Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Najpierw Rumunia - potem Chorwacja, a na deser Siwy Wierch http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=17643 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | gouter [ N sie 02, 2015 9:07 pm ] |
Tytuł: | Najpierw Rumunia - potem Chorwacja, a na deser Siwy Wierch |
Zabieram się do relacji już drugi raz, bo za pierwszych mnie wylogowało, mądrzejszy doświadczeniem, uruchomiłem notatnik. Decyzja co do celu wyjazdu była zawieszona praktycznie do ostatniej chwili. Raczej optowałem za Alpami, bo moim zdaniem, widokowo nic ich w Europie nie przebije. Jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na inne miejsce - Rumunię. Przede wszystkim pogoda - drugi tydzień lipca nie za bardzo nadawał się na chodzenie po Alpach - codziennie burze, potem załamanie pogody i dopiero pod koniec planowanego tygodnia poprawa, w sam raz na powrót - za to Rumunia - trzy dni lampy i załamanie miało dopiero nadejść czwartego dnia. Dodatkowo padła strona kompass.de z które sporządzałem sobie mapy na wycieczki alpejskie. No to Rumunia - w głowie kilka stereotypów - z różnych opowieści: dziurawe drogi, napady, złodziejstwo, agresywne zdziczałe psy i bieda. Po nocnym przejeździe przez Słowację i Węgry wkraczam do kolejnego państwo do kolekcji. Zaraz za granicą Oradea - chcemy kupić winietkę - odsyłają nas od jednej stacji benzynowej do kolejnej - chyba dopiero na piątej udaje się kupić - 13 Leja czyli 3 PLN - bo przelicznik to 1 do 1. Notabene leje to ciekawe - nylonowe banknoty. Oradea to jeden wielki plac budowy - rozkopane drogi i budujące się hale. Za Oradeą droga przyzwoita, jedynie denerwuje mnogość tirów. Wokół drogi ogromne place z karoseriami samochodów różnej maści. Dalej droga wkracza w Góry Bihorskie - w większości zalesione, niezbyt wysokie - wsie biedne - podobne do węgierskich, ale większe dziadostwo. W każdej są jacyś autostopowicze - najczęściej babcie. widać, że to popularny sposób przemieszczania się. Mijamy stare kopalnie, niszczejące budynki przemysłowe, są tez ogromne przestrzenie bezludzi - łąki, lasy, góry. Uwagę przykuwa dzielnica cygańskich pałaców w Huedin. Cygańskie pałace w Huedin Przed miastem Kluż-Napoka - nowiutka autostrada, jeszcze bez wymalowanych pasów. Karpaty zmieniają krajobraz, po lewej widzimy wąwóz w krasowych górach Trascau. Dość zaintrygował mnie ten krajobraz, może kiedyś odwiedzę ten teren. Drugi odcinek autostrady prowadzi do Sibiu. Stąd już niedaleko do celu pierwszego dnia - Trasy Transfogaraskiej - "ufundowanej dla nas przez Ceausescu" (dla młodszych forumowców - to ostatni komunistyczny dyktator - obalony i stracony w czasie rewolucji w 1989 roku). Droga nie była najgorsza - wyruszyliśmy koło 11.00 a dotarliśmy do trasy o 9.00 - czyli 700 km w 10 godzin. Od razu mamy typowy rumuński obrazek - koń ciągnący furmankę, sianokosy - czyli tak, jak było w mojej wsi w latach siedemdziesiątych. panorama Gór Fogaraskich z Cartisoary Ze względy na słabą widoczność - dopiera za Cartisoarą wyłania się pasmo Gór Fogaraskich. Według Top Gear to najlepsza droga świata - dużo w tym przesady - ale na pewno warto ją przebyć. https://vimeo.com/8010978 Trochę mnie dziwi, że nie jest płatna - dla nas lepiej. Nie jest to wcale najwyższa trasa w Rumunii. W wielu miejscach ludzie śpią na dziko w namiotach - tutaj to jest dozwolone i wiele osób z tego korzysta. Trasa jest popularna wśród rowerzystów i motocyklistów na poboczach widzimy enerdowskiego Robura z pasieką na pace. Powyżej granicy lasu droga robi się ciekawsze, śmiało poprowadzone serpentyny, dorównujące alpejskim. O 10.30 docieramy nad jezioro Balea - tutejszy jarmark nie bardzo przypadł mi do gustu. Można kupić chyba wszystko - od pamiątek do wiszących ogromnych boczków. Trochę syf - płacimy parking - parę lei - niedrogo. Pakujemy plecaki i idziemy na tzw. szybki szczyt - bo około 500 metrów przewyższenia - nazwa dość skomplikowana - Vânătoarea lui Buteanu - 2507 m. Po nieprzespanej nocy podejście dość żmudne, zaczynają się tworzyć chmury i po chwili przypiekającego słońca mamy chłodzik. Część osób wychodzi z Lac Balea w stronę najwyższego w Rumunii Moldoveanu - ale to dwa dni z ciężkim plecakiem - nie moja bajka. Nie mam ciśnienia na zdobywanie najwyższych szczytów. Spodobało mi się określenie kolegi - zdobywamy je "wzrokowo". Zdobyty "wzrokowo" Moldoveanu Na przełęczy ładny widok na jeziorko Capru - na nim kilka namiotów. Podchodzimy na boczny wierzchołek Buteanu - tutaj podziwianie widoków przeplatane całkowitym mlekiem - Fogarasze są barierą między nizinnymi terenami - w okolicy południa praktycznie zawsze tworzą się tu chmury. Wtem krótka trauma - położony na ziemi aparat zaczyna się toczyć w dół stoku - gonię go - mam szczęście - po pierwsze był w pokrowcu, po drugie - zatrzymał się. Wyłożyliśmy się na trawie i praktycznie posnęliśmy, gdyby nie insekty. Widoczność się poprawiała, więc poszliśmy na właściwy wierzchołek. Lespezi Tam znów dłuższa posiadówka i zejście do Lacul Balea. Tutaj wbrew moim sugestiom, aby pojechać na wyszukany wcześniej w necie kemping - reszta decyduje aby zobaczyć drugą stronę trasy i udać się na kemping Cumpana oznaczony na zakupionej w Rumunii mapie samochodowej. Po kilkunastu kilometrach zjazdu jest znak na Cabana Cumpana - nasz kemping na zaporowym jeziorem Vidraru- droga - a raczej brak drogi - ale nic - to chyba niedaleko. Po 6 km jest kemping - a właściwie polana, gdzie robiło się kilka rumuńskich rodzin, z zapasem wody pitnej. Co robić - wymordowani po całonocnej jeździe i wycieczce górskiej - zostajemy? Ale dookoła syf - śmieci, odchody. Nie - pojedziemy szukać innego kempingu - wg mapy jesteśmy w połowie jeziora. Nikt tu nie zna angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego. Facet jedynie nam odradza jechać dalej, tylko z powrotem bo droga i tu pokazuje gestem ręką w górę i w dół. Ale potem oznajmia, że ponoć za 500 metrów mają być jakieś domki do wynajęcia. No to jedziemy dalej - droga masakryczna - kamienie, błoto, boję sie, że ugrzęźniemy. Jest jakiś dom - ale nikogo w nim nie ma - wszystko pozamykane. Więc podążamy dalej. Brniemy w nieznane - wskaźnik paliwa zbliża się do rezerwy - a my nie mamy pojęcia kiedy droga dotrze do głównej. Nie wiem jak długo jechaliśmy - zatrzymuje nas zrywka drzewa. https://www.youtube.com/watch?v=4qAsCngJklg Jedynie dla pocieszenia - widzimy dacię - jeżeli ona dojechała - my też damy radę. Pytam się faceta - ile km do końca - mówi, że 15, a z powrotem - 30! To już tyle przejechaliśmy! Przeczekaliśmy przepychani pnie i dalej, raz po błocie, raz po kamieniach - jezioro miało niezliczoną ilość zatoczek - i każdą musieliśmy objechać. W pewnym momencie z przeciwka nadjechał Land Rover Defender z belgijskimi numerami. Jakież było zdziwienie w oczach uczestników safari na widok na tej drodze starego VW Passata Kombi. W końcu docieramy do skrzyżowania dróg - którędy jechać? Na szczęście nadjechał stary VW Golf i kierowca znał angielski - pytam się - ile do głównej drogi - 10 - 20km, a on mówi - 2. Jakaż była moja radość - aż przybiłem mu żółwika. Rzeczywiście - najpierw droga zrobiła się szersza, były nawet słupy elektryczne - na końcu wybity w skale tunel i zapora z asfaltem!!!! A tam czekała kolejna ekipa Jeep Safari - znów zdziwienie uczestników, czym my wyjechaliśmy. druga strona Transfogaraskiej zapora Vidraru Zjeżdżamy drogą - pierwsze -stacja paliw - tankujemy do pełna, potem udaje się nam znaleźć domki kempingowe - 25 lei od osoby - kemping o wymownej nazwie - Dracula. Pora na zupki chińskie z parówkami, każdy z nas miał od razu obok siebie bezdomnego psa. Tak wygłodniałe, że zjadały nawet folie z parówek. Teraz tylko Palinka i spać. |
Autor: | Kyjo [ N sie 02, 2015 10:03 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Budują autostradę z Oradei do Cluj? Ja na tamtejszej, pnącej się przez góry drodze krajowej spędziłem kiedyś najdłuższą noc życia, stojąc w korku podczas śnieżycy. Co pół godziny ktoś z nas musiał wyjść z auta i odkopać samochód ze śniegu. I tak całą noc... Fogarasze są piękne. Miałem tam jedną z najpiękniejszych wypraw mojego życia... Wtedy przez 2 dni nie spotkaliśmy tam żadnego człowieka. Kompletna dzicz. Ale był to październik. Wierzę, że jeżdżenie po rumuńskich bezdrożach musiało być emocjonujące, szczególnie dla właściciela samochodu Czekam na dalszy ciąg |
Autor: | anninred [ Pn sie 03, 2015 10:35 am ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Pięknie:) Widok na serpentyny na Transogaraskiej to jeden z moich ulubionych Widzę, że asfalt nowy położyli... w 2006 same dziury były:) |
Autor: | Krabul [ Pn sie 03, 2015 1:26 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Zapowiada się smacznie. Czekam na dalszy ciąg. |
Autor: | gouter [ Pn sie 03, 2015 2:14 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Drugi dzień - po dobrze przespanej nocy - przebudzenia tylko spowodowane ujadanie psich hord gdzieś w lasach, śniadanie sponsorowane przez znaną firmę Vifon, znów ciągłe opędzanie się od psów. Ze względu na wczorajsze przygody, plany uległy zmianie, wracamy Transfogaraską, tym razem z prawidłowej strony jeziora Vidraru, tunel i jezioro Balea osiągamy dopiero około 10.00. Znów idziemy w Fogarasze (miało być co innego - Piatra Crauilui lub Bucegi) - tym razem szlakiem na wschód - w stronę drugiego szczytu Rumunii - Negoiu. Znów tworzą się chmury, ale pułap ustala się powyżej 2500, więc widoki są, chociaż przejrzystość gorsza, niż poprzedniego dnia. W sumie nie ma co wiele pisać o szlaku, przyjemna wędrówka grzbietem, mało turystów, bez spinania się, że musimy coś zdobyć. Docieramy na szczyt Varful Laitel. Tutaj dłuższy odpoczynek i pytanie - czy idziemy na Negoiu - stąd jeszcze kawał drogi, czy schodzimy i zwiedzamy Sibiu. Koledze bardzo zależało na tym mieście, więc opcja nr. 2. Na szczyt dociera sympatyczna rodzinka Czechów z Ostrawy. Mówimy na temat śmiesznych słów czeskich wg. Polaków i na odwrót. Np. słowo "szukać" - Czech odpowiedział - to dobre słowo . Schodzimy nad jezioro Balea i jedziemy do Sibiu. Straszny upał, spacerujemy po starówce - nie jestem fanem miast, ale jak dla mnie - ujdzie. Wracamy do wsi Carta, gdzie mamy upatrzony kemping. Ceny niskie - za nocleg dla czterech płacimy tyle, co w Alpach za jednego. Standard nawet OK, jest wszystko, co potrzeba, jedynie znów wałęsają się bezpańskie psy i dodatkowo - koty. Nie wyspałem się, po ciągle coś węszyło wokół namiotu, gryzło jakąś folię czy papier. Foto |
Autor: | Kyjo [ Wt sie 04, 2015 10:34 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Szkoda, żeście do tego Negoiu nie doszli, bo chciałem sobie powspominać |
Autor: | gouter [ So sie 08, 2015 11:47 am ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Kyjo napisał(a): Szkoda, żeście do tego Negoiu nie doszli, bo chciałem sobie powspominać Nie miałem jakoś parcia na ten szczyt - szczególnie z powodu słabej widoczności. Trzeci dzień w Rumunii. Znów dylemat gdzie - Bucegi czy Piatra Crailui. Ze względu na słabą widoczność wybieramy Bucegi. Droga całkiem przyzwoita, szkoda małej przejrzystości powietrza, bo byłyby ciekawe widoki na Fogarasze i Piatrę. Bardzo słabo widoczna Piatra Crailui - i tak wyciągnięte co się dało w edytorze grafiki. W Rasnovie widok na zamek. Po około trzech godzinach jazdy docieramy do Busteni. Tutaj kolejka do kolejki - jak na Kasprowy - pewnie ze dwie godziny czekania. Zaczepia nas młody Rumun i proponuje ze 40 lei (kolejka kosztuje 35) od łebka podwiezienie z drugiej strony masywu na wysokość ponad 2000 m. Decydujemy się - po 15 minutach, dowiadujemy się, że zamiast jeepem, pojedziemy Corsą, bo nie mogą znaleźć drugie czwórki. Droga, której nie ma na naszej mapie okazuje się być świeżo zrobioną asfaltówką, mimo zakazu wjazdu, wielu Rumunów wyjeżdża nią, po drodze jeszcze roboty drogowe, trzeba uważać na konie pasące się obok trasy. Wielu rowerzystów czy nartorolkowców. Idziemy wśród stepowych pejzaży, w oddali widać ogromny krzyż pod górą Carainman - upamiętniający ofiary I Wojny Światowej. Dochodzimy do górnej stacji kolejki - tutaj, jak na naszym Kasprowym masa ludzi, jarmark - większość skupia się na ciekawych formach korazyjnych w piaskowcu - najbardziej znane z nich to Bebele i Sfinx. widok z Babele skałki Babele skała Sfinks Dalej nie wybiera się zbyt wiele osób. My idziemy na Omu - najwyższy szczyt masywu. Po prawej charakterystyczny szczyt Costila z przekaźnikiem. Z tej strony góry mają troszkę ciekawsze kształty, są nawet śmiałe turnie na górze Morarul. Wychodzimy na wierzchołek Varful Bucura Dumbrava, skąd można w spokoju kontemplować widoki, bo sam Omu - to schronisko z dość znaczną ilością ludzi. Z dołu widać karawanę osłów, ciągnących w stronę schroniska, rzeczywiście, zawsze któryś się uprze i nie chce dalej iść. Upał doskwiera, decydujemy się na zejście, zamiast powrotu do kolejki - różnica wysokości nie mała - bo 1700 m. Busteni stąd wydaje się bardzo daleko. Wg znaków, czas zejścia to 6 godzin, ale się sprężamy i robimy trasę w 3. Trochę wigoru dodają świeże ślady bytności niedźwiedzi. Bucegi to obszar z najliczniejszą populacją niedźwiedzi w Europie. Nasz kierowca opowiadał, że codziennie w nocy jego podwórko odwiedza miś. Z ulgą witamy widok na pierwsze budynki. Skończył się picie, ale jeszcze czeka nas prawie pół godziny wędrówki przez miasto do parkingu pod kolejką. Woda w bagażniku w samochodzie miała chyba ze 40 stopni. Na szczęście obok płynął potok i schłodziliśmy ją. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze zamek w Bran - reklamowany jako zamek Drakuli. Później na skróty przez Zarnesti na kemping. Mieliśmy okazję zaobserwować życie na prowincji - bieda, dziurawe drogi, zapuszczone podwórka, krowy spacerujące po drodze, ręczne sianokosy. Ciekawa tradycja - około 19.00 praktycznie przed każdym domem na byle jak skleconych ławeczkach ludzie siadają sobie i siedzą. Mieliśmy też okazję zaobserwować pogrzeb - troszkę inaczej niż u nas. W Fagaras |
Autor: | Zombi (gavagai) [ So sie 08, 2015 12:50 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
To zupełnie dla mnie obce rejony, dlatego cieszą jak zwykle fajne i liczne zdjęcia! Graty! Do lektury wezmę się jak upał zelżeje |
Autor: | krank1 [ So sie 08, 2015 5:12 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Góry te na niektórych zdjęcia podobne bardzo to Tatr, a ta fotka z osiołkami i jedna powyżej przypomina nawet trochę Tatry Bielskie tymi skalnymi pasami przecinającymi zielone zbocza. Fajna wyprawa. Ta "najlepszą drogę świata" faktycznie warta jest odwiedzenia ale tylko dla niej samej? |
Autor: | Zombi (gavagai) [ So sie 08, 2015 5:33 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
krank1 napisał(a): Góry te na niektórych zdjęcia podobne bardzo to Tatr, a ta fotka z osiołkami i jedna powyżej przypomina nawet trochę Tatry Bielskie tymi skalnymi pasami przecinającymi zielone zbocza. Również miałem takie skojarzenia
|
Autor: | gouter [ So sie 08, 2015 6:08 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Zombi (gavagai) napisał(a): krank1 napisał(a): Góry te na niektórych zdjęcia podobne bardzo to Tatr, a ta fotka z osiołkami i jedna powyżej przypomina nawet trochę Tatry Bielskie tymi skalnymi pasami przecinającymi zielone zbocza. Również miałem takie skojarzenia To był jeden z powodów, dlaczego nie do końca chciałem jechać do Rumuni, ale już byłem, widziałem, będzie mniejszy problem z wyborem celu w przyszłym roku, ale generalnie nie żałuję, chciałem tez zobaczyć Rumunię jako kraj - interesujący, klimaty typu: obrazek młodzieńców ubranych jak na niedzielną mszę, okopujących motykami buraki na przydrożnym poletku. Fakt - Fogarasze to takie stadium przejściowe między Tatrami Wysokimi a Zachodnimi, z tym że wysokie - wiele szczytów pow. 2500 i bardziej masywne. Natomiast mile mnie zaskoczyły Bucegi - podobało mi się wędrowanie pow. 2000 metrów z ogromnymi przestrzeniami porośniętymi trawami - takiego krajobrazu nie znajdziemy w Polsce, bardziej mi przypominały Durmitor czy Gran Sasso w Apeninach. Generalnie bardzo wielu Polaków wyjeżdża w rumuńskie góry - ale to najczęściej turystyka typu kilkudniowe wędrowanie z ciężkim plecakiem i spanie w schronach lub pod namiotem - jestem na coś takiego za cienki, wiem, że to coś magicznego - obudzić się w sercu gór, w absolutnej samotności, bez tłumów turystów. |
Autor: | kefir [ So sie 08, 2015 7:22 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
A kurna, ale tam pięknie Fajne się czytało, super, że tyle zdjęć dałeś. |
Autor: | Jakub [ So sie 08, 2015 9:54 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Fajna relacja i ciekawe rejony. Osoby ktore maja niespozyte zapasy sil moga przejsc lukiem Karpat (czytalem kiedys relacje). Ponoc spotykani po drodze Rumuni czestuja tym i owym a Ukraincy wodka |
Autor: | gouter [ N sie 09, 2015 9:50 am ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Jakub napisał(a): Osoby ktore maja niespozyte zapasy sil moga przejsc lukiem Karpat (czytalem kiedys relacje) Właśnie "znajomy" z Facebooka i summitpost jest w trakcie http://lodowy.pl/ https://www.facebook.com/tomasz.swist?fref=ts |
Autor: | gouter [ Pn sie 10, 2015 8:41 am ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Ostatni dzień w Rumunii - rankiem nic nie zapowiadało zapowiadanego załamania pogody. Asekuracyjnie wybieramy się na transalpinę - najwyższą drogę w tym kraju. Po opuszczeniu kempingu żegnamy sie z dziadkiem, codziennie żebrzącym przy bramie. Carta - miejscowość z kempingiem Na razie w upale, robimy zakupy w przydrożnym sklepie, tam dopadają na cyganki, licząc znów na mały datek. Potem przełomem Aluty, nad jeziorem Bradisor - w większości miejscowości jedzie się na "czuja" bo oznaczenia kiepskie, albo ich brak - znaki z odległościami są słupkami na poboczach, najczęściej zarośniętymi przez trawę i niewidocznymi. Do strony północnej praktycznie nie ma ani jednego znaku na Transalpinę. Większość rogi jedzie się w lesie, ciągnie się niemiłosiernie, wreszcie odbicie na właściwą drogę Paringu Mare - można poznać po nowiutkim asfalcie, nie tak dawno była to droga szutrowa. Pogoda zaczyna się pogarszać. Cały czas wokół drogi są prowadzone prace, nie ma poboczy, więc ciężko gdzieś zostawić auto, bo są duże uskoki. Osiągamy przełęcz Urdele - 2145 m, w górach Parang. Poniżej przełęczy jest miejsce, gdzie można się zatrzymać i szybciutko podchodzimy na wierzchołek Papusa - ale zaraz zmykamy, bo nadciąga burza. Zjeżdżamy na drugą stronę Transalpiny, przez nowo wybudowany kurort Rausor - w przyszłości pewnie będzie tu wiele wyciągów, na razie jest jeden. Gdy docieramy do Targu Jiu, zaczyna się drogowy koszmar, cały czas remonty, wykopy, światła plus gwałtowne burze. W ten sposób przemierzamy przełom rzeki Jiu - może byłby i malowniczy, gdyby nie pogoda i droga. Za Petrosani droga się poprawia, zahaczamy o Hunedoarę - najpierw dzielnica cygańskich pałacy Potem - miasto z pięknym zamkiem i koszmarnym krajobrazem postindustrialnym, w większości niszczejąca infrastruktura, nadająca się jako plener do Mad Maxa czy Cyborga, a nie jako tło do zabytków. pustkowia przed Hunedoarą Znów zaczyna padać, więc nici z gór Retezat, jedziemy do domu chyba najgorszą drogą świata - tutaj Top Gear chyba nie byli, nad odcinku 200 km z Devy do Oradei cały asfalt został zdarty, jeden pas wykopany na kilka m, a drugi byle jak wysypany klińcem, światła. To wszystko z króciutkimi przerwami nowego asfaltu. Odcinek ten zabrał nam około 5 godzin! Pewnie będzie OK za jakieś trzy lata. |
Autor: | anninred [ Pn sie 10, 2015 10:33 am ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
super fotki z transalpiny! My byliśmy 2 lata temu, słonecznie akurat było. Wjechaliśmy w stado owiec i potem krów. Za Urdele zrobiliśmy sobie 2h przerwę i gapili się na Parang. Wcześniej udało nam się wleźć na Retezat właśnie. Muszę dzieci zabrać do Rumunii koniecznie. |
Autor: | gouter [ Śr sie 12, 2015 6:01 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Jak było w tytule postu - teraz czas na Chorwację. Po powrocie z Rumunii zasiadam na kompa i szukam noclegu na rodzinny, jak co roku, wyjazd do Chorwacji. Wybieram Maslenicę - nie chciało mi się jechać gdzieś daleko. widok z Maslenicy na drugi szczyt Welebitu - Sveto Brdo Niby byłem w okolicy już dwa razy, ale atrakcyjna cena przebrała miarkę. Maslenica jest znana z pięknego mostu. mosty w Maslenicy most Maslenica - można stąd skoczyć sobie na bungee wieczór w Maslenicy most na autostradzie W czasie wojny został on wysadzono, później go odbudowano, była to główna przeprawa do Zadaru i Dalmacji. Później, po wybudowaniu autostrady i drugiego mostu opodal - stracił na znaczeniu. Mimo, iż do tej pory pobyty w Chorwacji przeważnie kończyły się na leżakowaniu, to tym razem były aż dwa akcenty górskie. Zmogłem się, mimo upałów - codziennie 37 - 38 stopni. Pierwszy akcent - to wyjazd na przełęcz Mali Alan - 1040 m.n.pm. - wysoko - niewysoko - bo tutaj wysokość bezwzględna = względna - góry rosną wprost z morza. panorama z Mali Alan - Tulove Grede od północy Trochę się bałem przejazdu ta trasą, bo od przejazdu nad tunelem autostradowym - Sveti Rok - jest szutrowa - do przełęczy 10 km. droga na Mali Alan Dominującym motywem terenu są turnie Tulove Grede. Tulove Grede w oddali Crnopac Są one bdb widoczne jadąc z powrotem autostradą. Po drodze mijamy kaplicę - obecnie mauzoleum ofiar walk z Serbami w latach 90-tych. W wielu miejsca są tablice upamiętniające ofiary. kaplica pod Mali Alan Tędy przebiegała linia frontu, przy drodze nadal są znaki ostrzegające przed możliwością występowania min. Z przełęczy jest niezły widok na zalewy Novigradsko More i Karinsko More, widok na Adriatyk w dole kanion Zrmanja dalej krajobraz żywcem wyjęty z westernu, zresztą to tutaj kręcono Winnetou. tutaj kręcono Winnetou, a w latach 90-tych były ciężkie walki Ze przełęczy jest szlak na Tulove Grede, niestety, nie wybieram się tam, żona by nie poszła, a w taki skwar, nie ma za bardzo jak na mnie czekać, mimo wzrostu wysokości, termometr wskazuje więcej niż na poziomie morza, pewnie to wpływ nagrzewających się skał. Widok na drugą, kontynentalna stronę już mniej ciekawy, bardzo dobrze na grzbiecie widać kontrast klimatyczny, od strony morza prawie nagie skały z kolczastymi roślinami, po drugiej - las liściasty. kontynentalna strona Welebit Po wykonaniu kilku fotograficznych przystanków, zjeżdżamy do kwatery, po drodze jeszcze zahaczając po raz kolejny o piękny przełom rzeki Zrmanja. panorama z kanionem Zrmanja Byliśmy jeszcze w Zadarze, Nin i na wyspie Vir. Zadar wyspa Vir most na wyspę Vir zameczek%20w%20Nin Drugi akcent górski to wizyta w Paklenicy. Zawsze upał wybijał mi ją z głowy, ale tym razem byłem tak blisko, że nie odpuściłem. Miałem mieszane uczucia co do tego wąwozu - po prostu wąskie przejścia wśród pionowych skał, orientacja południowa sprawiała, ze pewnie musi tam być straszna spiekota. Ruszam tam wraz ze synem przed szóstą rano - już 29 stopni. parking w Paklenicy Po opłaceniu wejściówki jeszcze kawałek można podjechać - dobrze, że tak rano, po im później, tym dalej się parkuje i trzeba więcej iść - plan - 1,5 godziny w jedną stronę - dokąd dojdziemy i powrót. Idziemy bez konkretnego celu - ściany wspinaczkowe już są oblegane. Na razie tak, jak się spodziewałem - gorąco, a nawet zaduch, ciężko zrobić zdjęcia, bo tak blisko są ściany. Po pewnym czasie widzę odbicie szlaku na górę - Anica Kuk - może to być dobry punkt widokowy. po lewej ściana Anica Kuk Anica Kuk - ściana wspinaczkowa Wschodzące słońce ładnie oświetla wapienne mury. Jednak bardzo szybko ubywa nam wody w plecaku - strasznie się chce pić. Mamy dwa litry na dwóch, pod drodze spotykamy schodzącą grupkę, oczywiście - Polaków. "Nie zdążycie na wschód słońca" - odpowiadam - "to poczekamy na zachód". Jedyną opcją, żeby zrobić jakiś kadr – jest panorama. Anica Kuk po lewej jak El Capitan Po wejściu na grzbiet szlak okrąża górę i zaczyna się końcowe podejście - dość trudnym, krasowym terenem. Bardzo ostre skały, brak ubezpieczeń - syn nie czuje się tutaj za dobrze. Mimo to, pomagam mu i wychodzimy coraz wyżej. Widzimy już wierzchołek - pewnie z 10 minut - ale widzę że młody bardzo się boi. Postanawiam, że zaczeka na mnie w cieniu, w małej kotlince, a ja szybko zaliczę górę. I tak też zrobiłem, z tym, że ostatnie metry szedłem już na limicie zmęczenia. Upał i brak płynów dał o sobie znać. Na szczycie robię szybko kilka fotek, widoki bardzo ładne. widać nawet mosty w Maslenicy Z dołu widać, jak podchodzą wspinacze, z jednej z dróg na Anica, machają do mnie z pozdrowieniem. Niestety, nie poczekam, bo - po pierwsze - obiecałem żonie, że wrócę na 10.00. Po drugie - syna czeka na mnie niżej, po trzecie - pragnienie mnie dobija. Po chwili docieram do młodego i zaczynamy trudne zejście, muszę go cały czas asekurować i instruować, chcę, żeby jak najszybciej uciec z pełnego słońca - wypijamy resztkę wody. Gdy już jesteśmy w łatwiejszym terenie, szybko schodzimy w dół, bo wiemy, że ze kilkaset metrów niżej płynie strumień. Po około godzinie, od momentu szczytowania wreszcie jest - pierwsze - myjemy się w nim, a potem uzupełniamy płyny. Woda, jak na górski potok, całkiem ciepła. Teraz już tylko dojście do samochodu, już z zapasem wody. Już dawno jakaś góra nie dała mi tak w kość - a t tylko niewiele ponad 700 m n p m. widoki, gdy szukamy plaży |
Autor: | rafi86 [ Śr sie 12, 2015 9:44 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
zdjęcia tak zaje.iste, że mało co przeczytałem... |
Autor: | anninred [ Cz sie 13, 2015 7:56 am ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Od 8 lat spędzamy początek urlopu w Nin:) Plaża z widokiem na Velebit - mniamm... W tym roku Zrmanją spływaliśmy. Zdjęcia przepiękne!!!! |
Autor: | Kyjo [ Cz sie 13, 2015 2:50 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Super, jeśli można polączyć rodzinne wakacje z męskimi fanaberiami Ostatnio również poznałem, co to znaczy nie wziąć odpowiedniej ilości wody Ale akurat po Velebicie chodziłem w zeszłym roku w sierpniu, kiedy było całkiem zimno, rano coś koło 7 stopni, a potem może 14 - czyli idealna temperatura na góry, rzadko tam spotykana. Fajne miałeś wakacje, podziękował za relację ;] |
Autor: | gouter [ Cz sie 13, 2015 7:18 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja |
Kyjo napisał(a): Super, jeśli można polączyć rodzinne wakacje z męskimi fanaberiami Nie pisz takich rzeczy, bo niektóre forumowiczki gotowe są Cię posądzić o dyskryminację |
Autor: | gouter [ Wt sie 18, 2015 7:18 pm ] |
Tytuł: | Re: Najpierw Rumunia - potem Chorwacja, a na deser Siwy Wier |
Żeby nie zaśmiecać forum, tym bardziej, że opisów wejść na Siwy wierch jest tu be liku, doklejam do tego wątku parę fotek plus informacje, być może dla kogoś przydatne: Wychodziłem z Przełęczy Huciańskiej wraz z synem i dwójką jego kuzynek. Parking bezpłatny gdzieś 100 m za przełęczą już w stronę Liptowskiego Mikulasza. Niektórzy zostawiają auta na poboczy, niedaleko wejścia na szlak - może to i lepsza opcja, szczególnie przy upalnym dniu. Pierwszy fragment podejścia to około 600 metrów w pionie, częściowo wzdłuż drogi zrywki drewna, po deszczu sakramuckie błoto - tak trafiłem - ślisko jak cholera, bardzo przydatne kijki. Co 100 m tabliczki w wysokością, dopiero na wysokości ok. 1600 m są widoki - głównie na Góry Choczańskie. Szlak od tej pory mniej błotnisty, za to ogromna ilość motyli, nie widziałem tylu na raz jeszcze nigdy. Bardzo ciekawe skalne miasteczka. Całość podejścia na szczyt - średnim tempem - 3 godziny. Główną atrakcją szlaku są wspomniane skalne miasteczka - panorama szczytowa - dupy nie urywa, widać tylko mały fragment Tatr Zachodnich. Może przy lepszej widoczności byłaby bardziej interesująca - bo zaledwie przez mgiełkę majaczyła Mała Fatra i Niżne Tatry. To trochę inne Tatry - ale warto. parę fot. |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |