Moja pierwsza dluzsza relacja na tym forum
pisze z kalendarzem w reku, moje gorskie poczynania z 2011roku
Powitanie Nowego Roku w wielkim miescie, pozniej egzaminy i pierwszy wyjazd w lutym. Niestety, tydzien przed wyjazdem partner skrecil noge w st skokowym, wiec ambitne plany musialy zostac zweryfikowane.
12 luty przyjazd do Poronina, Mila kwatera, sprawdzona w wakacje. przyjazd w nocy, kieliszek Beherovki i spac. Plany solidne, bo opracowane 5 wycieczek. Z tego udalo nam sie zrealizowac niecale dwie, ale dodatkowo opisalam wrazenia ze stokow narciarskich. Pierwsza z nich: spacer nad Moko: ja przeszlam cala tafle lodowa
facet niecierpliwie czekal, loil grzanca w schronie. Powrot bryczka, bo ''paluszek i NOZKA to FACETA wymowka''.
Kolejna wyrypa do Ornaka. Oblodzenie na szlaku, zabraklo czekana! Wtedy nawet nie wiedzialam co to jest i do czego sluzy ;] Browar na odpoczynek i zabraklo checi na wizyte w Stawie Smreczynskim.
14 lutego: romantyczny kulig w okolicach Kir. iskry lecialy, konie dyszaly.. ognicho i powrot dosyc ciezki, bo podejscie na Gubalowke bylo wyczerpujace, do tego kolejne zaliczone knajpy i po kieszeni poszlo...
Caly czas mialam nadzieje posmigac na nartach z Kasprowego, Niestety, owczesne warunki nie pozwolily na to. Pozostaly mi samotne wieczorne zjazdy na Harendzie , oraz jeden dzien spedzony na stokach Lomnicy. To byl pierwszy raz jak JA zobaczylam.. Piekna, z klasa, uwodzila caly czas swoim blaskiem... Musialam zadowolic sie zjazdami z Przeleczy . <fotki niebawem> Byl to najwyzszy punkt z jakiego zjezdzalam, takze satysfakcja rosla. Czarna nartostrada byla dosyc wymagajaca, bo bez sztucznego nasniezania, 90% trasy oblodzona.
7dni w gorach i na sobote wesele kolezanki. Korki na Zakopiance uniemozliwyly nam dotarcie na czas, takze obeszlismy sie bez wizyty w kosciele. Sama impreza u nas skonczyla sie tez dosc wczesnie. Nie polecam po 7h podrozy imprezowania na maxa.
Kolejne tygodnie i miesiace mijaly pod katem nauki i pracy, takze w koncu po 3 egz udalo mi sie wyjechac w gory
Karkonosze na rowerze, a dokladniej Bike Maraton.
Tydzien pozniej spontaniczny, urodzinowy wypad w Tatry.
pt 15.07, godz.19:00
JA:''zrobmy cos fajnego na moje urodziny, jedziemy w Tatary!''
ON:''ok, za godzine jestem gotowy''
wyjazd 22:00
Rysy zaliczone w ndz 17.07. Niestety zadnemu z nas nie chcialo sie taszczyc szampana na gore, a szkoda...
Wakacje w pelni, egzaminy zdane, praktyki zaliczone, nowa praca.
Treningi rowerowe i kolejny BM w Karkonoszach.
Tydzien pozniej nasz wymarzony i planowany od roku wyjazd w Tatry.
12.08 o 20:00 opuszczamy Wroc...
14.08 idziemy na szlak. Plan glowny: Orla Perc po raz pierwszy oraz Swinica i Koscielec.
Zamowiony nocleg w Muro, wyruszamy na szlak. Pierwszy cel: Swinica.
Idziemy czarnym szlakiem na przelecz, ten sam na ktorym plakalam rok wczesniej i zaklinalam, ze juz nigdy nie wroce w te gory, bo sa brzydkie, za duzo skal. Nie to, co Karkonosze- plaskie, rowne. Czlek sie nie meczy tak
Moje obawy rozwiane, dochodzimy do Zawratu. Jest godz 16, no to zrobmy choc kawalek tej Orlej
Idziemy do Koziej Przel. Drabinka zdobyta, w dole glosy turystow: ''to jak przeszlismy ta drabinke to juz nic nam nie straszne'' hehe.
Mozolne zejscie zoltym szlakiem wyczerpujace.. W koncu mielismy miec juz najgorsze za soba.. szlak ciagnie sie w nieskonczonosc, o 20 jestesmy w schronie. NExt day: pozostala czesc Orlej i powrot na kwatere. Wyruszamy dopiero po8, na przeleczy jestesmy kolo11. Wejscie na KW bylo dla mnie przezyciem, wspinaczka i powietrze pod nogami.. kilka razy zmiekly mi kolana. Ale ide.. W koncu dochodzimy do Skrajnego . Nawet krok nad PRZPEASCIA mnie nie powstrzymal:D w oddali slyszymy nadchodzaca burze.. ehh nie dane bylo nam wtedy skonczyc szlak .. Mimo ze godzina wczesna, bo 15, schodzimy w dol i to okazala sie najsluszniejsza decyzja, bo juz nad czarny stawem gasienicowym zaczyna lac deszcz. Nigdy w gorach nie przezylam takiego zalamania pogody. Pioruny walily, w butach jezioro... skaly slizkie, ale biegniemy do schronu. W koncu bezpiecznie dotarlismy, tel od mamy, ze jacys turysci na kondratowej porazeni piorunem.. o szlag! a slyszelismy mocne lupniecie, moze to to?
Przestalo padac.. Powrot na kwatere kolo 19. Koscielec znow przelozony na nast rok.
Dzien przerwy i zaczynamy tour w Tatrach Slowackich.
17 sierpnia wyruszamy o 6 z kwatery. W drodze obmyslamy plan dzialania, gdzie zostawic samochod i jak zrealizowac najwiecej szczytow. Dojezdzamy do Starego Smokovca, Zostawiamy auto na parkingu za 4e na 3dni. wbijamy w busa do Bialej Wody i napieramy na Zielony Staw. Po drodze wyprzedzaja nas rowerzysci... Plecak coraz bardziej przeszkadza, ledwo daje rade dojsc do schronu, <a nie bralam nawet suszarki ze soba..> Bierzemy glebe na poddaszu na 5e na przytulnych materacach, (gdzie cala odczuwalam swiad na ciele...)
po poludniu jeszcze zaliczamy Jagniecy Szczyt w towarzystkie kozic. Nast dzien obieramy trase na Rakukska Czube- schr Zamkowskiego- Terinka. Tutaj jestemy o 15, szybki obiad, czyli zupy w proszku i pozostaly prowiant, Decydujemy sie na Czerwona Lawke. ''najtrudniejszy szlak w Tatrach''. Poczatek slaby, zero zywej duszy. Zaczynamy wspinaczke po lancuchach. Czasami plecak jakby mnie przewazal, 800g kabanosow daje znac o sobie... ale szybko dochodzimy na przelecz i koniec wrazen?? TO wszystko?? LEee.. po drodze napotykamy tylko grupke polskich turystow idacych w przeciwnym kier
Dochodzimy do schr Zbojnicka Chata. Ponoc byla gleba za darmo, ale przy okienku okazuje sie, ze ta przyjemnosc kosztuje 19e bez sniadania, 16e ze sniadaniem.. Na poczatku myslam, ze zle zrozumialam, i bez sniadania kosztuje 9E
ostatecznie ladujemy na materacach na poddaszu. Szokiem dla mnie byl ''wychodek'' oraz kapiel w zimnej wodze. Na szczescie moj facet dzielnie podgrzewal mi wode w rondelku, dzieki czemu zdolalam wykonac cala wieczorna toalete nad korytem ;p
Ostatni dzien wedrowki zaczynamy podjesciem na Rohatke. Sporo kruszyzny, za to zejscie interesujace, poczatkowo lancuchami badz klamrami / 2 warianty/ dalej znow krucho:( Dalej podejscie na Polski Grzebien. Ja, jako osoba ufna ludziom, pozostawiam plecak pod drogowskazem i na lekko udaje sie na Mala Wysoka. wg mapy chyba 45min wejscie, my dajemy rade 20-30min. Piekne widoki na gorze i zejscie. Moj Towarzysz schodzi w oblednym dla mnie tempie 20min... Ja powoli zegnam sie z kazdym kamykiem, ogladam kazdy napotkany glaz i ostatnie panoramy po drodze:) Schodzimy do Hotelu Slaskiego, i w dol do parkingu. Do drodze slowackie knedliki w Polskiej knajpie <polecam, pycha!> i powrot na kwatere po raz ostatni. Sobotni powrot do miasta juz bez specjalnych niespodzianek.
Kolejny wyjazd juz nieco w innym skladzie i mieszanym transportem. Wyruszamy 26.08 pociagiem pozno woeczorem, przesiadka w Krk na busa, dojazd do Kuznic nast dnia i ok 7:00 wyruszamy na szlak do Muro przez Jaworzynke. Nastepnie czarnym szlakiem i Zlebem Kulczynskiego uderzamy na OP. dosyc pozno, bo kolo 11-12 wchodzimy na OP. Po drodze na Przel pod Skrajmym zastalismy wycienczonego ojca z dwojka dzieci. Po rozmowach z bardziej doswidczonym turysta, postanawiamy dzwonic po TOPR i uczestniczymy w prawdziwej gorskiej akcji smiglowcem
Szczesliwie docieramy na Krzyzne i powrot Muro. Kolejny dzien dosc kiepsko sie zapowiadal. Ponuro, deszcz na oknem.. ostatecznie decydujemy sie zmienic miejscowke i idziemy do 5stawow przez Zawrat. Podejscie calkiem konkretne a z plecakami jeszcze wiecej wrazen. Kolega niedomaga na kolano, wiec popoludnie spedzamy pochalaniajac zapasy jedzenia i picia. Integracja w schronie cala para, poznajemy towarzystwo i umawiamy sie na wschod slonca na Zawrat. Pobudka o 3:30 byla ciezka, ale dajemy rade. Wschod zastal nas gdzies po drodze. Dochodzimy na Zawrat ok 6:00. Dalej OP, niektorzy na srogim kacu. Kolega wybiera szpiglas, my dochodzimy do KW, reszta na kacu na Krzyzne. Schodzac z koziego o 8:30 to bylo niesamowite uczucie. Ludzie dopiero wychodza ze schronu, zaludniaja szlaki i my juz po wszystkim:) i chociaz chcialoby sie wiecej, czas nagli, bo na 17 pociag z Krk mamy.. wycienczeni po 11h wedrowki rzucamy sie na wypasone fotete w busie i zasypiamy..
Jakby braklo mi wrazen gorskich, juz kolejny weekend zapada decyzja o wizycie w gorach... cdn...