Wycieczka planowana już w lutym, głównie ze względu na rezerwację schroniska. Miała mieć lajtowy charakter. Mianowicie w jeden dzień wejście na Chłopka, nocleg w MOKU i w drugi dzień przejście do Piątki przez Szpiglasową Przełęcz. Plany trzeba było troszkę zmienić ze względu na zalegający w tym roku śnieg... Około południa kwaterujemy się w schronisku nad Morskim Okiem i ruszamy na szlak. Pogoda dopisała, szczególnie pierwszego dnia słońce dawało mocno po oczach przy podejściu na Szpiglasowy Wierch. Chyba nie trafiłem jeszcze w Tatrach na taką lampę! Wracamy tą samą drogą , wypijamy kilka złotych trunków i idziemy spać. Drugiego dnia wyruszamy do Piątki przez Świstówkę. Na miejsce docieramy za dwie godziny, jemy śniadanie i logujemy się w schronisku. Około południa wyruszamy na Kozi Wierch. Słońce znowu praży mocno. Przy drogowskazie na Kozi meldujemy się o 13:00 wypijam duszkiem izotonika, przetrącam Snickersem i ruszam na górę. To ma być mały sprawdzian formy przed letnim sezonem więc narzucam szybsze tempo. Początkowo idzie mi się bardzo dobrze ale im wyżej tym trudniej stawiać kolejne kroki a nieliczne, kilkumetrowe wypłaszczenia na podejściu wydają się być zbawienne. Wszystkie łuki wijącej się na górę serpentynki z braku pary w nogach pokonuję po zewnętrznej z niecierpliwością wypatrując końcowych trawersów przed wierzchołkiem, na których można złapać więcej oddechu. Przed samym szczytem przypadkowo zbaczam ze szlaku i z grani widzę po lewej stronie Kozi Wierch z kupą ludzi odpoczywających w promieniach słońca. Zerkam chwilę na Dolinę Gąsienicową i zasuwam na wierzchołek Koziego. O 13:50 melduję się na samym szczycie gdzie mieści się tylko jedna para butów. Widok sprawia, iż zapominam o pragnieniu i z samego czubka drepcząc w miejscu oglądam panoramę. Jestem pierwszy raz na Kozim kiedy widać wszystko dokoła więc robi to na mnie wrażenie Po ok 50 minutach reszta ekipy dociera na miejsce wypijamy piwo i uciekamy szybko na dół bo zaczyna padać. Po 5 min wiatr rozgania chmury, mamy ochotę wejść nawet z powrotem ale odpuszczamy. Wieczorem wypijamy cały ciążący nam balast i następnego dnia z samego rana ruszamy do Palenicy. Przyjemna lajtowa wycieczka na początek lata.
Zapraszam do obejrzenia filmu z wypadu, w którym chciałem pokazać maksimum słońca, które nas spotkało.
Wszystko tam było: ekipa, browary, słońce i góry... Albo odwrotnie
No raczej odwrotnie bo ekipę browary i słońce mamy na miejscu Poza tym był jeszcze snickers!!
Krajan83 napisał(a):
dokładnie widać to na filmie
że niby co? stonka?
Krajan83 napisał(a):
Ciekawi mnie co to za izotonik wypiłeś który teleportował na Kozi w 50 min
To nie izotonik, na górę wjechałem na dobrej nucie Początkowo Anathema, którą poznałem na tym forum bo wcześniej jakoś się z tym mijałem a na końcówkę to już coś mocniejszego musiałem zapodać i padło na Made of Hate ale w wersji instrumentalnej bo wokal jak na moje ucho za mocny.