Ponad 6 lat temu byłem na Hrubym Wierchu i był to mój pierwszy OR. Nie ma tam filozofii i większych trudności, ale szczyt odhaczony i radość była. Potem klik klik w internecie i wyskakuje Grań Hrubego . To jakiś kosmos pomyślałem bo 2km takim terenem to iść się nie da. Od tego czasu obserwowałem ten mur ,czy to z Kasprowego ,Szpiglasa a przede wszystkim Koprowego i wtedy w głowie zrodziło się marzenie. Przejście całego muru - bo mur to brzmi tak niedostępnie i trudno Marzenie ma to do siebie że jest tam gdzieś daleko, bo zdawałem sobie sprawę z powagi tego przedsięwzięcia. Gdy wyszedł szczegółowy przewodnik Cywińskiego o tym rejonie ,był za moment w mej bibliotece. Znałem niemal na pamięć. ''Najpierw zjazd -potem 6 h jakiegoś kosmosu i na dokładkę 2h niby latowego terenu" to dawało ponad 8h akcji na grani! a gdzie czas na drogę z Krk, dojście na szczyt , zejście z grani i powrót do auta?Ten logistyczny problem skutecznie blokował nas w podjęciu męskiej decyzji by po prostu iść. W zeszłym roku miałem okazję wymienić kilka uwag z Mistrzem na temat tej grani -poprosiłem o autograf do przewodnika ,a dostałem polecenie- polecenie przejścia wymarzonej grani przez Cywińskiego! jak można dać dupy i czekać z tematem? a czekaliśmy kilka sezonów ten plan nr.1 był odkładany bo zawsze coś przeszkadzało. Teraz nie zapowiadało się łatwiej. Od poniedziałku mieliśmy w głowie plan że robimy tą grań ,teraz albo nigdy. Zawirowania związane z organizacją tego wyjazdu były tak ogromne że 5 kolejnych tyle mieć nie będzie Oczywiście prognozy grały to główne skrzypce i wg. nich koło 13 mogło popadać. Z Krakowa wyjeżdżamy ostatecznie w składzie- Cham z imprezy, Bielecki vel. Fanatyk i ja. Kilka kilometrów przed Szczyrbskim jadący przed nami radiowóz daje znak byśmy go wyprzedzili, niechętnie ,ale w granicach kodeksu to robię i skręcam pod górę do parkingów. Byłem tu dawno i nie wiem gdzie tu się zatrzymać, bo wszędzie szlabany. Z jednego się wycofujemy ,a wspomniany radiowóz który jak widać jechał za nami włączył koguty. Mamy 1 w nocy ,a oni coś chcą? Przychodzi "pan władza" i informuje mnie o pokucie 600euro(tak słownie sześćset euro) za jazdę pod prąd!Jak nie masz kasy zabieram prawko. Gorąco mi się zrobiło jak na plaży w Egipcie. Mówię że tam zamknięte i że inne miejsce szukamy by stanąć. Ok to 20 euro i jedziecie. Łapówkarze są wszędzie. Najlepsze jest to że w naszym 3 osobowym składzie nie mieliśmy nawet na parking :alien: mówię do chłopa nie mam kasy -naprawdę. Pogadał chwilę z drugim, oddał mi dokumenty i kazał- odjechać. Żeby tego było mało zagadaliśmy się i nie zalałem paliwa tyle co trzeba co uświadomiło mi głośne BIM w Smokowcu. No to ekstra na powrocie do kraju będzie stres czy damy radę dojechać do orlenu. Po takich niespodziankach parkujemy wreszcie o równo o 1 wychodzimy z auta. Idzie się fajnie ,wysokość robisz powoli i dopiero przed Skokiem trzeba się wysilać. Księżyc mimo że do połowy nam pięknie towarzyszy. Po drodze napotykamy pierwotny szpej taternicki ,który ktoś tu zgubił, Marcin przeciera szlak.
O 4.40 stajemy na szczycie Hrubego, dla jednych to koniec wycieczki(tak jak 6 lat temu) my dziś dopiero zaczynamy. Uśmiech na twarzy pojawia się po smsie od Matragony ,która właśnie jest na Jagnięcym. Olewamy totalnie wschód słońca i odrazu ubieramy uprzęże ,bo wiemy że na starcie czeka nas najtrudniejszy moment grani -komin z którego robimy zjazd około 20m. Zjazd z wbitego haka i kilu taśm(dokładamy swoją). Pogoda średnia ,widać chmury w myślach mamy tą słabą prognozę po południu ,ale przyświeca nam złota myśl którą znają wszyscy(jak ktoś nie zna zapraszam do mojego podpisu). Wg. Mistrza odcinek do Teriańskiej Przełęczy Niżnej to 6h . Na wstępie przeproszę pedantów ,ale za cholerę żaden z nas nie jest w stanie powiedzieć z jakiego miejsca jest dane zdjęcie Ilość szczytów ,turniczek czy pipantów jest tak ogromna iż to cud że ten etap ogarnialiśmy wg. opisu. Niestety z racji wczesnej godziny zdjęcia w stronę Hrubego(czyli te najciekawsze)są prześwietlone. Po 4,5h jesteśmy po najtrudniejszym etapie wg. opisu. Oczywiście jak chcieliśmy z Marcinem trochę przylamusować i ominąć jakieś skały co wystawały 20cm z grani ,była zjeba od Michała -robimy grań,a nie lamusujemy. Dobra ,dobra masz rację ,przyszliśmy tu to wejdziemy na tę stertę kamieni. Było wszystko- przewieszki z gdzie opuszczając się na rękach szukasz na ślepo stopni, trawersy z lufą . Graniowanie z chwytami co w rękach zostają. Zjazd kominem to jedyne miejsce gdzie używaliśmy liny, tak to cały czas- żywiec.
Ten odcinek grani jest super, można się pobawić, widoki są ekstra i szczerze jak mam polecić komuś ten teren kto nie ma ochoty robić całej grani,to na Teriańskiej Przełęczy Niżnej może schodzić do doliny. To co jest potem to wg przewodnika 2h terenu max I - a do tej pory operowaliśmy w II skracając czas o półtorej godziny. Zaczęły się parchy , spore przewyższenia ,a także to że zlekceważyliśmy dalsza drogę, bo skoro na najtrudniejszym odcinku zyskujemy 1.5h czasu to tu się przebiegniemy. Nic bardziej mylnego, same kruche parchy plus Michał ,które szedł tak ściśle jakby go ktoś kamerował z góry i groził że nie zaliczy grani ,spowodowało że zamiast 2h wychodzi nam 3h. Tak więc po 7.5h na Grajowej Strażnicy kończymy graniówkę.
Teraz ''tylko'' znaleźć żleb którym ponoć teren 0+ w 1 h schodzisz do szlaku.
Taaa czy znaleźliśmy żleb? wątpię,ale bądź tu mądry. Generalnie nie 1h ,a ponad 2,5h parchatym terenem z progami i wszelkiej maści syfem schodzimy w stronę szlaku który widać w oddali. Zaczyna podać ,fajnie że dopiero teraz bo tam wcześniej to bylibyśmy w dupie.
Potem tylko jeszcze 10 minut lasem z paprociami wszelkiej maści syfem lasu pierwotnego. Dochodzimy do strumienia, no bo jeszcze tego cholera nie było. Znajdujemy powalone drzewo ,którym na koalę przełazimy na drugą stronę ,potem 20 minut w górę lasem pierwotnym i JEEEEEEEEEST SZLAK! hahaha teraz TYLKO 2h do Trzech Studniczek i ''jedyne''11km drogą do Sczyrbskiego gdzie jesteśmy po 20. Teraz tylko stres czy dojedziemy do stacji , naprawdę na styk nam się udaje dlatego o 23 wypijam piwo w domu i padam na pysk! spełniłem swoje tatrzańskie marzenie dzięki Michał i Marcin
_________________ NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!
Ostatnio edytowano Śr lut 12, 2014 6:01 pm przez prof.Kiełbasa, łącznie edytowano 1 raz
Wiadomo było że komin trzeba zjechać i tak się stało, tak było nastawienie na żywca bo z asekuracją to nie jest do zrobienia w jeden dzień -ja tego nie widzę ,chyba że ktoś zadpierdala jak mały meserszmit z liną przy pupie
_________________ NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!
Zgodnie doszliśmy do wniosku że trudnością jest długość .. ja pierd olę to taka konychówa jakiej nigdy jeszcze nie robiłem ... Nie da się tego porównać -bo co powiem że martinka razy 3? na siłę ,ale to naprawdę na siłę pasuje martinka razy 3
_________________ NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!
Zgodnie doszliśmy do wniosku że trudnością jest długość .. ja pierd olę to taka konychówa jakiej nigdy jeszcze nie robiłem ... Nie da się tego porównać -bo co powiem że martinka razy 3? na siłę ,ale to naprawdę na siłę pasuje martinka razy 3
No wiesz, bo mi chodzi o to, ze na np. Grani Kończystej to ja siebie na żywca nie widzę. Grań Kończystej może jest bez porównania krótsza, ale do najkrótszych też nie należy.
Dołączył(a): Pn mar 05, 2007 8:49 pm Posty: 6331 Lokalizacja: Kraków
Gratulacje. Powalczyliście. Z tego co się orientuję to pierwsze przejście grani Hrubego opisywane na forum, więc podwójnie gratuluje. Myślę, że niejednemu z forum chodzi od lat po głowie jej przejście. Wy jednak wcieliliście ten pomysł w życie.
Konkretny żywiec. Zdarzało mi się żywcować odcinki dwójkowe, ale nigdy przejść całej dwójkowej długiej grani bez liny. To z pewnością znacznie wam skróciło czas przejścia.
Dołączył(a): So lip 18, 2009 3:07 pm Posty: 1641 Lokalizacja: MARCIN NH Kraków
Kilka miejsc w zejściu było ciekawych (tzw. spuszczanie się) i trawersy w ekspozycji, ale da się zrobić bez liny spokojnie. Wydaje mi się, że grań ciutkę bardziej wymagająca niż Martinóvka. Również przychylę się do opinii, że tam długość grani jest trudnością. Mi się już tym wszystkim rzygać chciało pod koniec.
A zejście żlebem to będę jeszcze dłuuugo pamiętam. W jednym kluczowym miejscu (0+ ??!!!) mało się nie posrałem ze strachu.
Rohu, jeśli by się tam przyszło asekurować to czas przejścia może się nawet dwukrotnie wydłużyć (wszystko zależy jak gęsta była by ta asekuracja). My momentami prawie podbiegaliśmy na te łatwiejsze w zdobyciu turnie. Niestety z za tej niby ostatniej już turniczki, wyłaniały się 3 kolejne...
_________________ prawdziwe życie to górska przygoda
Ostatnio edytowano Pn lip 29, 2013 8:40 am przez Explorer, łącznie edytowano 2 razy
Z tego co się orientuję to pierwsze przejście grani Hrubego opisywane na forum, więc podwójnie gratuluje.
ubiegłeś mnie z tym wpisem . Moim zdaniem to będzie najlepsze przejście w Tatrach w tym roku opisane na forum . Grań Hrubego chyba każdemu chodzi po głowie. Długość tej grani przytłacza. Zazdroszczę i gratuluję odwagi
P.S to jest mój 2000 post na forum więc jestem zaszczycony umieścić go właśnie tutaj
Jak wysłałem do Marcina smsa o godz 21 i odpisał mi, że zaraz wpadasz z Michałem po niego, to nawet nie musiał mówić na co jedziecie. Swoją drogą to romantyczna historia Ci wyszła z tym przewodnikiem Co do tych marzeń, to nie wiem czy jakieś tatrzańskie mam - jest kilka tras, które chciałem zrobić i się udało, kilku się jeszcze nie udało, ale czy możńa to nazwać marzeniem... Teraz to już tylko musicie pierd.olnąć grań główną chyba. Mogę donosić depozyty żarcia i picia jak coś (dla Ciebie to chyba Harnasie?)
_________________ 'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'
Chłopaki zajebiście! Gratuluję... rewelacyjna grań do której żywię cieplejsze uczucia, ale jej długość trochę mnie przytłacza... a z tego typu żywców się chyba wyleczyłem...
fakt, że ryzyko jest spore, z drugiej strony, jak słusznie stwierdzono - z sensowną asekuracją takiej trasy bez kibla się nie zrobi... to są chyba najtrudniejsze przejścia, takie I-II. Kawał dobrej roboty.
No wiesz, bo mi chodzi o to, ze na np. Grani Kończystej to ja siebie na żywca nie widzę. Grań Kończystej może jest bez porównania krótsza, ale do najkrótszych też nie należy.
Wydaje mi się że grań Kończystej była trochę trudniejsza ale robiliśmy ją dwa lata temu więc ciężko porównywać po takim czasie. Odczuwanie trudności jednak się zmienia. Wtedy też mi się wydawało, że ciężko by ją było przeżywcować. Natomiast co do grani Hrubego to od początku wiedzieliśmy że będziemy szli na lekko bez asekuracji.
Jeśli chodzi o drogę to pierwsza cześć grani jest bardzo fajna, sporo odcinków dwójkowych. Druga łatwiejsza ale były też ciekawe momenty np. zejście z Pośredniej Garajowej Turni. Urok grani psuję trochę fakt że bardzo dużo da się obejść trawami po stronie dol. Niewcyrki. Natomiast zejście na dół i powrót to już była masakra. Żleb jak żleb, trzeba było się bardzo skoncentrować żeby sobie nóg nie połamać, a o koncentrację po ponad 30h bez snu ciężko. I później tylko te kilkanaście kilometrów do auta Ale warto było