W czwartkowy wieczór przeglądam sobie mapy Puszczy Knyszyńskiej i Białowieskiej. Wiem, że siostra z 'prawie szwagrem' mają wolny weekend więc wysyłam do nich wiadomość z pytaniem czy robimy w sobotę jakąś lekką trasę. Odpowiedzi brak więc uznaję, że sobotę spędzę nadrabiając zaległości w papierach...
W piątek o 8 grzecznie zaczynam dzień w pracy by po kilkunastu minutach odebrać wiadomość: "Jedziemy na Babią". "Że niby jak?" leci w drugą stronę i po chwili odbieram telefon:
- O 19.45 mamy pociąg
- Człowieku chyba Cię pogieło! Do 17 jestem w pracy, ubrania brudne, nie wyrobie się! Nie mogłeś dać znać wczoraj?
- Wejdziemy percią!
- Daj mi czas na decyzje do 12...
Na szybkiego sprawdzam prognozy pogody, połączenia kolejowe i już ok 19 jestem na dworcu. Może i jestem człowiekiem słabego charakteru i mam problemy z odmawianiem innym ale za nic na świecie nie chciałem stracić okazji do kolejnego spotkania z Babią - rok temu spędziliśmy ze znajomymi w jej okolicach kilka fanatstycznych dni.
Z Białegostoku startujemy o czasie i po 22 jesteśmy w stolicy. Tu mamy czas na piwo i ok 2 pakujemy się do pociągu, w Makowie Podhalańskim jesteśmy ok 10 i po chwili łapiemy busa do Zawoji. Tam szybkie zakupy, śniadanie i ok 12 startujemy zielonym szlakiem ze Składów.
Widok na masyw Babiej Góry z Zawoji:
Podejście daje troche w kość ale idzie się bardzo dobrze. Obowiązkowy postój w schronisku Markowe Szczawiny skracamy do niezbędnego minimum ponieważ na zewnątrz śmierdzi szambem a w środku nie mamy ochoty siedzieć. Tak więc ok 14 jesteśmy już na Perci Akademików.
Pierwszy śnieg:
Rzut oka za siebie:
Jest i śnieg na szlaku:
Początek łańcuchów:
Widok na północny zachód i wschód:
Idziemy dalej:
Mała Babia Góra:
Na szczycie wieje niemiłosiernie więc nakładamy kurtki i rozkoszujemy się widokami. Chmury ograniczają widoczność ale w oddali da się dostrzec Jezioro Orawskie, Tatry Zachownie czy szczyty Beskidu Żywieckiego i Śląskiego. Niestety mój dziadowski aparat nie sprostał zadaniu i zdjęcia delikatnie mówiąc wyszły kiepskie...
Ze szczytu:
Ze szczytu zawijamy się w kierunku Przełeczy Brona. Zejście daje w kość moim kolanom do tego stopnia, że do dziś jeszcze czuje lekki ból. Starość nie radość
Diablak widziany ze szlaku prowadzącego do przełęczy:
Perć Akademików widoczna z okolic Przełęczy Brona:
Z przełęczy schodzimy do schroniska i dalej zielonym szlakiem ku Zawoji. W niedzielę rano łapiemy bus do Suchej gdzie pakujemy się do pociągu i ok 21 jesteśmy w domu.
Życie jest piękne
