Kościołek (2273 m n.p.m.)droga: pn-wsch granią (II)Na niedzielę zapowiadają słoneczną pogodę i bezchmurne niebo. Trzeba to dobrze wykorzystać, więc umawiam się z Michałem na wspin po pięknych płytach południowej ściany Batyżowieckiego Szczytu (Kutta). Plan zakłada, by jak najwcześniej wystartować, po skończeniu drogi przejść granią na szczyt i zejść normalką. Planujemy także wejść przy okazji na Kościołek, czyli bardzo oryginalną turnię, znajdującą się w górnej części Doliny Batyżowieckiej. Ma to być swoista wisienka na torcie. Wszystko to chcemy zrobić w miarę szybko, by o ludzkiej porze wrócić do domu.
Około 3 nad ranem dojeżdżamy do miejscowości Vyšné Hágy, parkujemy samochód, zbieramy graty i… Pierwsza niespodzianka tego dnia – coś się stało z zamkiem i tylna klapa bagażnika nie chce się zamknąć… Jakimś cudem znajduję w aucie śrubokręt i zaczynamy majsterkować. Po nierównej walce udaje się zamknąć auto i z godzinną obsuwą, w końcu możemy zacząć podejście. Idzie się bardzo dobrze – nawet „Bielecki” za bardzo mnie nie odstawia, a pierwsze promienie słońca zwiastują piękny dzień. Humory dopisują.
zapowiada się piękny dzieńPo niecałych 2 godzinach marszu dochodzimy na próg doliny, nieopodal Batyżowieckiego Stawu. Miny rzedną nam momentalnie – nasz dzisiejszy cel jest cały spowity gęstą mgłą i wieje tak niemiłosiernie, że ledwo można ustać na nogach. Momentalnie robi się bardzo zimno. Niezadowolenie z takiego obrotu sytuacji, postanawiamy zaszyć się w kosówce i przeczekać. Mamy nadzieję, że silny wiatr szybko rozgoni mgły i będziemy mogli ruszyć dalej.
trochę się wkurzyliśmy……ale niektórzy przynajmniej się wyspaliPo godzinie „kiblowania” nie dosyć, że jesteśmy przemarznięci to warunki zamiast się poprawiać, robią się coraz gorsze – teraz już praktycznie nie widać niczego powyżej stawu.
widoczność coraz lepszaMimo wszystko decydujemy się podejść pod ścianę, by przynajmniej „obadać” start drogi. Śmiejemy się, że jak będziemy mieli szczęście, to może zobaczymy chociaż pierwszy wyciąg.
Na miejscu okazuje się, że jednak mamy szczęście, bo widać cały pierwszy wyciąg i nawet kawałek drugiego, jednak stwierdzamy zgodnie, że nie ma sensu wbijać w to mleko, i postanawiamy wejść przynajmniej na Kościołek, dopóki go jeszcze widzimy. Zostawiamy plecaki i ruszamy.
Kościołek lub jak kto woli Kościółek od Pasternakowej PrehybyIdąc wzdłuż ściany Batyżowieckiego wychodzimy na Pasternakową Prehybę i kontynuując ściśle granią wychodzimy na wierzchołek [WHP 1607AE].
Z taternickiego punktu widzenia droga nie przedstawia praktycznie żadnych trudności. Jedynie przed samym szczytem trzeba pokonać niewielką, pionową ściankę (II UIAA). Dla przeciętnie sprawnej osoby nie powinno sprawić to większych problemów jednak trzeba zachować tu wzmożoną czujność, gdyż skała miejscami dudni a jakby nie było jest z czego polecieć. Warto wspomnieć, że Kościołek już raz okrył się złą sławą, ponieważ to właśnie tu 4 sierpnia 1933 r. zginął największy ówczesny zdobywca tatrzańskich ścian – Wiesław Stanisławski (miał zaledwie 24 lata).Na szczycie spędzamy dłużą chwilę… Chciałbym w tym miejscu napisać o pięknych widokach na dolinę i na południową ścianę Batyżowieckiego Szczytu, niestety widoczność dochodzi w porywach do 2 m, więc krajobraz mamy dość mało zróżnicowany.
widok z Kościołka na południową ścianę Batyżowieckiego jest powalającyfota szczytowa musi być……bo pewnie nikt by nam nie uwierzył, że zdobyliśmy tak honorną góręSchodzimy tą samą drogą, którą weszliśmy i wracamy po plecaki. Aura w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia, toteż nie pozostaje nam nic innego, jak powrót do auta.
zejście/wejście I tu się zaczyna… Gdy schodzimy wkurzeni, że nie udało się zrealizować planu, nagle całe to mleko gdzieś się rozpływa i robi się mega lampa. Teraz?! Rozważamy powrót pod ścianę, ale stwierdzamy, że zanim to zrobimy, zanim się oszpeimy itd. będzie już zdecydowanie za późno, a nikt z nas nie ma ochoty na nocny powrót. Nie ukrywam, że trochę nas to dobiło. Lepiej by już było, gdyby to gęste mleko utrzymało się jeszcze kilka godzin, bo teraz jest nam po prostu żal – pogoda jak dzwon, a my wracamy do auta.
można się wkurzyć…ale jeszcze tam wrócimyDolina Batyżowiecka - panoramaNo cóż… „Wisienka” siadła, szkoda tylko, że „tortu” nie było…
Więcej zdjęć na stronie: Kościołek