Nowy weekend i kolejny wyskok w góry jest w planach. Tatry najwyższe nasze góry, z których większość leży już na terenie Słowacji. Zatem planujemy zrobić wjazd na Słowację i któryś z tamtejszych szczytów. Pada moja propozycja, żeby tym razem iść na Kieżmarski Szczyt. Propozycja została zaaprobowana i jedziemy. Nastawiam budzik na 2 rano. Pobudka i jadę pozbierać resztę ekipy. Pada deszcz, ale prognozy są, że jak dojedziemy będzie słoneczna pogoda. Najpierw podjeżdżam po Olgę, która informuje mnie, że jeszcze po drodze mamy do zabrania Zbyszka. Po chili już w komplecie ruszamy w kierunku granicy. Po kilkunastu minutach jazdy z tyłu słychać małe pochrapywanie. To Zbyszek zrobił sobie małą drzemkę w drodze. Droga mija spokojnie tylko na niebie cały czas chmury wiszą i posypuje śnieg z deszczem od czasu do czasu. Dojeżdżamy w końcu na parking w Tatrzańskiej Łomnicy, z którego wyruszamy o godzinie 6. Na parkingu nie jesteśmy pierwszymi gości. Przed nami przyszły łanie, które zrobiły sobie tutaj pierwsze śniadanie. Droga początkowa w świeżym śniegu, którego przez noc trochę napadało. Prowizoryczne pomiary potwierdziły prognozy, o opadzie w wysokości 7 cm. Prognozy pogodowe póki co sprawdzają się ale tylko do opadu. Słońca jak nie widać tak nie widać. Dopiero w okolicy Łomnickiego Stawu zaczyna się przebijać słońce przez chmury.
Od razu idzie się lepiej, gdy promienie słoneczne ogrzewają. Wchodzimy w Dolinę Łomnicką, której to dnem mamy zamiar dojść do żlebu prowadzącego na Huncowska Przełęcz. Z powodu sporej ilości świeżego śniegu, w którym wpada się miejscami nawet po pas. Zmieniamy drogę i do wylotu żlebu dochodzimy robiąc trawers po trawiasto-skalno-śnieżnym stoku Huncowskiego Szczytu. Wchodzimy w żleb i nim pomału do góry torując miejscami w głębokim śniegu. Po kilku godzinach morderczej drogi jesteśmy ma przełęczy.
Podczas której momentami kotłowało się w dolinie, ale pogoda ogólnie dopisywała już cały czas. Dzięki czemu widoki w czasie drogi mieliśmy wspaniałe. Z Huncowskiej Przełęczy ruszamy w kierunku Wyżniej Kieżmarskiej Przełęcz, z której będziemy podchodzić na główny cel naszej wycieczki. Ten fragment drogi z powodu świeżego śniegu się dość niebezpieczny do trawersowania zbocza. Dlatego staramy się dojść jak najbliżej ostrza grani i nim dojść już bezpieczniej. Docieramy na Wyżnią Kieżmarską Przełęcz, z której rozpościera się widok na Doliną Jastrzębią i Doliną Dziką wraz z otaczającymi je szczytami oraz Tatry Bielskie.
Chwila na złapanie oddechu i ruszamy dalej jest już dość późno, a trzeba jeszcze wrócić. Z tego powodu odpada pomysł, żeby zaatakować jeszcze Mały Kieżmarski Szczyt. Wybierzemy się tam innym razem. Kolejne kilkadziesiąt minut i jesteśmy już na szczycie Kieżmarskiego. Widoki rewelacyjne pogoda dopisała niestety za długo nie możemy się nimi delektować. Czas wracać. Robimy pamiątkowe zdjęcia i wpisujemy się do zeszytu.
Jak się później okazało zrobiliśmy tam czeski błąd. Wpisując nie poprawną datę wejścia. No cóż zdarza się czasami. Wracamy tą samą drogą.
Nad Łomnickim Stawem jesteśmy już o zmroku. Zostało jeszcze dojście do parkingu. Obieramy wariant zejścia nartostradą, która w tym czasie była zraszana wodą i ratrakowana. Tutaj droga urozmaicają nam co kilkadziesiąt glebowania na śliskim śniegu. Przed 19 jesteśmy już na parkingu. Czas na powrót do domu.