Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Ja tu byłem - Simon H. http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=15561 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | Madness [ Wt wrz 24, 2013 4:34 pm ] |
Tytuł: | Ja tu byłem - Simon H. |
Wołowa Turnia (Volia veža; 2373 m n.p.m.) Droga: Stanisławski (V) ![]() źródło: tatry.nfo.sk /10 – Stanisławski (V)/ Prognozy na najbliższy weekend były jednoznaczne – lampa. Mało tego – to miał być ostatni tak piękny weekend w Tatrach, przed drastycznym pogorszeniem pogody. Żal było tego nie wykorzystać. Proponuję wspólny wypad Pawłowi, który, ku mojemu zadowoleniu, ma możliwość wyrwać się na dwa dni. Jego entuzjazm zakłóca tylko jedno: - „…ale w nocy są już przymrozki, w schroniskach jeszcze nie grzeją, więc może być trochę hardcorowo w tych naszych cienkich śpiworkach” - „Ciepło raczej nie będzie, dlatego bez flaszki nie ma nawet co jechać!” - „Dobra, mam coś dobrego, to wezmę!” W ten sposób załatwiliśmy kwestię niskich temperatur w nocy. Pozostawało jeszcze uzgodnienie planu, albo chociaż rejonu działania... Postanowiliśmy, że tym razem wybierzemy się do Doliny Mięguszowieckiej. Na pierwszy dzień zaplanowaliśmy dwie, jakże odmienne drogi – jedna bardzo popularna, o dużych walorach estetycznych, druga rzadko chodzona, za to niezwykle ważna z historycznego punktu widzenia. W sumie chcieliśmy wejść na trzy różne tatrzańskie szczyty. Szczyty te, choć zupełnie od siebie różne, posiadały natomiast jeden wspólny mianownik - ich pierwszymi zdobywcami były te same osoby – Simon Häberlein oraz Katherine Bröske. Na parkingu przywitał nas „stary znajomy”, który tym razem wręczył nam kwitek, z uśmiechem kasując 6 słowackich dudków i życząc miłego dnia. Po wyjściu z samochodu, jednak wcale nie było nam miło… Szyby w zaparkowanych autach były ścięte mrozem, trawy zaszronione – jednym słowem rześko jak cholera. Z tego też powodu akcja „ogarnij się i ruszaj” przebiegła w pośpiechu, i po chwili maszerowaliśmy do góry. Asfaltowa droga minęła jak zwykle szybko i przyjemnie, więc zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już na szlaku wyprowadzającym ponad piętro lasu. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień, toteż na popularnej trasie nie byliśmy oczywiście sami. Idący pod górę, cel wycieczki mieli wręcz wypisany na twarzach. Wszystko wskazywało na to, że Rysy przeżyją dziś prawdziwe oblężenie. W okolicach Żabiego Stawu opuszczamy znakowany szlak i wygodną ścieżką kierujemy się w głąb dolinki. Tam zarządzamy dłuższy odpoczynek i ukrywamy plecaki ze zbędnym sprzętem, by dalej iść na lekko. Pozostawała jedynie kwestia „którędy”, gdyż do wyboru mieliśmy dwie opcje – obejść staw z lewej lub z prawej strony. Oczywiście wybraliśmy gorszy wariant i poszliśmy od prawej. Może było trochę krócej, ale pionowe trawki i dziwne trawersy dały nam w kość. Poza tym, chcąc jeszcze bardziej skrócić sobie drogę, udało mi się nawet zapchać na jakiejś ściance. ![]() ![]() ![]() Na rampę doszedłem więc nieco styrany i od razu zacząłem zastanawiać się, gdzie jest partner. Wszystko wyjaśniło się, gdy spojrzałem do góry – Paweł z rozpędu pocisnął pierwszy wyciąg, o czym przekonał się, gdy już doszedł do stanu. „No to pierwszy wyciąg z bani” komunikuje partner, a dziewczyna z zespołu znajdującego się w połowie kolejnego wyciągu pyta ze zdziwieniem, czy dalej też mamy zamiar iść w takim stylu… ![]() kilerus pierwszy wyciąg wziął „z rozpędu” Paweł szykował liny na pierwszym stanowisku, a ja, jeszcze na rampie, obwiesiłem się zabawkami jak choinka na święta i wystartowałem do góry. Musiało to chyba zabawnie wyglądać, bo szpeju tyle, co na big walla, tylko liny brak. Tak rozpoczęliśmy wspinanie na drodze, którą 9 sierpnia 1931 roku, otworzył Wiesław Stanisławski i Jan Staszel. Następny wyciąg, który prowadzi długim ryso-kominem, robimy już jak należy. Trudności są tu równo rozłożone, a linia drogi ewidentna. Do pokonania mamy w sumie cztery przewieszki, z czego jedna za V. Wyciąg kończy się dość wygodnym stanowiskiem, tuż pod Kominem Puškáša. ![]() Fot. kilerus /trawers na początku 3-go wyciągu/ Gdy dochodzę do stanu, witam się z koleżanką, z którą od tej pory będę widział się po każdym skończonym wyciągu. Daję znak partnerowi, by poczekał aż zwolni się miejsce, a sam wdaję się w krótką rozmowę. W końcu daję komendę „możesz iść, ale nie śpiesz się” i ściągam Pawła, który od trójkowego trawersu zaczyna kolejny wyciąg. Następnie pokonuje piątkową przewieszkę i znika mi z pola widzenia. Po niedługim czasie słyszę „możesz iść”, więc zbieram zabawki i wkrótce również „ląduję” na wypasionym stanowisku. Pod wspomnianym stanem jest wygodna, trawiasta półka, toteż „rozkładamy się” tam we trójkę, wcinamy batoniki i wygrzewając się w słońcu układamy sobie toplistę dróg, które mieliśmy przyjemność robić. Normalnie żyć nie umierać, prawdziwa sielanka. Jeszcze tylko zimne piwko by się przydało… Tak się rozleniwiliśmy, że nie chciało nam się wstać i kontynuować wspinaczki, ale w końcu jakoś się zebraliśmy. Startuję w kolejny wyciąg i piękną, dobrze urzeźbioną czwórkową płytą dochodzę do zacięcia, którym idę jeszcze kilka metrów w górę, pod nawieszający się fragment ściany. Przede mną najtrudniejsze miejsce drogi, czyli przewinięcie pod przewieszką, z powrotem na płytę. Miejsce to wymaga zrobienia dalekiego wykroku i jest dość czujne, jednak świetna asekuracja z pancernego haka sprawia, że przechodzę je bezstresowo, krzycząc do partnera, że jest fantastycznie. Płytą bez większych trudności dochodzę do stanu i żegnając się z koleżanką, która w tym miejscu zjeżdża na dół, zaczynam ściągać Pawła. On także jest zachwycony wspinaniem na tym odcinku. Zgodnie stwierdzamy, że wyciąg jest przepiękny. ![]() Fot. kilerus /w kluczowym miejscu drogi na 4-tym wyciągu/ Przed nami ostatni, nietrudny (III) wyciąg, który szybko wyprowadza nas na niewielką platformę. Tam zwijamy liny, zmieniamy obuwie na wygodne i zmierzamy w kierunku szczytu, na którym meldujemy się po pokonaniu niewielkiego odcinka łatwego terenu. ![]() na platformie, po skończeniu drogi ![]() na szczycie Wołowej Na szczycie Wołowej Turni spędzamy kilka chwil, po czym schodzimy na Żabią Mięguszowiecką Przełęcz i obchodząc nieco grań, wychodzimy na Żabią Turnię Mięguszowiecką (2335 m n.p.m.). ![]() oblężenie Rysów Na powyższe szczyty (oraz przełęcz) jako pierwszy dotarł Simon wraz z towarzyszącą mu Katherine Bröske (11 wrzesień 1905 r.) idąc od Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem. Nasze wejście na ŻTM z pewnością nie będzie nigdzie odnotowane, bo ani ono pierwsze, ani spektakularne. Nie zmienia to jednak faktu, że stojąc na szczycie i patrząc w kierunku Rysów, widzimy dokładnie to samo, co Simon 108 lat temu – piękną i samotną turnię – Żabiego Konia. ![]() Żabi Koń widziany ze szczytu ŻTM Więcej zdjęć na stronie: http://mountainadventure.weebly.com/wolowa-turnia.html Żabi Koń (Žabí Kôň; 2291 m n.p.m.) droga: Häberlein (IV) ![]() źródło: tatry.nfo.sk /7 - Häberlein (IV)/ Simon Häberlein, stojąc w 1905 roku na szczycie Żabiej Turni Mięguszowieckiej, uznał, że wejście wprost granią na dziewiczą turnię, którą podziwiał z góry, jest niewykonalne, toteż wraz z Katherine zszedł do Tylkowej Przełączki, skąd wąską rynną dostał się pod jej południową ścianę. Z powodu później pory, próbę zdobycia nienazwanej jeszcze góry, odłożył jednak na następny dzień. Mogę jedynie przypuszczać, co czuł Simon kładąc się tamtego dnia spać… Czy w ogóle mógł spać, skoro tak piękna turnia czekała na swojego zdobywcę? Wyspany lub nie, Simon wraca pod południową ścianę strzelistej turni 12 września 1905 roku i wytycza drogę, która na zawsze zapisuje się w historii taternictwa, jako pierwsze przejście czwórkowego pasażu. Korzystając z prawa zdobywcy, turnię nazywa Simonturm (czyli Turnia Szymona). My tak jak Simon podziwialiśmy Żabiego Konia z góry i tak jak on, pod południową ścianę dostaliśmy się przez Tylkową Przełączkę. Zapas czasu mieliśmy jednak duży, więc historyczną drogę postanowiliśmy zaatakować tego samego dnia. ![]() Fot. kilerus /zejście na Tylkową Przełączkę/ ![]() Żabi Koń Wygodną trawiastą ścieżką dochodzimy pod start drogi i zaczynamy cały rytuał związany z przygotowaniem. Jeszcze przed startem zauważamy nowe, „błyszczące kółeczko”, umieszczone jakiś metr nad ziemią. Osobiście uważam, że ubezpieczenie to nie ma w tym miejscu racji bytu. Pomijam już sens umieszczenia tego ringa tak nisko, ale co do jednego nie mam wątpliwości – psuje on klimat tej historycznej drogi już na starcie. Paweł zaczyna pokonując czwórkową ściankę z ciekawym trawersem po gzymsie i szybko znika mi z pola widzenia. Po jakimś czasie tracimy też kontakt głosowy, jednak nie stanowi to żadnego problemu, gdyż lina „mówi” wszystko. Wspomniany wcześniej początkowy, krótki trawers, z dołu wyglądał banalnie, ale wiadomo, że z dołu to wszystko tak wygląda, o czym przekonałem się, jak tylko wszedłem w ścianę. Tam gdzie miały być klamy nie było nic, a krótki tarciowy odcinek okazał się dość czujny. Zapewne gdyby to miejsce znajdowało się gdzieś w połowie ściany, a nie tuż nad ziemią, wrażenia byłyby jeszcze mocniejsze. Dalsza część wyciągu nie przedstawia już większych trudności, a linia drogi sprytnie wyszukuje słabości ściany. Dochodzę do partnera, który ominąwszy stanowisko, wyszedł na pełną długość liny i pierwsze, co słyszę to: „zapierdzielaj szybko do góry, bo za chwilę będzie tu masakra”. Widząc trzyosobowy zespół, który przymierza się do pokonania uskoku na grani, postanawiam pokonać ten uskok idąc wprost południową ścianą i uniknąć w ten sposób niepotrzebnych „przepychanek”. Szybko wychodzę na grań, kilka metrów powyżej uskoku i ściągam Pawła, który po chwili wbiega na szczyt. Uff, udało się. ![]() ![]() wyjście na grań, ponad uskokiem Na szczycie spędzamy kilka chwil, obserwując zmagania innych na pięknej wschodniej grani Żabiego. Z każdą chwilą na szczycie robi się coraz większy tłok, a spora grupa Węgrów zaczyna jakieś kombinacje i w pierwszej chwili nie wiemy, czy zamierzają oni zjeżdżać, czy tylko znaleźć dla siebie wygodne miejsce na szczycie. Jedno jest natomiast pewne – jeżeli nie chcemy mieć sporej obsuwy czasowej i niepotrzebnych stresów, musimy stąd jak najszybciej uciekać. Przez chwilę myśleliśmy nawet, żeby schodzić tak jak pierwsi zdobywcy, czyli po swoich śladach albo zrobić wschodnią grań w odwrotnym niż zazwyczaj kierunku, ale ostatecznie ze szczytu schodzimy kilka metrów na zachód, gdzie zakładamy zjazd z łańcucha. Dwoma zjazdami dostajemy się na trawnik, ciesząc się, że udało się uniknąć zamieszania, jakie zapanowało na szczycie. ![]() Fot. kilerus /powrót/ ![]() Wygodną ścieżką, którą dobrze pamiętam z ubiegłego roku, szybko schodzimy na wschód i kierując się do schronu rozmawiamy o drodze, którą niedawno pokonaliśmy na południowej ścianie Żabiego Konia oraz o pierwszym zdobywcy tego pięknego szczytu. Zgodnie stwierdzamy, że Häberlein był prawdziwym kozakiem, ale jak powiedział mój znajomy – „wspinał się z kobietą, więc motywację miał dobrą”. Więcej zdjęć na stronie: http://mountainadventure.weebly.com/dro ... na-iv.html |
Autor: | Luiza [ Wt wrz 24, 2013 10:45 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Madness napisał(a): Paweł z rozpędu pocisnął pierwszy wyciąg, o czym przekonał się, gdy już doszedł do stanu. skądś to znam ![]() Zdjęcie z Pawłem B&W jest już jednym z moich ulubionych. Podoba mi się ten mikst teraźniejszości z przeszłością, wręcz deptaliście po piętach Kaśce i Simonowi ![]() |
Autor: | Mazio [ Śr wrz 25, 2013 3:26 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Madness napisał(a): Pawel nie obraz sie, bo w tym nie ma zlosliwosci, ale masz na tym zdjeciu mine szczesliwa jak radosny szczeniaczek (i wcale sie nie dziwie). Az by sie tez tak chcialo!Ale sie Wam trafila pogoda! Super fotki i w ogole. Co tu duzo pisac - gratulacje! ![]() |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 25, 2013 7:24 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Luiza napisał(a): Zdjęcie z Pawłem B&W jest już jednym z moich ulubionych. Też mi się podoba ![]() Już kminię gdzie go wcisnąć. No cóż Mazio, faktycznie było tego dnia ładnie. do tego udało się wyprzedzić Węgrów, a ja czułem ulgę, ze nie ma już trudności, bo cały czas Gerlach przypominał mi o sobie. Generalnie cała ta aktywność ma sprawiać człowiekowi radość nawet pomijając chwalebne znaczenie masochizmu. Poza tym faktycznie klimat całej wycieczki był dość luźny. Ja starałem się podejść na lighcie żeby się nie skatować, a w sumie na samym początku mieliśmy stopera w postaci zespołu powyżej. Generalnie opalania sie było sporo. Jeszcze wracając do Węgrów. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, ze jeden z gości mówi po niemiecku. Jego sposób ubrania odstawał od reszty i wyglądało to tak, jakby szedł z przewodnikiem. Gość miał czarne okulary i strasznie przypominał mi Stana-61. Myślę sobie to on, czy nie on? Na pewno nie on, no skąd? Ale taki podobny... Jednak jak zobaczyłem jego rękawiczki i napis na nich "FLEX" od razu wiedziałem, że to nie on. Nie były "Mammuta". Trochę się tam pośmiałem bo wesoła gromadka Węgrów zaczęła zjazd z samego szczytu i postanowili zjechac na sam dół. No a my na dwie raty. Gdy zjechałem już na ziemię patrzę, a im brakło trzech metrów do ziemi. Ale jaja! Patrzę na ścianę, a tam na każdej półce jakiś Węgier, jak kamienica okupiona gołębiami. Nie wiem co dalej robili, ale jedno jest pewne, że nasza decyzja o spierniczaniu ze szczytu była jak najbardziej słuszna. Wracając do pierwszego wyciągu Stanisławskiego: Generalnie podejście to moja wtopa i jeszcze mi się jedna lina rozwiązała i nie chciało mi się poświęcić czasu na jej przywiązanie. Szedłem sobie więc trzymając jedną linę w ręku. Teren mi się wydął łatwy, to sobie szedłem przekładając linę po skale. Tuż przed tym jak doszedłem do stanowiska gdzie stała dziewczyna usłyszałem jak coś zaczynają komentować i wtedy mnie tknęło. Wyciąg III-, ale moim zdaniem nie ma tyle. ![]() Ostatecznie, Stanisławski droga bardzo piękna, kluczowe miejsce wspaniałe, jakby nie hakodziura, to byłoby grubo. Haberlein w WHP był zachwalany. Jak na mój gust, poza miejscem kluczowym na starcie, droga ma charakter historyczny, bo cała reszta to pastwisko. Kluczowe miejsce za to zjawiskowe, bardzo ciekawe. Żałuję, ze robiłem tę drogę w butach wspinaczkowych. W podejściówkach byłoby przyjemniej. Kluczowe miejsce nie sprawia problemów nogom tylko rękom, więc do przejścia. |
Autor: | Krabul [ Śr wrz 25, 2013 9:35 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Madness stał się naczelnym forumowym historykiem tatrzańskim. Relacja jak zwykle luks. |
Autor: | gf [ Śr wrz 25, 2013 9:56 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Wyciąg III-, ale moim zdaniem nie ma tyle. ![]() Z całą pewnością jest tam o wiele łatwiej. Moim zdaniem I-II. kilerus napisał(a): Haberlein w WHP był zachwalany. Jak na mój gust, poza miejscem kluczowym na starcie, droga ma charakter historyczny, bo cała reszta to pastwisko. Kluczowe miejsce za to zjawiskowe, bardzo ciekawe. Zgadzam się w pełni. W poszukiwaniu wspinania nie należy tam iść, za to z historycznego punktu widzenia droga niewątpliwie warta uwagi. Pozdrawiam Grzegorz |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 25, 2013 11:34 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
gf napisał(a): kilerus napisał(a): Haberlein w WHP był zachwalany. Jak na mój gust, poza miejscem kluczowym na starcie, droga ma charakter historyczny, bo cała reszta to pastwisko. Kluczowe miejsce za to zjawiskowe, bardzo ciekawe. Zgadzam się w pełni. W poszukiwaniu wspinania nie należy tam iść, za to z historycznego punktu widzenia droga niewątpliwie warta uwagi. Prawdę mówiąc (pisząc) po przejściu grani Żabiego Konia byłem zdziwiony, że droga pierwszych zdobywców biegła gdzie indziej, tym bardziej, ze była to droga o wycenie IV, a zatem znacznie trudniejsza (teoretycznie). Po przejściu drogi klasycznej zupełnie mnie to już nie dziwi. Droga sprawia wrażenie jakby pierwsi zdobywcy po schyleniu się znaleźli przejście Alicji do Krainy Czarów. |
Autor: | gf [ Śr wrz 25, 2013 11:53 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Prawdę mówiąc (pisząc) po przejściu grani Żabiego Konia byłem zdziwiony, że droga pierwszych zdobywców biegła gdzie indziej, tym bardziej, ze była to droga o wycenie IV, a zatem znacznie trudniejsza (teoretycznie). Sprawa jest o tyle skomplikowana, że w latach 1905-1907, czyli kiedy powstały obie wspomniane drogi, nie było w Tatrach skali wspinaczkowej. Między innymi dlatego, jeszcze dość długo spierano się, która z nich jest trudniejsza. Według mnie powód był jeden - z jednej strony ogromna ekspozycja na grani, a z drugiej trudności na Haberleinie bezpośrednio nad trawnikiem. Innymi słowy, skoro Górny Uskok jest wspólną częścią obu dróg, rozważano czy trudniejsze jest dojście pod niego Haberleinem, czy granią przez Dolnego Konia, Dolny Uskok i Górnego Konia. Co ciekawe sam Simon za najtrudniejsze miejsce na swojej drodze uznał bynajmniej nie czwórkowy start, ale dwójkowy Górny Uskok na wschodniej grani! Taka jest właśnie siła ekspozycji. Uważam, że Simon miał niezwykłe wyczucie. Pomijając cyfrę, a myśląc w kategoriach z początku XX wieku, to właśnie jego droga moim zdaniem była najłatwiejszym sposobem wejścia na Żabiego Konia. Dlatego też pierwsi zdobywcy byli nią w stanie zejść pod ścianę jedynie z dwoma krótkimi zjazdami. Dopóki nie powstała w 1907 roku droga wschodnią granią oraz patent na zjazd zachodnim uskokiem, zespoły powtarzające w 1906 roku drogę Haberleina wracały ze szczytu w ten sam co on sposób. Pozdrawiam Grzegorz |
Autor: | stan-61 [ Śr wrz 25, 2013 1:29 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Jednak jak zobaczyłem jego rękawiczki i napis na nich "FLEX" od razu wiedziałem, że to nie on. Nie były "Mammuta". Szalenie śmieszne. ![]() |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 25, 2013 1:41 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
gf napisał(a): Co ciekawe sam Simon za najtrudniejsze miejsce na swojej drodze uznał bynajmniej nie czwórkowy start, ale dwójkowy Górny Uskok na wschodniej grani! Taka jest właśnie siła ekspozycji. No to nieźle. Akurat my to miejsce ominęliśmy ze względu na Węgrów na grani. Teraz moglibyśmy się zastanowić nad tym czy nasz wariant był prostszy od tego kluczowego trawersu. Jeśli by był, to dla Simona (w jego subiektywnym odczuciu) także byłby prostszy od górnego uskoku. ![]() Technicznie koło IV może było... Hm... stan-61 napisał(a): kilerus napisał(a): Jednak jak zobaczyłem jego rękawiczki i napis na nich "FLEX" od razu wiedziałem, że to nie on. Nie były "Mammuta". Szalenie śmieszne. ![]() No już się tak nie obruszaj ![]() Taki żarcik... ![]() |
Autor: | gf [ Śr wrz 25, 2013 2:41 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Akurat my to miejsce ominęliśmy ze względu na Węgrów na grani. Teraz moglibyśmy się zastanowić nad tym czy nasz wariant był prostszy od tego kluczowego trawersu. Jeśli by był, to dla Simona (w jego subiektywnym odczuciu) także byłby prostszy od górnego uskoku. ![]() Simon, co wynika z jego tekstu, szedł dokładnie przez Górny Uskok (tłum. Piotr Kopacki): "Granią należało iść w górę, dlatego bezpośrednio zaraz musieliśmy się wspiąć przez 3-metrową przewieszkę (najtrudniejsze miejsce)." Co prawda Górny Uskok w dzisiejszym znaczeniu nie ma formy przewieszki, ale nie możemy traktować słów Simona dosłownie. Rozumiem, że weszliście nad uskok nieco na lewo od niego samego, już w południowej ścianie? Też tak zrobiłem rok temu przy okazji poszukiwań Drogi Pokutników, tylko że mój wariant jest dwójkowy (Góry 219, fototopo południowej ściany). Pozdrawiam Grzegorz |
Autor: | Madness [ Śr wrz 25, 2013 2:52 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
gf napisał(a): Rozumiem, że weszliście nad uskok nieco na lewo od niego samego, już w południowej ścianie? Dokładnie (miejsce wyjścia na grań widać na zdjęciu). gf napisał(a): Też tak zrobiłem rok temu przy okazji poszukiwań Drogi Pokutników, tylko że mój wariant jest dwójkowy (Góry 219, fototopo południowej ściany). Mam Twoje fototopo przed oczami - wychodzi mi na to, że mniej więcej tam gdzie odbiłeś w lewo (II), ja zrobiłem prostowanie do grani. |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 25, 2013 2:54 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Może to i II było ![]() Brakło nam do grani jakieś 6 metrów i stamtad zasuwaliśmy w stronę szczytu. W tym miejscu był taki stary duży hak wmurowany na naszym starcie. EDIT: Chyba faktycznie II to nie było. Raczej ciut więcej. |
Autor: | Burza [ Śr wrz 25, 2013 5:52 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
I fajnie! Jak jest na Wołowej z asekuracja i stanowiskami? Gdzies, kiedys czytalem ze stany sa gotowe. |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 25, 2013 6:03 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Asekuracja jak i stanowiska są komfortowe. Jeszcze wracając do Żabiego Konia to ta ekspozycja jego wschodniej grani nawet dzisiaj tworzy zawirowania w określaniu trudności. Żeby poziom trudności był oceniany od II do IV to niezła miazga. Jeszcze nie coś co przechodzone jest raz na pół roku. Nie żeby tam nie miał kto tego zweryfikować. Po prostu ludzie tak tę dwójkę tam czują w gaciach. Za to teraz jak minęliśmy ten górny uskok, to Żabi Koń już nie wydał nam się taki "ostry". Z tego co pamiętam przy pokonywaniu górnego uskoku ekspozycja jest zacna. |
Autor: | semow [ Śr wrz 25, 2013 7:29 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Z tego co pamiętam, to górny próg dwójkowo robi się lekko po północnej stronie? A tam faktycznie zniechęca lufa... Robiony bardziej południową ścianą, to te III-IV bardziej mi pasowało. |
Autor: | kilerus [ Śr wrz 25, 2013 7:55 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Właśnie mi ta ekspozycja tam strasznie się podobała. Była to po prostu wisienka na torcie. Tutaj tego mi trochę brakowało. |
Autor: | zephyr [ Śr wrz 25, 2013 9:33 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
dwie piękne drogi ![]() ![]() |
Autor: | Madness [ Śr wrz 25, 2013 11:35 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Jeszcze wracając do Żabiego Konia to ta ekspozycja jego wschodniej grani nawet dzisiaj tworzy zawirowania w określaniu trudności. Żeby poziom trudności był oceniany od II do IV to niezła miazga. Jeszcze nie coś co przechodzone jest raz na pół roku. Nie żeby tam nie miał kto tego zweryfikować. Po prostu ludzie tak tę dwójkę tam czują w gaciach. Po co to weryfikować - niech będzie taka jedna perełka w Tatrach z dwoma wycenami ![]() ![]() kilerus napisał(a): Tutaj tego mi trochę brakowało. Jak będzie okazja to pójdziemy Stanisławskim - na brak lufy z pewnością nie będziemy narzekać ![]() zephyr napisał(a): dwie piękne drogi Zgadza się, choć każda na swój sposób ![]() |
Autor: | kilerus [ Cz wrz 26, 2013 7:56 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Przydałoby się jakąś lufiastą drogę zrobić. Oczywiście łatwa, dla moich schorowanych kości. |
Autor: | stan-61 [ Cz wrz 26, 2013 9:19 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Przydałoby się jakąś lufiastą drogę zrobić. Oczywiście łatwa, dla moich schorowanych kości. Stary Kilerusie, będziesz niebawem miał okazję. ![]() |
Autor: | kilerus [ Cz wrz 26, 2013 9:22 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
A masz coś na oku? |
Autor: | rumpel [ Cz wrz 26, 2013 9:40 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kiler no coś by można znaleźć ![]() pzdr |
Autor: | stan-61 [ Cz wrz 26, 2013 11:30 am ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): A masz coś na oku? Nie, ostatnio jakby z okiem lepiej. ![]() |
Autor: | kilerus [ Cz wrz 26, 2013 1:57 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
rumpel napisał(a): kiler no coś by można znaleźć ![]() pzdr Pewno Warianty Małolata... Dla mnie to chyba z ławeczką... ![]() stan-61 napisał(a): Zobaczymy co i jak z Maćkami. Może coś się uda... |
Autor: | rumpel [ Cz wrz 26, 2013 3:07 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus bez przesady, tam jedno miejsce jest za VI+, a reszta znosna. Moze byc tez co innego ![]() pzdr |
Autor: | kilerus [ Cz wrz 26, 2013 4:27 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Ja tam taką kozicą jak Ty nie jestem... |
Autor: | rumpel [ Cz wrz 26, 2013 6:28 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
kilerus napisał(a): Ja tam taką kozicą jak Ty nie jestem... Żadna ze mnie kozica, Roha w gorach nie musze unikac ![]() pzdr |
Autor: | Rohu [ Cz wrz 26, 2013 8:14 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Gratulacje panowie. Kolejny konkret w Waszym wykonaniu. A precyzyjnie rzecz ujmując dwa konkrety. Madness, jak zwykle zdjęcia powalają na kolana. Czarno-białe z kilerem jest zajebiste. Wygląda na nim jak Jezus. Zwłaszcza, że taka poświata zza niego bije ![]() Cholera, jakoś tak wam zazdroszczę tej resztki lata. Żal dupę ściska, że w tym roku tak mało miałem okazji, żeby coś w górach podziałać. Ale z tego względu tym bardziej gratuluję ![]() |
Autor: | Luiza [ Cz wrz 26, 2013 8:25 pm ] |
Tytuł: | Re: Ja tu byłem - Simon H. |
Rohu napisał(a): Czarno-białe z kilerem jest zajebiste. Wygląda na nim jak Jezus. Zwłaszcza, że taka poświata zza niego bije O to to pomyślałam, gdy zobaczyłam je po raz pierwszy. Jak powiedziałam Celebrycie, jedno z najlepszych "człowieka w kadrze", jakie widziałam na tym forum. |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |