Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

10 dni 10 gór 10 tys. m
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=13814
Strona 1 z 2

Autor:  saxifraga [ Cz sie 02, 2012 11:41 am ]
Tytuł:  10 dni 10 gór 10 tys. m

To jest druga wersja tej relacji:
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?t=13782
;)

Plan był taki: dojeżdżamy do Jeleniej, tam porywa nas Amazonka i wio! w Alpy.
Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy.
Po drodze polski klasyk - opóźnienie pociągu PKP EC oraz objazd na trasie autobusu, droga nieprzejezdna. Koniec końców docieramy na miejsce. Szybka kawa u gościnnej Amazonki i ruszamy. Droga długa, w środku nocy docieramy gdzieś na miejsce ale gdzie dokładnie - nie wie chyba nikt, bo ciemno, choć oko wykol. W ekspresowym tempie Amazonka rozbija namiot, ogarniamy plecaki i zasypiamy.

Dzień pierwszy. Po niebie przewalają się chmury, niebo jednak też widać. Szybko pakujemy się i - zgodnie z planem - uderzamy na Mangart. Podjeżdżamy dość wysoko krętą górską drogą. Szarych chmur przybywa, wiatr się wzmaga. Wyskakujemy z auta i ruszamy na wymagającą dość ferratę. Widoków brak, może to i dobrze bo byłoby albo dłużej albo straszniej albo jedno i drugie ;).
Obrazek Obrazek
Na szczyt docieramy po 3h. Tam nie widać już nic. Wieje, mży. Zbiegamy. W deszczu docieramy do schroniska Log pod Mangartom . Trochę się grzejemy, trochę suszymy, głodni - zjadamy po misce pysznej joty. Za oknami nie widać nic. Zjeżdżamy jednak na dół i przejeżdżamy do schroniska po słoweńskiej stronie. Tam kolacja, piwo i ... noc z myszami, które Amazonce zuchwale dobrały się do zapasów. Za oknami regularna ulega, która z przerwami na mżawkę i grzmoty trwa do godzin popołudniowych ...

Dzień drugi. Leje, grzmi. Szybka wycieczka na Mojstrovkę odpada. Po trzech kawach i dwóch śniadaniach, znużeni siedzeniem w miejscu jedziemy na przeł. Vrsic. Tam czwarta kawa i wobec braku perspektyw na pogodę Amazonka zjeżdża w dół i wraca do Polski, my zostajemy w Ticarjev Dom, przy winie nad mapą snując dalsze plany. Mojstrovkę zdobywam za dwa dni sama.

Dzień trzeci. Pogoda! Idziemy na Prisojnik. Skała jeszcze mokra, stalówki też. W ręce zimno, Zombi próbuje się rozgrzać pocałunkiem Ajdovskiej deklicy-tutejszej dziewicy. Albo rozgrzać dziewicę, ale sztuka to trudna, skoro przez tyle już lat tkwi niewzruszona na skale. Trochę się ociągam, bo a to mokro, a to ślisko. Prisojnikove okno wieje zimną czeluścią, nie lubię tego miejsca, brr, zawsze tam mokro, zimno i strasznie. Przez ostatni kominek wydobywam się na drugą stronę i - na lepszą pogodę, tu zdecydowanie mniej wieje. Pędzimy na Prisojnik, zajmuje nam to około godziny. Widoków brak, brak też ludzi: na szlaku nie spotykamy żywego ducha! Szybki wpis do książki i zbiegamy na dół, a tam słońce, kwiaty, widoki a w schronisku - piwo :D !
Obrazek

Dzień czwarty. Zombi robi swój ambitny wspin, opisany tu:
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?t=13777
szacun, jest siła i moc!
Ja robię Mojstrovkę solo ;). Po drodze widoki na Jalovec, autoportrety, kwiaty ;).
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
No, może nie tak całkiem solo, mijam kilka wycieczek: koło gospodyń, matki z dziećmi, klub seniora. Wyprzedzam ich zgrabnie, siedząc chwilę na szczycie widzę jednak, że w dobrej formie docierają wszyscy. Brawo :D !

Dzień piąty. Pogoda wciąż dopisuje. Trochę zmęczeni, ruszamy jednak na Jalovec, wyprzedzając po drodze wycieczkę seniorów. Seniorzy docierają dość wysoko, bo aż do schroniska Zavetišče pod Špičkom, szacun! My po krótkiej przerwie na zupę i kawę idziemy dalej, na szczyt skryty w chmurach. W samej kopule szczytowej wychodzimy jednak nad chmury, są widoki, nareszcie :D !
Obrazek
Trochę zdjęć i wracamy, póki nie zrobi się bardzo gorąco. Mijamy po raz trzeci tego dnia tę samą wycieczkę seniorów. Po 8h od wyjścia jesteśmy znów na przełęcz Vrscic. Tam obiad, pranie i wino.
Obrazek Obrazek Obrazek

Dzień szósty. Przez przełęcz gonią ciemne, złowrogie chmury. Czas też na urozmaicenie diety ;). Zjeżdżamy zatem Krajnskiej Gory. Szybkie sprawunki, kawa. Przejeżdżamy do Mojstrany, tam wyborna pizza w pizzerii Kot. Na tym przyjemności koniec, przed nami 2.5h marszu dolinową drogą do schroniska Aljazev Dom. Nuda. Idziemy, Zombi z przodu, ja z tyłu, próbuję łapać stopa, daremnie.

Dzień siódmy. Szybkie śniadanie i drogą przez Prag ruszamy do Stanicev Domu, schroniska położonego na 2300m n.p.m. Zajmuje nam to 3h.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W schronisku zupa i robimy szybką wycieczka ładną granią na jeszcze ładniejszy Cmir.
Obrazek Obrazek

Są szarotki, są widoki, jest pogoda, nie ma ludzi, miło.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wieczorem zjawia się dwóch Słoweńców. Wokół pusto.
Obrazek
Pijemy wino, za oknem widoki ale też coraz silniejszy wiatr z południa, oj, zwiastuje on coś niedobrego: rano mgła, nic nie widać. Wychodzę przed schronisko i wracam czym prędzej: wieje, mży, zimno jak cholera. Niebawem dochodzą do tego przeciągłe grzmoty ... Cóż: domówka. W schronisku tylko panie z obsługi, Słoweńcy jednak gdzieś wyszli. Zatem: śniadanie, kawa, książka, kawa, zupa, mapa, śpiwór, znów kawa, krajnska klobasa, wino. Zimno. Pod wieczór padać przestaje, na zachodzie po warstwą chmur pojawia się pasek nieba. Biegniemy na pobliski Begunski Vrh : dzień bez wycieczki to dzień stracony! Chmury się rozpraszają, na czystym po burzy niebie fajne widoki.
Obrazek Obrazek Obrazek

Wracamy, oświetlona Rjavina płonie.
Obrazek

Dzień ósmy. Po widokach śladu nie ma, znowu mgła, ale nie pada. Plan jednak zrealizować trzeba i pieczątki ze skarpetkowego szlaku zebrać wszystkie: para nowych skarpet na podróż powrotną - rzecz bezcenna! Ruszamy zatem przez Vrbanove Spice, aby zataczając zgrabną pętlę wejść na piękną, jak zawsze, Rjavinę. Bez widoków tym razem. Pętla zajmuje nam równo 4h.
Obrazek Obrazek Obrazek

W schronisku zupa, odbieramy skarpety i zbiegamy na dół, znów znaną nam już i dość szybką trasą przez Prag, do Aljazev domu.

Dzień dziewiąty.
Ambitny plan - Skarlatica! Pogoda ambitna również: nad ranem lało, znowu szaro. Nic, ruszamy. Tempo szybkie, temperatura nie nastraja do przystanków ani tym bardziej do podziwiania widoków, a tych znów brak. Im wyżej, tym ciemniej, zimniej, wiatr hula i w ogóle strach. Docieramy do stalówek, stąd już tylko 600m wysokości na szczyt. Zaczynają się jednak śniegi, czy to już Arktyka? Najpierw tylko pojedyncze płaty, czające się podstępnie za załomami skał, w które raz po raz trafia dłoń. Rękawiczki mokre, dłonie skostniałe brr. Im wyżej, tym śniegu więcej. Gramolę się w tych warunkach nieco niezdarnie. Zombi znika w szarej mgle, wokół tylko zimo, wiatr, pustka, nicość. Płacz i zgrzytanie zębów. Idę jednak powoli dalej. W końcu szczyt. Zombi zdążył się już wpisać.
Obrazek Obrazek
Warunki tak paskudne, że odwracam się na pięcie i zbiegam w dół. Byle niżej, byle tak nie wiało.
Obrazek
Niżej zaczyna się przecierać, robi się miło. Odzyskujemy krążenie w dłoniach, humory wracają. Słońce!
Obrazek
Murawy zachęcają do leżenia, pędzimy jednak do schroniska, tam słońce, ale też piwo i - jedzenie: głód odczuwamy już niemal non-stop.
Po 6h od wyjścia ze schroniska jesteśmy na dole. Pogoda piękna!

Dzień dziesiąty. 10 dni i 10 szczytów: idziemy na Triglav! Warunki znów takie sobie, przez przeł. Luknia do której zmierzamy przewalają się ciemne chmury. Jest jednak dość ciepło. Idziemy, trzeba godnie zakończyć wyjazd. Na przełęcz wbiegamy szybko. Tam zbroimy się raz dwa w kaski i ruszamy na grań. Widoków brak, wieje. Idziemy bez zbędnego marudzenia. Pod kopułą Triglava zaczyna się jakby przecierać, chmury rozwijają się, coś jednak widać. Widoki dalekie to nie są, robi się jednak raźniej. Szybko wdrapujemy się wyżej i po 4h osiągamy szczyt. We mgle.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Zbiegamy szlakiem przez Kredaricę i po raz trzeci na tym wyjeździe idziemy przez Prag ...
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dzień jedenasty. Nasyceni górami spędzamy dzień w Lublanie, snując się leniwie pomiędzy pizzą, zakupami, kawą i miejskim gwarem. Fajnie.
Zombi kupuje nową koszulkę na powrót, czym ratuje się przed eksmisją z pociągu. W nowej, czystej! garderobie, nazajutrz rozpoczynamy najdłuższą wycieczkę na tym wyjeździe - podróż powrotną do W-wy...
W Julijskie Alpy jeszcze jednak wrócimy w tym roku! Może nawet niebawem :D .

Autor:  Zombi [ Cz sie 02, 2012 12:08 pm ]
Tytuł: 

No mniej więcej chyba tak było ;) Tylko widoki jakby były większe, więcej było pieczonej kranjskiej klobasy i więcej czerwonego wina :D Do Staniceva myślałem, że doszliśmy szybciej, bo zwykle to zajmuje 2h40m - no ale lata lecą i rzeczywiście trochę czasu zeszło, zanim przepuszczana wycieczka Bułgarów przeszła...

Autor:  adhezja [ Cz sie 02, 2012 12:24 pm ]
Tytuł: 

ładnie, ładnie (i klimatycznie) :)
a ile czasu trwa podróż pociongiem z A.J. do Polski (i jak drogo, jelsi nie sekret)

Autor:  raffi79. [ Cz sie 02, 2012 12:28 pm ]
Tytuł: 

Gratuluje! :D

Autor:  Zombi [ Cz sie 02, 2012 12:32 pm ]
Tytuł: 

Zależy jak liczyć ;)
Pociąg z austriackiego Villach wyjeżdża o 9 z minutami, w Warszawie jest o 21.30. Bilet kosztował 175 zł (39 euro) (kupiony dwa tygodnie wcześniej).
Ale do Villach trzeba dojechać :D Dojechaliśmy pociągiem ze słoweńskich Jesenic - o 6.35 (bodaj), koszt 10 euro.
Ale na pociąg trzeba było poczekać - dwie kawy po 1 euro.
A i do Jesenic jakoś musieliśmy się dostać. Dostaliśmy się z Mojstrany (to już właściwie Alpy Julijskie) autobusem o 5.30. Koszt coś około 2-3 euro (?)

Autor:  saxifraga [ Cz sie 02, 2012 12:49 pm ]
Tytuł: 

Zombi napisał(a):
No mniej więcej chyba tak było ;) Tylko widoki jakby były większe, więcej było pieczonej kranjskiej klobasy i więcej czerwonego wina :D

No, to zdecydowanie - wszystkiego było więcej, forum ma jednak możliwości ograniczone ;).
Za winem już się jednak nawet stęskniłam :D

Cytuj:
Do Staniceva myślałem, że doszliśmy szybciej, bo zwykle to zajmuje 2h40m - no ale lata lecą i rzeczywiście trochę czasu zeszło, zanim przepuszczana wycieczka Bułgarów przeszła...

Szczerze - dokładnie nie pamiętam :oops: , wina pewnie jednak za dużo ;). Ale to było jakoś tak: 2.45-2.55h.

Autor:  Krabul [ Cz sie 02, 2012 2:04 pm ]
Tytuł: 

Być może niedługo polatam po okolicy, więc lektura dla mnie bezcenna. Szkoda, że pogoda nie dopisała. 10 dni, a słonecznych jak na lekarstwo.

Autor:  saxifraga [ Cz sie 02, 2012 2:48 pm ]
Tytuł: 

Krabul napisał(a):
Być może niedługo polatam po okolicy, więc lektura dla mnie bezcenna. Szkoda, że pogoda nie dopisała. 10 dni, a słonecznych jak na lekarstwo.

Ale dzięki temu były lepsze czasy przejść :D .

Pogoda wbrew pozorom taka zła nie była, słońce w tych górach zmęczyć może bardziej, niż zimno, wiatr i deszcz. Do chodzenia - super :D .

Autor:  matragona [ Cz sie 02, 2012 2:49 pm ]
Tytuł: 

Tęskni mi się już za Słowenią :)

Ha,Saxifrago,to chyba Tomek tak działa na kierowców,tez kiedyś próbowałam łapać stopa w Jego towarzystwie,a było to na Słowacji..nic z tego nie wyszło :wink:

Autor:  Zombi [ Cz sie 02, 2012 3:18 pm ]
Tytuł: 

saxifraga napisał(a):
Ale dzięki temu były lepsze czasy przejść

No nie wiem.... w chmurach zwalniasz :P
matragona napisał(a):
Ha,Saxifrago,to chyba Tomek tak działa na kierowców,tez kiedyś próbowałam łapać stopa w Jego towarzystwie,a było to na Słowacji..nic z tego nie wyszło

Dobra dobra! O ile Was znam, wolałyście przejść te kilometry niż złapać stopa :P

Autor:  saxifraga [ Cz sie 02, 2012 3:43 pm ]
Tytuł: 

Zombi napisał(a):
saxifraga napisał(a):
Ale dzięki temu były lepsze czasy przejść

No nie wiem.... w chmurach zwalniasz :P

W chmurach, to ja mam czasem głowę . 8) ;).

Autor:  Zombi [ Cz sie 02, 2012 7:29 pm ]
Tytuł: 

Jak w chmurach masz również nogi - wtedy zwalniasz :P
Z tego Mangrta to bym film Amazonki wkleił, ale nie wiem, czy wolno :oops: I tak jakoś mi się przypomniało, ze tego Mangarta to jakoś strasznie ciężko się nam zdobywało. Pewnie po długiej podróży i krótkiej nocy tak być musiało.

Autor:  kaarcia84 [ Pt sie 03, 2012 6:56 am ]
Tytuł: 

Ciekawa wyprawa, no i mało kto może się dyszką pochwalić (szczytów ;) )
Malownicze te Julijskie - trza kiedyś wpaść :D
Gratki :)

Autor:  saxifraga [ Pt sie 03, 2012 11:01 am ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
Ciekawa wyprawa, no i mało kto może się dyszką pochwalić (szczytów ;) )
Malownicze te Julijskie - trza kiedyś wpaść :D
Gratki :)

Dzięki dzięki :D !
Ja za Julijskimi już tęsknię, nie mówiąc o tym, że wolałbym teraz deszcz i wiatr, niż ten miejski zaduch w środku lata, ech.
Julijskie muszą jednak chwilę poczekać, tymczasem jeszcze kilka fajnych fot. :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I obżerający się Zombi :mrgreen:

Obrazek

Autor:  amazonka [ N sie 05, 2012 10:08 am ]
Tytuł: 

Zombi napisał(a):
Z tego Mangrta to bym film Amazonki wkleił, ale nie wiem, czy wolno :oops:


Jeżeli Zombi i Saxi się zgadzają to wkleję linka :wink:

właśnie wróciłam z drugiej, tym razem tygodniowej, szkoleniowej ekspedycji w Julijki

udało nam się zdobyć Triglawa przez Bambergową w jeden dzień(oj co to był za dzień.....) , Prisojnika przez Wielkie okno ale nie udało nam się dojśc do Małego Okna, i powtórzyć , tym razem szkoleniowo Via Italianę. No i doszliśmy do górnej stacji kolejki wychodzącej z Bovca na......nazwy nie pamiętam.


Julijki są prawie tak piękne jak Tatry tylko chyba ze dwa razy wyższe :wink:
piknie tam jest, hej!

Autor:  rafi86 [ N sie 05, 2012 7:54 pm ]
Tytuł: 

foty pierwsza klasa, pięknie ;)

Autor:  Zombi [ Pn sie 06, 2012 9:52 am ]
Tytuł: 

amazonka napisał(a):
Jeżeli Zombi i Saxi się zgadzają to wkleję linka Wink

Ja się zgadzam, wklejaj! :D

Autor:  amazonka [ Pn sie 06, 2012 10:54 am ]
Tytuł: 

http://youtu.be/mcfle_vDb9M

film grozy pt. ZOMBI I SAXI GRASUJĄ W JULIJSKICH
:mrgreen:

Zombi jaka legenda jest związana z tą prisojnikową dziewicą?

Autor:  Zombi [ Pn sie 06, 2012 4:16 pm ]
Tytuł: 

Ano dokładnie nie pamiętam - żyła była sobie olbrzymka, która pomagała ludziom w złą pogodę przechodzić przez przełęcz Vrsc. Ale się zakochała w młodym pasterzu czy przemytniku, czy kim tam. I jakoś tak wyszło, iż za kare zaklęta została w kamień.
Nie wiem, czy ta opowieść ma jakiś morał, ale na wszelki wypadek - dziewczyny, wara od młodych chłopców, nie ma to jak weterani ;)

Autor:  amazonka [ Pn sie 06, 2012 8:15 pm ]
Tytuł: 

W każdym razie skalna twarz robi duże wrażenie.Jest niesamowita

Autor:  Zombi [ Pn sie 06, 2012 8:19 pm ]
Tytuł: 

amazonka napisał(a):
właśnie wróciłam z drugiej, tym razem tygodniowej, szkoleniowej ekspedycji w Julijki

udało nam się zdobyć Triglawa przez Bambergową w jeden dzień(oj co to był za dzień.....) , Prisojnika przez Wielkie okno ale nie udało nam się dojśc do Małego Okna,

A gdzie relacja?! :evil: :wink:
amazonka napisał(a):
Julijki są prawie tak piękne jak Tatry

chyba na odwrót :P ;)
amazonka napisał(a):
W każdym razie skalna twarz robi duże wrażenie.Jest niesamowita

Faktycznie! Oj, chciałoby się tam wejść, ale za wysokie progi....

Autor:  amazonka [ Pn sie 06, 2012 9:14 pm ]
Tytuł: 

relacja będzie,niech pozbieram tylko siebie i zdjęcia :wink:

Autor:  Stan [ Wt sie 07, 2012 3:41 pm ]
Tytuł: 

amazonka napisał(a):
W każdym razie skalna twarz robi duże wrażenie.Jest niesamowita


Sorry saxi, że w Twojej relacji 8)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Autor:  zephyr [ Śr sie 08, 2012 8:56 am ]
Tytuł: 

Wy to macie kondycje tak gonić :wink: szacun za niezły wyryp.

Autor:  Zombi [ Cz sie 09, 2012 9:03 pm ]
Tytuł: 

Stan, ależ Ci pięknie wyszła ta dziewica! :shock:
zephyr napisał(a):
Wy to macie kondycje tak gonić

No wiesz, Saxifraga wielokrotnie startowała w biegach w Mistrzostwach Polski, zdobywając medal w Halowych Mistrzostwach Polski, "dychę" biegała w 36 min, "piątkę" w 17 a maraton w 2h48m. Teraz w końcu chodziła z lekkim plecakiem więc mógł iść ogień z zelówek ;)
Oprócz pierwszej godziny podejścia na Skrlaticę, odnosiłem wrażenie, że tempo jest raczej spokojne - na Jalovec to na początku, miałem wrażenie, się wlekliśmy, podobnie w połowie wycieczki na Triglav - wyraźnie we mgle zwolnilismy. Natomiast na Skrlaticę rzeczywiście na początku szliśmy całkiem szybko, fajnie. Nie wiem, co się wtedy stało Saxifonowi, ale parła do przodu jak ciężki czołg, Saxipanzerwagen jakiś ;)

Autor:  saxifraga [ So sie 11, 2012 2:01 pm ]
Tytuł: 

Zombi napisał(a):
Natomiast na Skrlaticę rzeczywiście na początku szliśmy całkiem szybko, fajnie. Nie wiem, co się wtedy stało Saxifonowi, ale parła do przodu jak ciężki czołg, Saxipanzerwagen jakiś ;)

No ja też nie wiem.
Czasem widocznie coś mi się stanie ;).
W każdym razie, na rekord trasy jestem gotowa 8) .
Początek września?

Autor:  Zombi [ So sie 11, 2012 5:24 pm ]
Tytuł: 

Wstępnie? Może być. Ale jeszcze raz tam iść? No nie wiem, może i bym poszedł, pobyczył się na trawie a nie biegł na szczyt.
Z drugiej zaś strony, może by mi nie zaszkodził bieg na Skrlaticę, bo zapisałem się wczoraj na jakiś bieg na Babią 22. lub 23. września. Chyba głupio zrobiłem, bo coś jakbym ostatnio wcale nie biegał :oops:

Autor:  Zombi [ Wt sie 14, 2012 8:59 pm ]
Tytuł: 

Z nudów i dzięki fajnej stronie z profilami http://www.geopedia.si/#T397_L2770_F116 ... 327_s14_b5 policzyłem sumę podejść. Wyszło mi nie 10 tys. metrów, ale 13 tys :shock: Musisz zmienić tytuł ;)

Autor:  podrozniczka [ Śr sie 29, 2012 2:57 pm ]
Tytuł: 

Tomek, jakby Ci się dalej nudziło, możesz mi te zpoliczyć sumępodejść, bo jakoś nie mogę się za to zabrać.

Autor:  Zombi [ Śr sie 29, 2012 3:59 pm ]
Tytuł: 

No to zamieść własną relację, to Ci policzę tę sumę. Szast-prast! Nie nudzi mi się, ale jestem na urlopie, więc jakaś odskocznia od pracy się przyda :D

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/