowo idę uwolnić ducha gór. Od razu zrobiło się lepiej. W perspektywie mieliśmy jeszcze około 5 godzin światła. Wystarczy iść spokojnie i robić swoje. Panorama z Łopaty jedna z fajniejszych na trasie. Rohacz Ostry z tej perspektywy wygląda niesamowicie.

27. Podejście na Łopatę
Obrazek

28. Jarząbczy... będzie się działo, będzie zabawa...
Obrazek

29. Rohacz Ostry z Łopaty - miazga
Obrazek

Łagodnie obniżamy się na Niską Przełęcz. Zaczął się etap trasy, którego bałem się najbardziej. Długie, kilkusetmetrowe podejścia na wysokie szczyty i zejścia na głęboko wcięte przełęcze to mogło być zabójstwo dla naszej psychy. W nogach mamy już 2800m podejść na dystansie 22km. Na siodle zadzieramy głowy wysoko do góry. Jarząbczy. 314 metrów podejścia. Patrzę na Wojtka, wygląda na nieźle zmęczonego. Ale czy ja wyglądam lepiej? Łukasz w krótkich żołnierskich słowach mobilizuje nas do walki. Kij, stopa, kij, stopa, kij, stopa... Serce w klatce piersiowej trzepocze jak spłoszony ptak. Pięćdziesiąt kroków, sto, pięćset, nie zatrzymuję się. Niska Przełęcz daleko w dole, pojawiają się dalsze granie. Chłopaki walczą niżej, siadam na słupku granicznym na Jarząbczym, fotografuję otoczenie, widoki na słowackiej części były chyba lepsze, ale to tutaj czuć tę przestrzeń. Jeden olbrzym wyrasta zza drugiego a my musimy przejść je wszystkie. Per aspera ad astra. Chyba opel astra, chciałeś to masz. Patrzę na bardzo odległe Czerwone Wierchy, patrzę na Stoły, na Ciemniaka, ciekawe czy w ogóle tam dojdziemy... Chłopaki dochodzą, jest 17:30, zarzucamy żele, nie wchodzą już za bardzo, ale trzeba. Cały czas cukier i woda. Cukier i woda musi krążyć i dać energię. „Teraz będzie łatwiej, mamy łagodną autostradę na Kończysty a potem walka na Starorobciański”. To Kiełbasa, któremu właściwie paszcza się nie zamyka, dalej nas motywuje.

30. Walczymy na Jarząbczym
Obrazek

31. Już na górze
Obrazek

32. Kolejne maleństwo przed nami
Obrazek

33. Spokojnie chłopaki, jeszcze tylko pierdylion metrów podejścia
Obrazek

Koło Kończystego przechodzimy obok stadka kozic. Mówię do nich łagodnie, pozwalają przejść 5m od siebie. Są też młode sztuki. Od jakiegoś czasu idziemy w towarzystwie turysty, który nie za bardzo wiedział skąd i dokąd idzie. Najpierw stwierdził, że na Liliowe, potem że jednak na Liliowy Karb. Ja to nawet nie wiem gdzie ten Liliowy Karb jest, ale od czasu do czasu kładłem się w trawę gębą do dołu, co bardzo faceta cieszyło. Moi towarzysze coś mu tam tłumaczą, facet chciał schodzić chyba przez Trzydniowiański, ale ostatecznie poszedł za nami.

34. Odległość do Czerwonych Wierchów poraża
Obrazek

Starorobociański nie jest taki zły gdyby nie to, że z jego wierzchołka doskonale widać jakie podejście czeka nas na Błyszcz. Na zegarkach 19, slońce wyraźnie się już obniżyło na zachodnią stronę nieba. Coraz dłuższe cienie i coraz dłuższe miny. Jesteśmy na szlaku od ponad 16 godzin. Niemal 3,5 tysiąca metrów podejść za nami. Aby do Pyszniańskiej. Od jakiegoś czasu żyjemy już tylko tą myślą. Godzina próby nadeszła. To jest właśnie to na co czekaliśmy. Teraz okaże się czy byliśmy gotowi na to, na co się poważyliśmy. Wśród pięknych widoków powoli obniżamy się na Gaborową Przełęcz, trawersujemy Siwy Zwornik i Liliowe Turnie. Starorobociański powoli zostaje z tyłu, Błyszcz się przybliża. Z Bystrego Karbu to już naprawdę stromy kawał podejścia. Aby do następnego słupka. I jeszcze następnego. Kolejny gdzieś w górze. W końcu dochodzę do miejsca, gdzie szlak odbija w lewo. Ale nie skręcam. Zrzucam plecak i na lekko idę do ostatniego granicznego słupka na przełamaniu grani. Nie lamusujemy. Miał być Błyszcz i jest. Słońce chyli się ku zachodowi. Wizja podejścia dodatkowych metrów na Bystrą, a był taki projekt żeby jako najwyższy szczyt włączyć ją do wycieczki, wydaje mi się teraz odległa jak międzygalaktyczna podróż. Odwracam się na pięcie i schodzę do plecaka. Chłopaki potrzebują jeszcze chwili. Patrzymy sobie głęboko w oczy. Każdy daje maksa. Zejść na Pyszniańską. Teraz myślimy już tylko o tym. Robi się szaro, góry wokół są puste, jest cicho. O 21 stajemy na przełęczy. 29km i 3700m podejść. Przynajmniej o 1500m pobiłem swój dotychczasowy rekord.

35. Stary Robot o zachodzie
Obrazek

36. Kamienista i Tatry Wysokie
Obrazek

37. Podejście na Błyszcz wyssało z nas resztki
Obrazek


--------

38. Ostatnia prosta
Obrazek

Mija jakiś czas i w końcu wita nas wierzchołek Ciemniaka. 5 tysięcy metrów podejść za nami. I to najdłuższe – wreszcie ZA nami. Na szczycie wmuszam w siebie resztki jedzenia, po raz kolejny staram się wysuszyć skarpety. Tera już dojść po prostu musimy, musielibyśmy być niepełnosprawni umysłowo, żeby odpuścić. Kwestia czy będziemy w stanie zrobić to zanim lunie. Nad Kopami Liptowskimi robi się ciemno. Nie zwlekamy dalej. Idziemy granią Czerwonych Wierchów. Trochę nie doceniliśmy tego odcinka drogi. Kasprowy Wierch wydaje się bardzo bardzo odległy. Zmasakrowane stopy błagają o litość przy każdym kroku. Teraz to Łukasz dostał niesamowitego przyspieszenia. Ciągle coś mówi, ja już właściwie nie odbieram co. Krzesanica, Kopa Kondracka, każdy szczyt to kilka minut odpoczynku. Ale on już nie przynosi ulgi. Za każdym razem kiedy na nowo zaczynamy marsz, stopy płoną żywym ogniem. Zmieniam skarpetki na te trochę podsuszone. Jest minimalnie lepiej, mijamy Goryczkowe, olewamy już wejście na Czubę, jest to jedyny wybitny szczyt w grani, który ominęliśmy. Całe niebo zaciągnęło się już chmurami, zaczyna się wyścig z czasem. Na Goryczkowej Przełęczy nad Zakosy przyspieszamy. Absurdalne tłumy na Kasprowym. Została już tylko kropka nad i. Zaczyna padać. W lekkim deszczu dochodzimy na Beskid. Ostatni. Z Beskidu zejście krótkimi zakosami i już ją widzimy. Naszą przełęcz. Na Liliowe prawie biegniemy. Koniec mapy. Koniec grani. Przynajmniej dla nas. Gratulujemy sobie najpiękniejszej górskiej przygody życia. Zrobiliśmy to. W mocno padającym deszczu wracamy na Kasprowy i najzwyczajniej zjeżdżamy kolejką na dół. Dwa busy potem jesteśmy w Kościelisku. Wsiadamy do mojego auta i jedziemy po Vito na Huciańską. 45 kilometrów. Nie możemy uwierzyć, że półtorej doby temu ta przygoda właśnie tam się zaczęła.

Główna Grań Tatr Zachodnich – ok. 42km i 5500m podejść zajęła nam 34 godziny brutto
Chłopaki - Wy wiecie! Dzięki, bez Was bym tego nie zrobił.




39. LILIOWE. Mamy to! GGTZ zrobiona!
Obrazek

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 27, 2016 10:37 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 7:31 am
Posty: 1616
Lokalizacja: Tarnow
:oklaski:

_________________
flickr

------

"czekan, jak sama nazwa wskazuje - narzędzie do czekania"
Włodzimierz Firsoff
Taternik 1932 nr 3


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 27, 2016 11:05 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
Panowie, wielkie gratulacje :brawo: :brawo: :brawo:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 27, 2016 11:41 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
Szacun.

pozdrawiam
gb 8)

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 5:58 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
O kurde, kosmos!
Planuje cos podobnego, ale w wersji light ;) Od Siwego do Wolowca :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 6:37 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 13, 2007 6:28 pm
Posty: 2072
Lokalizacja: Warszawa
Czapki z głów! Wielkie gratulacje Panowie :salut:

_________________
siciarz.net


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 6:47 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
Aż mnie nogi zabolały...

Wielkie gratulacje Panowie!
:brawo:

Sławkowi, oprócz kondycji, gratuluję także opanowania trudnej sztuki posługiwania się językiem polskim. Czytałem w takim skupieniu, że mi kawa wystygła.

Pozdrawiam

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 6:49 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22107
Świat bez takich idiotów jak Wy byłby nudny.

Szczere gratulacje.

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 7:51 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 20, 2016 9:13 am
Posty: 301
Lokalizacja: Mazovia
Kandydaci do udziału w następnej reklamie Adasia "Impossible is nothing" :).
Długo dochodziliście do siebie i czy rodzi się plan na Rzeźnię 2?

_________________
Kozica nizinna wędrowna


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 8:07 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7573
Cokolwiek by nie napisać, będzie za mało.
Czapki z głów.
Przez relację śniadanie przedłużyło mi się o kilkanaście minut, zaczytany zapominałem gryźć. :)
No i osobiście dziękuję, bo podobny cel był również u mnie gdzieś z tyłu głowy, ale po relacji widzę, że po prostu nie dam rady. Mogę się więc skupić na tym, co naprawdę w życiu ważne - na pracy i budowaniu muskulatury.
Szacun Panowie!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 8:08 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Grubo!



Ja to może i bym się na takie coś zdecydował... ale na rowerze :lol: :mrgreen:

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 8:21 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 8:03 pm
Posty: 788
Wariaci. Gratuluję kondycji.

_________________
Wenus w Milo


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 8:24 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Rewelacja :) Gratulacje!!!

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 8:32 am 
Weteran

Dołączył(a): N lip 28, 2013 5:37 am
Posty: 100
Lokalizacja: Skarżysko -Kamienna / Chlewiska
Piękna wyrypa. Gratulacje!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 9:14 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sty 25, 2013 5:08 pm
Posty: 661
Lokalizacja: Koluszki
:brawo:

_________________
https://www.flickr.com/photos/156235994@N06/albums


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 9:31 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Dwa pytania:
1) Spaliscie gdzies na szlaku? :> Nie ma informacji o tym w relacji, a jest napisane, ze calosc trwala 34h, wiec na pewno gdzies musieliscie zrobic nocleg.
2) Uzdatnialiscie jakos wode ze stawu? Nie bylo problemow gastrycznych po niej?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 9:53 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So wrz 17, 2011 5:28 pm
Posty: 1479
Lokalizacja: Kraków NH
Gratulacje! :salut:
Świetne przedostatnie zdjęcie :)

_________________
"Ludzie przeważnie nie są źli. Po prostu czasem dają się porwać jakiejś idei"
Moje pstryki


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 9:57 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
Fenomen napisał(a):
Spaliscie gdzies na szlaku? :> Nie ma informacji o tym w relacji, a jest napisane, ze calosc trwala 34h, wiec na pewno gdzies musieliscie zrobic nocleg.
Zobacz "exif" ostatnich zdjęć, a będziesz wiedział.

Pewnie wschód słońca oglądali z wysoka i tego Wam Panowie zazdroszczę. :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 10:22 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
Dziękuję za gratulacje.
Madness napisał(a):
Aż mnie nogi zabolały...
Eeeeee, po Zachodnich to przynajmniej liny nie trzeba nosić i kasku, szpeju... W sumie to Zachodnie są lajtowe
Madness napisał(a):
Sławkowi, oprócz kondycji, gratuluję także opanowania trudnej sztuki posługiwania się językiem polskim. Czytałem w takim skupieniu, że mi kawa wystygła.
:salut: Twoje relacje czyta się dokładnie tak samo.
shesmovedon napisał(a):
Długo dochodziliście do siebie i czy rodzi się plan na Rzeźnię 2?
Jakoś tak kur...sko nachalnie i wyzywająco patrzyła na nas grań Tatr Niżnych. To tyle samo przewyższeń ale za to 97km. Taka dwudniówka :mrgreen:
leppy napisał(a):
Cokolwiek by nie napisać, będzie za mało.
:salut:
Łukasz T napisał(a):
Świat bez takich idiotów jak Wy byłby nudny.
Cytując klasyka: Kawał porządnej, nikomu nie potrzebnej roboty.
Fenomen napisał(a):
Uzdatnialiscie jakos wode ze stawu? Nie bylo problemow gastrycznych po niej?
Tylko i wyłącznie doprawialiśmy tabletkami z magnezem i tego typu świństwami. Zawsze tak robię i nigdy się nie naciąłem. Kwestia wody była kluczowa. Wiem, że wizja niesienia 2 baniaków po 5l jest bardzo kusząca w pewnych kręgach, ale...
Ja w sobotę wypiłem ok 8l płynów, a czułem się lekko odwodniony. W sumie wyszło mi ok. 12l na całej trasie. A następne 2 dni w domu piłem non stop.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 10:25 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22107
Krabul napisał(a):
A następne 2 dni w domu piłem non stop.


Chcesz o tym porozmawiać ?

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 10:28 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3048
Łukasz T napisał(a):
Krabul napisał(a):
A następne 2 dni w domu piłem non stop.


Chcesz o tym porozmawiać ?

:mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 10:54 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 2017
Zostały oba Rohacze i dalej teren się kładzie... :mrgreen:
Dobre, dobre... i zachęcające!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 11:06 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 25, 2012 4:52 pm
Posty: 649
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Gratuluję wyczynu! Od roku też jestem na etapie "Pomysłu", w końcu nie samym wspinem człowiek żyje, ale widzę, że to nie taka łatwa sprawa jak wcześniej mi się wydawało... Widać, że mieliście upał, co przy takiej wyrypie cholernie wam musiało przeszkadzać. Świetna relacja, jak i tekstowo tak i fotograficznie.

_________________
http://wyrypy.wordpress.com/
Flickr


Ostatnio edytowano Cz lip 28, 2016 11:09 am przez Tomto, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 11:09 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2267
Gratulacje - wyczyn poza możliwościami normalnych ludzi :)

p.s.
Krabul napisał(a):
Ja to nawet nie wiem gdzie ten Liliowy Karb jest
Liliowy Karb = Gaborowa Przełęcz Wyżnia.

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 11:23 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22107
sprocket73 napisał(a):
Liliowy


Tak mi się przypomniało - w Trzech Króli usłyszeliśmy ( świadkami, wiem że mało wiarygodnymi, są Ali i Ligeiro ) o Przełęczy Liliowa. Prawdopodobnie Towarzysza Liliowa :mrgreen:

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 11:33 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2267
A tak w ogóle, to czytając ta relację na początku pomyślałem "idą chłopaki na Wołowiec", a zaczęli wcześnie, żeby mieć spory zapas - szacun. A potem już tylko robiło mi się słabo coraz bardziej ;)

Hmm... a na Wołowcu nie miało być pograniczników i przejście zamknięte?

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 12:29 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
Zbychu napisał(a):
Zostały oba Rohacze i dalej teren się kładzie... :mrgreen:
Dobre, dobre... i zachęcające!
Trzeba się było jakoś oszukiwać.
Tomto napisał(a):
Gratuluję wyczynu! Od roku też jestem na etapie "Pomysłu", w końcu nie samym wspinem człowiek żyje, ale widzę, że to nie taka łatwa sprawa jak wcześniej mi się wydawało... Widać, że mieliście upał, co przy takiej wyrypie cholernie wam musiało przeszkadzać. Świetna relacja, jak i tekstowo tak i fotograficznie.
Jeśli jesteś zapier.dalaczem i wytrzymasz przejście ciągiem w dobę lub mniej mając 3l wody i parę batonów, to jest to względnie prosta sprawa. My jednak mieliśmy świadomość, że to niemożliwe. A dłuższy czas to więcej żarcia, picia i dodatkowych akcesoriów i to oczywiście jeszcze bardziej spowalnia bo trzeba to nosić - robi się dodatnie sprzężenie zwrotne.
Jest trochę gimnastyki, żeby to logistycznie ogarnąć, naprawdę. A sama głowa też ma znaczenie bo - o czym się doskonale przekonaliśmy - wodzenie palcem po mapie a stanie np. pod Jarząbczym gdzie już jesteś wypompowany a masz pod rząd chyba z 5 czy 6 podejść po 200-400m do zrobienia...
Co do upału - wolę jednak tak niż pizgawicę i 0 widoków. Choć gorąco się zrobiło już ok. 7-8 rano. Woda, woda i jeszcze raz woda - klucz do sukcesu na tej trasie.
sprocket73 napisał(a):
"idą chłopaki na Wołowiec"
Jakbyśmy szli tylko na Wołowiec to można by śmiało urwać ze 2h z tego czasu co mieliśmy i na 14 to byśmy byli w Chochołowskiej na piwie.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 3:11 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Krabul napisał(a):
Woda, woda i jeszcze raz woda - klucz do sukcesu na tej trasie.

Gratulacje, Panowie! Jak wieczorem zacząłem czytać, zwłaszcza o bezsenności na Przeł. Huciańskiej, to sam do 3:30 nie mogłem zasnąć. Mocna wyrypa!

Co do wody- chyba warto uderzać w tę trasę późną wiosną- gdy jeszcze śnieg tu i ówdzie do znalezienia w załomach. Czy myślicie o zimowej wersji? Idąc na ciężko, to trudna sprawa, sam próbowałem solo w marcu rok temu planując tylko do Wołowca, ale zapadanie w śniegu zwłaszcza tym na kosówkach , słaba kondycja, astma + prawie 19 kg na plecach spowodowały, że byle pretekst był dobry, bym odpuścił. Taki pretekst znalazłem na Skrzyniarkach, gdzie spadł mi aparat na trawersie z łańcuchem. Co dziwniejsze, gdy śniegi zeszły - po 3 miesiącach go znalazłem ( https://www.flickr.com/photos/125431512 ... 3781375850 ) i nadal działa. Dla osób myślących tylko o słowackim odcinku -może się przydać taki pomysł: zawiozłem rower w bagażniku na Zwerovkę w miejsce, gdzie droga odbija na parking, przypiąłem do barierek mostku. Da tego miejsca droga była odśnieżona do asfaltu, po ciemku wracając dało się zjechać w świetle czołówki te 8 km do Zuberca + ze 3 pod górkę (dalej pchałem). Po zostawieniu rowerka- autem na przełęcz, gdzie nocowałem. ( Drugi nocleg miałem bardzo nisko, , na Mł. Brestowej, skąd wschód słońca nad Tatrami wygląda nieżle: https://www.flickr.com/photos/125431512 ... 9150658873

Ale zimą jest jeszcze lepszy patent: ski tury. W maju 2013 Andrzej Mikler "przejechał" na ski-turach odcinek od Kasprowego do Przeł. Huciańskiej w niecałe 14 godzin. Dokładniej, z wyjątkiem odcinka Rohacz Ostry - 3 Kopy plus Skrzyniarki, gdzie narty miał przypięte do plecaka. http://24tp.pl/?mod=news&id=19126 . Oczywiście, start z Kasprowego po wyjechaniu kolejką o 7 rano daje oszczędność prawie 1000 m podejścia, przy korzystnych warunkach ski- tury są nie do prześcignięcia na śniegu "z buta", więc to nieco inna dyscyplina.


Ostatnio edytowano Cz lip 28, 2016 3:24 pm przez krzysztof_KrK, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 3:19 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
krzysztof_KrK napisał(a):
W maju 2013 Andrzej Mikler "przejechał" na ski-turach odcinek od Kasprowego do Przeł. Huciańskiej w niecałe 14 godzin.
Wiedzieliśmy o tym. Z buta też się da w takim czasie:
http://trailteam.pl/blog/2012/06/gran-t ... -sportowo/
Ale to są cyborgi, nie ma porównania zupełnie.
O, a tutaj świeża sprawa:
http://8a.pl/8academy/biegiem-przez-glo ... achodnich/
czas 11:40. Kosmos.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 28, 2016 3:39 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt cze 22, 2012 7:38 pm
Posty: 843
Lokalizacja: siem-ce; m-ce
Szczere gratulacje dla Was za to turystyczne sado maso. Sam miałem w planach przejść w tym sezonie tylko polską część, ale narobiliście mi niezłego apetytu na całość 8) .


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 98 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL