Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Skalaška z Ladjo (Północna Ściana Triglava) V+ 1000 m http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=16776 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Wt wrz 02, 2014 8:58 pm ] |
Tytuł: | Skalaška z Ladjo (Północna Ściana Triglava) V+ 1000 m |
Obiecałem na facebooku relację - oto i ona Tytuł zaś relacji jest zwodniczy, bo dotyczy ona nie tylko przejścia wzmiankowanej drogi, ale - szerzej - lipcowego pobytu w Alpach Julijskich. A nawet w swoim fragmencie odnosi się do czerwcowego wyjazdu w tamte strony. Tytuł relacji jest jednak zwodniczy podwójnie, bo relacja nie dotyczy tylko wspinania, ale również trekkingu, zwykłego chodzenia po górach. I jedno, i drugie lubię, jedno i drugie dostarcza mi podobnej, choć oczywiście nieco różnej satysfakcji. Ważne są góry, na nie patrzenie i bycie, męczenie się w nich. Chodzenie, trekking, wspinanie to tylko środki do tych celów. Dlatego też nie chciałem ograniczyć relacji jedynie do wątku wspinania na Ścianie, ani nawet do innych wspinaczek - miałbym bowiem wrażenie, że wspomnienia z innych aktywności, w żaden sposób nie gorszych, w ten sposób bym jakoś deprecjonował. Nie chciałem też pisać osobnych relacji, bo w moich latach - nawet jeśli samochwalstwo ma się wciąż dobrze - sił już na to mi nie starcza a innym mogłoby braknąć cierpliwości No ale obiecałem relację z przejścia tej akurat drogi - stąd też taki i tytuł Relacja jest dość długa, ale i obejmuje intensywnie przeżyte dwa lipcowe tygodnie w Alpach. Zdjęcia - częściowo z telefonu za 199 zł, w dodatku nie obrabiane, bo ani się na tym znam, ani to lubię Można się więc i zmęczyć czytając, i oglądając Tegoroczny lipiec był w Alpach Julijskich wyjątkowy. Śnieżny i pochmurny. Podróż gdzieś się zawsze zaczyna - w tym wypadku rozpoczęła się w pociągu relacji Warszawa - Villach. Choć długa, to stosunkowo tania (39 euro w jedną stronę) i dość wygodna. Tym razem jednak - inaczej niż w poprzednich latach - zamiast godzinnego oczekiwania w Villach na pociąg do słoweńskich Jesenic, zaskoczenie: "Nie ma pociągu, jest za 5 minut autobus". Z koleżanką Saxifragą biegniemy więc do niego. Szczęśliwie, udaje nam się do niego wsiąść, choć nie mamy kupionego biletu - kierowca przewozi nas do Jesenic za uśmiech, czyli za darmo Tam - zamiast zwyczajowego długiego i mozolnego marszu z plecakiem do Mojstrany, w dodatku wzdłuż ruchliwej drogi - kolejna przyjemna niespodzianka: autobus lokalny, który podwozi nas do Mojstrany. Szybko więc lądujemy w całkiem przytulnym hostelu. Pogoda na razie dopisuje, czas porozmyślać o planach. Plany były dość proste - zmęczyć się, nachodzić, ale również trochę się powspinać. Pomimo zmiennej aury udało się je zrealizować. Suma pokonanych podejść przekroczyła 11 tysięcy metrów, zrobiłem 3 drogi wielowyciągowe oraz 20 sportowych. Więcej wycisnąć się chyba nie dało. Zaczęliśmy jednak od przejazdu na przeł. Vrsic. Tam zwykle nabieram sił do gór, oswajam się z widokami, na nowo zżywam z tymi górami. Choć jest niedziela, na przełęczy - dość pusto. Zamiast zwykle licznych tu aut, motocykli i rowerów, głośnego tłumu, niemal puste schronisko. Godzina jest wczesna, wybieramy się więc na pobliską Mojstrovkę. Błyskawicznie podchodzimy pod doskonale znaną ferratę. Wejście w nią zagradza zmrożony płat śniegu. Na szczęście bez większych kłopotów, choć po mokrej i śliskiej skale, udaje się go wyminąć. Widoki są trochę ograniczone, tym szybciej więc dochodzimy do szczytu. Wieje. Posępne chmury wiszą nad głową. Schodzimy więc szybko do schroniska. Jest wcześnie, bierzemy więc linę i sprzęt i idziemy wspinać się na pobliskie, obite drogi. Obite są wzorowo, drogi zaś są długie (do 35 m) i ciekawe. Szkoda tylko, że skała jest wciąż mokra, więc trochę ogranicza to nasze możliwości wyboru - po upatrzonej wcześniej na zdjęciach drodze płynie jeszcze woda... Niemniej - jest typowa wspinaczkowa gimnastyka, lina hula, mięśnie pracują, głowa odpoczywa. Wracamy do schroniska na kolację zmęczeni i zadowoleni. W nagrodę więc wino (pyszny Refosk)! Kolejnego dnia miał być niebotyczny Prisojnik. Niestety - od rana pada, mży. Pogoda licha. Cóż robić. Czekamy. Kawa. Kawa. Wtem - trochę się przejaśnia. Szybka decyzja - biegiem na Mojstrovkę. Lepsze to, niż siedzieć. Szybko, bo szybko (1h25m) wchodzimy na szczyt, niemniej deszcz łapie nas po drodze. Trudno, z cukru nie jesteśmy. Po drodze zastanawiam się, który to raz zwiedziłem Mojstrovkę. I - ogólniej - który to rok przyjeżdżam do Słowenii. Wydaje mi się, że w tym roku mija 20. rocznica, że pierwszy raz przyjechałem (autostopem z Cieszyna) w te okolice w 1994 r. Ale pewny nie jestem. W każdym razie ponieważ chyba co roku zdobywałem Mojstrovkę, a niekiedy - jak np. w tym - więcej niż raz, to prosty rachunek pozwala odpowiedzieć na wyjściowe pytanie - byłem na Mojstrovce co najmniej 20 razy. Dlaczego więc ciągle tam wracam? Dlaczego wycieczka ta wciąż wydaje mi się pociągająca? Czy decyduje o tym jedynie to, że jest relatywnie krótka, że sam ferrata jest akurat taka, żeby się trochę na niej pogimnastykować, rozruszać po miejskim bezruchu? Nie umiem sobie odpowiedzieć na te pytania. Wiem zaś, że z pewnością - którykolwiek miałby nie być to raz - na Mojstrovce - jeśli piorun we mnie nie strzeli - stanę jeszcze w przyszłości ponownie. Jest wtorek - pogoda nie jest wyśmienita, ale nie jest też zła. Nie jest gorąco, nie pada - może będzie. Bierzemy szpej i idziemy wspinać się po drodze Fokn u okn, na południowej ścianie Prisojnika. Droga prowadzi niedaleko od znanego Wielkiego Prisojnikowego Okna, największego okna skalnego Alp. Dochodzimy do niego i drugim od niego żlebem obniżamy się do początku drogi. Pierwszy spit umieszczony jest dwa-trzy metry od podstawy grzędy, którą droga najpierw prowadzi. Nie jest przesadnie długa. 230 m. Trudności sięgają rzekomo V+, choć pierwsze trzy wyciągi są prostsze (III). Stąd jej wycena V+/III (niekiedy niektórzy Słoweńcy podają jednak V/III lub nawet V-/III - nie będę rozstrzygał tej sprawy - ja odczułem to na pewno jako "piątkę" - czy z plusem, czy z minusem - nieistotne ). Najdłuższy jest chyba pierwszy wyciąg. Prowadzę go na prawie całą długość 60-metrowej liny. Odczuwam brak rozwspinania i mokrą skałę - stąd pierwsze ruchy, choć w prostym terenie, wydają mi się niezgrabne i nieco ociężałe. No ale to w pewnym sensie - droga na otwarcie sezonu, mogę sobie więc tę niezgrabność wybaczyć Drugi wyciąg, również długi, również bez kontaktu wzrokowego z Saxifragą, kończę w innym miejscu, niż trzeba - rozglądam się za stanowiskiem z pętli, elegancko wyrysowanym na papierowym topo tej drogi, nie mogę nigdzie go dostrzec, zakładam więc własne. Kiedy startuję w trzeci wyciąg, po 7-10 metrach dostrzegam poszukiwaną pętlę. Przenosimy więc szybko stanowisko (w celu nie przesztywniania liny). Kolejny, trzeci wyciąg jest wyraźnie już krótszy od poprzednich, kończy się przed ewidentną ścianą. Super. W końcu jakieś poważniejsze wspinanie. Mam trochę zbyt ciężki plecak, więc lekkości może mi brak, ale siły starcza i pokonuję ten wyceniony na V+ pasaż Bardzo mi się on, mimo zbędnego obciążenia, podoba - świetna skała, świetny wapień, fajne ruchu - nawet gdzieś po drodze należy dość wysoko wstawić prawą nogę. Lubię taką gimnastykę! Ubezpieczony spitami może nie specjalnie gęsto, ale i trudności tego przecież nie wymagają. Ostatni wyciąg prowadzi krasowymi żłobkami (trudności V), (właściwie idę jednym, równoległym tylko się przyglądając) i jest naprawdę bardzo piękny i przyjemny. Szorstko, stromo,wprost do góry. Ech, gdyby całe życie prowadziło po takiej skale..... Po dojściu do stanowiska jeszcze kilka metrów w górę i jesteśmy na szlaku grzbietowym. Nie idziemy dalej na główny szczyt Prisojnika - trochę może żal, ale osobiście byłem na nim nascie już razy... - lecz zbiegamy szybko z powrotem do schroniska. Wracając, oglądamy drogę, którą się wspinaliśmy - świetnie ją widać ze szlaku: nie dziwi więc to, że byliśmy obiektem obserwacji i zdjęć turystów, którzy akurat przechodzili widowiskowym szlakiem obok lub przez Wielkie Prisojnikowe Okno. Opisana droga jest bardzo ładna, raczej nietrudna orientacyjnie, oferuje umiarkowane trudności. Myślę, że jeszcze kiedyś się nią wespnę. A polecić można ją każdemu, kogo takie umiarkowane trudności nie zatrzymują W środę zmykamy do dol. Tamar. Idziemy przez Grlo. Podchodzimy więc z plecakami (około 18 kg) na przeł. Vratca, z której schodzimy 700m do Tamar. W końcowym odcinku zejście prowadzi niewygodnym, stromym i sypkim piargiem Ten fragment zejścia wyraźnie mi się dłuży - dobrze, że choć idziemy w cieniu (piarg jest w głębokim żlebie), gdyż pogoda tego dnia dopisuje. Ponieważ dopisuje, wybieramy się na Poncę. Początek tego znanego mi szlaku upływa w rozterce - iść mi się nie chce, jest parno, a szlak - jak wiadomo - prowadzi tu ostro, bez wytchnienia do góry. Po drodze trzeba jeszcze go szukać, bo powalone licznie drzewa przegradzają go i wprowadzają w manowce. Poobdzierany zaciskam mężnie zęby i idę. Idę, idę, idę. Idę. Wejście na Poncę zajmuje jednak 2 h i trochę. I tak nieźle, jak na te piekielne warunki. Dalej Saxifradze - ale i mi - iść się już nie chce, choć do Visoka Ponca jest już naprawdę niedaleko. Byłem, widziałem - fajnie tam, ale nie na tyle, żeby iść dalej w przypiekającym dziś słońcu. Zawracamy. Droga powrotna jakoś się dłuży. Jest coraz goręcej, coraz słoneczniej, cień w lesie daje tylko niewielkie wytchnienie. W schronisku popas, szybkie pranie, prysznic. Znajduję leżak, padam na niego. Czytam książkę. Zasypiam. Jest błogo. Dolina Tamar to jedno z ulubionych miejsc w tych stronach. Wieczorem i rankiem ciche, bezludne, z pięknymi widokami i przyjaznym schroniskiem. Niby cztery dni nie były specjalnie intensywne (3700 m podjeść), ale czuję zmęczenie w nogach. Zasłużyliśmy na chwilę wytchnienia. Z dol. Tamar przechodzimy do dol. Vrata. Do schroniska Aljazev dom w tejże dolinie dojeżdżamy autostopem. Dzień spędzam na odpoczynku - przejście poprzedniego dnia z ciężkim plecakiem, wejście na Poncę dało mi się we znaki. Czuję, że muszę odpocząć. Choć trochę. Niedługo mam się przecież znowu wspinać. Następnego dnia idę sobie Sovatna w kierunku szczytu Bav. Gamsovca. Idąc, nie wiem, czy dojdę na szczyt. Chcę oszczędzić siły - następnego dnia czeka mnie wspinaczka nieznaną mi drogą Skalaska z Ladjo (1000 m, V+). W planach mam więc zrobienie jedynie 1000 metrów podejścia. 1000 m wydaje mi się takim minimum górskiej przyzwoitości Po 1000 metrach decyduję się iść dalej - godzina młoda, pogoda dość dobra, szczyt Bav. Gamsovca - blisko. Pomimo dość spokojnego tempa, po 2h30m od wyjścia z Aljazev dom jestem na szczycie. Pusto. Po drodze jedynie koziorożec i wyprzedzony jeden turysta. Tu i tam - leży wciąż śnieg. Kilka razy trzeba było nim przejść. Raki i czekan jednak nie okazały się potrzebne. Schodząc ze szczytu, ucieka mi stopa. Au! Boleśnie naciągam sobie coś w pachwinie. Nachodzą mnie przykre wątpliwości i rozterki - czy nie przełożyć, a może odwołać, jutrzejszej wspinaczki? Skalaska z Ladjo na Północnej Ścianie Triglava to droga wymagająca. Długa, klasyczna. Lepiej nie dać na niej ciała. Po starcie - jak to w tych julijskich ścianach - nie ma jakiegoś łatwego zachodu, którym można by zejść - to nie drogi kursowe w Tatrach. Albo zjazd/zejście tą samą drogą, albo śmigło... Wątpliwości rozwiązuję postanowieniem wzięcia rano solidnej dawki Ibupromu. Sobota. Pobudka. Jest po 4. Powoli jem, piję, biorę tabletkę środka przeciwbólowego. Po nocy noga może jakoś nie boli, ale - przeczulony na jej punkcie - znajduję niepokojące objawy. Schronisko również powoli się budzi. Prognozy są bardzo dobre, wszyscy chcą wykorzystać pogodę i zdobyć Triglav. Jest 5:20 - pod schroniskiem spotykam Gregora. Bez dalszych ceregieli startujemy. Zanim podejdziemy pod drogę, będzie czas na pogaduchy. Idziemy sprawnie, oszczędnie gospodarując siłami. Opowiadamy sobie, jak minął rok. Minął dobrze. Więc jest dobrze. I dobrze. Choć u podstawy Ściany wciąż leży trochę śniegu, a w plecakach mamy lekkie czekany, udaje nam się ominąć płaty i suchą stopą wgryzamy się w drogę. Ogólny przebieg drogi jest dobrzy widoczny z oddali. Ogólny jej przebieg można zobaczyć na tym zdjęciu Wydaje się prosty i logiczny. Przebiega w samym środku ściany, tam gdzie wydaje się ona najbardziej niebotyczna i groźna. Zresztą - cała ściana - jej ogrom - zniewala. Trudno, patrząc na nią, uwierzyć, że można ją - w umiarkowanych w końcu trudnościach - przejść. Najprostsza droga to droga słoweńska - przeszedłem nią dawno już temu. Podobnie inną - niemiecką. Teraz jednak czas na coś zdecydowanie ambitniejszego: Skalaska z Ladjo. (Co do nazwy drogi nie ma pełnej jednomyślności - niektórzy nazywają ja np. Skalaska z Gorenjską - z wyceną jest prościej. Panuje zgoda, że najtrudniejszy wyciąg to bite, ciągowe i mocne V+. Stąd niekiedy taka wartość tej drodze się nadaje. Jednak niekiedy uwzględnia się - jak na drogach tej długości - średnią trudność drogi, która niekiedy moze być mniejsza od najtrudniejszego wyciągu - stąd podaje się niekiedy dla tej drogi wycenę V+/IV+, bardziej chyba uzasadnioną długimi łatwiejszymi pasażami. Podawana długość drogi - 1000 m - również jest nieco zwodnicza. Nie dotyczy ona bowiem długości drogi jako takiej, ale różnicy wysokości między początkiem drogi a jej końcem - tak więc rzeczywista długość drogi jest dłuższa - jedynie różnica wysokości na niej to 1000 m - podawana niekiedy długość drogi to 1200 m) http://www.plezanje.net/climbing/db/sho ... oute=14891 Droga nazwę zawdzięcza grupie młodych słoweńskich alpinistów, którzy w latach 20. XX wieku w jeden z kawiarń Lublany założyli klub "Skała". Do klubu należał kwiat słoweńskiego wspinania - i co ciekawe i znamienne: wśród najwybitniejszych członków klubu było wiele kobiet. Historia słoweńskiego alpinizmu jest pod tym względem (na tle innych nacji)m wyjątkowa - kobiety (Pavla Jesih, Mira Marko Debelakova) odgrywały w niej równorzędną rolę co mężczyźni, wytyczając wiele naprawdę wspaniałych dróg. Członkowie "Skały" poprowadzili w tych i innych górach liczne nowe drogi, z których niektóre po dziś dzień budzą uznanie a w ówczesnych czasach - niekłamany podziw: podnosiły bowiem wysoko poprzeczkę w alpinizmie, nie tylko słoweńskim czy jugosłowiańskim - dziś zaś są nie tylko świadectwem siły ducha twórców, ale wciąż dostarczają wrażeń swym pięknem, trudnościami, śmiałością, wizją. Centralna smer na Spiku (V+ 900 m), którą wspinałem się w zeszłym roku, to jedno z ich najlepszych osiągnięć (drogę tę, warto przypomnieć, w całości prowadziła Mira Marko Debelak - bój trwał 31 h). Podobnie ta, którą mam zamiar się wspiąć (w historię jej przejścia jest zaś uwikłana druga wspomniana kobieta: Pavla Jesih). W jednym i drugim wypadku drogi rozwiązywały znane problemy. W tym wypadku - przejścia Filaru Centralnego. Filar Centralny, którym droga prowadzi, już z oddali wygląda majestatyczne, wydaje się lity, hardy i strzelisty. Z bliska, szczególnie z Gorenjskiego turnca - dalekie mniemanie o trudności wyraźnie się potwierdza, nabiera rozmachu i unaocznia problem, z którym należy się zmierzyć. Ladję. Droga ma wyraźne dwa fragmenty. Pierwszy - do Gorenjskiego turnca , który z góry wygląda tak Drugi - powyżej. Pierwszy fragment jest z początku i końca technicznie prosty, choć sam przebieg miejscami dość skomplikowany i uważny Pośrodku zaś dość fajne, nietrudne wspinanie - kilka słoweńskich, więc mocnych, V: oraz Otoczenie potęguje wyraźnie wrażenie tego, że relatywnie tu łatwo - gdzie indziej po prostu widać, że trudno i "się nie da": droga jest w tym fragmencie jakby taką cieniutko wijącą się stróżką możliwego w ogromie skalnej niemożliwości. Samo wejście na Gorenjski turnc, choć od tzw. Skalaskiego Turnca dość proste, prowadzi takimi półkami, którymi trzeba się dobrze nałazić, a to w lewo, a to - częściej - w prawo, żeby w końcu wejść i do księgi wejść umieszczonej na tej turniczce się wpisać (swoją drogą: wpisujemy się do niej jako pierwsi w sezonie, co świadczy o warunkach tegorocznego lata...). Droga nie jest specjalnie fotogeniczna. Na boki - groźne, ciemne, jakby wciąż mokre zerwy, filary i półki Północnej Ściany, ograniczające jakby trochę ekspozycję, pod nogami jednak - dolina Vrata. Wierzchołek Triglava wygląda stąd tajemniczo Z Gorensjkeigo turnca widać zaś doskonale główną atrakcję tej drogi - Ladję, czyli "Statek", przez którą droga prowadzi Zanim podejdziemy pod to bez wątpienia najpiękniejsze, ale i najtrudniejsze miejsce tej drogi, ciekawa wspinaczka - najpierw doskonale widocznym z turni prawym, następnie lewym kominem - coś tutaj plączę i zamiast terenem prostym, trawersujacym na lewo do komina, idę do góry, równolegle do niego - jest niepotrzebnie trudno. Może po 4 wyciągach dochodzimy do Ladji. Stajemy pod nią na wygodnej półeczce: Widok Zadzieramy głowy, przypatrujemy się czekającemu nas wyciągowi. A wyciąg ten faktycznie zasługuje na uwagę. Prowadzi najpierw świetną na odciąg rysą a później płytą. Wyceniony jest na V+. I tyle mu się sprawiedliwie należy. Jest raczej trudny, ale ruchy na nim - fajne. Nie jest za to może specjalnie długi - myślę, że ma około 35 metrów, ale ekspozycja - totalna a trudności właściwie trzymają na całej jego długości. Zasapuję się. A parę jednak mam Z półki wydawał się jednak dłuższy i trudniejszy. Wydaje się on niemal pionowy a miejscami wypychający, z przewieszką/ami Całość - naprawdę pierwsza klasa. Skała jest tu lita, trochę haków po drodze, widoki - mocne. Po tym wyciągu dalsza część drogi jest już wyraźnie prostsza. Prowadzi takimi nieco kruchymi, miejscami trawiastymi półkami, ewidentnie do góry. "Krowie wspinanie" jak to mówią Słoweńcy. Niekiedy tylko, na pewno w jednym miejscu, warto odbić na prawo, na krawędź (albo wręcz - za nią) jakby tej grzędy, żeby uniknąć niepotrzebnych trudności. W końcu, po 7h28m od startu w drogę stajemy na krawędzi ściany. To koniec tej drogi. Drogi bardzo urozmaiconej z wyciągami prostymi, trudnymi, krótkimi, długimi, kluczącą miejscami, niekiedy idącą "jak po sznurku", z lotną asekuracją i miejscami, w których uwaga i czujność - ze względu czy to na trudność, czy kruszyznę - wyostrza się a czas zaczyna płynąc powoli. Piękna, piękna alpejska przygoda! Zeszłoroczna droga na Spiku http://www.forum.turystyka-gorska.pl/vi ... 11&t=15293 była fizycznie bardziej wymagająca, zarazem bardziej fotogeniczna, ta jednak miała też swoją klasę i moc! No i niesamowitą scenerię! (A również ciekawą historię, obfitująca w nieudane próby kilku mocnych zespołów, długie loty i temu podobne historie). Po skończeniu drogi, lądujemy na słonecznych [img]Plemenicach[/img] - wyciągamy kijki i zbiegamy do schroniska. W nim - piwo z Gregorem i czuję, że ogarnia mnie zmęczenie, radość a alkohol uderza mi do odwodnionej głowy. Wycieczka trwała 11 h. Czyli jednak dość krótko jak na skalę przedsięwzięcia. W plecaku miałem 2,25 l płynu - spożytkowaliśmy tę ilość w całości. Było gorąco, choć droga w cieniu północnej w końcu Ściany. Noga, szczęśliwie, nie bolała i trzymane w pogotowiu tabletki Ibupromu nie okazały się pomocne. Kolejny dzień - niedziela - idziemy wspinać się z Saxifragą na południowej ścianie Bav. Gamsovca. Po podejściu 1200 m (co to dla nas! ), robimy drogę V+, 200 m. Niestety, dobra pogoda była, minęła. Jest tym razem - po podejściu pod ścianę - pochmurno: Saxifraga startuje do swego pierwszego prowadzenia drogi wielowyciągowej. Robi pierwszy wyciąg na tej drodze za IV. Kiedy startuje - widać jeszcze niebieskie niebo, po chwili jednak - nie tylko nieba, ale i Saxifragi nie bardzo coś widać.... ) Wyciąg dość niewygodny, tym bardziej że po wilgotnej skale, którą kiedy indziej można byłoby ocenić jako bardzo dobrą. Dziś jednak jest trochę wilgotno, co na wapiennej skale zawsze trochę peszy. Tym bardziej brawa dla Saxifragi, że dzielnie ten wyciąg, w nieznanym terenie i pogodzie, całkiem sprawnie poprowadziła! Dochodzę do niej i chwilę deliberujemy, czy warto wspinać się dalej. Jest dość zimno, wieje, niewiele widać, jest przy tym wilgotno, za chwilę może zacząć lać. Argumenty za wycofem - gotowe! Postanawiamy jednak napierać dalej. Przejmuję prowadzenie. Kolejne wyciągi są fajne, dość proste (jeden za V). Ostatni wyciąg za V+ jest dość krótki (30 m) - aż szkoda, że tak krótki, bo skała jest świetna i wspinanie po niej nawet w taką pogodę daje dużo frajdy. Z ostatniego wyciągu jeszcze kilkadziesiąt metrów i jesteśmy na szlaku Zbiegamy nim przez przeł. Luknja i dalej do schroniska Aljazev dom. W poniedziałek przejeżdżamy do dol. Lepena. Idziemy wygodną, asfaltową drogą, po drodze przypatrując się przepięknej rzece Soczy Po dojściu do schroniska (250 m) w górnej części tej doliny, już na lekko idziemy na wycieczkę do schroniska pri Kriskih jezerih. Rach ciach ciach i w nim jesteśmy (700 m podejścia, 1h05m). Pijemy, jemy i w deszczu tym razem wracamy do Lepeny. Tam - zwyczajowe pranie, lektura itd. Kolejnego dnia tą samą drogą idziemy na Veliką Babę. Jest pochmurno. Choć nie mieliśmy tego w planach, idziemy dość szybko. Po 2h10m jesteśmy na szczycie (1400 m podjeścia) Szczyt z ładną panoramą, szkoda że tego dnia ograniczoną dość ciężkimi, niskimi chmurami. Po serii zdjęć zbiegamy ponownie do schroniska Pri Kriskih Jezerih a z niego do naszego schroniska w Lepeni. Kolejnego dnia opuszczamy - bardzo miłe, prowadzone przez wesołych i uczynnych ludzi - schronisko Przejeżdżamy autobusem do Bovca. Zatrzymujemy się w hostelu. Szybki przepak i ruszamy do Kal-Koritnica. W tej niewielkiej miejscowości znajduje się, nieco ukryty w lesie, po drodze na szczyt Svinjaka, ogródek skalny. Robimy tam - tego i następnego dnia - kilkanaście dróg, większość w zakresie V+-VI+: ja OS, Saxifraga na wędkę, albo z dołem Skała jest dobra, choć wapień nieco zaskakujący - mało dziurek, raczej krawądki, rysy i oblaki. No i duże pająki Ogródek ten jednak jest fajny, kameralny, drogi obite wzorcowo - bardzo dobre miejsce na relaks! W ogródku tym po raz pierwszy zagościłem w czerwcu tego roku. Zwiozła mnie do niego Kaarcia Jej celem był Triglav, co z przygodami udało się jej zrealizować -> viewtopic.php?f=11&t=16570 Moim zaś - jak na osobę stateczną przystało - odpocząć w cieniu skały, posłuchać jej tętna A tak na serio - trochę się powspinać sportowo w skałach. W tym roku sezon skalny udało się zapoczątkować dość wcześnie (kol. Mroczny świadkiem ) i działać dość intensywnie (tu np. kol.kol. Grubyilysy i m_s mogą zaświadczyć ), ale brakowało mi trochę takiego skalnego relaksu - Kal-Koritnica wydawała się do tego świetnym miejscem Udało mi się ten cel zrealizować, dwukrotnie przy tym wbiegając na pobliski Svinjak i wspinając się do tępego bólu mięśni rąk i obręczy barkowej Głównie przy tym - ale nie tylko - bulderując. Lina i inne gadżety (poza butami i magnezją) przydawały się głównie jako treningowe obciążenie do zdobycia Svinjaka Za największe sportowe osiągniecie uznałem przejście trawersu ściany - trudno ocenić mi trudność tego trawersu, ale polegała ona głownie na jego długości ciągowym charakterze trudności A przy tym oglądając i podziwiając ten zakątek Alp w różnych jego, zaskakujących czasami odsłonach Wróćmy jednak do lipca. Jest czwartek, a ponieważ niedługo (w sobotę) trzeba wracać do Polski, przeprawiamy się z powrotem do hostelu w Mojstranie. W piątek ile sił w płucach wbiegamy (2h10m) na pobliskie Sleme (1400 m podejścia). I znowu - chmury, chmury, wieczorem deszcz. Jesteśmy znowu na szczycie. Sami? Posileni pikantną pizzą w pizzerii Kot, wracamy pociągiem Villach-Warszawa do Polski. W nieklimatyzowanym a rozgrzanym przedziale. PKP IC - popraw się proszę! Link to rzetelnej relacji Saxifragi -> viewtopic.php?f=11&t=16676 Dziękuję i pozdrawiam! P.S. W Julijskich byłem jeszcze później - nie moge odmówić sobie wklejenia śmiesznego zdjęcia EDIT: poprawiłem linki do zdjęć |
Autor: | _Sokrates_ [ Wt wrz 02, 2014 9:06 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Fajnie widzieć Cię po długiej przerwie! Mam nadzieje, że nie jest to jednorazowy powrót. |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Wt wrz 02, 2014 9:14 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Dziękuję! Z wzajemnością! Było kilka wyjazdów, może znajdzie się w końcu czas na ich zrelacjonowanie |
Autor: | WILCZYCA [ Wt wrz 02, 2014 9:35 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Zajefajne. Zazdraszczam. Długo Cię nie było - teraz nowy nick - to jakaś przemiana wewnetrzna? Fajnie że wróciłeś w każdym razie. |
Autor: | Natalka [ Wt wrz 02, 2014 9:43 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
No Zombii.. daliscie z saxifraga czadu Szybka i intensywna wyprawa |
Autor: | Burza [ Wt wrz 02, 2014 10:16 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Ale wielki robal.... a poza tym pieknie Czytam z zazdroscia szereg relacji z Alp, tą i inne, ale wciaz mnie tam nie ciagnie, pomimo, ze wszystko wyglada zajebiscie. Ale jak pomyslec o wysilku zwiazanym z logistyka, kosztami (chociaz niekoniecznie) no i czasem na dojazdy robi sie mniej przyjaznie. No i ukochane Tatry czekaja i tesknia.... |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Śr wrz 03, 2014 11:54 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
WILCZYCA napisał(a): Zajefajne. Dziękuję Natalka napisał(a): Szybka i intensywna wyprawa No tak - prędkość to ja! Wiejska Szamanka napisał(a): Zombi a jak tam koty? Mają się świetnie! Może znajdę jakieś zdjecie na dowód Burza napisał(a): Ale jak pomyslec o wysilku zwiazanym z logistyka, kosztami (chociaz niekoniecznie) no i czasem na dojazdy robi sie mniej przyjaznie. Masz rację. Wyjazd w Alpy zawsze będzie nieco bardziej skomplikowany i droższy niż w Tatry - o tym, w jakim stopniu, decyduje wiele czynników (w jaki rejon, na jak długo itp.). Czy więc warto? Dla mnie odpowiedź jest jednoznacznie twierdząca. Są w nich rzeczy, przestrzenie, widoki, których jednak brak w Tatrach. Co do logistyki - faktycznie, może wydać się skomplikowana - kiedy kupuje się w ciemno bilet na z góry określone daty wyjazdu i powrotu, "kupuje się" pogodę w ciemno. Może będzie przez dwa tygodnie lać, może będzie upalnie i słonecznie, może będzie pogodowy miks. Trzeba być więc elastycznym/wielowariantowym - gotowym na codzienną zmianę planów, dostosowanie się do sytuacji. Trzeba być trochę "przeciążonym" - bo trzeba być przygotowanym, choćby sprzętowo, na różne pogodowe np. niespodzianki. W dodatku dochodzi pewnego rodzaju niepewność informacyjna - Tatry się zna, a jak czegoś się nie wie np. o upatrzonej drodze lub szlaku, wiadomo, gdzie szukać informacji. Tymczasem takiego komfortu informacyjnego w naszym języku ojczystym na temat Alp zazwyczaj nie ma - owszem, można - choćby na tym forum - zasięgnąć języka na temat np. Blanca czy innych alpejskich "hiciorów", ale o informacje dotyczące bardziej nietypowych i mniej popularnych miejsc, dróg, szlaków niekiedy trudno ( tym bardziej, jeśli ogranicza nas np. nieznajomość miejscowego języka). Po jednak ponad 30 wizytach w Alpach (głownie Julijskich oczywiście) wyjazd tam nie wydaje mi się bardziej skomplikowany niż w Tatry. Na pewno swobodniej czuję się w Julijskich niż Tatrach czy Beskidach. I choć wychowany na naszych górach mam do nich sentyment, to jednak wolę tę alpejską strzelistość, niebotyczność, piękno i moc Dodatkowym ich atutem jest - w porównaniu do Tatr - dzikość i bezludność oraz odmienność kulturowa, pewnego rodzaju - było nie było - egzotyka |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 03, 2014 1:18 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
O kurde. 1000m to ja bym chyba 3 dni szedł. Piękna sprawa. Macie parę! |
Autor: | Endrju BB [ Śr wrz 03, 2014 2:37 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Super sprawa, zrobić drogę na tej ścianie to marzenie niejednego |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Śr wrz 03, 2014 7:38 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
kilerus napisał(a): Piękna sprawa. Macie parę! Endrju BB napisał(a): Super sprawa Dzięki!:Dkilerus napisał(a): 1000m to ja bym chyba 3 dni szed No co Ty. Oprócz 1000 m deniwelacji na drodze jest jeszcze trochę pod nią podejścia - wydaje mi się, że około 450 m (dokładnie rzecz biorąc mój wysokościomierz pokazał deniwelację drogi 998 m, ale też włączyłem go, kiedy droga się już zaczęła). Wspinanie na tej drodze nie jest jakoś strasznie fizycznie męczące - trochę czasu schodzi na wyglądanie właściwej linii No i ostatnie 200 m wysokości to takie proste wspinanie, że idzie się bardzo szybko, nawet asekurując się na sztywno. Trochę za to męczące jest już zejście. Nas tam "załatwiło" Słońce. Staraliśmy sie schodzić bardzo szybko ferratą Bambergova pot, bo skóra bolała i powoli zaczynaliśmy być już odwodnieni. Kiedy zbiegliśmy na dół, wskoczyliśmy do zimnej, wartkiej wody w potoku a w gaszeniu nią pragnienia nie przeszkadzało nawet to, że wyżej inni turyści moczyli sobie w nim nogi Endrju BB napisał(a): zrobić drogę na tej ścianie to marzenie niejednego Mam na koncie trzy. Na Ścianie samodzielnych dróg i wariantów jest ponad 130 Jest z czego wybierać. Właściwie każdemu, kto się wspinał już w Tatrach, można polecić drogę słowenską - na przeważającej jej długości przeważa scrambling a tylko od czasu do czasu zdarzają się progi, gdzie jest trochę trudniej (do III+, choć ja podczas wspinaczki odczułem to raczej jako IV- - mógł jednak o takim odczuciu decydować stres lub strach)Ściana to Ściana - faktycznie przyciąga (podobnie jak sam Triglav) dość dużo osób. Do jej zalet zaliczyć trzeba w miarę szybkie podejście (około 1h30m) od samochodu/schroniska a także bezpieczne zejście któryś ze szlaków. Choć jest naprawdę imponująca i wręcz gigantyczna jak na europejskie warunki, to do mego gustu trafia bardziej ściana Spika Travnika i Site z Jalovcem oraz Mangart(ów) Wszystkie są wysokie, na wszystkich właściwie brak prostych już dróg (praktycznie wszystkie to co najmniej V), i czy to podejście, czy zejście też jest długie lub skomplikowane. A tu inny, dobrze wyrysowany przebieg drogi |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Śr wrz 03, 2014 8:12 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
No to dla podkręcenia jeszcze jedno z drogi A na osłodę - jedna z twórców tej drogi - Pavla Jesih |
Autor: | gouter [ Śr wrz 03, 2014 8:13 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Twój nick rzeczywiście oddaje to, że nie możesz być człowiekiem, z taką wydolnością. Fajnie obejrzeć miejsca, w których się bywało. Soca Bovec Svinjak Lepena |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Śr wrz 03, 2014 8:31 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
gouter napisał(a): Twój nick rzeczywiście oddaje to, że nie możesz być człowiekiem, z taką wydolnością. Dzięki! Nomen omen, mój częściowo nowy (a tak naprawdę stary) nick "Gavagai" znaczy (w wymyślonym języku, który składał się tylko z tego jednego słowa - takie filozoficzne szaleństwo ) "królik" lub "widoczna część królika" lub "biegnące jedzenie" itd. http://blogfilozoficzny.blox.pl/2010/04 ... okoju.html gouter napisał(a): Fajnie obejrzeć miejsca, w których się bywało. Czytałem na Twoim blogu relację z wycieczki do Lepeny |
Autor: | Natalka [ Śr wrz 03, 2014 8:41 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Tesknilismy |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Śr wrz 03, 2014 8:46 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Natalka napisał(a): Tesknilismy Ha, dobra dobra!
|
Autor: | Śpiący Rycerz [ Śr wrz 03, 2014 10:22 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Zombi (gavagai) napisał(a): Tegoroczny lipiec był w Alpach Julijskich wyjątkowy. Śnieżny i pochmurny. Sierpień też. Przynajmniej w drugiej połowie. Właśnie wróciłem ze Słowenii i pogoda była cieniutka. Jak dowiedziałem się w jednym ze schronisk, najgorsza od 30 lat. Jednego dnia powyżej 2500m waliło śniegiem aż miło. Trzeba też będzie sklecić jakąś relację... |
Autor: | Krabul [ Cz wrz 04, 2014 8:41 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Zombi, mam nadzieję, że powrót na dłużej, relacja świetna. |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Cz wrz 04, 2014 9:10 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Krabul napisał(a): Zombi, mam nadzieję, że powrót na dłużej, relacja świetna. Dziękuję! Śpiący Rycerz napisał(a): Sierpień też. Przynajmniej w drugiej połowie. Właśnie wróciłem ze Słowenii i pogoda była cieniutka. Jak dowiedziałem się w jednym ze schronisk, najgorsza od 30 lat. w tym sezonie byłem trzy razy w Julijskich. W czerwcu można było narzekać tylko na wciąż solidną pokrywę śniegu zalegająca w wyższych partiach gór. Nic dziwnego - zima była niezwykle śnieżna w tamtych rejonach. Kilka razy ogłaszano lawinową piątkę. Jednej nocy w zachodniej części słoweńskich Julijskich spadło blisko 2 m śniegu. Przez te 20 lat, które tam jeżdżę, widywałem śnieg w różnych rejonach. Ale płat śniegu na przeł. Vrsic (1610 m npm) w środku lipca? Nigdy!Z drugiej jednak strony bałem się, że w lipcu czekan i raki będą w użyciu. A tu niespodzianka - ani razu nie okazały się potrzebne. Pocieszam się tylko tym, że wziąłem aluminiowe, toteż choć zbędnie się nimi obciążyłem, to jednak w niewielkim stopniu Podczas lipcowego wyjazdu tylko cztery dni pogoda była naprawdę "bita" - kiedy przeszliśmy do Tamar i na Poncę, kiedy przejechaliśmy do dol. Vrata (dzień restowy), kiedy poszedłem sobie na Gamsovec i dzień wspinaczki na Ścianie. Przez resztę wyjazdu, 10 dni, pogoda była słaba, albo ku takiej się chyląca. Niby szkoda, ale w sumie skutecznie staraliśmy się nie poddawać złym wyrokom aury i robić mniej więcej swoje. Tyle że może nieco dynamiczniej, żeby uniknąć zlewy lub skrócić ekspozycję na deszcz. W sierpniu spędziłem na pograniczu słoweńsko-włoskim pięć-sześć dni. Na szczęście właściwie tylko pierwszy dzień pogoda była ewidentnie zła - faktycznie zbierało się na deszcz, faktycznie jak się zebrało, to spadł. Później było - generalnie - raczej pochmurno. Było natomiast stosunkowo jak na te rejony i ten miesiąc chłodno. O poranku (czyli o 6 ) na około 990 m npm temperatura potrafiła spaść do 4 st C. Nocleg pod gwiazdami był więc dość rześki Znajomy pan prowadzący schronisko określał w lipcu swoją sytuację, ale i pogodę, krótko - "katastrofa". Słaba pogoda ewidentnie zniechęcała turystów do wysokogórskich wycieczek, a więc i odwiedzania schronisk i zostawiania w nich pieniędzy. Takich pustek w tamtejszych schroniskach nie pamiętam. Na zatłoczonym zazwyczaj Vrsicu - luz. Większość nocujących turystów to Polacy. W Tamar domu - tylko my oraz jakaś para Słoweńców. W Alajazev dom również dużo wolnych miejsc, znowu pewnie większość nocujących w schronisku to Polacy. W schronisku w dol. Lepena byliśmy jedynymi gośćmi. W schronisku pri Kriskih Jezerih - też wyglądało, że pusto. Również symptomatycznym objawem niepogody w tym sezonie było to, o czym wspomniałem w relacji. Mianowicie do księgi wejść na tytułowej drodze wpisaliśmy się jako pierwsi w tym sezonie A była to już druga połowa lipca |
Autor: | aankaa [ Cz wrz 04, 2014 11:03 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
gavagai - hehe! dobre znak zodiaku jeszcze lepszy! (niezorientowanych odsyłam do woojka googla już chciałam zadymić, że Zombi jest tylko jeden, a tu proszę! okazuje się, że jest... tylko jeden |
Autor: | kefir [ Cz wrz 04, 2014 3:37 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
A żeś się rozpisał. Muszę coś do czytania większego wziąć |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Cz wrz 04, 2014 4:37 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
aankaa napisał(a): Zombi jest tylko jeden aankaa - i jej zaraźliwy śmiech - też! kefir napisał(a): A żeś się rozpisał. No wiesz - zawodowy ze mnie gaduła
|
Autor: | zephyr [ Cz wrz 04, 2014 4:42 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
jak widzę te Wasze czasy przejść to mam już dość dla mnie zabójcze tempo. Jeżeli chodzi o drogę to piękna linia ściana Triglava jest niesamowita więc tym bardziej szacun. Podczas pobytu w Julijskich 3 lata temu widząc ją zastanawiałem się jakim trzeba być hardcorem żeby ją przejść może trudności faktycznie nie są mega trudne ale na sam widok takiej ściany miękną nogi |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Cz wrz 04, 2014 5:11 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
zephyr napisał(a): jak widzę te Wasze czasy przejść to mam już dość dla mnie zabójcze tempo. Nie zawsze było takie zabójcze. Zwykle staram się iść do góry w tempie około 600-700 m/h. Na odcinkach płaskich o takie tempo trudno, niekiedy zaś chwilowa prędkość (znowu ze względu na ukształtowanie terenu) sięga 900 a nawet w porywach 1100 m/h, ale generalnie rzecz biorąc takim równym tempem staram się iść do góry. Przy czym czuję dość zaskakującą różnicę między wycieczką, kiedy tempo wyniosło raczej 600 m/h a taką, kiedy prędkośc pionowa wynosiła 700 m/h. Przy tej pierwszej wartości nie odczuwam praktycznie większej zadyszki i wydaje mi się, że idę miarowo, dobrze, ale wcale nie szybko, zaś przy tej drugiej wartości wycieczka daje mi już wyraźnie w kość (co niekiedy lubię ).Jak kol. kol. Saxifraga i Grubyilysy wiedzą, bardzo lubię proste ćwiczenia typu HIIT, które można wykonywać w domu a które moim zdaniem świetnie utrzymują kondycję górską a czasu wiele na nie trzeba. Na przykład takie krótkie http://www.fitnessblender.com/v/workout ... Cardio/hl/ zephyr napisał(a): Jeżeli chodzi o drogę to piękna linia ściana Triglava jest niesamowita więc tym bardziej szacun. Podczas pobytu w Julijskich 3 lata temu widząc ją zastanawiałem się jakim trzeba być hardcorem żeby ją przejść może trudności faktycznie nie są mega trudne ale na sam widok takiej ściany miękną nogi Zgadzam się! Ale nie z tym, że trzeba być hardcorem. Tak jak pisałem w którymś późniejszym poście - najprostsza droga słoweńska jest dostępna dla każdego, kto jakoś tam potrafi się poruszać się w skale. Owszem, jest długa i można się pogubić, ale techniczne trudności są na niej niewielkie. Taki powiedzmy powiększony tatrzański offroad Trudniejsza jest droga niemiecka i faktycznie idąc na nią trzeba mieć już pojęcie o wspinaniu. Skalaska z Ladjo jest już po prostu trudna, choć jak słusznie zauważasz - nie mega. Są wyciągi piątkowe, jest jeden pięć plus, ale ich większość jest prostsza. Natomiast miejscami ekspozycja i naprawdę takie monolityczno-strzeliste otoczenie może trochę osłabić i swoje do subiektywnego poczucia trudności dołożyć. Takich ścian w Julijskich przed którymi miękną nogi jest więcej! Travnik z Site, Spik, Mali Koritnicki Mangrt - niby niższe: 700-900 m, ale wcale nie mniej imponują |
Autor: | gouter [ Cz wrz 04, 2014 5:35 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Śpiący Rycerz napisał(a): Tegoroczny lipiec był w Alpach Julijskich wyjątkowy. Śnieżny i pochmurny.Sierpień też. Jadąc autostradą przez Tarvisio, zauważyłem, że w partiach szczytowych Mangarta było sporo śniegu. Normalnie w połowie wakacji to była tam goła skała. |
Autor: | Śpiący Rycerz [ Cz wrz 04, 2014 11:24 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Zombi (gavagai) napisał(a): Z drugiej jednak strony bałem się, że w lipcu czekan i raki będą w użyciu. A tu niespodzianka - ani razu nie okazały się potrzebne. Oj..., a ja żałowałem, że nic nie mam schodząc z Kocy na Dolicu w stronę Luknji. Obserwowałem z góry trójkę ludzi na płacie śniegu na dole, w kotle. Zastanawiałem się, co oni tam robią tak długo i dlaczego każdy siedzi na tyłku w różnych miejscach, przecież to tylko śnieg, bez przesady. Jak znalazłem się na dole, to zrozumiałem. Śnieg, ale mocno zlodowaciały i lekko pochylony w dół. Nogi natychmiast leciały do przodu. Jakimś cudem, mało godnie, dotarłem do ok. 1/3 płatu, gdzie były wydeptane wcześniej w śniegu ślady i krok po kroczku, tym razem godnie, pokonałem lodowisko. Jak komuś zjechało się przed tą 1/3 za nisko, to minął te ślady i musiał walczyć jeszcze z resztą śniegu. Zombi (gavagai) napisał(a): Przez resztę wyjazdu, 10 dni, pogoda była słaba, albo ku takiej się chyląca. Byłem 8-9 dni i tylko jeden można zaliczyć jako dość udany, czyli kilka godzin słońca i widoków (ale rano fatalnie). Tak, to ciągle, albo chmury na wysokości już od 1200-1500m, albo deszcz, albo zlewa, albo nawet walił śnieg. Jak chmury były na 2000m i nie padało, było dobrze. Słonko parę minut - ekstra. Jak do tej pory gorszą pogodę zaliczyłem w swoim życiu tylko w Tatrach. Zombi (gavagai) napisał(a): Znajomy pan prowadzący schronisko określał w lipcu swoją sytuację, ale i pogodę, krótko - "katastrofa". Słaba pogoda ewidentnie zniechęcała turystów do wysokogórskich wycieczek, a więc i odwiedzania schronisk i zostawiania w nich pieniędzy. Takich pustek w tamtejszych schroniskach nie pamiętam. Na zatłoczonym zazwyczaj Vrsicu - luz. Większość nocujących turystów to Polacy. W Tamar domu - tylko my oraz jakaś para Słoweńców. W Alajazev dom również dużo wolnych miejsc, znowu pewnie większość nocujących w schronisku to Polacy. W schronisku w dol. Lepena byliśmy jedynymi gośćmi. W schronisku pri Kriskih Jezerih - też wyglądało, że pusto. Szlaki puste, fakt. Ale to akurat lubię. W schroniskach też luzy, choć czasami nawet dość gwarno było. Jak przyszedł dzień, w którym mocno wiało i lało, to w Pogacniku przez długi czas byłem sam, ale w końcu znalazły się dwie mokre jak kury turystki idące z Kranjskiej Gory. Natomiast dzień wcześniej jadalnia była pełna. Wyprawę zaczynałem z Vraty, pieszo z Mojstrany i zastanawiało mnie, dlaczego mija mnie tyle samochodów jadących w dół, a praktycznie nikogo w górę. No, to się dowiedziałem z czasem... Polacy? Właśnie bardzo mało ich spotkałem. Słoweńcy i Niemcy głównie. Jak już spotkałem naszych rodaków, to ubierali się na ferratkę w za krótkie sznurki a'la Castorama (żeby chociaż wiedzieli, jak to sensownie założyć). |
Autor: | Mazio [ Pt wrz 05, 2014 12:43 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Ręce same się składają do braw. Jedno z tych miejsc, do których pewnie nigdy nie dotrę, dobrze że lista jest tak długa, to się mocno odrealnia i staje czymś na podobieństwo "Baśni 1001 i jednej nocy". Pozdrawiam. Zdjęcie z koziorożcami bardzo mi się podoba! |
Autor: | anke [ Pt wrz 05, 2014 6:59 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Mazio, na zachętę powiem, że wróciłam (tydzień temu) z Julijskich z przeświadczeniem, że to jest pierwsze pasmo alpejskie, które zamierzam powtórzyć. Powód: ciekawe trasy o charakterze wspinaczkowym, przypominające pod względem trudności Orlą Perć, czasem może także nieco od niej trudniejsze. Zombi - gratulacje! |
Autor: | Śpiący Rycerz [ Pt wrz 05, 2014 9:49 am ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
anke napisał(a): Mazio, na zachętę powiem, że wróciłam (tydzień temu) z Julijskich z przeświadczeniem, że to jest pierwsze pasmo alpejskie, które zamierzam powtórzyć. Powód: ciekawe trasy o charakterze wspinaczkowym, przypominające pod względem trudności Orlą Perć, czasem może także nieco od niej trudniejsze. Hmm...też chętnie tam wrócę, ale raczej dla widoków, których z reguły nie miałem, ale z tego co udało mi się jakimś cudem zobaczyć - potencjał w tym względzie jest. Technicznie? Myślałem, że będzie trudniej. Najciekawszy pod tym względem jest moim zdaniem Prisojnik i Plemenice. W pozostałych przypadkach zdarzają się jedynie trudniejsze momenty. |
Autor: | Zombi (gavagai) [ Pt wrz 05, 2014 5:44 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Mazio napisał(a): Ręce same się składają do braw anke napisał(a): Zombi - gratulacje! Dziękuję! Mazio napisał(a): Jedno z tych miejsc, do których pewnie nigdy nie dotrę, dobrze że lista jest tak długa, to się mocno odrealnia i staje czymś na podobieństwo "Baśni 1001 i jednej nocy". Pozdrawiam. Trzymam kciuki, żeby w to i inne upatrzone przez Ciebie miejsca udało się jednak trafić! Mazio napisał(a): Zdjęcie z koziorożcami bardzo mi się podoba! Zrobiła je Saxifraga. Ja zrobiłem swoim taniutkim telefonem - wiec jakość nie teges i trochę jakby koziorg oddalony - toŚpiący Rycerz napisał(a): anke napisał(a): Mazio, na zachętę powiem, że wróciłam (tydzień temu) z Julijskich z przeświadczeniem, że to jest pierwsze pasmo alpejskie, które zamierzam powtórzyć. Powód: ciekawe trasy o charakterze wspinaczkowym, przypominające pod względem trudności Orlą Perć, czasem może także nieco od niej trudniejsze. Hmm...też chętnie tam wrócę, ale raczej dla widoków, których z reguły nie miałem, ale z tego co udało mi się jakimś cudem zobaczyć - potencjał w tym względzie jest. Technicznie? Myślałem, że będzie trudniej. Najciekawszy pod tym względem jest moim zdaniem Prisojnik i Plemenice. W pozostałych przypadkach zdarzają się jedynie trudniejsze momenty. Większość szlaków na terenie słoweńskich Julijskich to wiekowe staruszki: ich twórcom nie śniło się, że ludzie będą pokonywać je asekurując się lonżami, w uprzężach, toteż i trudności w ich pokonywaniu są umiarkowane. Szlak z przeł. Luknja na Plemenice jest rzeczywiście dość atrakcyjny, podobnie jak wybrane na Prisojnik. Z ciekawości spróbuję poprzypisywać tym, gdzie trochę więcej stali, subiektywne noty (w skali od + do ++++, z połówkowymi notami zaznaczonymi przez "lub"): Prisojnik przez Wielkie Okno: trudności techniczne: +++, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: +++, wrażenia: +++ Prisojnik przez Wielkie Okno i dalej do Małego Okna: trudności techniczne: +++ lub ++++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++++, wrażenia: ++++ Prisojnik przez grzbiet: trudności technicze: +, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: + lub ++, wrażenia: ++ Prisojnik szlakiem południowym (wejście zejście): trudności techniczne: ++, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia + Mała Mojstrovka (ferratą): trudności techniczne: ++, wysiłek fizyczny: +, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia +++ Mała Mojstrovka (od południa): trudności techniczne nie ma lub +, wysiłek fizyczny: +, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia: + Triglav (przez Luknja - Plemenice i w dół): trudności techniczne: +++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia ++++ Triglav (przez Prag i z powrotem): trudności techniczne: + lub ++, wysiłek fizyczny ++++, wysiłek psychiczny + lub ++, wrażenia ++ lub +++ Triglav (Tominskova pot i z powrotem np. przez Prag): trudności techniczne: ++, wysiłek fizyczny ++++, wysiłek psychiczny ++, wrażenia +++ lub ++++ Triglav z Kredaricy (i z powrotem): trudności techniczne: + lub ++, wysiłek fizyczny: +, wysiłek psychiczny: +, wrażenia ++ lub +++ Triglav od Trzaskiej Kocy: trudności techniczne: + lub ++, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia + lub ++ Rjavina od Staniceva i Pekel i do Staniceva: trudności techniczne: ++, wysiłek fizyczny: + lub ++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia +++ Grań Vrbanovih Spic (tam i z powrotem): trudności techniczne: +++, wysiłek fizyczny: +, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia ++++ Cmir (tam i z powrotem ze Staniceva): trudności techniczne: +, wysiłek fizyczny: +, wysiłek psychiczny: +, wrażenia +++ Skrlatica (od Aljazev i z powrotem): trudności techniczne: + lub ++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia +++ Mangrt (Slovenska pot wejscie, Italianska pot zejście): trudności techniczne: + lub ++, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia +++ Mangrt (via Italiana, dalej Slovenska, zejście Italianska pot): trudności techniczne +++ lub ++++, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia: ++++ Mangrt (od jezior, via Italiana, dalej Slovenska, zejscie Italianska pot i do jezior): trudności techniczne +++ lub ++++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia: ++++ Bavski Grintavec (od Bavsicy, dalej pętla i powrót do Bavsicy): trudności techniczne +++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: +++, wrażenia: +++ Jalovec (od Zavetisca): trudności techniczne ++, wysiłek fizyczny: ++, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia: ++++ Jalovec (od dol. Tamar): trudności techniczne ++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia: ++++ Jalovec (od Vrsica): trudności techniczne ++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++ lub +++, wrażenia: ++++ Kriż (od dol. Vrata): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny: + lub ++, wrażenia: ++ Kriż (od dol. Krinicy): trudności techniczne ++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia: +++ Stenar (od dol. Vrata): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny: +, wrażenia: ++ Pihavec (od Vrata): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia: ++ Spik (pętla od Kricicy): trudnosci techniczne: +, wysiłek fizyczny: ++ lub +++, wysiłek psychiczny +, wrażenia: +++ Bov. Gamsovec (od Vrat i zejście do Luknja): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny: +, wrażenia: +++ lub ++++ Kanjavec (od Trzaskiej kocy): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: + lub ++, wysiłek psychiczny: +, wrażenia: ++ Kanjavec (od Zasavskiej kocy kocy): trudności techniczne nie ma, wysiłek fizyczny: + lub ++, wysiłek psychiczny: +, wrażenia: ++ Lepo Spicje (od Trenta, zejście do Zasavski dom na Prehodavci): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia: ++++ Razor (od dol. Vrata): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia: + lub ++ Planja (od dol. Vrata): trudności techniczne +, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny: ++, wrażenia: ++ Svinjak: trudności techniczne brak, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny: brak lub +, wrażenia: +++ Krn (od południa): trudności techniczne brak, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny: brak, wrażenia: +++ Kanin (od Bovca, dalej w kierunku Prestrelnjika i w dół): trudności techniczne: ++, wysiłek fizyczny: ++++, wysiłek psychiczny ++, wrażenia +++ lub ++++ Montaż: trudności techniczne: ++, wysiłek fizyczny: +++, wysiłek psychiczny +++ lub ++++, wrażenia +++ To nie wszystkie szczyty, na które można wejść, ani tym bardziej nie wszystkie warianty, ale te wydały mi się najbardziej popularne i wartościowe. Ot, takie zestawienie. Najchętniej pod dyskusję |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Pt wrz 05, 2014 5:47 pm ] |
Tytuł: | Re: Skalaška z Ladjo, V+, 1000 m |
Kawał relacji -dopiero całość ogarnąłem ! super sprawa ! musisz wystąpić o obywatelstwo Słowenii |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |