...to Babiej nie odpuści
Dziś zwlekłam się z łóżka o 5:00. O 7:15 byłam już w Slanej Vodzie. Na termometrze w aucie pokazało mi -26 stopni..hmm.
Zaczyna się piękny dzień:
Z budynku,przy którym się szlak zaczyna wyskoczył chłopak,zdziwiony,że już o tej porze ktoś jest,a on jeszcze nie zdążył tabliczki o opłacie ustawić.Zapłaciłam 5zeta,chwilę z nim pogadałam i poszłam.Początkowo praktycznie płasko, Hviezdoslavova Aleja:
Potem przez las,kilka zabudowań i już totalnie w las,ale coraz wyżej i więcej widoków:
Uczucie tego mrozu szybko ustąpiło.Słońce przygrzewało solidne.
Nie powiem,na szczyt wlazłam nieco zmachana,z góry ktoś mi kiwał,od przełęczy Brona ciągnęli ludzie na rakietach. Na szczycie było już dwóch turowców,zbierali się do zjazdu na Krowiarki. Spędziłam na Babiej ponad godzinę..bezwietrznie,słonecznie,pięknie,cieszyłam się chwilą..
Widok na Małą Babią:
No i ja:
Jak już się nasiedziałam a ludzi na szczycie przybywało założyłam graty i powoli zaczęłam zjeżdżać..fajnie,jedyna dla mnie trudność to do wiatki śnieg taki przewiany,twardy,i takie muldy się porobiły..to było trudne.
Potem już nie było trudności.
Jechało mi się tak fajnie,że się w las zapędziłam i trochę przestraszyłam czy zjadę tam gdzie chcę,ale z lasu wyłoniła się dwójka Polaków na nartach i potwierdzili,że dobrze jadę.Uff..
Hmm,tego miejsca nie pamiętam..ups,rano mnie tu nie było..
Moja leśna eskapada zakończyła się tym,że oczywiście wyjechałam tam gdzie trzeba i na koniec zostało przeczłapać Aleją:
Autko odpaliło bez problemu,jeszcze tylko spojrzenie na Babią i do domu:
