Prognozy na weekend nie były zachęcające, ale była chęć wyjścia gdzieś w góry. Wycieczka nie mogła być zatem za długa ponieważ popołudniu ma być załamanie pogody. Ustalamy, że tym razem jedziemy w Beskid Wyspowych. Celem jest Luboń Wielki i tamtejsze schronisko. Z tego co mi wiadomo jest to jedyne schronisko w Beskidzie Wyspowym. Nikt z nas tam jeszcze nie był, także wybieramy się. Przed 7 Magda z Wojtkiem zgarniają mnie, następnie jedziemy po Michała. W komplecie już ruszamy w kierunku Rabki-Zdrój, z której to zaplanowane jest wyjście. Z Rabki wyruszamy o przed 9. Podążamy niebieskim szlakiem w kierunku Lubonia Wielkiego. Szlak ten prowadzi częściowo asfaltem, częściowo polnymi drogami i ścieżkami. Po drodze mijamy wieżę widokową (wygląda na nową, na posiadanych mapach jeszcze nie mam jej zaznaczonej) w okolicy Góry Królewskiej. Ogólnie droga bez większych atrakcji i bez trudności. Widoki średnie, spowodowane dodatkowo dużym zachmurzeniem tego dnia. Jeszcze przed dotarciem na szczyt zaczynają padać pierwsze krople deszczu, trochę wcześniej niż było w prognozach. Ale nie jest źle, delikatny deszczyk jeszcze chyba nikomu nie zaszkodził. Docieramy do schroniska około 11. Pogoda zaczyna coraz bardziej się psuć. Zatem chowamy się do środka, gdzie dłuższą chwile siedzimy. Schronisko nie jest za duże, ale bardzo przyjemne. Mimo nie najlepszej pogody w schronisku mają spory ruch. Nie widząc szans na poprawę pogody ruszamy w końcu w drogę powrotną.

Wracamy dla odmiany szlakiem żółtym przez Perć Borkowskiego. W moim przekonaniu dużo ciekawszy szlak niż niebieski. Nie ma tu jednak takich trudność jak na innych bardziej znanych naszych Perciach: <em>Orla</em> w Tatrach czy <em>Akademicka</em> w Beskidzie Żywieckim. Stwierdzenie z Wikipedii, że "Szlak miejscami wymaga pewnej sprawności fizycznej, nie jest zalecany dla dzieci i osób starszych", uważam za mocno przesadzone. Trudności są, ale nie takie, żeby sobie z nimi dziecko czy starsza osoba nie poradziła. Na Perci nie ma potrzeby ubezpieczeń w postaci łańcuchów czy klamer, ekspozycji również tutaj nie zaznamy. Trochę większą ostrożność trzeba zachować przechodząc przez <em>gołoborze</em> szczególnie podczas deszczu lub gdy skała pokryta jest śniegiem.

Nam przypadło sprawdzić jaka się idzie przez to gołoborze właśnie po świeżym śniegu, ponieważ w trakcie schodzenia zaczęło sypać, momentami dość intensywnie. Dodatkową mało przyjemną atrakcją podczas zejścia były uderzenia piorunów. Najprawdopodobniej wszystkie uderzenia były w pobliską wieżę na Luboniu Wielkim. Na szczęście po chwili burza przeszła i najpierw w śniegu a następnie w deszczu dochodzimy do Rabki-Zaryte. Tutaj przestaje wreszcie padać, ale na słońce tego dnia chyba nie mamy co liczyć. Wracamy ostatni fragment wycieczki ponownie niebieskim szlakiem. Po drodze decyduję się mimo kiepskiej pogody podejść i wejść na wieżę widokową. Widoki tak jak się poniekąd spodziewałem nie powaliły tego dnia na kolana. Podejrzewam, że przy dobrych warunkach pogodowych są dużo lepsze. Może się kiedyś przekonam. Robię jednak kilka pamiątkowych zdjęć. Każde warunki mają poniekąd swój urok.

Czas jednak schodzić i gonić ekipę, która odpuściła sobie widoki z wieży. Około 15 jesteśmy pod autem czas wracać do domu. W drodze powrotnej mamy cały czas huśtawkę pogodową, w której również słoneczko raczyło nas przez chwile swoją obecnością.