Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt gru 20, 2024 8:05 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: N lip 28, 2013 12:34 pm 
Swój

Dołączył(a): Pn lis 21, 2011 7:14 pm
Posty: 38
Lokalizacja: WAT
Przedstawiam relację z Małej Fatry pisaną trochę z przymrużenim oka oraz garścią ciekawych informacji. Mała Fatrę odwiedziłem w czasie weekendu majowego AD 2013 razem z Basią, Olą, Bartkiem i Filipem, im detykuję ten tekst.

Wycieczka na Małą Fatrę była dla mnie wycieczką w nieznane z dwóch powodów. Po pierwsze do opisywanego majowego weekendu Słowację znałem jedynie z granicznych szczytów Tatr, był jeszcze Janosik ale serial o nim i tak powstał w Polsce, więc nie miałem nadziei na poznanie czegoś znajomego. Okazało się, że jednak z tym Janosikiem było coś na rzeczy ale o tym później. Drugim powodem był fakt niedostatecznie odrobionej pracy domowej z topografii i tak naprawdę nie wiedziałem czego mam się tam spodziewać. Dlatego też, Mała Fatra zaczęła się dla mnie już w Zwardoniu, dokąd można dojechać pociągiem z Katowic. Tam wygodnie jest przesiąść się (przejść na drugi tor) do wagonu z napisem Železnice Slovenskej Republiky (ŽSR), którym dojeżdża się do miasta Zilina. Tu otwierają się przed turystami większe możliwości. Ponieważ my zaplanowaliśmy przejście zarówno Luczańską, jak i Krywańską część Małej Fatry. Wyjechaliśmy z Ziliny autobusem – następny przystanek Fackovske sedlo (droga nr 64).
Na tej przełęczy Mała Fatra rozpoczęła się na pewno dla Basi, która była pomysłodawcą i niezawodnym organizatorem tej wyprawy (gdzie zaczęła się dla reszty, trudno powiedzieć). Stopy prowadzą nas na pomarańczowy szlak prowadzący na majestatyczny Kl’ak (1352 m). Trzeba przyznać, że z tej perspektywy góra prezentuje się naprawdę wybitnie, jej wierzchołek urywa się w kierunku południowym i zachodnim kilkudziesięciometrowymi pionowymi ścianami, solidny wapień. Na samym początku mijamy schodzącego turystę, zabawne ‘ahoj’, nie spodziewałem się, że przyjdzie mi czekać tak długo aby usłyszeć je ponownie. Szlak początkowo prowadzi dosyć łagodnie przez las aby po pewnym czasie postawić się stromo aż do Ravenskiego sedla (1205 m), gdzie wychodzimy na pierwszą małą fatrę, co oznacza dosłownie małą łąkę. Jest to dobry odcinek na wytrzeźwienie po przyśpieszonej alkoholem podróży.

Obrazek

Słońce ma się już ku zachodowi a my dalej tym samym kolorem w stronę naszego pierwszego noclegu u stóp Kl’aka. Należy docenić Słowaków, za to że budują i utrzymują w wielu ciekawych regionach małe chatki, przeznaczone dla turystów, myśliwych, dla każdego, kto z jakiegoś powodu znajdzie się w tym miejscu. W pierwszym szeregu takich miejsc stoi utulna chatka Javorinka pod Kl’akiem. Odnalezienie jej po zmroku nie jest najprostsze dlatego zamieszczam praktyczną wskazówkę. Po wejściu na zielony szlak idziemy nim śmiało natrafiając na niewielką polankę po prawej stronie, chciałoby się powiedzieć – to musi być tu, jednak cierpliwości. Mijamy pierwszą polankę, szlak zmienia kierunek ku północy, obniża się znaczniej, aż dochodzimy do kolejnej polanki skąd w prawo odbija ‘delikatna’ ścieżka. Nią kierujemy się w głąb polany, kilkaset metrów dalej zarośnięta polana otwiera się dużo wyraźniej, to już tutaj, nieco wyżej na skraju lasu stoi niepozorna chatka, która w środku skrywa niesamowity klimat. Znajdujemy tam piecyk, dziesiątki świeczek, stolik, prycze, oraz dużo różnych innych ciekawych przedmiotów. Myślę, że dla dwojga byłaby to niezapomniana noc, my zawitaliśmy tam w piątkę i również było wesoło.

Obrazek

Ranek przywitał nas wietrzną pogodą, kierujemy się z powrotem do szlaku na Kl’aka. Uwaga na żmije!

Obrazek

Ze szczytu roztacza się rozległa panorama jednak mała przejrzystość powietrza nie zaprasza nas na dłuższy postój. Dalej czerwonym szlakiem, Horna Luka – 8 h. Luczanka część Małej Fatry, czyli ta, w której właśnie się znajdujemy przypomina Bieszczady. Szlak prowadzi od szczytu do szczytu bukowym lasem, czasem, bliżej wierzchołka, wychodząc na małą łąkę (patrz połonina), skąd otwiera się rozległy widok. Jest tu jednak coś, czego Bieszczadom zaczyna brakować. To spokój. Cały dzień nie spotykaliśmy nikogo, żadnej infrastruktury oprócz szlakowskazów i krzyżów na niektórych szczytach. Zanim ktoś zaprotestuje zaznaczę, że to główna grań. Przyroda ma się świetnie muśnięta jedynie smukłym, często niewyraźnym szlakiem z wyblakłą, czerwoną farbą. Wśród kilku szczytów w paśmie od Kl’aka do Hornej Luki, gdzie planowaliśmy spędzić noc, jeden szczególnie zapadł nam w pamięci. Nazywa się Hnilicka Kycera (1218 m) i już na mapie wydaje się stromy. W połączeniu z dość niestabilnym, wiosennym podłożem na trasie szlaku stał się dla nas najstromszym wspomnieniem z całego pobytu w tej części Karpat o wdzięcznym przydomku „Stromy .”. Warto wpisać do książki na szczycie swój czas mierzony od ołtarza na przełęczy, ja przeszedłem ten fragment szlaku w 18 minut i uważam, że jest to nieoficjalny rekord Polski. Na południowo – wschodnim zboczu Hornej Luki (1299 m) znajduje się kolejna fantastyczna chatka dostępna dla turystów.

Obrazek

Wydaje się starsza od Javorinki, nazwa Grand Hotel Partizan pobudza wyobraźnie ale nie doszukałem się ciekawostek o historii tego miejsca. Faktem jest, że można do niej w prosty sposób dotrzeć wybierając wschodni wariant zielonego szlaku na szczycie Hornej a następnie odbijając w lewo przed granicą lasu w dobrze widoczną perć. Latem jest tam nieoceniona możliwość kąpieli w pomysłowo zagospodarowanym źródle tuż przy chatce. Ze środka Grand Hotelu bije niepowtarzalny klimat i zapach starej pościeli, którą od razu radzę wynieść na zewnątrz. Łóżko sprytnie się rozkłada a po rozpaleniu piecyka i zapaleniu świec liczba gwiazdek standardu hotelowego lawinowo rośnie i jest naprawdę przyjemnie. Szczęśliwy traf chciał, że mogliśmy zostawić tam znalezione na szlaku poroże (prawdopodobnie należące wcześniej do kozła), które idealnie sprawdzało się do ryglowania drzwi od zewnątrz. Ciekawe czy to znalezisko, które tak intrygowało Basię jeszcze tam jest. Następny poranek przywitał nas świetną, słoneczną pogodą a cały, nie aż tak długi z założenia marsz umilała perspektywa spożycia zimnego słowackiego piwa w Strecnie. Strecno jest to niewielka miejscowość położona nad rzeką Vah, przez którą przewieszono skromny metalowy most niczym kładkę maźniętą czerwoną farbą umożliwiając turystom dalszą drogę szlakiem. Uroku temu miejscu dodają ruiny dwóch zamków położonych na przeciwległych brzegach rzeki. Można tam zrobić zakupy i zażyć cywilizacji przed drugą częścią Małej Fatry, za noc w przyzwoitym pokoju płaciliśmy 7 albo 8 euro.

Obrazek

Następnego dnia, kiedy znaleźliśmy się na drugim brzegu rzeki byliśmy już w innym rejonie geograficznym, Krywańska Fatra jest znacznie wyraźniej zarysowana w krajobrazie, wyższe szczyty, skały i fantastyczne diery zapraszają. Na razie trzeba jednak nadrobić straconą wysokość, Strecno znajduję się na wysokości około 360 m n.p.m. wejść stąd na Wielki Krywań (1708 m) to wyżej niż z Morskiego Oka na Rysy. Pierwszy dłuższy przystanek zrobiliśmy w schronisku pod Suchym. Zaopatrzeni w wyborną czekoladę studencką czuliśmy się naprawdę świetnie, a sterczący wierzchołek Suchego, który wydawał się naprawdę honorną górą nie robił aż takiego wrażenia w porównaniu z zimnym smakiem Pilsnera (2 euro). Suchy (1468 m) rzeczywiście jest stromy jednak szlak, który prowadzi na szczyt jest dużo wygodniejszy niż w przypadku Stromego motyla noga. Dla mięczaków jest nawet dostępny trawers samego wierzchołka. Idąc dalej w kierunku Małego Krywania (1671 m) przechodzimy przez coś wyjątkowego, Białe skały są naprawdę interesujące, nagle spod nóg wyrasta wapień i można wspinać się prawie jak w Jurze Krakowsko – Częstochowskiej. Schodząc z Małego Krywania w kierunku większego imiennika dostrzegamy po lewej stronie górę intrygującą, inną niż wszystkie widziane dotychczas. To Wielki Rozsutec (1610 m), perła w grani małofatrzańskiej.

Obrazek

Obrazek

Na sam wierzchołek Wielkiego Krywania nie prowadzi znakowany szlak turystyczny ale omija szczyt po północnej stronie jednak decyzja o odpuszczeniu najwyższego miejsca w całym paśmie górskim jest bardzo trudna i w naszym wypadku przerosła wszystkich. Warto. Snilovskie sedno, przełęcz między Wielkim Krywaniem a Chlebem to wielkie, jak na tamtejsze realia, skrzyżowanie szlaków. W promieniu godziny znajdują się stąd dwa schroniska: pod Chlebem oraz chata Vratna, jeśli ktoś dojdzie tu ze Strecna tak jak my zrozumie, że to najwyższy czas na odpoczynek. My jednak nie wybieramy wygodnych schronisk ale małą chatkę, najmniejszą z dotychczas odwiedzanych. Owa chatka znajduje się na lewym brzegu potoku spadającego niemal z samego Sedla za Hromnym na północnych stokach góry Chleb (nasz sposób na odnalezienie to dojście do dolnej stacji mniejszej kolejki i marsz na azymut około 60°). W chatce są trzy łóżka i..tyle. Na zewnątrz wykombinowaliśmy dosyć solidny piecyk z kamieni, w połączeniu z będącym na wyposażeniu chatki garnkiem i pobliskim potokiem można uzyskać ciepłą wodę do kąpieli. Tym razem noc nie była dla mnie zbyt ukojna, wejście o piątej rano na piętrową pryczę wydawało się trudniejsze niż przewieszka przed wierzchołkiem Mnicha. Świat jeszcze wirował.

Obrazek

Trzeba zaznaczyć, że zejście do tej chatki z grani jest bardzo strome i niewygodne, być może to zadecydowało, że następnego dnia nie wracaliśmy się już do góry ale schodziliśmy do schroniska Vratna trzymając się lewego brzegu potoku. I tutaj uwaga, była to dla nas najbardziej ekstremalna część całej wycieczki, nawet późniejsze śliskie drabinki nad wodospadami w dierach nie mogły się z tym równać. Jest tam bardzo stromo, podłoże jeździ, trzeba zmieniać brzeg potoku aby przejście w ogóle było możliwe. Od dołu z ciężkim plecakiem niepozorny kawałek może pochłonąć wiele godzin przed ostateczną decyzją o odwrocie, być może większe szanse są drugim brzegiem potoku ale nic na to nie wskazywało. Prawie nad samym potokiem przed Vratną jest symboliczny cmentarz ludzi, którzy swoje życie poświęcili w górach. To nie tylko metalowe tablice ale również zwykłe z kilku kamieni ustawione anonimowe, milczące pomniki, miejsce godne nawiedzenia.

Obrazek

Z dalszej drogi do miejscowości Stefanowa na uwagę zasługują jedynie wygodne leżaki przy schronisku Chata na Gruni. Będąc w Stefanowej nie można już ominąć słynnych Dierów, czyli zespołu głębokich wąwozów wyrzeźbionych przez potok, który spada systemem wodospadów tworząc wyraźne kotły i polerując wapienne skały. Dla turystów udostępniono labirynt złożony z trzech części, Dolne Diery, Górne Diery oraz Nowe (później udostępnione) Diery. Jest to niewątpliwie jedna z największych atrakcji Małej Fatry a odkrywając je trzeba zdać sobie sprawy z faktu, że dużo zależy od poziomu wód w potokach i można się nieźle zamoczyć. Nie mniej jednak infrastruktura szlakowa, czyli system metalowych drabinek i kładek, jest w niezłym stanie. Dolne Diery właściwie kończą przed drogą nr 583, w okolicy turystycznej miejscowości Terchova.
Tutaj kończy się nasza przygoda z Mała Fatrą a widok pomnika Janosika górującego nad miejscowością uświadomił mi, że właśnie wyjeżdżam z miejsca z którym wcześniej nieświadomie a teraz już zupełnie odpowiedzialnie będzie mi się kojarzyć Słowacja. Naprawdę warto tam być i poznawać to miejsce, które ma coś do zaoferowania o każdej porze roku. Szczególnie jeśli ma się takich kompanów jak Basia, Ola, Bartek i Filip.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 31, 2013 7:48 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Wt mar 10, 2009 2:07 pm
Posty: 622
Bardzo ciekawa opowiastka. Ja też niedawno "odkryłem" zimową Fatrę i z pewnością tu wrócę!
Szczególne atrakcyjne są te chatki :)
pozdro

_________________
Pewnego przyjaciela poznasz w niepewnej sytuacji...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 05, 2013 6:47 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 28, 2011 9:09 am
Posty: 5463
Lokalizacja: Białystok
Więc jednak wrzucasz relacje? 8)

_________________
Wiem, że nic nie wiem


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 07, 2013 10:36 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 04, 2010 5:34 pm
Posty: 419
Lokalizacja: Rybnik / Piding
Jak pierwszy raz tam zajrzałem, to też byłem zdumiony, że tak blisko od Śląska może być tak ciekawie :) Fajnie napisana relacja, widać, że wycieczka sprawiła Wam dużo radości, a o to chodzi w tym sporcie ;]


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL