Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt kwi 19, 2024 1:11 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 108 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt sie 28, 2015 1:36 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Mroczny napisał(a):

Fenomen napisał(a):
Ta relacja to jedna wielka nieprawdopodobna przygoda.
Zombi (gavagai) napisał(a):
Na razie to dla mnie Relacja roku.
Na razie? Zombi, myślisz, że to jeszcze może się zmienić? Ja swój głos oddaję już teraz.
No wiesz, gdyby jeszcze pojawila sie relacja, powiedzmy, z Falklandow lub Wysp Kergulena, Nowej Poludniowej Georgii itp., to moglbym zmienic zdanie ;)

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 29, 2015 6:00 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4464
Lokalizacja: GEKONY
Czyta się jak dobrą książkę przygodową. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Te wszechobecne komary... jak Was rypały to nie swędziało później? Przecież z takim brzuchem to ja bym zdrapał całą skórę chyba!

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 29, 2015 7:51 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Dzień 6: Ikkattooq - Eqalugaarniarfik
Dystans – 11 km
Podejścia – 260 m
Zejścia – 460 m


03.07.2015
Budzę się przed 7.00 rano i kontrolnie zerkam na resztę towarzystwa, które jeszcze smacznie śpi. Wstaję starając zachowywać się jak najciszej, aby nikogo nie obudzić. W chatce jest nas sześcioro, a gdzieś na zewnątrz w namiocie śpi spotkana wcześniej para młodych Niemców. Planujemy wyjść trochę wcześniej, tak by później nie potykać się o siebie na szlaku. Chwilę po mnie wstaje Sebastian i zaczynamy szykować się do wyjścia. W tym momencie jak na zawołanie pozostali zaczynają wiercić się, ziewać i przeciągać ;) Na wyjście po angielsku nie ma szans zatem narzucamy tempo. Anna i Peter również nie tracą czasu i suma sumarum razem opuszczamy schronisko. Szlak prawie od razu przechodzi w strome podejście zboczem więc szybko wchodzimy na wyższe obroty.

Obrazek

Z góry roztacza się piękny widok na naszą chatkę i jezioro:

Obrazek
Czerwony punkcik z lewej strony to Ikkattooq, z prawej na ostatnich metrach podejścia Anna i Peter.
Pełny rozmiar -> http://oi58.tinypic.com/8zraf8.jpg

Obrazek

Od początku jesteśmy zachwyceni widokami jakie roztaczają się z płaskowyżu. Jest to jeden z najładniejszych i najbardziej urozmaiconych fragmentów ACT.

Obrazek
Pełny rozmiar -> http://i60.tinypic.com/qqanhs.jpg

Przy okazji rozwiązuje się zagadka noclegu młodych Niemców - z prawej strony dostrzegamy charakterystyczny tunelowy namiot. Kolejne fantastyczne miejsce na biwak.

Obrazek
Pełny rozmiar -> http://i59.tinypic.com/2h6vjvd.jpg

Obrazek

Obrazek

Zbliżamy się do krańca płaskowyżu, otwierają się widoki na druga stronę:

Obrazek

Obrazek
Pełny rozmiar -> http://i58.tinypic.com/r0qzoy.jpg

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W pewnej chwili Anna, która z mężem trzyma się cały czas blisko nas, macha do mnie krzycząc: spójrz, spójrz! Początkowo nie rozumiem o co jej chodzi i na co wskazuje ręką, aż w końcu spostrzegam, że biały punkt który wzięłam za kamień zaczyna podskakiwać. Ha! Nasz pierwszy polarny zając! :D

Obrazek
Dokładnie w środku kadru - zając polarny, zwany tu powszechnie "snow bunny" ;)

Zwierzak wydaje się być naprawdę spory, zwłaszcza kiedy skacząc rozciąga swoje ciałko na całą zajęczą długość. Po chwili z zachwytem obserwujemy, jak ta puszysta kulka zaczyna szybko i sprawnie wspinać się na widoczne w lewej górnej części zdjęcia skały. Co za widok!

Niestety, nie udało się podejść go z bliska. Poniżej zdjęcie znalezione w necie - prawdziwy cud natury... :)

Obrazek

Szlak powoli się obniża, ukazując nam w pełni teren, który będziemy musieli pokonać by dostać się do kolejnej chatki - Eqalugaarniarfik.

Obrazek

Dobrze widoczna Ole's Lakseelv River wije się z prawej strony doliny otoczona jeziorkami. Razem tworzą "system" mokradeł przez które za chwilę będziemy się przedzierać.

Zaczynamy strome zejście do doliny:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pamiętając doświadczenia poprzednich dni mniej więcej wiemy czego się spodziewać. Chcemy przejść moczary jak najszybciej, by uwolnić się od chmar komarów i nie przemoczyć butów na wylot. Spryskujemy się obficie repelentem i zakładamy moskitiery.

Obrazek

Moje skórzane Maindle mimo odklejonej do połowy podeszwy spisują się świetnie, idę przez bagna jak taran, nawet specjalnie nie wyszukując suchych "wysepek". Sebastian, którego podejściówki chłoną wodę jak gąbka, przeklina na czym świat stoi, na czele z linią SAS którą przylecieliśmy do Kopenhagi. Kiedy odbieraliśmy bagaż z taśmy, okazało się, że worek transportowy w którym Sebastian miał plecak i specjalnie zakupione na wyjazd sandały do chodzenia po grzęzawiskach, jest otwarty. Na pasie leżał luzem jeden sandał, drugi zaginął. Po rozmowie z mało sympatycznym panem z obsługi klienta w SAS-ie, dowiedzieliśmy się, że nikt nawet nie podejmie próby, by odszukać zgubiony but, poza tym cóż to za problem? Czy myślimy, że na Grenlandii nie ma sklepów z obuwiem?? Cóż, w Kangerlusuaq był jeden - do zeszłego roku, obecnie zlikwidowany...

Blisko rzeki natrafiamy na znak:

Obrazek

Dojście do mostu prowadzi nieznakowaną ścieżką. Niemcy wpisują w GPS współrzędne i podejmują próbę odszukania mostu. Na myśl, że mamy przemierzać kolejne kilometry bagien dodatkowo z opcją zabłądzenia, decydujemy się przechodzić przez rzekę. Poza tym skłamałabym mówiąc, że samo przekraczanie rzeki nie wyzwala w nas emocji, ciekawości i zwyczajnie chęci przeżycia przygody :)

Kawałek za tablicą szlak urywa się doprowadzając nas do brzegu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten widok rozwiewa w większości nasze obawy. Padddy Dillon zdaje się że trochę zdemonizował przekraczanie tutejszych rzek i strumieni. Z drugiej strony jest to zrozumiałe o tyle, że w różnych porach roku mają one inne oblicza i generalnie trzeba być ostrożnym, czego dowodzi przykład Alicji, której upadek w rzece w trakcie samotnej wędrówki mógł mieć dużo gorsze skutki.

Nie wiedząc jak głęboka jest rzeka, zdejmujemy plecaki i szukamy miejsca, w którym woda jest najpłytsza. Nagle słyszę, że Sebastian śmieje się i woła mnie do siebie. Podchodzę i widzę, że w ręku trzyma parę starych kaloszy, które ktoś zostawił na brzegu :D

Obrazek

To się nazywa KARMA. Oczywiście po skorzystaniu z bucików zostawiamy je na brzegu po drugiej stronie - niech służą następnym :)

Zdejmujemy spodnie i przyczepiamy buty do plecaków. Sebastian idzie pierwszy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I ja:

Obrazek

Na początku woda wydaje się lodowata, ale po chwili organizm przyzwyczaja się do temperatury. Na środku rzeki prąd jest dość silny i kijki okazują się bardzo pomocne. W miejscu które wybraliśmy woda sięgała mi maksymalnie do ud.

To było orzeźwiające doświadczenie. Przebieramy się i na koniec uzupełniamy jeszcze zapasy wody, ponieważ w kolejnym schronisku nie ma do niej dostępu.

Szczęśliwi, że wszystko poszło gładko ruszamy dalej. Szlak raz ginie, raz pojawia się prowadząc przez wyschnięte jeziorka o kolorowych dnach:

Obrazek

Obrazek

Widać, że te tereny licznie odwiedzają zwierzęta, bo na ziemi jest mnóstwo odcisków kopyt i ptasich łapek. Starając się nie zgubić szlaku idziemy jego śladem w skos w prawo do podnóża zbocza. Widoczny na zdjęciu skalny grzbiet, który zamyka mokradła od prawej strony, służy nam za punkt orientacyjny. Według mapy tuż za nim ścieżka odbija w prawo i doprowadza do następnej chatki. Kolejne dwie godziny to powtórka z przed trzech dni: grząski teren, chmary komarów i upał. Idziemy miarowym tempem, starając się nie zatrzymywać bez potrzeby. Ogromna przestrzeń i doskonała widoczność daje złudzenie, że punkt na horyzoncie jest już w zasięgu ręki... Tymczasem skalny cypel przybliża się do nas w żółwim tempie. Po drodze mijamy sporo dawno już nie widzianych szczątków zwierzęcych. Wreszcie dochodzimy do grzbietu i zaczynamy podejście. Na górze dostrzegamy dwie znajome postacie idące w linii kopczyków. Peterowi i Annie, najwyraźniej udało im się bez problemu znaleźć most i znów mamy siebie w zasięgu wzroku. Po wejściu na grzbiet zrzucamy plecaki, uzupełniamy płyny i odpoczywamy chwilę. Ostatni odcinek pokonujemy na luzie, bo jest jeszcze bardzo wcześnie, dochodzi 13.00.

Obrazek
Kolejny czerwony punkcik na szlaku - chatka Eqalugaarniarfik w której spędzimy dzisiejszą noc.

Obrazek

Dochodzimy do schroniska i rozglądamy się w środku. Chatka jest dużo większa niż poprzednia, w której spaliśmy. Podobnie jak w Canoe Centre przy wejściu znajduje się ekologiczna toaleta, a dalej duży pokój z wydzieloną kuchnią. W pokoju są 4 łóżka, dwa po jednej i dwa po drugiej stronie dużego stołu. Kuchnię wyposażono w blat, zlew i piecyk parafinowy. Nad nim wiszą sznurki na pranie. Przy zlewie zauważamy dwa duże kanistry na wodę, widocznie musi tu być jednak jakieś źródło. Wszystko to sprawia bardzo przytulne wrażenie. Sebastian znajduje na półkach w holu cienkie druciki, które służą do przymocowywania foliowego worka do WC i bierze ich kilka na zapas. Anna i Peter suszą ubrania i buty i przygotowują obiad. Pytamy czy udało im się znaleźć most, ich z kolei interesuje głębokość rzeki i temperatura wody. W kolejnych dniach sami będą mieli okazję się o tym przekonać, gdyż to nie koniec wodnych przygód :) Ponieważ godzina jest jeszcze wczesna, nasi znajomi planują odpocząć i iść dalej, by gdzieś na szlaku rozbić namiot na nocleg. Zastanawiamy się z Sebastianem co robić, bo trochę szkoda nam dnia, ale jego buty są zupełnie mokre, a stopy obtarte. W końcu sami zabieramy się za przygotowywanie jedzenia, bo jak wiadomo pełny brzuch sprzyja lepszemu myśleniu ;) Ostatecznie decydujemy wcześnie położyć się spać i ok 4-5 rano kontynuować wędrówkę. Rozmawiamy jeszcze chwilę z Niemcami, po czym oni ruszają w dalszą drogę, a ja zabieram się za czytanie ksiąg gości. Widać, że chatka jest chętnie odwiedzana przez turystów, ponieważ na stole leżą aż cztery duże zeszyty. Odnajdujemy wpis Alicji która opisuje swoje przygody z poszukiwaniem mostu, ale też innych Polaków, m.in. rodziny podróżującej z dwójka nastoletnich dzieci.

Przepakowujemy plecaki, by były gotowe na rano i usiłujemy zasnąć. Sebastianowi dość szybko się to udaje, ja niestety nie mogę zmrużyć oka. Wiercę się na łóżku przekręcając z prawej na lewą, oganiam od komarów i rozpływam z gorąca. Kiedy w końcu udaje mi się zapaść w pół-sen, na schodach słyszę kroki. Po chwili w drzwiach pojawiają się Gino z Katrin. Widząc nas leżących na łóżkach starają zachowywać się chicho, ale na nic się to zdaje, przebudzam się zupełnie a Sebastian chwilę po mnie. Jakoś wcześniej nie było okazji, żeby lepiej się poznać więc zaczynamy rozmawiać z Katrin, tymczasem Gino udaje się na przechadzkę do oddalonego spory kawałek fiordu, skąd można zaczerpnąć wodę pitną. Na rozmowie upływa nam reszta popołudnia, podczas którego dowiadujemy się co nieco o naszych nowych znajomych. Dziewczyna jest Niemką mieszkającą w Danii, natomiast Gino Kanadyjczykiem, który obecnie mieszka i pracuje we Włoszech. Później Gino opowiadał nam, że Katrin co roku organizuje sobie świetne wakacje, więc tym razem zapytał czy nie mógłby do niej dołączyć, bo też chciałby przeżyć fajną przygodę :) Cóż, nie mógł trafić lepiej, choć sam przyznał, że szlak daje mu trochę w kość. Patrząc na ich 75-litrowe plecaki w których niosą przedziwne rzeczy, w tym np. blaszany mini-budzik , wierzę, że nie jest im lekko. Sama pewnie zbliżyłabym wagę swojego plecaka do ichniejszych, gdyby nie czujne oko Sebastiana i przedwyjazdowa selekcja ;)

Gdy zbliża się wieczór zaczynamy szykować się do snu. Jutro czeka nas kolejny dłuższy odcinek no i stuknie nam magiczna "setka" :)

Więcej --> http://footsteps.cba.pl/index.php/act-dzien-6/

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 30, 2015 9:41 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Madness napisał(a):
...także Ola spiesz się powoli - to czekanie, nerwowe obgryzanie paznokci i odświeżanie co 5 sekund ekranu, z nadzieją, że jest już kolejna część, też jest fajne ;)

Niepotrzebne te emocje, toć w kolejnych dniach nic szczególnego się nie działo - szliśmy, szliśmy aż doszliśmy :mrgreen:
Gdybym wiedziała, że tak długo będę męczyć tą relację to przedłużyłabym urlop o tydzień ;)
Mroczny napisał(a):
Też chcę! To kiedy?! ;)

Za rok? :mrgreen:
Zombi napisał(a):
Na razie to dla mnie Relacja roku. Tylko dlaczego wstaje, zagladam a tu brak kolejnego odcinka?! ;)

Mroczny napisał(a):
Na razie? Zombi, myślisz, że to jeszcze może się zmienić? Ja swój głos oddaję już teraz.

kacha napisał(a):
Jak dla mnie również relacja roku .

Bardzo nam miło, zwłaszcza, że jak na forum górskie to bardzo mało górski był ten nasz wyjazd ;)
kefir napisał(a):
Te wszechobecne komary... jak Was rypały to nie swędziało później? Przecież z takim brzuchem to ja bym zdrapał całą skórę chyba!

A wiesz, że nawet nie? Tzn swędziało tak normalnie ;) mniej niż mogłyby na to wskazywać zdjęcia, więc przynajmniej taka pociecha.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 02, 2015 12:06 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
nutshell napisał(a):
Mroczny napisał(a):
Też chcę! To kiedy?!

Za rok?
Choćby i!

Fantastyczne zdjęcia, fantastyczna historia, fantastyczna wędrówka od domku do domku... zaczynam się powtarzać :mrgreen:

Kiedy dzien-7/? :roll:

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 03, 2015 9:44 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
te czerwone domki wyglądają fantastycznie na tym pustkowiu :!: trudno nawet napisać które zdjęcie jest najlepsze bo wszystkie są super. Z dnia 6tego bardzo podoba mi się trzecie od góry :D

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 03, 2015 2:04 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 23, 2008 8:51 am
Posty: 3860
Lokalizacja: Bathgate/Wawa
Fantastyczny pomysł na wyprawę!!
Na razie jak w przypadku każdej relacji w odcinkach przeczytałam początek i obejrzałam wszystkie zdjęcia - WOW.

To są dokładnie takie klimaty jakie uwielbiam.

Wypad na Grenlandię raczej mi nie grozi, więc super, że mogę przynajmniej poczytać i pooglądać fotki - dzięki.

Idę ogarniać resztę.

_________________
[https://wordpress.com/view/3000stop.home.blog]239, zostało 43[/url]


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 03, 2015 11:01 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3046
Bombowy trekking, bombowa przygoda :!:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 04, 2015 9:22 am 
Swój

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 1:33 pm
Posty: 61
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Ola, jeśli powodem nie umieszczania od tygodnia relecji z kolejnego, 7-go dnia ACT jest to czym żyje w ostatnich dniach znakomita większość forum, to wielki szacunek dla Ciebie ...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 04, 2015 10:21 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Greg_04,
Wiem, że moje pisanie lub nie pisanie niczego nie zmieni, ale potrzebuję chwili na refleksję. Kilka lat temu sama drżałam o życie bliskiej mi osoby, która miała poważny wypadek w górach i bardzo przygnębiła mnie ta wiadomość. Oczywiście chcę dokończyć tę relację, również dla samej siebie, póki wspomnienia są jeszcze świeże, ale na razie trudno mi pisać jak świetnie się bawiliśmy na wakacjach, kiedy obok rozgrywa się taki dramat.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 04, 2015 10:32 am 
Swój

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 1:33 pm
Posty: 61
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Chyba mnie nie zrozumiałaś. W moim wpisie nie ma żadnego sarkazmu.
Napiszę może inaczej i bez zawoalowania: doceniam to, że w obliczu tak wielkiej tragedii powstrzymałaś się na czas jakiś od zamieszczenia kolejnego odcinka wyprawy, czym (przynajmniej dla mnie) pokazałaś dużą klasę.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 04, 2015 10:48 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Nie, jest ok, dobrze Cię zrozumiałam. To nie była kontr-odpowiedź ani podejrzenie o sarkazm, tylko dodatkowe wyjaśnienie z mojej strony.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 06, 2015 2:22 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Rewelacyjna relacja!
Ale mi się marzy takie odstresowujące włóczenie w pięknym otoczeniu!

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 07, 2015 2:46 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 8:15 am
Posty: 386
Lokalizacja: Włocławek
ZaYebista relacja! Świetny pomysł i gratulacje za tak fajną wyprawę! Motywujesz!!!!! :)

_________________
"Głos wciąż mnie pogania: Ustaw - unieś - oprzyj - hop... Ruszaj się. Spójrz, ile przeszedłeś! Byle tak dalej. Idź, nie medytuj."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 07, 2015 4:42 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Ale nam się Oleńka rozwinęła górsko i pisarsko. Świetne zdjęcia, świetny styl i kapitalne klimaty...

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 7:10 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Czas powoli kończyć tę opowieść.

Dzień 7: Eqalugaarniarfik - Innajuattoq
Dystans – 19 km
Podejścia – 550 m
Zejścia – 380 m


4.07.2015
Cała nasza czwórka budzi się przed 7.00 i zaczyna szykować do wyjścia. Mamy ograniczone zapasy wody więc dziś nici z porannej herbaty. Wystarcza jedynie na zalanie liofów i kilka łyków na drogę. Spoglądam na mapę, do pierwszego źródła mamy na oko godzinę drogi. Nie jest źle. Opuszczamy chatkę i dosłownie po kilku minutach zbaczamy z głównej ścieżki wchodząc w krzaki. Dochodzimy na skraj głębokiego koryta, w którym niegdyś płynęła rzeka, lecz po ingerencji człowieka pozostał po niej jedynie wąski strumień (W 2007 r. próbowano za pomocą tamy przekierować pobliskie zasoby wodne na zachód, do odległej elektrowni wodnej. Tłumaczy to również istnienie szutrowej drogi, po której poruszał się ciężki sprzęt budowlany). A więc jednak w pobliżu jest źródło wody. Nie wiem czemu przewodnik o tym nie wspominał, być może woda nie nadaje się do picia. Postanawiamy nie sprawdzać tego na sobie. Przedzieramy się przez krzaki w stronę stromego zbocza, na którym widoczna jest rozjechana droga i w końcu znajdujemy nasz szlak. Prowadzi on częściowo wspólnie z drogą, trzeba pamiętać tylko, by po wdrapaniu się na górę w odpowiednim miejscu odbić z niej w lewo wypatrując kopczyków. Podejście dłuży się niemiłosiernie, bo z każdym krokiem czuję się bardziej odwodniona. Pewnie gdybym miała bukłak pełen wody w ogóle nie myślałabym o piciu, teraz oczywiście najchętniej wypiłabym duszkiem 2 litry. Drogę umila nam widok niesamowitej ściany - chyba pierwszej tak wysokiej, stromej i litej, jaką oglądamy tu z bliska.

Obrazek

Obrazek

Szlak wyprowadza na płaskowyż udekorowany mnóstwem skalnych formacji i ... zwierzęcymi szkieletami.

Obrazek

Obrazek

W pewnym momencie mijamy cały szkielet renifera leżący tuż przy strumieniu. Chwilowo odechciewa mi się pić... Ilość mijanych szczątków ponownie nie pozostawia złudzeń, są to pozostałości po myśliwych (w przeciwnym razie zwierzęta musiałyby chyba popełnić zbiorowe samobójstwo). Co jakiś czas mijamy też czaszki nie pasujące kształtem do lisa, królika czy renifera, co dziwne, bo poza wołami piżmowymi są to jedyne większe ssaki występujące na tym obszarze.

Pragnienie doskwiera mi jednak coraz bardziej, a do jeziora został jeszcze kawałek drogi. Przy kolejnym strumyku nie wytrzymujemy i uzupełniamy płyny.

Obrazek

Po prawej roztacza się widok na ciąg większych i mniejszych jezior o nietypowej linii brzegowej, przypominającej morską plażę. To właśnie z tych jezior woda miała być spiętrzana za pomocą tamy i przekierowywana do elektrowni.

Obrazek

Niezależnie od tego czy plaże powstały na skutek działalności człowieka czy nie, wyglądają niesamowicie malowniczo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Katrin i Gino, których zdążyliśmy dogonić, teraz zostają w tyle. Przed sobą dostrzegamy za to znajomo wyglądający namiot. Anna i Peter właśnie szykują się do drogi. Przyznam, że miejscówki na biwak wybierają pierwsza klasa. Po przywitaniu kierujemy się w stronę jeziora by nabrać wody do bukłaków. Sebastian schodzi po wodę, a ja "pilnuję" szlaku. Mimo, że jesteśmy już dość wysoko komary atakują jak wściekłe, więc mogę zapomnieć o błogim odpoczynku.

Zgodnie z mapą powoli dochodzimy do końca płaskowyżu, z którego następnie stroma ścieżka sprowadza nas do krainy jezior. Peter i Anna wyrwali do przodu, Gino z Katrin zniknęli z zasięgu wzroku, korzystamy więc z chwilowej samotności i zatrzymujemy się tu na trochę. Po drodze zastanawiałam się czy ACT zaskoczy nas jeszcze równie pięknymi widokami jak te z poprzedniego dnia, czy może to co najlepsze mamy już za sobą? Odpowiedź znajduje się przed moimi oczami. Paddy Dillon napisał o szlaku, że tak musiała wyglądać Szkocja przed pierwszymi osadnikami. Wielka przestrzeń, góry i jeziora stanowią niesamowitą mieszankę i niezwykle malownicze połączenie. Piękniej musi być tu tylko wczesną jesienią, gdy feria ciepłych barw wypiera zieleń, a rankiem nad jeziorami unoszą się mgły.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jesteśmy dopiero w połowie drogi. Szlak wiedzie lewym brzegiem jeziora i zakręca za widocznym półwyspem. Znów ulegamy złudzeniu, że zakręt jest już tuż tuż, w rzeczywistości idziemy tam ok. 40 minut. Po drodze cały czas towarzyszy nam szum płynącej wody. W końcu odnajdujemy jego źródło:

Obrazek

Obrazek

Podobnych strumieni przekraczamy jeszcze kilka. Przy jednym z nich spotykamy naszych Niemców. Peter stojąc już po drugiej stronie potoku asekuruje przy przechodzeniu kolejno żonę, Sebastiana i mnie. Kamienie są tu trochę chybotliwe więc bardzo przydaje się pomocna dłoń. Miły gest z jego strony :)

Gdy zbliżamy się do miejsca w którym ścieżka skręca w lewo, spotykamy samotnie wędrującą dziewczynę. Wymieniamy się uwagami co do dalszego przebiegu szlaku i upewniamy się, że u niej wszystko gra.

Rozmyślając o ludziach poznanych na szlaku uświadomiłam sobie, że wszyscy spotkani turyści podróżujący solo to były wyłącznie kobiety, i to z gatunku "harpagan" :). Jednak trzeba mieć jaja żeby w pojedynkę wypuścić się na taki koniec świata, gdzie przez wiele dni człowiek może polegać wyłącznie na sobie, będąc lekarzem, tragarzem, przewodnikiem i kucharzem w jednej osobie. Kibicuję takim przedsięwzięciom z całego serca i podziwiam za hart ciała i ducha.

Obrazek

Obrazek

Ostatnie spojrzenie wstecz:

Obrazek

Zbliżenie na kolorową ścianę szczytu z grupy Taseeqqap Saqqaa:

Obrazek

I z daleka:

Obrazek

Jeszcze tylko kawałek pagórkowatym terenem i...

Obrazek

Hell yeah, całe mokradła nasze!

Obrazek
"Skarpetki muszą mieć wilgoć"

Obrazek
Z lewej strony kolejny półwysep który musimy obejść, by wydostać się na prostą prowadzącą do chatki.

Na wielu odcinkach ACT nagromadzenie jezior, jeziorek, "oczek wodnych", strumieni i spływających z gór potoków jest tak duże, że tereny które przemierzamy są o tej porze roku stale podmokłe. Przewodnik określa je najczęściej jako "boggy terrain" (bagnisty teren) lub "swamps" (bagna/moczary/trzęsawiska). Na takie warunki genialnym wynalazkiem są sandały Keena z gumowym otokiem na palcach. Biedny Sebastian, krocząc w podejściówkach po kostki w wodzie, nie może przeboleć ich straty. System wysepkowy, polegający na przeskakiwaniu od kępy do kępy roślin sprawdza się do czasu. Później niestety trzeba pogodzić się z faktem, że z takiej sytuacji nie da się wyjść suchą stopą (UWAGA: nie dotyczy posiadaczy Meindli z odpadającymi podeszwami :mrgreen: W życiu nie powiem na tę firmę złego słowa :lol: ).

Obrazek

Z mapy wynika, że jesteśmy już na ostatniej prostej. Podchodzimy jeszcze kawałek i na horyzoncie pojawia się pierwsza z dwóch chatek:

Obrazek

Obrazek

Chatka jest malutka i przytulna. W środku nie zastajemy nikogo i przez chwilę nawet mam ochotę się tu zatrzymać, ale ostatecznie decyduje brak dostępu do czystej wody. Kierujemy się więc do następnej chatki położonej nieopodal, tuż nad jeziorem.

Obrazek

Obrazek

Ku naszemu zaskoczeniu, do schroniska docieramy jako pierwsi. Już poprzednie domki, nawet te najskromniejsze, dawały komfort i poczucie bezpieczeństwa, ale Innajuattoq zdeklasował poprzedników pod każdym względem. Do zwykłego, regularnego schroniska brakuje mu chyba tylko chatara pobierającego opłatę za nocleg ;) Można dyskutować o tym, czy obecność chatek na ACT jest wadą czy zaletą, ale trzeba przyznać, że Innajuattoq jest niesamowicie klimatycznym schroniskiem i jednym z najładniej położonych domków na całym szlaku. Z okien wychodzących na jezioro nie widać brzegu i człowiek ma wrażenie jakby spał na barce. Teraz, wiedząc już ile dni zajęła nam cała trasa, żałuję że nie zostaliśmy tam dłużej.

Zajmujemy miejscówki i rozglądamy się w środku:

Z lewej strony kuchnia, z prawej wejście (za drzwiami przedpokój i toaleta), w miejscu w którym siedzi Sebastian - jadalnia. Nad jego głową szkic ACT z zaznaczonymi chatkami i ich współrzędnymi GPS.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Sebastian próbuje załapać zasięg, żeby dać znać rodzicom że żyjemy i mamy się dobrze (sms dociera po 2 dniach...)

Kiedy tradycyjnie już przeglądam księgi gości, dostrzegam na stole sporych rozmiarów książkę. Ciekawe komu chciało się taszczyć tu taką knigę??? Ku jeszcze większemu zaskoczeniu zauważam, że książka jest w języku polskim! Przypominam sobie, że widziałam podobną okładkę na jednym ze zdjęć Zbyszka, chłopaka który zainspirował nas do tej podróży, więc to musi być jego sprawka. Z ciekawości przewracam kilka kartek i po chwili lektura wciąga mnie bez reszty. "Zew natury - moja ucieczka na Alaskę", opowieść o człowieku, który przytłoczony zmaganiami z codziennym życiem, niespłaconymi kredytami i znienawidzoną pracą w korporacji, pewnego dnia postanawia rzucić wszystko i przeżyć samotnie rok w alaskańskiej dziczy. Czy będąc w takim miejscu mogłam trafić na lepszą historię?

Ze wstępu: "(...) Nie zmieniła się także niespokojna strona ludzkiej duszy - ta, której nie sposób zaspokoić przyjemnościami, jakie oferuje współczesna cywilizacja"

Oto powód, dla którego tu jesteśmy. Te słowa wbijają się głęboko w moją pamięć, chciałabym by nigdy nie straciły na aktualności.

Obrazek
W głębi widać część "sypialnianą" i kawałek piecyka parafinowego, jakie zwykli montować w tutejszych w schroniskach.

Kierowana "wyrzutami sumienia" w końcu odrywam się od lektury i idziemy pospacerować po okolicy, póki mamy okazję nacieszyć się tym wspaniałym miejscem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Na jeziorze widoczne resztki kry. Jutro nie będzie już po niej śladu.

Obrazek

W międzyczasie docierają Niemcy, a jakiś czas po nich Katrin i Gino. W czasie gdy Katrin, w swoim zwyczaju, zbiera chrust na ognisko (swoją drogą dobry patent na zmniejszenie wagi plecaka o paliwo i kuchenkę ;) ) Gino dosiada się do nas i spędzamy wieczór na rozmowie. W pewnym momencie temat schodzi na tutejsze zwierzęta. Kiedy pytamy o mijane co i rusz szkielety, kolega opowiada, że w okolicy poprzedniej chatki znalazł także mnóstwo skór oraz szczątki psów. Widząc naszą konsternację wyjaśnia, że kiedy któryś z psów zaprzęgowych jest słaby, chory lub zbyt stary, by mógł służyć w kolejnym sezonie, Grenlandczycy po prostu pozbywają się kłopotu zabijając biedaka. Tłumaczone jest to nie tyle bezdusznością, co względami ekonomicznymi. Każdy zaprzęg liczy od kilku do kilkunastu osobników, pies który nie nadaje się już do ciągnięcia sań żyje jeszcze kilka lat i tak samo jak pies zdrowy generuje koszty. Inną sprawą jest to, że na Grenlandii są ich dziesiątki i zdobycie młodego, silnego psa nie stanowi żadnego problemu. Co więcej, ze względu na ogromną liczbę tych zwierząt, człowiek widząc biegającego swobodnie po mieście psa ma prawo go zastrzelić. Tu z kolei decydują względy bezpieczeństwa. Dla mnie, wychowanej w kulturze w której pies jest przyjacielem człowieka, a nierzadko i członkiem rodziny, to co opowiada Gino jest wręcz szokujące. Jakkolwiek potrafię zrozumieć co jest przyczyną przedmiotowego podejścia Grenlandczyków do psów, które po prostu wymienia się jak zużytą część samochodu, tak cieszę się, że nie żyję w społeczeństwie i kulturze, w której byłabym zmuszona to akceptować. Jak współistnienie człowieka i psa wygląda w praktyce, mieliśmy okazję zaobserwować później w Sisimiut. Na obrzeżach miasta psy są stadami poprzywiązywane na długich stalowych linkach (chodzi o to, by w razie potrzeby móc je szybko zaprząc lub opanować stado) i od wiosny do jesieni po prostu się nudzą. Raz, idąc ulicą, usłyszeliśmy psie zawodzenie przypominające wycie wilka. Na początku wyło kilka psów, później dochodziły kolejne głosy, a na końcu wydawało się jakby wszystkie psy w Sisimiut podniosły larum. Niesamowite doświadczenie, pamiętam, że aż przystanęliśmy z wrażenia słuchając tego koncertu.

Kiedy moi towarzysze już smacznie śpią, doczytuję rozpoczęty rozdział książki i próbuję zasnąć rozmyślając o tutejszym życiu i zwyczajach mieszkańców tej dziwnej krainy.

Więcej ---> http://footsteps.cba.pl/index.php/act-dzien-7/

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 9:17 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
widoki z tego dnia są niesamowite :!: :shock: zdecydowanie najlepsze z dotychczasowych. Jestem pod ogromnym wrażeniem tych pięknych krajobrazów :!: te plaże oraz położenie tego domku to po prostu coś pięknego :!: Zazdroszczę Wam bardzo bycia w takim miejscu. Powtórzę się ponownie, że "zdjęcia rewelacyjne" :!:

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 10:43 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
nutshell napisał(a):
"Zew natury - moja ucieczka na Alaskę"

Nabyłaś już własny egzemplarz? ;) Dzięki za wskazanie (z pewnością) ciekawej książki.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 11:06 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10403
Lokalizacja: miasto100mostów
zephyr napisał(a):
widoki z tego dnia są niesamowite :!: :shock: zdecydowanie najlepsze z dotychczasowych. Jestem pod ogromnym wrażeniem tych pięknych krajobrazów :!: te plaże oraz położenie tego domku to po prostu coś pięknego :!: Zazdroszczę Wam bardzo bycia w takim miejscu. Powtórzę się ponownie, że "zdjęcia rewelacyjne" :!:
No!

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 11:08 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
nutshell napisał(a):
Czas powoli kończyć tę opowieść.
O nie! tylko nie to!

nutshell napisał(a):
Drogę umila nam widok niesamowitej ściany - chyba pierwszej tak wysokiej, stromej i litej, jaką oglądamy tu z bliska.
Wygląda kapitalnie, musiało kusić :wink:

nutshell napisał(a):
Niezależnie od tego czy plaże powstały na skutek działalności człowieka czy nie, wyglądają niesamowicie malowniczo.
Bije od tego taki spokój... rewelacja.

nutshell napisał(a):
dostrzegam na stole sporych rozmiarów książkę
nutshell napisał(a):
Ze wstępu: "(...) Nie zmieniła się także niespokojna strona ludzkiej duszy - ta, której nie sposób zaspokoić przyjemnościami, jakie oferuje współczesna cywilizacja"
Gdy tylko zobaczyłem (w "innym miejscu"), już po Waszym powrocie, cytat z książki *Guy'a Grieve, czekałem na ten odcinek opowieści i nie zawiodłem się. Siódmy odcinek Waszej historii, podobnie jak sam Innajuattoq rozdał karty - czy czegoś więcej do szczęścia potrzeba..?

*Jedna z najlepszych książek, jakie dane mi było do tej pory przeczytać, leppy - polecam.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 11:48 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Cytuj:
Obrazek

Dla mnie to jest foto of da jer! Moge prosic o takie w pelnej rozdzielczosci? :)

Niesamowita historia. Nieprawdopodobne widoki. Fenomenalne zdjecia!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 12:50 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Faktycznie narobiliście świetnych zdjęć. Niesamowite miejsca. Zazdroszczę.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 3:22 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3185
Lokalizacja: Nowy Sącz
Tak czytam, oglądam zdjęcia - dzień po dniu, i jedno mnie szokuje - jaka tam pogoda - nic, tylko czyste niebo i wspaniała przejrzystość - raj fotografa.

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 3:37 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
Rewelacja. Widokowo ten odcinek bardzo mi się podobał i jak zwykle przeczytałem z zaciekawieniem ;)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 6:51 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 04, 2010 5:34 pm
Posty: 419
Lokalizacja: Rybnik / Piding
Nie wiem, czy tylko ja tak miałem, ale właściwie nigdy się nie zastanawiałem, jak wygląda Grenlandia. Pamiętam, że jak byłem mały, to oglądałem jakiś film o wielorybach kręcony z Grenlandii i była to równina pokryta śniegiem, a niebo było stalowo-szare - i taki jej obraz utkwił mi w pamięci.

Gdzieś kiedyś słyszałem, że nazwy Grenlandii i Islandii to pomyłka jakiegoś kartografa, który źle podpisał te wyspy na mapie. Bo to Iceland miała być zielona, a Greenland lodowa. Dopiero z Twojej relacji widzę, że Grenlandia faktycznie zielona jest i to bardzo! :)

Lekturę wziąłem na kilka razy, ale przeczytałem od deski do deski, naprawdę zazdroszczę tej przygody i przyłączam się do wszystkich ochów i achów ;)

Poza tym pamiętam, że niedawno na jednym z niemieckich forów jakaś dziewczyna wklejała zdjęcie z identycznie rozwalonymi Meindlami ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 7:01 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N paź 23, 2005 9:18 pm
Posty: 2105
Czekamy na ciag dalszy relacji w stonowanym rzecz jasna nastroju. Od wypadku Olgi minely juz ponad 2 tygodnie. Zawsze bedziemy Ja wspominac bedac w Tatrach.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 09, 2015 9:59 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 23, 2008 8:51 am
Posty: 3860
Lokalizacja: Bathgate/Wawa
Jakub napisał(a):
Czekamy na ciag dalszy relacji w stonowanym rzecz jasna nastroju.


Nutshell, żadnych emotikonów, dozorca Anioł czuwa! Rozumiemy się?

_________________
[https://wordpress.com/view/3000stop.home.blog]239, zostało 43[/url]


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 10, 2015 3:03 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Nie mieliście żadnych problemów zdrowotnych po tej pobieranej po drodze wodzie?

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So wrz 12, 2015 10:06 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1494
Lokalizacja: W-wa
Nutshell, już się wpisałam na początku, ale dodam: relacja jest piękna nie tylko dlatego, że miejsce egzotyczne i dobre zdjęcia, ale także dlatego, że jest coś ujmującego w tym, jak piszesz.

kacha napisał(a):
Bardzo rzadko czytam relacje
Do tej deklaracji dodam od siebie, że pewnie jest także grupa osób, która w ogóle ich nie czyta, ale za to chętnie wrzuca swoje.
Może dojdzie do sytuacji, gdy będą tak robić wszyscy :wink:

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 16, 2015 7:11 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Dzień 8 - Innajuattoq - Nerumaq
Dystans – 16 km
Podejścia – 250 m
Zejścia – 400 m


5.07.2015
Dziś, tak jak i poprzednim razem gdy okupowaliśmy schronisko całą bandą, plan wymknięcia się niespostrzeżenie nad ranem spalił na panewce. Po wykonaniu codziennych porannych czynności opuszczamy Innajuattoq, wychodząc niespiesznie, dwójkami. Ten manewr również na nic się zdał, ponieważ chwilę po przekroczeniu progu chatki i tak spotykamy się w szóstkę przy pierwszej przeszkodzie - rzece wypływającej z jeziora. Szlak w tym miejscu jest całkowicie zalany. Próbujemy więc iść w dół rzeki licząc na znalezienie głazów, po których moglibyśmy przejść na drugą stronę. Niestety, im niżej tym robi się oną głębsza, a nurt bardziej porywisty. Kamieni, po których można by bezpiecznie przejść, oczywiście brak. Wracamy na szlak. Wygląda na to, że będziemy musieli brodzić w jeziorze, co wywołuje w nas umiarkowany entuzjazm. Woda w tym miejscu jest stosunkowo płytka, ale droga na drugi brzeg "najdłuższa". Na jeziorze jeszcze wczoraj pływały lodowe kry i woda z rana jest zimna do bólu, dosłownie. Rozbieramy się i kolejno wchodzimy do jeziora, wybierając sobie najdogodniejszy "wariant" przejścia.

Obrazek

Obrazek

Czuję jakby ktoś wbijał mi w stopy dziesiątki igieł. Teraz zrozumiałam co oznacza odczuwać zimno do szpiku kości. Współczuję Sebastianowi, który próbuje się ratować jedynym posiadanym sandałem.

Stajemy na drugim brzegu i w pośpiechu rozgrzewamy stopy. Dojście do siebie zajmuje nam chwilę, a przecież cała zabawa nie trwała dłużej niż 5 minut. Przejście przez rzekę Ole's wydaje się przy tym kąpielą w gorących źródłach. Brrr! Zetknięcie z lodowatą wodą zadziałało lepiej niż mocna kawa. Do reszty obudzeni narzucamy szybkie tempo, by nie dać się przenikliwemu zimnu. Reszta towarzystwa zostaje w tyle.

Obrazek

Obrazek

Początkowo szlak jest bardzo monotonny i czas urozmaicamy sobie dyskusją na temat znalezionej wczoraj książki. Debata jest zażarta, bo i różne są nasze punkty widzenia. Ja z pełnym zrozumieniem odnoszę się do decyzji Guy'a, który postanawia opuścić bezpieczny kokon i wyjść z roli korporacyjnego szczura, by pożyć trochę "prawdziwym życiem", testując granice swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Sebastian natomiast twierdzi, że nie mniej wartościowa od umiejętności przetrwania i siły jest potęga umysłu. Kiedy ja się upieram, że człowiek zredukowany do roli robocika, spędzającego 8 godzin dziennie przed monitorem, w oderwaniu od natury, rytmu i praw przyrody, zatraca powoli swój instynkt samozachowawczy, Sebastian ripostuje, że to myśl technologiczna, a nie rąbanie drewna siekierą, pacha ten świat do przodu. I tak przez godzinę :roll: ;-) Ostatecznie przyznajemy sobie po części rację i w ramach odpoczynku po nieprzerwanym marszu i burzliwej dyspucie, zarządzamy popas.

Obrazek

Mała ilość komarów i odczuwalny spadek temperatury sprawiają, że idzie się bardzo przyjemnie. Nagle dochodzi nas dziwaczny dźwięk przypominający ni to żabi rechot, ni beczenie kozy, który nijak nie pasuje do okoliczności przyrody, bo przecież żaby w tutejszych jeziorach nie występują (o kozach już nie wspominając! ;-) ) Skanujemy wzrokiem okolicę, by w końcu z niemałym zaskoczeniem odkryć, że ten komiczny dźwięk wydaje z siebie ptak! Wśród granitowych głazów doskonale zakamuflowana siedzi bowiem pardwa, przypominająca wyglądem skrzyżowanie kury z gołębiem ;-)

Obrazek

Ptak jest wyraźnie zaniepokojony naszą obecnością, robię więc w pośpiechu kilka zdjęć i oddalamy się, by mógł dalej w spokoju załatwiać swoje ptasie sprawy. A takim oto, bynajmniej słowiczym, śpiewem raczyła nas pardwa mszarna ---> http://www.glosy-ptakow.pl/pardwa-mszarna

Po pokonaniu ostatnich metrów łagodnego podejścia odsłania się widok na rozległą i długą aż po horyzont dolinę.

Obrazek

Obrazek

Szlak początkowo prowadzi górą, trawersując jej prawe zbocza. Nie ma tu żadnych zawiłości topograficznych dlatego bardzo szybko przechodzimy w tryb autopilota, kontrolnie tylko rozglądając się od czasu do czasu za kopczykami. W pewnej chwili zauważamy na ścieżce wyraźne odciski kopyt. Ślady wyglądają na świeże i wydaje się jakby ich właściciel był dosłownie o krok przed nami. Od początku pobytu na Grenlandii nie udało nam się zobaczyć renifera, o których tyle czytałam przed wyjazdem, dlatego upatrujemy w tym śladzie swoją szansę ;-) Podkręcamy tempo i podążamy ścieżką pilnując złapanego tropu. Rozbawia mnie fakt, że zwierzak zamiast dreptać licznymi dróżkami swoich pobratymców, sprytnie wybiera szeroką, wygodną, ludzką ścieżkę.
Ani się spostrzegliśmy gdy w pogoni za reniferem weszliśmy na wysoki, skalisty grzbiet.

Obrazek
W trakcie wędrówki skalnym grzbietem. Prawidłowo ACT prowadzi dnem doliny.

Początkowo nie zdajemy sobie sprawy z pomyłki, gdyż ścieżka jest wyraźna i przez cały czas towarzyszą nam kopczyki, do chwili gdy dostrzegam inne kopce i ścieżkę szerokości chodnika prowadząca dnem doliny. Według mapy główny szlak również prowadzi dołem. Musieliśmy pójść jakąś alternatywną drogą. Wypatrujemy w oddali Annę i Petera, którzy poszli naszym śladem, lecz teraz przystanęli, najprawdopodobniej również uświadamiając sobie błąd. Odbicie na właściwy szlak znajduje na tyle daleko, że postanawiamy nie wracać i sprawdzić, gdzie doprowadzi nas droga przez grzbiet. W zasadzie cieszę się, że daliśmy się wyprowadzić reniferowi w maliny, bo monotonny dotąd fragment ACT, teraz nabrał charakteru. Po przejściu najbardziej skalistego odcinka, powoli zaczynamy zejście. W pewnej chwili Sebastianowi miga przed oczami reniferowy zadek, by zniknąć bezpowrotnie między skałami. No to już jest czysta złośliwość! :lol: Machamy ręką na dalsze podchody i skupiamy się dla odmiany na szlaku, który z każdym krokiem staje się mniej wyraźny. Mijamy niewielki wodospad opadający z grzbietu, przekraczamy potok i wchodzimy w grenlandzki odpowiednik kosówki czyli brzozę karłowatą, pokrywającą gęsto podnóże zbocza. Ścieżka cały czas na zmianę pojawia się i znika, więc w pewnym momencie zaczynamy po prostu kierować się w dół doliny, w stronę widocznego szlaku.

Obrazek

Obrazek

Robimy krótką przerwę i spoglądamy wgłąb doliny próbując wypatrzeć kolegów, ale po Annie i Peterze nie ma śladu. Zbierając się do dalszej drogi zauważam ze zgrozą, że zaczęła odklejać się podeszwa w drugim bucie! Nie chce mi się robić kolejnego przystanku kiedy dopiero co narzuciłam na grzbiet plecak, więc postanawiam dojść tak daleko jak się da. Zresztą, kolejna chatka jest już całkiem blisko. Niestety, w przeciwieństwie do prawego buta, lewy rozkleja się prawie do połowy w ciągu godziny od pierwszych symptomów. Sebastian robi naprędce "opatrunek" i jakoś udaje mi się pokonać ostatnie kilometry nie potykając się o własne stopy.

Obrazek

Na horyzoncie pojawia się nasz dzisiejszy cel, maleńka chatka Nerumaq.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Układ domku jest identyczny jak w Ikkattooq, jednak w środku nie ma niczego, poza piecykiem i pomalowanym na biało, od podłogi aż po sufit, wnętrzem. Chatka wygląda na bardzo zaniedbaną i opuszczoną i w żadnym razie nie zachęca do noclegu. Na zewnątrz zerwał się silny wiatr, w związku z czym postanawiamy jedynie ugotować tu spokojnie wodę, zjeść obiad, a następnie przenieść się do namiotu. W międzyczasie pojawiają się Niemcy, a godzinę po nich Gino z Katrin. Najwyraźniej i na nich Nerumaq nie zrobił pozytywnego wrażenia, bo cała trójka (poza Gino) postanawia spędzić tę noc w namiotach. Sama dolina, w której założyliśmy nasz mały obóz, jest magiczna. Z obu stron otaczają ją strome zbocza, z lewej płynie leniwie rzeka, a daleko na horyzoncie widać charakterystyczny szczyt o alpejskiej sylwetce. Panuje tu niesamowity spokój. Rozkładam karimatę i oddaję się błogiemu lenistwu. Leżę wpatrując się w niebo, zatracając zupełnie poczucie czasu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W międzyczasie Sebastian ulepsza konstrukcje na moich butach dokładając znalezione po drodze druty i sznurki. Ostateczny efekt robi wrażenie - zrobił to naprawdę po mistrzowsku! :D

Obrazek

W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować wszystkim śmieciarzom na szlaku (sznurki, druty) jak i naszym towarzyszom (opaski zaciskowe, power tape) - to w dużej mierze dzięki Wam udało się zachować buty w jednym kawałku.
Wieczorem próbujemy jeszcze skontaktować się przez telefon satelitarny z rodzicami, bo jestem trochę zaniepokojona brakiem reakcji na wysłane sms-y. Zamieniamy kilka zdań informując się wzajemnie, że wszystko w porządku i ze spokojnym sumieniem układamy do snu...


Więcej --->
http://footsteps.cba.pl/index.php/act-dzien-8/

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 108 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL