Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa dni. http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=18596 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Krabul [ Cz lip 14, 2016 9:04 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Łukasz T napisał(a): warz w twarz z łazienką męską W nocy były momenty?
|
Autor: | Łukasz T [ Cz lip 14, 2016 9:19 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Krabul napisał(a): Łukasz T napisał(a): warz w twarz z łazienką męską W nocy były momenty?Też. Ale ogólnie pisząc była wysoka kultura. Może to potwierdzić koleżanka z Koła i koledzy z Bydgoszczy. Oraz koledzy ( nie przedstawili się ) od dialogu na temat klimatu, ocieplenia i telewizora na jadalni. Wracajmy do sedna. Po zapoznaniu się z pokojem, salą jadalną i warunem na zewnątrz ruszyliśmy do boju. Założyliśmy przepisowe, 15 - kilogramowe plecaki, buty za kostki, rękawiczki po łokcie i czapki za uszy. Wodę też mieliśmy ponieważ nie jesteśmy wytrawni. Co prawda co najmniej dwóch z nas wygląda na wytrawionych ale to się nie liczy. Ruszamy !!! Pięciu młodych, bojowych i gotowych na podjęcie walki z Orrrłłłąąąą. Stwierdziliśmy, że napoczniemy potwora z boku - od Koziej Przełęczy. Czyli dostojnie toczymy się wzdłuż stawów, docieramy do rozstaju szlaków, ze strachem w oczach patrzymy w stronę Pustej. A wcześniej patrzyliśmy na opalającego się świstaka. No dobra, nie można stać i patrzeć. Należy ruszać do boju. Tuż przed nami idzie para zapakowana w co najmniej stukilogramowe plecaki. Jak się okazało szli do Murowańca, stwierdzili, że przez Kozią będzie najszybciej. Twierdzili, że są świadomi czynów własnych. Ja tam nie wiem, nie znam się, ja szedłem walczyć z Orrrłłąąą. Szlak się wije, dwa płaty śniegu zachęcają do postoju w chłodzie, jakieś dziwne typki wiszą po prawicy na skale i na sznurku od prania. Ciekawe czy oni byli wytrawni ? W tych okolicach jeden z nas ogłasza kontuzję kolana i chęć powrotu do schroniska. Pozwalamy, rekwirujemy wodę i ruszamy dalej. Mijamy leżakującą w śniegu kozice, z pięć osób schodzących i dwie wchodzące. Mieli wodę za kostki. Wypuszczamy przed nas harcownika Marcina i docieramy do ściany. Od lewicy do prawicy Kołowa Czuba, Mały Kozi Wierch, Zmarzła Przełęcz, Zamarła Turnia, Kozia Przełęcz i Kozie Czuby. Mamy odpowiednie buty więc ruszamy ku przyszłości. Marcin z przodu, przed nami słowacka para wyposażona w lonże, potem ja, Łukasz i Oktaw zabezpieczają tyły. O dziwo, para z lonżami nikomu nie przeszkadzała. Podejrzewam, że trzeba być bardziej doświadczonym górsko żeby zauważyć to, że oni przeszkadzają. Będę się uczył. Przed nami łańcuchy. Wg wiedzących część z nich przeszkadza. Usunąć czy nie usunąć ? Dialog społeczny trwa. Nie czekając na jego wynik pomykamy w górę. Jak na młodych turystów przystało. My w górę a typki po lewicy w dół. To taki znak czasów - lewica dołuje w tym kraju. Ci co ich widzieliśmy dołowali za pomocą drabiny. Ponoć mitycznej. Bez wody w cukrze i w kostkach lepiej do niej nie podchodzić. Tego dnia nasze nogi nie pojawiły się tam. Tego dnia nasze nogi skierowały nas na Kozi Wierch. "Do Koziego Wierchu szlak to zabawa. Prawdziwa walka zaczyna się za Kozim" - Whitedany Wtedy tego jeszcze nie wiedziałem na 100 %. Co prawda młodzieńcy z Jaworowej mówili coś "wzrastających trudnościach w okolicy Krzyżnego" ale wtedy byłem tak skołowany, że nie zapamiętałem całej ich przemowy. A długa była. Ale pochwalę się - miałem przeczucie ! I tego dnia zeszliśmy z Koziego Wierchu do schroniska. Czarnym szlakiem. M.in. dlatego, że na horyzoncie pojawiły się warczące czarne chmury. Ale zanim dotarliśmy na Kozi Wierch to przeszliśmy Wisłę, Wartę i Kozie Czuby. Wg klasyka to zabawa. No cóż - trzeba mu uwierzyć, zna się na szlakach. Na Kozich Czubach widzieliśmy tylko słowacką parę, kolejnych ludzi zobaczyliśmy stojących w kolejce do zejścia na Kozią Przełęcz Wyżnią. Kolejna z cyklu "Zabawy szlakowe". Zauważyłem, że kilka osób z kolejki ma na ten temat inne zdanie. Kolego Whitedany czy mógłbyś z nimi pokonwersować ? Dziękuję. Schodzimy na Przełęcz i ruszamy w górę. Dostojnie, powoli, z wyczuciem, co by wody nie wylać. Docieramy na szczyt. Łza wzruszenia. Marcin wita nas wodą, dobrym słowem i zdjęciem. Chmury witają nas warczeniem, a turystki westchnieniem. Nie wiem czy zasłużyliśmy - nie pokonaliśmy całej Orrrłłeeejjj Płłłeeerrrccciii jednego dnia ... No cóż ... Ruszamy ... Trochę nas podbudował moralnie fakt, że jeszcze kilkanaście minut szliśmy czerwonym szlakiem - w końcu Orrrłłłłaaa to nie byle co. W momencie przejścia na czarny szlak szlag nas trafił. Nawet myśl, że w sobotę też będzie dzień nie za bardzo nas podbudowała. Wieczór w schronisku był smutny. Przysiadł się do nas Baczewski i też był ponury. Jak widać - Orrrłłaaa to nie przelewki. Koniec dnia pierwszego, dobranoc. |
Autor: | Łukasz T [ Cz lip 14, 2016 11:10 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
mm74 napisał(a): Zaczyna się nieźle Jestem poważny jak turysta na szlaku. |
Autor: | e_l [ Cz lip 14, 2016 11:24 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Świetna relacja Łukasz T napisał(a): Łza wzruszenia. A moja ze śmiechu Jak polubię cukier w kostkach (to jest to lekkie jedzenie Whitedanego?) i uniosę 5-cio litrowy baniak (no bo nie jestem wytrawna) to też tam pójdę, w końcu to łatwo i niezła zabawa. |
Autor: | Łukasz T [ Cz lip 14, 2016 11:43 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
e_l napisał(a): Jak polubię cukier w kostkach (to jest to lekkie jedzenie Whitedanego?) i uniosę 5-cio litrowy baniak (no bo nie jestem wytrawna) to też tam pójdę, w końcu to łatwo i niezła zabawa. Lekko, szybko, łatwo i przyjemnie. mm74 napisał(a): Też się popłakałam e_l napisał(a): A moja ze śmiechu Drogie Panie - proszę o powagę. Tutaj się o Tatrach dyskutuje !!! |
Autor: | Sheala [ Cz lip 14, 2016 11:44 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Łukasz T napisał(a): Wodę też mieliśmy ponieważ nie jesteśmy wytrawni. Jak to?!! Nie szłeś przez Świstówkę??? |
Autor: | e_l [ Cz lip 14, 2016 3:28 pm ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Łukasz T napisał(a): Lekko, szybko, łatwo i przyjemnie. Taaa, co widać z dokumentacji foto , no normalny lajtowy spacerek . A tak zrelaksowanej kozicy jeszcze nie widziałam, bo świstak to się Wami nie zainteresował No i na koniec ten straszny szlak |
Autor: | krank1 [ Cz lip 14, 2016 9:21 pm ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
poza tym fotki fajne Łukasz T napisał(a): Fotograficzny zapis walki. Widać, że szliscie jak po sznurku! |
Autor: | Łukasz T [ Pt lip 15, 2016 8:21 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
e_l napisał(a): A tak zrelaksowanej kozicy jeszcze nie widziałam Mądre bydle. e_l napisał(a): no normalny lajtowy spacerek krank1 napisał(a): Widać, że szliscie jak po sznurku! Nie boję się gdy trudno jest, sznurek pod górę prowadzi mnie. |
Autor: | Łukasz T [ Pt lip 15, 2016 8:59 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Czas na drugi dzień walki z Orrrłłąąąą. W piątkowy wieczór, poza Baczewskim, dołączył do nas kolega Tadeusz. Dostarczył lekkie jedzenie, wodę w cukrze i coś tam jeszcze. Nastał sobotni świt. Przespaliśmy go. Nastał poranek, wstaliśmy. I poszliśmy walczyć. W trochę innym składzie niż w piątek. Cóż - Orrrłłłaaaa wymaga ofiar. Plan był taki - od Przełęczy Zawrat do Przełęczy Krzyżne w 172 minuty. Chcieliśmy zdążyć na mecz Polska - Szwajcaria. Udało się !!!!! Przeszliśmy do historii !!!! Ćwierćfinał jest nasz !!!! A co do Orrrłłłeeejjj to trochę nam się plany zmieniły. Marcin i Tadek poszli wcześniej, weszli na Koziego, Dominik, Łukasz i Łukasz poszli w stronę Granatów. Nazwa straszna. Teraz już wiem dlaczego tam odrywają się kawałki skały spod stóp. Ten szlak jest rozerwany granatami !!!! Nasza trójka dociera do czerwono - czarnego rozstaju, z Koziego dociera dwójka szturmowa. Zasiadamy obok szlaku i myślimy nad przyszłością. Sprawdzamy wodę, lekkie jedzenie, czas, buty oraz skarpetki. Bo one też są ważne. Na każdy miesiąc powinny być inne. U nas wszystko wg norm więc ruszamy ku Przełączce nad Dolinką Buczynową. Szlak się obrywa całymi głazami, łańcuchy nie chcą się rąk słuchać. Co prawda żadnych łańcuchów ( do Kominka pod Czarnym Mniszkiem ) tam nie ma ale tak mi się napisało dla podkreślenia dramaturgii walki za Kozim. W pełnym składzie przenikamy na stronę Gąsienicowej. Aaaaaa !!!! Beeeee !!!! Ceeeee !!!! Szlak tak się oberwał, że przerobił się w żleb. Kulczyńskiego. Trudno. Co robić. Poszliśmy i doszliśmy do Kominka pod Czarnym Mniszkiem. Złomiarze wystąp !!!! Metalstwa tu tyle co na koncercie zespołu Slayer. Czasami w okolicy można spotkać ducha Jeffa. Udało się. Po walce wydostaliśmy się na powierzchnię. Przed nami Granaty. "Oznakowanie szlaku tragiczne. W wielu miejscach zatarte lub nieczytelne znaki. Łańcuchów albo nie ma, albo są w miejscach gdzie są czasem zbędne. Wielokrotnie pomaga obserwacja skał i szukanie "zardzewiałych" występów skalnych, gdzie od rękawiczek widać, gdzie najłatwiej się złapać. Sam stan szlaku też marny. Skały się sypią na potęgę. Kilka razy spod butów leciały mi wielkie kamulce jak tylko na nie stanąłem i kończyło się zawisem na rękach. W paru miejscach za drugim granatem szlak oberwany. Nie ma zbytnio gdzie nogi postawić. Trzeba kombinować jak podejść. TPN nie robi tam nic, a szkoda." - Whitedany Do tej pory nie wiem jak to przeszliśmy. Ocknąłem się na skrajnym Granacie. Tadek tak się rozpędził ( oszalał od wielokrotnego wiszenia na rękach; na nogach wisiał raz ), że popędził do Murowańca. A Dominik został na Zadnim. Za to Marcin ... "Bliżej Krzyżnego szlak sypie się już strasznie." - Whitedany "Zejście do Pięciu Stawów, jakieś 2.5h po tragicznym zejściu żółtym czymś, co ciężko nazwać szlakiem." - Whitedany Wrócił posiwiały. Jak na osobnika z rocznik 74 wyglądał strasznie. Kolejna ofiara Orrrłłłeeejjj. Zostało nas dwóch. Trzeba było się ratować co by nie skończyć źle. Podjęliśmy próbę ponownego przejścia Granatów. Wiedzieliśmy, że grozi nam sieczka ale nie poddaliśmy się. Było ciężko ale wygraliśmy ... Zdążyliśmy do schroniska przed meczem. Ale oczywiście po drodze byliśmy rozważni i pamiętaliśmy o zasadach. Jedynie słusznych i uznawanych przez wszystkich. W schronisku zasiadliśmy przy stole w jadalni i wdaliśmy się w dialog na temat klimatu schroniskowego. Jak to telewizor może zabić ducha. Niestety, dialog szybko się skończyć. Rozmówcy oddalili się po trzecim zdaniu. Dalsza część wieczoru odbywała się nad brzegiem, przy stole na polu i w pokoju. Dochodziliśmy do siebie po walce z Orrrłłąąą. Co prawda nie zarżneliśmy jej w bohaterskim czasie ale jeszcze tam wrócimy. W piecu napalimy, nakarmimy Whitedany lekkim jedzeniem i pobijemy wszelkie rekordy. Najlepiej te najgłupsze i najbardziej medialne. Dobranoc. Niedziela to już zupełnie inna bajka. W trzech udaliśmy się do Popradzkiego plesa w celach po prostu relaksowych. Marcin poszedł na Osterwę, a Łukasz i ja obserwowaliśmy Go z tarasu schroniska. Twoje zdrowie Marcinie. Dziękuję za uwagę. P.s. Oczywiście ten bełkot jest napisany z przymrużeniem oka lewego. Proszę za poważnie do tego nie podchodzić, błędów nie wytykać, nie unosić się w uduchowionym szale Ale żeby nie było tak za wesoło ... ... Od lat potwornie drażni mnie czarno - białe podejście do Orlej Perci ( oraz podejście sportowe - kto szybciej, z większym plecakiem, na rękach, itd. ). Jedni widzą w niej szlak mordercę, inni piszą jak to łatwo i przyjemnie wręcz przebiegli po tym odcinku. Kolejni czują w sobie potrzebę poinformowania innych w czym tam wolno chodzić, czego nie wypada zabrać, kto tam przeszkadza, itd. Ludziska ... zostawcie te przemyślenia dla siebie ( albo zmieńcie styl pisania z pouczającego na bardziej akceptowalny ), inni mają swój rozum, od lat chodzą po górach i nie zawsze zgodzą się z np. taką myślą przewodnią : "Twarde, wysokogórskie buty za kostkę, na Vibramie, to podstawa. Obiwiązkowo za kostkę." Dodam jeszcze, że też potwornie drażnią mnie osobniki gadające w górach tylko o górach ( wychodzi na to, że wiele mnie drażni ). Zwłaszcza jak gadają nie pytani. Dla Marcina ( rocznik 74 ) i dla mnie ( ten sam rocznik ) to była 5 wizyta na Orlej, znaliśmy ją wcześniej całą, Tadek ( 77 ) był wcześniej na dwóch odcinkach, Łukasz ( 84 ), Dominik ( 87 ) i Oktaw ( 85 ) byli tam pierwszy raz. |
Autor: | Łukasz T [ Pt lip 15, 2016 11:40 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Autor: | e_l [ Pt lip 15, 2016 1:03 pm ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Do Twojego Łukasz T napisał(a): P.s. nic dodać nic ująć, no może tylko to że to wcale nie był bełkot .Ja przeszłam tylko fragment Orlej od Koziego do Skrajnego Granata i i w różnych wersjach kilka razy. Nie przeszłam od Krzyżnego do Skrajnego (bo za długi odcinek i nigdy nie trafiłam na super pogodę jak chciałam iść), a przed odcinkiem Zawrat-Kozi kiedyś czułam respekt. Przez Krzyżne przechodziłam "w te i we te" i nie zauważyłam też niczego nadzwyczajnego w tym szlaku (nigdy nie szłam w warunkach zimowych). A zdjęcia fajne, miło popatrzeć. |
Autor: | prof.Kiełbasa [ So lip 16, 2016 9:13 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Kur. va jak dobrze że Stare Forumowe Capy jeszcze tu walczą i piszą relacje!tego mi brakowało. Zdjęcia ch vjowe ,trasa oklepana -GRATKI! |
Autor: | krank1 [ So lip 16, 2016 8:40 pm ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Łukasz T napisał(a): Od lat potwornie drażni mnie czarno - białe podejście do Orlej Perci Ale które konkretnie? Na Kozi czy Kulczyńskim? Łukasz T napisał(a): nie unosić się w uduchowionym szale a to masz Łukasz T napisał(a): Twarde, wysokogórskie buty za kostkę, na Vibramie, to podstawa. właśnie kupiłem |
Autor: | lxix [ N lip 17, 2016 7:44 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
krank1 napisał(a): właśnie kupiłem No to Wojtek już możesz atakować OP Jakiś fajny filmik potem zmontuj |
Autor: | grubyilysy [ N lip 17, 2016 8:46 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Łukasz T napisał(a): Dla Marcina ( rocznik 74 ) i dla mnie ( ten sam rocznik ) to była 5 wizyta na Orlej, znaliśmy ją wcześniej całą, Tadek ( 77 ) był wcześniej na dwóch odcinkach, Łukasz ( 84 ), Dominik ( 87 ) i Oktaw ( 85 ) byli tam pierwszy raz. To Federaści!! |
Autor: | krank1 [ N lip 17, 2016 9:55 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
lxix napisał(a): No to Wojtek już możesz atakować OP Przymierzałem się trzy razy, teraz wiem dlaczego nie wyszło Jak nie wyjdzie za czwartym to na pewno zainwestuję w baniak 5 litrowy |
Autor: | lxix [ N lip 17, 2016 11:06 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
krank1 napisał(a): 5 litrowy 3 mogę pożyczyć |
Autor: | krank1 [ N lip 17, 2016 3:06 pm ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
lxix napisał(a): krank1 napisał(a): 5 litrowy 3 mogę pożyczyć Niestety nie mam żadnych kursów taternickich i może być za mały |
Autor: | Yeti [ N lip 17, 2016 8:31 pm ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Kuźwa się człowiek fajnych zdjęć naogląda, potem mu się w góry zachciewa a tu nijak się nie da :/ |
Autor: | Łukasz T [ Pn lip 18, 2016 8:59 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
prof.Kiełbasa napisał(a): trasa oklepana -GRATKI! Ale zauważ, że podeszliśmy do niej w stylu innym niż inni Byliśmy przygotowani przez młodzieńców z Jaworowej. krank1 napisał(a): Ale które konkretnie? Na Kozi czy Kulczyńskim? Twe pytanie jest niepotrzebne. Wiadomo, że Kulczyński jest ZA Kozim !!! krank1 napisał(a): a to masz Pasuje. krank1 napisał(a): Jak nie wyjdzie za czwartym to na pewno zainwestuję w baniak 5 litrowy Tak się przez weekend zastanawiałem ... Czy taki baniak musi mieć atest ? Czy nie powinien być autoryzowany przez Mistycznych Pogromców Orrrłłłęęęj? Yeti napisał(a): Kuźwa się człowiek fajnych zdjęć naogląda, potem mu się w góry zachciewa a tu nijak się nie da :/ Przepraszam ... |
Autor: | Zbychu [ Cz sie 04, 2016 11:20 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Tak a propos Orlej Perci, czyli Orrrłłłaaa Płłłeerrrććć ( wymowa autentyczna ) Kiedyś, przed wieloma latami i wiekiem nawet przyszło mi spędzić kilka nocy w sali na 3 piętrze schroniska chochołowskiego. Towarzystwo przeróżne, jak to w sali wieloosobowej, a pośród niego gościu w wieku ok. 35 lat, powiedzielibyśmy - niesprawny umysłowo. Niepełnosprawność (raczej sprawność inaczej) rzucała się w oczy i było ją słychać. Na dodatek samotnie chodził po Tatrach. Obserwowałem go pilnie, bo też jest to moje ulubione zajęcie pośród ludzi No i nie powiem, że nie obserwowałem go pilniej ze względu na jego przypadłość. Do dziś widzę go zapatrzonego w mapę, celebrującego każdą czynność turysty tatrzańskiego, skoncentrowanego na każdym szczególe. Widać było, że wszelkie odruchy ma w sobie, żadnej przypadkowości, że robi to już długo. Wyposażenie prościutkie, ale kompletne, nic zbędnego. Kiedy pytałem go gdzie się wybiera, z przejęciem rozkładał mapę i wymawiając nazwy po swojemu, ze znawstwem opowiadał. Pewnego dnia popołudniem, jak to w Tatrach bywa, letnia burza z grzmotami, jakby góry się waliły... Wróciliśmy wszyscy szczęśliwie do miejsca zakwaterowania. W tym nasz bohater. Ale on w swoim odczuwaniu jakby pełniejszy. Z ogromnym przejęciem mówił: Ale była wielgo... ta... no... nooo... burza! Po jakimś czasie znów: Ale była wielgo... ta... no... nooo... burza! Rankiem dnia następnego każdy znów zajęty powtarzaniem czynności przykładnego turysty. Ale nasz bohater po nawiązaniu ze mną kontaktu wzrokowego, znów z przejęciem: Ale wczoraj była wielgo... ta... no... nooo... burza! Wróciliśmy nad wieczorem znów wszyscy do siebie. W tym on - spełniony i spokojny. Pozornie tylko. Bo znów przy sposobności mówi w poruszeniu: Ale wczoraj była wielgo... ta... no... nooo... burza! Zawsze na wspomnienie tego człowieka ogarnia mnie wzruszenie. I czasem myślę, czy mu dorównuję. To taka opowiastka o postrzeganiu ludzi w górach, wrażliwości, wadach wymowy, wielkości i małości... |
Autor: | Łukasz T [ Pn sie 08, 2016 8:57 am ] |
Tytuł: | Re: Jak zdobyliśmy pół ( albo i nie pół ) Orrrłłeejj w dwa d |
Zbychu napisał(a): To taka opowiastka o postrzeganiu ludzi w górach, wrażliwości, wadach wymowy, wielkości i małości... Piękna. Tylko częściowo nie pasująca do mej opowiastki. Tamci dwaj nie mieli wrażliwości i wady wymowy. Mieli tylko przerost wielkości. |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |