Miało być ładnie, łatwo i przyjemnie. Miało nie być relacji, co jedynie fotka z wycieczki weekendowej. Ale było inaczej. Prognoza - 100 % pogody, więc pobudka - miałem wstać o 5.00. Najpierw obudziłem się o 2.30, a potem o 5.30. Szybko coś na ząb, bydzę młodego i do auta. W Piwnicznej szybkie zakupy w Tesco, nowy most do Mniszka nad Popradem. Okazało się, że w wcale nie jest bliżej, niż starą drogą. Przełęcz Vabec jak zwykle wita pięknym widokiem ponad młgą. Niestety, ktoś już wybrał sobie ta miejscówkę na jakiś budynek - hotel czy cuś, teraz tam jest plac budowy. Droga przez Lubownię, Kezmarok i Poprad mija nawet szybko, w Polsce rzadko jadąc do Zakopca uzyskuję średnią wyższą niż 55 km/h, a tutaj spokojnie ponad 60, więc o 9.00 melduję się w Telgarcie, samochód zostawiam przy kościele, tędy biegnie zielony szlak na Kralovą Holę. Na wszelki wypadek pytam się cyganów, idących na grzyby, czy dobra cesta. Odpowiedzieli że dobra, ale mówili coś o kalamicie, drzewach, że jak będzie w poprzek droga, to iść prosto. Tyle zrozumiałem. Jeż pierwsza ścieżka, która wydawała mi się szlakiem, nim nie była, ale Romowie jeszcze mnie naprostowali. Teraz całkiem stromo przez las, w oddali widzimy czwórkę Słowaków, wyprzedzamy ich, szlak praktycznie w ogóle nie oznaczony, już w lesie Słowacy zgubili drogę i potem idą za nami. Ale ścieżka nagle niknie gdzieś w lesie, zaczyna się pole wykrotów po kalamicie. Słowacy nas doganiają, głowa rodziny ma GPS i mówi, że pokazuje szlak po lewej. Więc przedzieramy się, na przełaj, malutki piesek, idący z nimi skomle, bo nie morze przejść przez wysokie trawy, małe drzewka i wykroty. Znów im odchodzimy, w końcu udaje się dotrzeć do drogi leśnej, którą podążamy w lewo, jest wyblakły znak szlaku zielonego. Idziemy tą ścieżką, generalnie jest to droga do zrywki drzewa. W lewo wyraźnie odbija ścieżka, chyba to szlak. Idziemy w las, ścieżka znów robi się coraz węższa, co chwilę powalone drzewa, aż niknie, przed nosem ściana kosodrzewiny, nie do przejścia. Schodzimy w dół i idziemy drugim odbiciem ścieżki, która wyprowadza nas jeszcze gorzej, przedzieramy się przez suche drzewa, jestem podrapany, jakbym stoczył walkę z kotem. Przedarliśmy się przez las i pole wykrotów do ścieżki, którą wychodziliśmy. Zaczyna brakować motywacji, syn już wyczerpany. Chyba zrezygnujemy z góry. Dochodzimy do drogi zrywki drzewa i nagle widzimy wyblakły zielony szlak. Więc może jednak należało iść tą drogą. Namawiam syna, żeby mimo wszystko spróbować. Ale droga znów kończy się w wykrotach. Schodzimy i zauważamy wąską ścieżkę w prawo. Ostatnia próba - Eureka! Po kilkudziesięciu metrach jest oznaczenie szlaku. Straciliśmy gdzie 1,5 godziny. Powinniśmy już być na szczycie. Ale teraz wychodzimy z lasu i szlak całkiem przyjemny, wśród borówczyny i kosówki, chociaż nogi nie chcą za bardzo iść. Dotarliśmy wreszcie do Kralovej Skaly, skąd dopiero zobaczyliśmy szczyt Holi, a w oddali bardzo wyraźnie wierzchołki Tatr - grupa Łomnicy. Jest 11.40, teraz zejście w dół, przekroczenie asfaltowej drogi, którą w górę drałują rowerzyści i żmudne końcowe podejście. Na szczycie jesteśmy o 12.40 - więc zajęło nam to około ponad 3 i pół godziny. Wieje przenikliwy wiatr, Ale widoki na piątkę, Tatry ja rzeźby widnieją za kotliną. Niżne już w chmurach, jedynie wierzchołki Chopoka i Dumbiera wystają ponad nie. Wykonuje porcje fotek zastępczym Fuji - aparat - paśći. Nigdy nie wiadomo, kiedy łapie ostrość, połowa zdjęć nieostrych - zakupiłem go tymczasowo - bo naprawiacz, zepsuł mi aparat. Postanawiamy schodzić szlakiem czerwonym, i to była dobra decyzja. Szlak o wiele wygodniejszy, lepiej oznaczony - więc jeżeli ktoś wybiera się z Telgartu na Kralovą - idźcie tędy! Jeszcze na dole widzimy Cyganów zbierających chrust na zimę i wracamy do auta. Sayonara.




















_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam