Ave!
Nie tak dawno rozpoczęliśmy z chłopakami pewien - na razie fejsbookowy - projekcik. Opowiadamy na funpageu o górach, naszych wyprawach i radosno - awanturniczym sposobie ich przeżywania. Z akcentem na ostatnie. Nie chcemy pieniędzy itp, ot radosna relacyjna i fotograficzna twórczość.
Poniżej wrzucam relację, którą możecie też w całości przeczytać na fejsie. Załączam na zachętę foto, reszta zdjęć na fejsie:
https://www.facebook.com/pages/Ogie%C5% ... 2379969887PS
Nie ukrywam(y), że chodzi nam bezczelnie o to, żebyście przyszli do nas i tam zaglądali
Zapraszamy w nasze skromne progi!
Mam nadzieję, że jest to zgodne z przyjętą tu literą niepisanego prawa i nikogo nie urazimy
W przeciwnym razie prosimy o joby w postach i kontakt administracji - jakoś się dogadamy!
Ale
ad remZimowa Orla - wycena subiektywna drogi: 4C4BWyjazd krótki lecz obfitujący w wiele wydarzeń, często trudnych do wytłumaczenia.
Dojeżdżaliśmy każdy jak może: Adam z Piotrkiem na stopa z Łodzi, Kawa na stopa z okolic Krakowa, Zbyszek z Alanem autem z Bielska.
Zaczęło się od spotkania w centrum Zakopanego (Pozdro dla Karola i Dziewczyn!), gdzie oczywiście akurat musieliśmy trafić na tłum ludzi wychodzących ze skoczni. Ilość "Januszy" i zachowanie tłumu wręcz przerażające, jakby byli czymś zarażeni, głównym objawem było bezmyślne trąbienie na plastikowych trąbach, a zaraz potem cieszenie się z tego. Wspólne piwko, z żalem pożegnaliśmy Karola i szybko opuściliśmy rozkrzyczaną tłuszczę, by uciec w góry, i tak:
Zaczęło się od podejścia z Palenicy do Roztoki, co zajęło nam z 5 godzin, a to z powodu picia sporej ilości piw po drodze oraz ślizgania się na oblodzonej ścieżce jak kretyni. Pod samym schroniskiem stwierdziliśmy, że wariant zimowy jest za długi, natomiast trawers czarnym szlakiem w sam raz - oczywiście nikomu nie chciało się wyciągać raków. Niektórzy mocno się spocili, inni "nie odczuwali emocji". A jeszcze na asfalcie dzwonił do mnie kol. Kubuś, rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
-stary słyszałem, że żeby dojść do Piątki potrzebne są raki...
-oj tam, pierd.olisz!
Tak... No tak to jest, tak to jest!
Koniec końców jednak docieramy do schroniska gdzie oczywiście budzimy połowę osób, czyli w naszym stylu. Później jemy ryby palcami, bo oczywiście nikt nie wziął widelca (a nawet łyżkowidelca).
Po ok 3 godzinach snu (oczywiście nie płacimy) ruszamy w górę. Celem dotarcie do Zawratu i przejście kawałka Orlej. Mgła z każdą minutą coraz gęstsza, niewiele widać, idziemy więc na czuja, czego konsekwencją jest wylądowanie na jednym z wierzchołków Małego Koziego Wierchu. Za nami złym (a nawet alternatywnym) śladem poszło ok. 10 osób - taki był nasz wkład w dorobek tatrzański tego dnia.
Śmiechu przy tym sporo, ale też czasu straciliśmy dużo więc dochodząc na Zawrat uznaliśmy, że nie ma już czasu na Orlą. Ruszamy więc na drogę Zawrat - Świnica, wiążemy się liną, zajmuje to sporo czasu, tylko po to aby po kilkudziesięciu metrach drogi zrezygnować ze względu na ryzyko lawinowe.
Kompletna kompromitacja z naszej strony, ale nic w tym dziwnego.
Na pocieszenie zostaje spontaniczne wejście na Zawratową Turnię. Każdy idzie swoim wariantem krzycząc przy tym dużo. Efekt jest taki, że ludzie robią nam zdjęcia z dołu, jak później w schronisku sami przyznali "nie codziennie zdarza się taka atrakcja". Zanim jednak zeszliśmy do schroniska na Zawracie działy się bardzo dziwne rzeczy....
https://www.youtube.com/watch?v=fEH_EI9 ... e=youtu.beDrugi dzień: w składzie już tylko 2 -osobowym, Kawa i Adam, czyli najbardziej przystojni, idziemy na Zawrat, tym razem trafiamy bez problemu. Tego dnia docieramy do Koziej Przełęczy, asekurując się po drodze na lotnej - kotwy łańcuchów są do tego wspaniałe, dość zapiąć ekspresa, choć często trzeba wyszukiwać punktów w skale, daleko nie wszystko jest na wierzchu.
Coś absolutnie wspaniałego. Idealna pogoda, śnieg świetny do takiego chodzenia, słoneczko, morze chmur po horyzont z każdej strony, a tylko Gąsienicowa i Piątka w słońcu. Z mgły wystaje Mięgusz, Cubryna, Krywań i całkiem sporo innych szczytów, gdzieś daleko dwie wyspy: Pilsko i Babia. Można było w takiej chwili w pełni odczuć znaczenie zdania "spacer podniebną percią".
Przejście tego odcinka zajęło nam sporo czasu, ponieważ dopiero uczymy się takiej zabawy, jednak było prześwietnie. W dodatku przez cały dzień nie spotkaliśmy ani jednej osoby co w Tatrach nawet zimą jest rzeczą niecodzienną.
EPILOG.
O 19 docieramy do Palenicy. Ciemno, zimno, ni busa, ni samochodu, parking niby pełny ale nikt się nie zbiera.
Kur.va! Palimy papierosa, pan z budki proponuje nam podwózkę do zakopanego za 50 zł, ale jesteśmy skąpi i mamy swoje zasady - ruszamy z buta w stronę Bukowiny. Przejeżdża jakiś Ukrainiec, oczywiście nie zatrzymuje się. Na szczęście po kilku kilometrach pewien miły jegomość zabiera nas do Bukowiny. Idziemy do sklepu, spotykamy znajomego z sylwestra w Bieszczadach, jemy i na wylotówkę w stronę Białki. Do Białki docieramy busem, chwilę łapiemy (mogła być 21:30, 22?) i... stop w pobliże Krakowa, na rozjazd Zakopianka/Bielsko.
Wsiadamy, ale jesteśmy już nieprzytomni i ledwo widzimy na oczy - o czymś rozmawiamy z Kierowcą, ale za cholerę nie pamiętaliśmy później o czym, kompletny automat. No nic, dojeżdżamy. Wysadza nas na drodze, znam te okolice, kilkaset metrów dalej jest przystanek. Idziemy.
Zostało nam może 200 metrów do przystanku i drogę zajeżdża nam policja.
-Panowie nie mają odblasków.
Tłumaczymy, jak komu dobremu, że tak nas wysadzili dobrzy ludzie, że wracamy do domu na stopa i specjalnie idziemy do przystanku żeby nie robić kierowcom kłopotu, a przecież się, kur.va, nie teleportujemy. I że jesteśmy dwudziestą godzinę na nogach, z czego więcej niż połowę w górach a reszta też w większości marsz.
To jakby tłumaczyć owczarkowi niemieckiemu dzieła Horowitza.
Mandat i chu.j. Machamy ręką, przyjmujemy po 5 dyszek i wk.urwieni na maksa idziemy na najbliższą stację benzynową, kupujemy piwko i trochę rowem, trochę bocznymi dróżkami a trochę poboczem wracamy do domu. Bo mieszkam może 10-15 km stamtąd. A po drodze jest jeszcze jedna stacja, więc kupujemy jeszcze jedno piwko.
W domu żarło i prysznic - kładziemy się po 23 godzinach
Pozdrawiamy! OGIEŃ W GÓRACH!! JAZDA Z motyla noga.AMI!
Pozdrawiamy,
Adam, Alan, Kawa i Piotrek