Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
czerwcowe Dolomity http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=13722 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | Madness [ Wt lip 17, 2012 9:25 pm ] |
Tytuł: | |
Uwielbiam ten kawałek świata. Czekam na ciąg dalszy. |
Autor: | _Sokrates_ [ Wt lip 17, 2012 9:28 pm ] |
Tytuł: | |
Świetne zdjęcia - czekam na więcej! W sierpniu też jadę w okolice Cortiny - wprawdzie jak przystało na żółtodzioba będzie bez ferrat i innych hardcorów ale od czegoś trzeba zacząć |
Autor: | kaarcia84 [ Wt lip 17, 2012 10:12 pm ] |
Tytuł: | |
Dolomity to jedne z najpiękniejszych gór jakie widziałam w życiu. A ferraty to po prostu bajka!! Pokłon za zdjęcia Następnym razem jak będziesz miał taki włoski "idea" możesz do mnie napisać - już liznęłam ferratowania a i dodatkowo mieszkam w najbliższym mieście Brawo |
Autor: | Ala [ Wt lip 17, 2012 11:39 pm ] |
Tytuł: | |
Cortina to jeden z ulubionych moich terenów do szusowania na nartach piękna relacja i superowe zdjęcia, dzięki za odświeżenie moich białych wspomnień tak krok po kroczku po tych ferratach z ciężkim plecakiem z pewnością wrażenia na długo pozostaną w Twojej pamięci zdjęcie z namiotem ..perełeczka bardzo ciekawa relacja , czekam na dalszą część |
Autor: | Yanoosh [ Śr lip 18, 2012 1:04 am ] |
Tytuł: | |
kaarcia84 napisał(a): Pokłon za zdjęcia
To prawda. Zdjęcia świetne. Jakoś nie dopuszczam do siebie myśli o Dolomitach póki co gdyż zwyczajnie czasu brak, ale widząc i czytając Twoją relację oraz inne z tych gór nie sposób ich zwyczajnie odłożyć na dalszy plan. Czas pokarze... |
Autor: | rambler [ Śr lip 18, 2012 6:56 am ] |
Tytuł: | |
Dzięki za miłe słowa. Skoro jest tyle chętnych w Dolomity to może udałoby się zebrać forumową ekipę żeby tam jechać Mój następny wyjazd najwcześniej niestety dopiero za rok, dwa... |
Autor: | kaarcia84 [ Śr lip 18, 2012 7:25 am ] |
Tytuł: | |
rambler napisał(a): Mój następny wyjazd najwcześniej niestety dopiero za rok, dwa...
Pewnie że są tacy, nawet sporo Takie są już plany... Zapewne skrzykniemy się jeszcze w tym roku |
Autor: | zephyr [ Śr lip 18, 2012 7:28 am ] |
Tytuł: | |
cudne widoki i świetne zdjęcia . Dolomity chodzą mi po głowie od dłuższego czasu ale jakoś nigdy nie mogę się tam wybrać bo coś innego jest w planie. Może za rok się uda . Czekam niecierpliwie na dalszą część relacji . |
Autor: | 'Krzysiek' [ Śr lip 18, 2012 10:06 am ] |
Tytuł: | |
Piękne.... obowiązkowy mój pkt... ale jeszcze będzie musiał poczekać Graty za ładną akcję i nie byle jakie foty |
Autor: | rafi86 [ Śr lip 18, 2012 10:17 am ] |
Tytuł: | |
o kierwa, ale widoki :O |
Autor: | amazonka [ Śr lip 18, 2012 1:49 pm ] |
Tytuł: | |
Madness napisał(a): Uwielbiam ten kawałek świata.
Czekam na ciąg dalszy. ja też jak raz w roku nie pojadę choć na chwilę w Dolomity to jestem chora |
Autor: | gouter [ Śr lip 18, 2012 1:54 pm ] |
Tytuł: | |
Po twoich fotach zapewne wiele osób bajdzie ochota na Dolomity. Są to na pewno góry, w których porządny górołaz powinien być przynajmniej raz w życiu. |
Autor: | rambler [ Śr lip 18, 2012 4:26 pm ] |
Tytuł: | |
gouter napisał(a): Po twoich fotach zapewne wiele osób bajdzie ochota na Dolomity. Są to na pewno góry, w których porządny górołaz powinien być przynajmniej raz w życiu.
a najlepiej przynajmniej raz w roku |
Autor: | gouter [ Śr lip 18, 2012 6:28 pm ] |
Tytuł: | |
rambler napisał(a): a najlepiej przynajmniej raz w roku
Aż takim fanem Dolomitów nie jestem, byłem kilka razy, piękne, ale lubię za każdym razem poznawać nowe grupy górskie. Chociaż rejon Odle jest na którymś tam miejscu miejsc do odwiedzenia |
Autor: | amazonka [ Śr lip 18, 2012 7:52 pm ] |
Tytuł: | |
rambler napisał(a): a najlepiej przynajmniej raz w roku
przynajmniej na jeden malutki weekendzik |
Autor: | marek_2112 [ Cz lip 19, 2012 1:47 pm ] |
Tytuł: | |
gratulacje za realizację wyjazdu i zdjęcia również planowałem Dolomity z namiotem, lecz wygrał Glockner... rambler napisał(a): Kolejne dni spędzamy w okolicach masywów Fanis i Tofan
czekam na relację... również w planach było przejście całych Tofan górą i powrót do punktu wyjścia doliną, w Fanes ferrata Tomaselli, Civetta... być może za rok... |
Autor: | wylom [ Cz lip 19, 2012 3:24 pm ] |
Tytuł: | |
Tylko pogratulować fajnej wycieczki i pięknych widoków. Wybieram się w Dolomity już od kilku lat i zawsze coś staje na przeszkodzie (w zeszłym roku wygrały słoweńskie Alpy Julijskie i Kamnickie, a w tym austriacki Dachstein). Trzeba będzie się postarać jakoś i znaleźć trochę czasu (i funduszy) na mały wypad w ten rejon. |
Autor: | rambler [ Cz lip 19, 2012 4:34 pm ] |
Tytuł: | |
rambler napisał(a): Kolejne dni spędzamy w okolicach masywów Fanis i Tofan marek_2112 napisał(a): czekam na relację... również w planach było przejście całych Tofan górą i powrót do punktu wyjścia doliną, w Fanes ferrata Tomaselli, Civetta...
być może za rok... Na Civettę też mieliśmy ochotę, ale dosyć trudno byłoby nam się dostać w jej okolice bo nie mieliśmy samochodu. Ferrata Tomaselli to póki co dla mnie za wysokie progi. Ale weszliśmy na Tofanę di Roses Niedługo dalsza część relacji |
Autor: | amazonka [ Cz lip 19, 2012 9:14 pm ] |
Tytuł: | |
_Sokrates_ napisał(a): Świetne zdjęcia - czekam na więcej!
W sierpniu też jadę w okolice Cortiny - wprawdzie jak przystało na żółtodzioba będzie bez ferrat i innych hardcorów ale od czegoś trzeba zacząć ciężko będzie znaleźć w okolicach Cortiny jakiś szlak bez poręczy, ale da się a ferraty warto liznąć-to naprawdę nie boli i nie jest takie straszne, natomiast wciąga na pewno choćby można zacząć od łatwych ferratek w okolicy Tre Cime-a te trzeba zobaczyć koniecznie |
Autor: | rambler [ Cz lip 19, 2012 9:37 pm ] |
Tytuł: | |
Po noclegu na campingu w Misurinie przemieszczamy się dolomitibusem na Passo Falzarego. Głównym celem kolejnych dni jest Ferrata Lipella na Tofanie di Roses. O zdobyciu tego szczytu myślałem od przynajmniej dwóch lat. Miał być celem podczas poprzedniego wyjazdu ale w końcu wtedy nawet nie spróbowaliśmy na niego wejść. Tym razem musi być inaczej. Wymyślamy, że przez następne dni przejdziemy przez góry do miejscowości Fiames (na północ od Cortiny), gdzie przenocujemy w sprawdzonym już przeze mnie campingu Olimpia, w tym jeden dzień poświęcimy na zdobycie Tofany. Z Passo Falzarego wchodzimy na górujący nad tą przełęczą szczyt Lagazuoi. Wybieramy drogę prowadzącą przez sztolnię wykutą na potrzeby wojska podczas walk które toczyły się tu podczas pierwszej wojny światowej. Początkowo droga jest bardzo atrakcyjna, dojście do tunelu to krótka i łatwa ferrata. W tunelu często są wykute okna w skałach, z których można podziwiać widoki na góry. Jednak tunel pnie się stromo do góry i okazuje się cholernie długi. Pod koniec mam go szczerze dość i marzę o wyjściu na otwartą przestrzeń. Droga jest na pewno ciekawa pod względem historycznym (stanowiska strzelnicze, tabliczki informacyjnie o walczących tu w pierwszej wojnie) ale gdybym wiedział o długości tunelu, wybrałbym raczej normalną drogę wiodącą na Lagazuoi. W końcu tunel się kończy właściwie pod samym szczytem. Widoki zapierają dech w piersiach, choć pogoda nie jest zbyt słoneczna. sielankowo – trochę powyżej Passo Falzarego Tofany widziane ze stanowiska strzelniczego z okresu I wojny Cima Fanis Sud, Cima Scotoni – tam biegnie ferrata Tomaselli fragment grani Fanis widok ze szczytu Lagazuoi (2752 n.p.m.) na zachód Wchodzimy do usytuowanego na szczycie schroniska. Jednym ze stałych mieszkańców jest tu owczarek niemiecki, którego buda znajduje się w przedsionku. Schronisko – jak większość w Dolomitach – jest eleganckie – obrusy, kelnerzy i takie tam. Zamawiamy spaghetti i kawę. Smakuje wyśmienicie, zwłaszcza po kilku dniach gotowania samemu na kuchence turystycznej Po obiedzie schodzimy na przelęcz Forcella Travenanzes. Widok na dolinę o tej samej nazwie jest zachwycający. Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie w ogóle widziałem (oczywiście obok Moka i Doliny Kaczej w Tatrach . Dalej idziemy drogą prowadzącą u podnóża północnej ściany Tofany di Roses. Widokowo to absolutna rewelacja. Schodzimy w okolice riffugio Dibona, gdzie niepokoją nas tabliczki z zakazami biwakowania. Dlatego też w ogóle nie zatrzymujemy się w schronisku, by nie zwracać uwagi przytroczonym na zewnątrz plecaka namiotem. Nieco poniżej schroniska odbijamy z drogi jezdnej w las i po kilku minutach znajdujemy piękną polanę, gdzie rozbijamy namiot i nocujemy. Tu jesteśmy już poza granicami parku narodowego więc powinno być okej, pozatym prawdopodobieństwo że znajdzie nas tu jakiś strażnik przyrody jest naprawdę minimalne. Jedynym minusem tego miejsca był brak wody, gdyż w pobliżu nie ma żadnego strumienia. Następnego dnia chcemy zostawić jak najwięcej naszego ciężkiego bagażu w schronisku Dibona, gdyż duże i ciężkie plecaki byłyby pewnie sporym utrudnieniem w przejściu ferraty Lipella. Po przeczytaniu w przewodniku Tkaczyka, że schronisko ma charakter pensjonatu, jesteśmy jednak coraz bardziej sceptyczni co do możliwości zostawienia tam jakiegokolwiek bagażu. Co za ulga, gdy następnego dnia rano kelnerka w schronisku bez problemu pokazuje nam pomieszczenie na buty narciarskie, gdzie możemy zostawić nasze zbędne na ferracie rzeczy. Zadowoleni pijemy jeszcze w schronisku piwko i pyszne cappucino (tylko jeden euro za kawę, za to piwo 0,4 po 4 eur). W schronisku leci fajna muzyka m. in. Nirvana unplugged. Rozleniwiamy się i na szlak wychodzimy dopiero po 10-tej. Mamy teraz tylko jeden lekki plecak, który nosimy na zmianę. Idąc w odwrotnym kierunku naszym wczorajszym szlakiem dochodzimy do początku Lipelli, która zaczyna się kilkuset metrową sztolnią wykutą w północnej ścianie Tofany di Roses. Przechodzimy ją szybko i wychodzimy na otwartą przestrzeń na południowo-zachodniej flance góry. Razem z nami przejście ferraty zaczyna dwójka młodych Austriaków, z którymi mijamy się tego dnia kilkakrotnie. Z rozmowy z nimi wynika, że też nocowali w namiocie, niedaleko naszego miejsca. Większość rzeczy tak jak my zostawili w schronisku Dibona. Tofana di Roses o poranku - nasz cel widziany z polanki gdzie spaliśmy. Przy początku ferraty pod Michałem załamałamy się schody Ferrata Lipella prowadzi zachodnią ścianą Tofany di Roses poziomymi półkami pomiędzy którymi następują strome, miejscami prawie pionowe przejścia (i chyba jedna mała przewieszka). Przejście z pierwszej półki na wyższą jest łatwe, ale kolejne są trudniejsze. Staram się iść po skałach i jak najmniej dotykać stalowej liny, ale nie wszędzie tak potrafię. Zwłaszcza w bardzo eskponowanych miejscach poręczówka jest pomocna. Wydaje mi się że radzimy sobie tam całkiem sprawnie, mimo to czas przejścia ferraty mamy dużo dłuższy niż podaje przewodnik (wg Tkaczyka czas przejścia całości to 3 godziny, wg mnie taki czas jest zupełnie nierealny dla przeciętnego górołaza). Kilka fotek z ferraty: Dopiero po 15-tej docieramy do miejsca o nazwie Tre Dita, z którego możliwe jest wcześniejsze wycofanie się z ferraty. Przed nami przejście jeszcze ostatniego, trudnego odcinka ferraty - tzw. amfiteatru Tofany di Roses, a potem jeszcze ponad 200 m podejścia po piargu na szczyt. Nasi nowi austriaccy znajomi twierdzą, że jest za późno żeby wejść na szczyt. Sam zaczynam mieć wątpliwości i jestem coraz bardziej zły na nasze siedzenie przy piwie rano w schronisku. Na szczęście Michał mówi zdecydowanie że wejdziemy na szczyt. To dodaje sił. Amfiteatr pokonujemy więc ekspresowo, mam wrażenie że chwilami nawet niezbyt ostrożnie. Na szczęście jest całkiem sucho i ciepło. Nie mam więc mowy o oblodzeniach o których ostrzegają w przewodnikach. Austriacy zostają daleko w tyle. Ok. 16:30 jesteśmy na końcu ferraty. Szczyt wydaje się na wyciągnięcie ręki. Nie chce się wierzyć że to aż 200 m licząc w pionie. Niestety chmurzy się mocno. Wchodzimy szybko po piargu i śniegu, niecałe pół godzinki i jesteśmy na szczycie. Dla mnie jest to nowy rekord wysokości w górach Początkowo na szczycie jest prawie kompletna mgła. Na szczęście po 10 minutach pojawiają się okna w chmurach i odsłania się Marmolada i Civetta. Pobliskie Tofany di Mezzo i Dentro widoczne są w całości. Jest wspaniale. Na północy za Dolomitami widać też inne, ośnieżone pasma Alp. Robimy fotki. w amfiteatrze na szczycie Marmolada Tofany di Dentro i di Mezzo arrivederci Tofane Jest poźno więc niestety musimy schodzić. Zejście odbywa się po wschodniej stronie góry, drogą po piargu i miejscami po śniegu. Jest uciążliwe, ale tracimy wysokość bardzo szybko. Mijamy schronisko Giusani i wyglądające jak z horroru ruiny dawnego schroniska Cantore, zastanawiając się co właściwe się z nim stało. Po drodze spotykamy kozice. W schronisku Dibona jesteśmy już po dwóch godzinach. Zamawiamy spaghetti z grzybami leśnymi i boczkiem (najlepszy makaron jaki w życiu jadłem:-). Nocujemy w tym samym miejscu co poprzedniej nocy. Tego dnia zrobiliśmy naprawdę piękną drogę. Polecam ją każdemu. Nie ma jak satysfakcja ze zdobycia wymarzonego szczytu |
Autor: | amazonka [ Cz lip 19, 2012 10:06 pm ] |
Tytuł: | |
tak, droga na Tofanę di Roses to jedna z piękniejszych dróg jakie robiłam gratrulacje |
Autor: | Ivona [ Cz lip 19, 2012 10:52 pm ] |
Tytuł: | |
Przepiękne foty! Tak jak pisał gouter- reklame zrobiłeś! tylko ta kruszyzna..brr |
Autor: | zephyr [ Pt lip 20, 2012 9:26 am ] |
Tytuł: | |
zdjęcia cudne . Mnie się bardzo podobają te góry no ale właśnie ta kruszyzna mnie od nich trochę odstrasza. Jak mam iść kruchą ścieżką a pod nią jest duża lufa to zaczynają mi się kłębić jakieś dziwne myśli w głowie. Wnioskuję, że będzie jeszcze dalszy ciąg relacji |
Autor: | marek_2112 [ Pt lip 20, 2012 11:52 am ] |
Tytuł: | |
rambler napisał(a): Ferrata Lipella prowadzi zachodnią ścianą Tofany di Roses fajnie przypomnieć sobie ten szlak, zwłaszcza przy tak dobrych zdjęciach... my rok temu pod koniec czerwca mieliśmy na szlaku zdecydowanie więcej śniegu http://plfoto.com/zdjecie,krajobraz,sam ... 24831.html a półka dojściowa pod amfiteatr była naprawdę ryzykowna z powodu zalegającego śniegu i braku zabezpieczeń... rambler napisał(a): Ferrata Tomaselli to póki co dla mnie za wysokie progi
zawsze trzeba próbować... nas burzowa pogoda nie wpuściła... do bivacco della Chiesa zaglądneliście jeszcze raz gratki za akcję |
Autor: | marek_2112 [ Pt lip 20, 2012 11:56 am ] |
Tytuł: | |
zephyr napisał(a): ale właśnie ta kruszyzna mnie od nich trochę odstrasza
nie jest aż tak źle jak wygląda, przy ferracie jest dużo pewnych chwytów, i raczej rzadko coś zostaje w ręce.... uwierz ) |
Autor: | rambler [ Pt lip 20, 2012 12:25 pm ] |
Tytuł: | |
marek_2112 napisał(a): do bivacco della Chiesa zaglądneliście Nie, i to był błąd bo grań Fanis wygląda przepięknie. Choć gdzieś czytałem że ten biwak jest nieczynny. Nawet na mapie mam "ex bivacco Chiesa" marek_2112 napisał(a): zephyr napisał:
ale właśnie ta kruszyzna mnie od nich trochę odstrasza nie jest aż tak źle jak wygląda, przy ferracie jest dużo pewnych chwytów, i raczej rzadko coś zostaje w ręce.... uwierz ) Potwierdzam, rzadko, ale jednak czasem zostaje Moim zdaniem najgorsza kruszyzna jest w okolicach Trzech Szczytów Lavaredo. |
Autor: | marek_2112 [ Pt lip 20, 2012 1:01 pm ] |
Tytuł: | |
rambler napisał(a): gdzieś czytałem że ten biwak jest nieczynny
przeczekiwaliśmy tam burzę, typowa kapsuła biwakowa, co prawda sufit miejscami przeciekał; ściany, podłoga, drzwi nieuszkodzone; prycz nie ma, zostały pozostałości koców, jest stół; myślę, że śmiało można tam przenocować... zresztą nasz pierwotny plan zakładał tam nocleg, a następnie wykorzystanie go jako punktu wypadowego na Tomaselli... |
Autor: | zephyr [ Pn lip 23, 2012 7:58 am ] |
Tytuł: | |
szkoda, że to już koniec relacji. Fajnie się czytało i z ochotą oglądało piękne widoki . Graty za super wyjazd |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |