Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Tatry na początku lipca ( 01 -11 ) 2011 http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=12190 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | peepe [ Cz wrz 01, 2011 3:07 pm ] |
Tytuł: | |
Rozumiem, że jak przystało na pogodynkę forum, o tym deszczu wiedziałeś już w styczniu. |
Autor: | Rohu [ Cz wrz 01, 2011 4:24 pm ] |
Tytuł: | |
Jakub napisał(a): Efekt był taki tych 3 tygodniowych opadów , że pogłębiły się żleby m.in. w masywie Wołoszyna i Grani Żabiego
Podobnie jest w Dolinie Staroleśnej. Żleby pogłębiły się na tyle, że na ich dnie w miejscu przecięcia szlaku ustawiono drewniane drabinki, żeby turyści mogli je spokojnie przejść. Wygląda to jakby w poprzek szlaku przejechał olbrzymi spychacz. |
Autor: | dresik [ Cz wrz 01, 2011 5:22 pm ] |
Tytuł: | Re: Tatry na początku lipca ( 01 -11 ) 2011 |
Jakub napisał(a): Efekt był taki tych 3 tygodniowych opadów , że pogłębiły się żleby m.in. w masywie Wołoszyna i Grani Żabiego, co nie wygląda najlepiej.
A już myślałem, że na Kasprowym W. ... |
Autor: | Jakub [ Cz wrz 01, 2011 5:23 pm ] |
Tytuł: | |
O tych opadach poinformowała mnie pani ze sklepu spożywczego w Zakopanem, a resztę się już odczuło na własnej skórze...Rohu dobrze wiedzieć , pozdrawiam 3 lipca Tego dnia zaproponowałem byśmy poszli na Halę Gąsienicową, i w zależności od tego co będzie widać i jakie będą warunki, postanowimy co dalej. Niestety wyszliśmy dosyć późno a tempo mieliśmy nie najlepsze, w dodatku wiał bardzo porywisty wiatr do 100 km/h a wraz z nim poziomo walił deszcz, na zmianę z gradem. Ja osobiście doświadczałem tego poziomego, drobnego gradu przez jakieś 4 godziny w rejonie Gąśienicowej. Podchodziliśmy Boczaniem, widoki chociażby na ośnieżoną Koszystą zimowe. Po dotarciu do Murowańca poszedłem jednak sam na Karb od zachodu niebieskim , nowym dla mnie szlakiem. Po drodze spotkałem kobietę która była na Kasprowym , gdzie podobno 10 cm śniegu było, oraz dwóch w moim przekonaniu wariatów bez sprzętu zimowego, jeden schodził ze Świnicy a drugi z Kościelca. Ponieważ na grani Małego Kościelca porywy były z 80 km/h a nie huraganowe , to zdecydowałem się zaryzykować i zejść na skróty do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Kilka razy musiałem jednak usiąść okrakiem na grani...Nad Czarnym Stawem o dziwo waliło najmocniej tym gradem i wiało , a mimo to spotkałem 3 gości z trójmiasta, o godzinie 16.00 2 z nich rozpoczęło wspinaczkę na Granaty, a 3 się zastanawiał i ich obserwował ...niby do 20.00 mieli skończyć drogę ale w takich warunkach...Ja w Muro byłem przemoczony kompletnie do bielizny, gdyby nie kurtka przeciwdeszczowa to bym się też nieźle wychłodził. Powyżej 1900 m biało , a temperatura była niewiele powyżej zera. Powrót do Zakopanego. Dzień raczej słaby przez pogodę. |
Autor: | Jakub [ Cz wrz 01, 2011 6:56 pm ] |
Tytuł: | |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Cz wrz 01, 2011 7:33 pm ] |
Tytuł: | |
najlepsze jest zdjęcie z bałwanem |
Autor: | dresik [ Cz wrz 01, 2011 9:06 pm ] |
Tytuł: | Re: Tatry na początku lipca ( 01 -11 ) 2011 |
1 lipca Jakub napisał(a): dopiero po 10 rano ruszamy z Kuźnic 3 lipca Jakub napisał(a): Niestety wyszliśmy dosyć późno a tempo mieliśmy nie najlepsze 4 lipca Jakub napisał(a): wybieramy się w góry późno , bo dopiero po 11.00
Ty lepiej napisz gdzieś wieczorami bywał, bo to śliska sprawa jest. Ps. Pogoda zaiste letnia |
Autor: | Jacek [ Cz wrz 01, 2011 10:07 pm ] |
Tytuł: | |
dresik napisał(a): Ty lepiej napisz gdzieś wieczorami bywał, bo to śliska sprawa jest.
Może tańczył Kolrowej |
Autor: | leppy [ Cz wrz 01, 2011 10:51 pm ] |
Tytuł: | |
! napisał(a): najlepsze jest zdjęcie z bałwanem
To ten po prawej? |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Pt wrz 02, 2011 6:18 am ] |
Tytuł: | |
leppy napisał(a): ! napisał(a): najlepsze jest zdjęcie z bałwanem To ten po prawej? marchewkę ma w złym miejscu |
Autor: | Łukasz T [ Pt wrz 02, 2011 6:19 am ] |
Tytuł: | |
dresik napisał(a): Ty lepiej napisz gdzieś wieczorami bywał, bo to śliska sprawa jest.
Prawdopodobnie był chędożony przez Znajomą z Lublina. |
Autor: | ABI [ Pt wrz 02, 2011 4:54 pm ] |
Tytuł: | |
Tego typu komentarze najwięcej mówią niestety o ich autorach. Żenada panowie. |
Autor: | Elfka [ Pt wrz 02, 2011 6:35 pm ] |
Tytuł: | |
Byłam też w tym czasie w Tatrach. Pogoda rzeczywiście do kitu. Jakub napisał(a): Udaje nam się przed zmrokiem, ok. 21.40 dotrzeć do Murowańca i już z wykorzystaniem latarki do Zakopanego na kwaterę gdzie jesteśmy dopiero o 23.30 .
Odważnie Nie baliście się spotkania z miśkiem po zmroku? |
Autor: | Jakub [ Pt wrz 02, 2011 6:45 pm ] |
Tytuł: | |
Co do komentarzy to no comment. a co do dalszej części to 5 lipca tego dnia późno wychodzimy z kwatery i odwiedzamy TOPR-owców na Piłsudskiego 63 A ( pomysł autora ) . Za szybą spostrzegam Edwarda Lichotę. Inny TOPR-owiec opowiada nam o wczorajszej akcji na Czerwonych Wierchach ( ktoś zasłabł, gęsta mgła ) oraz pokazuje sprzęt wspinaczkowy i inne z magazynu. Dowiedziałem się wreszcie ile ekspresów trzeba zabrać na Wschodnią Mięgusza ( 10 ) oraz że zjazd w Grammingerze odbywa się obecnie na linach Dyneema i jest możliwy z Małego Kieżmara, ale już z pn. MSW niet. Przy okazji sprawdzamy se prognozę pogody. Ponoć M. Jagiełło pojawia się tam już b. rzadko a wyraźnie smuci Ich odejście T. Augustyniaka. Poza tym dowiedziałem się że Henryk Serda lata tylko latem na Sokole i że nie kojarzą niestety syna Augustyniaka, który wszak ochotnikiem TOPR-u jest. Potem idziemy do Muzeum Palace gdzie gospodarz opowiada nam bezinteresownie i za darmo prawie 2 godziny o historii obiektu, swojej oraz o historii kurierów tatrzańskich. Przesympatyczny Pan z pasją historyczną i słusznymi ideami. Niestety cały dzień górsko jest stracony z powodu ciągłego deszczu, niemniej poznajemy dzięki temu knajpę "Foluszowy potok" ( polecam), dosiadamy neta, gdzie prognozy obiecujące, oraz robimy zapasy w Biedronce. 6 lipca Tego dnia ok. 12.00 ( ?) pomimo ulewy postanawiam że przetransportujemy się do Roztoki, bo pogoda ma ulec poprawie...Dzięki mojemu uporowi udaje się namówić Znajomą, no bo już nawet myślała o wyjeździe przez tą pogodę, no i nie spała jeszcze w schronisku górskim. Niemniej udaje się, a piękny poranek następniego dnia i bezchmurne niebo gwiaździste w nocy pokazuje, że miałem rację by wykorzystać ten dzień na transport. Zdjęć niewiele, po drodze taham jeszcze te siaty z Bidronki . Dzięki świetnemu położeniu schronisko Roztoka umożliwia wyjście w bardzo atrakcyjne rejony Tatr, a atmosfera i jedzenie oraz obsługa są idealne. Są pewne mankamenty bo standardu kwatery nie ma, ale lepiej niż w Muro Oczekiwany Ciąg Dalszy rozkwitnie niebawem |
Autor: | kozica szwedzka [ Pt wrz 02, 2011 8:14 pm ] |
Tytuł: | |
ABI napisał(a): Tego typu komentarze najwięcej mówią niestety o ich autorach. Żenada panowie.
Lukaszu, poprawcie sie! |
Autor: | prof.Kiełbasa [ N wrz 04, 2011 7:15 am ] |
Tytuł: | |
Jakub napisał(a): Wielki i spektakularny FINAŁ opowiadania wkrótce
jeśli to o czym myślę to szacun |
Autor: | Jakub [ N wrz 04, 2011 8:32 am ] |
Tytuł: | |
7 lipca - jeden z najdłuższych dni tatrzańskich. Tego dnia wstajemy koło 6.00 rano z uwagi na wyraźnie piękną pogodę. Zarządzam szybkie wyjście w teren i rozeznanie się w sytuacji - obserwację wysokich szczytów w poprzednich dniach uniemożliwiały chmury deszczowe. Ciężko więc ocenić jakie warunki śniegowe panują i na co można sobie pozwolić w rejonie Moka. Okazuje się , że zasadniczo deszcze wypłukały jednak śnieg, który padał jeszcze 3 -go lipca. Pięknie wygląda tatrzańska przyroda w pełni rozkwitu. Ponieważ śniegu jest mało, to można iść nawet na Mięguszowiecką czy Rysy. Jednak Rysy to punkt programu obiecany mojej Znajomej, a tej przełęczy do dzisiaj obawia się ( istotnie trudności są tam jedne z największych). Nad Morskim Okiem mam jednak poważne wątpliwości czy uda się zrealizować tak poważny cel, jakim jest najwyższy szczyt Polski. Sam doskonale pamiętam te kamienne, niekończące się "schody do nieba" powyżej Czarnego Stawu pod Rysami do wysokości Buli pod Rysami. Mam też świadomość, że potrzeba dobrych 4 godzin co najmniej by zbliżyć się do ogromnej wysokości 2500 m, a w tym czasie pogoda może się zmienić jak to w Tatrach 10 razy. Niemniej zostawiam ciężki plecak w przechowalni w schronisku w Morskim Oku, biorę mały plecak od Znajomej, i idziemy nie marnując czasu w stronę Czarnego Stawu. Zakładając że pogoda się nie zmieni- trzeba się spieszyć by nie podchodzić później w wyczerpującym, letnim upale. A jest już grubo po 8 rano. Czarny Staw udaje osiągnąć się dość szybko. Krótka przerwa, no i próbujemy...Niemal bezchmurne niebo, wyżej śniegu praktycznie brak. Ściana Niżnych Rysów rzuca imponujący cień, wiatr zakrzywia tor lotu wody z Dymiącej Wody. W rejonie Kamienia można już ocenić że na Rysy z polskiej strony idzie ponad 100 osób. Niektóre naprawdę lansersko ubrane, ale robią więcej przerw niż my ( sic!) . W rejonie Moka zachód Grońskiego zaśnieżony w znacznej części, w połowie Galerie Cubryńskie. Tylko częściowo zaśnieżona była Rysa. Ogólny upał, tłum i kontrola poczynań Znajomej na łańcuchach powodują że jakoś nie czuję tu takiej euforii jak przy wspinaczce Grzędą pierwszy raz, tj. 8 lat temu. Chcę jak najszybciej i najbezpieczniej zarazem osiągnąć grań by nie przegapić widoków. Jeszcze przed jej osiągnięciem odsłaniają się niektóre szczyty Grupy Krywania prześwitujące ponad Wołowym Grzbietem i Żabią Przełęczą. Wysokość łatwo ocenić patrząc na szczyt Niżnych Rysów, które wkrótce zostają w dole. Wierzchołek graniczny okupuje kilkadziesiąt osób, a kilka główny słowacki. Od strony słowackiej na szczyt podchodzi ponad 100 osób , w tym niemało Węgrów. Tym razem Ganek mi tak nie imponuje jak Wysoka, niebotycznie wygląda Zadni Gerlach z Gerlachem, nieźle też grań Kończystej. Wspaniała jest Grań Baszt i Mięguszowiecki. Tradycyjnie na wschodzie imponująco prezentują się przykryte początkowo chmurami sylwety Lodowego, Durnych Szczytów i Łomnicy. Z najwyższych to tylko Kieżmarskich nie widać stąd. Nad zach. częścią grani Hrubego widać nawet Baraniec, na południu zaś zakosy szlaku na Przełęcz pod Osterwą. Całkiem konkretnie prezentuje się Koprowy, Świnica i Kozi Wierch. Piękna jest Dolina Ciężka ze stawami i Ciężką Turnią. Żabi Koń imponująco nie wygląda ze szczytu Rysów, pomimo faktu że widać jego piękną, gładką południową ścianę stąd. Żabie Stawy Mięguszowieckie mają ogromny urok tego dnia. Śniegu jest mało w Tatrach Wysokich moim zdaniem jak na 7 lipca i opady śniegu rejestrowane jeszcze na początku tego miesiąca. Teraz pora na trochę zdjęć : |
Autor: | Jakub [ N wrz 04, 2011 9:13 am ] |
Tytuł: | |
Autor: | Jakub [ N wrz 04, 2011 10:20 am ] |
Tytuł: | |
Autor: | Jakub [ N wrz 04, 2011 10:32 am ] |
Tytuł: | |
Na szczycie Rysów Znajoma namawia mnie byśmy nie schodzili tą samą drogą i udali się na Słowację. Przystaję na tę propozycję. Schodzimy do jednej z najpiękniejszych dolin w Tatrach, tj. do Mięguszowieckiej przez Wagę i Chatę pod Rysami. Tutaj jeszcze nie byłem. Koło Chaty pod Rysami spostrzegam na głazach wymalowane czerwone stopy Lenina. Koło Chaty jeszcze dużo materiałów budowlanych. Zapewne teraz rozbudowa tego najwyżej w Tatrach położonego schroniska dobiega końca. Brak miejsc wolnych w cenie 10 Euro ( a zatem taniej niż w Morskim Oku ). Po słowackiej stronie jest tylko kilkadziesiąt m łańcuchów i klamer i to poniżej Chaty pod Rysami. Dla samego widoku na Żabie Stawy i Grań Baszt ( 2422 m) warto tu było przyjść. Odwiedziliśmy też słynny kibelek z malunkami autorstwa Pavla Barabasa . Na szlaku panuje żywy ruch. Do Popradzkiego Stawu dochodzimy na tyle późno że nie ma szans by zejść jeszcze do elektriczki i pojechać do Łomnicy Tatrz. i stamtąd autobusem do Łysej, więc musimy tu przenocować. W Hotelu 14 euro za nocleg w 8 osobowym , ogólnie taniej niż wg. przewodnika Nyki z 2008 ( tam podawano 20 euro). Chcieliśmy w Matliakovej Chacie no ale tam już wszystkie miejsca były zajęte. Dużym problemem miał okazać się plecak zostawiony w MO. Ze Słowacji nie sposób było dodzwonić się do schroniska w Moku, a w dodatku Znajomy z Krakowa także nie był w stanie się połączyć . Może zmienili numer telefonu ( ja miałem z przewodnika Nyki z 2009 r) . Kolejnego dnia Znajoma chce wybrać się na Krywań, wobec czego nastawiam budzik na nieludzką porę 4.30. Przed zmierzchem 7-go lipca udaje nam się jeszcze obejść Popradzki Staw i zwiedzić symboliczny cmentarz ofiar Tatr, niestety niejako w pośpiechu i trochę na siłę. Stwierdziłem że Popradzki Staw i Szczyrbskie Jezioro nie są tak piękne jak Morskie Oko. A byłem pierwszy raz dopiero nad tymi słynnymi, słowackimi stawami. CDN. |
Autor: | Jakub [ Pn wrz 05, 2011 11:04 am ] |
Tytuł: | |
Co do 4-go lipca i ew. widma niedźwiedzi to ja tylko raz w życiu widziałem niedźwiedzicę i to w biały dzień koło Kasprowego Wierchu w 2005 r . więc dość dawno temu. Raczej nie przewidywałem takiego spotkania, chociaż żartowałem że może nam to stworzenie wyjść na drogę. Swoją drogą to chyba równie niebezpieczne byłoby spotkanie z głodnymi wilkami, a te ponoć zamieszkują w rejonie Wantuli poniżej Czerwonych Wierchów. |
Autor: | Jakub [ Pn wrz 05, 2011 2:07 pm ] |
Tytuł: | |
Napiszę teraz co działo się w ostatnich dniach pobytu w Tatrach by zakończyć relację... zdjęcia ostatnie później. 9 lipca 2011 Tego dnia wstaję o 3.00 i przy świetle latarki docieram do parkingu przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Noc jest ciepła, nad Tatrami gwiazdy a nad Podhalem chmury. Na szczęście tym razem nie stoi tutaj samochód filancerii. Czuję się absolutnym pionierem na szlaku - na szosie do Moka nie ma żadnych ludzi i samochodów! Dochodząc ok. 4.30 do Moka widać jeszcze palące się na zewnątrz światła schroniska. Pomimo przepięknego wschodu słońca nikt nie wyszedł przed budynek o tak wczesnej porze. Szybko odbijam na szlak na Szpiglasową Przełęcz. Idąc sam mam okazję spotkać stojących 6 saren na szlaku, o godzinie 5.05 . Idą one kilkaset metrów w górę szlakiem , ja za nimi, coś niezwykłego. Takiej ilości saren jeszcze nie widziałem za jednym razem w Tatrach. Odbijają one wyżej, ale jeszcze poniżej rozstaju szlaków 1785 m , w tylko sobie znanym kierunku. Zakładam że niżej nie chciały przedzierać się przez kosówki Piękny wschód słońca nad Tatrami Bielskimi. W okolicach godziny 6.00 rano przemierzam w pięknej scenerii Dolinę za Mnichem. Ostrzegają się przede mną 3 świstaki głośnymi gwizdami. Oczywiście żywej duszy aż do powrotu z Wrót. Idąc po drodze mam dobry wgląd w Galerie Cubryńskie , gdzie jeszcze sporo śniegu. Przed 7 rano osiągam Wrota Chałubińskiego. Tymczasem moja Znajoma jeszcze sobie smacznie śpi w Roztoce. Muszę przyznać że jeszcze nigdy nie byłem tak wcześnie na przełęczy , która mierzy grubo powyżej 2000 m n.p.m. ... . Widać ocienione jeszcze Stawy Ciemnosmreczyńskie na Słowacji. Pod imponującą ścianą Koprowego Wierchu, powyżej olbrzymich piarżysk zalega jeszcze smuga śniegu. Teraz trzeba podjąć dość trudną w sensie psychicznym decyzję, czy odważyć się na zejście na Słowację i dalszy etap, tj. próbę wejścia aż na Mięgusza. ( Nie polecam z tej strony ). Będąc tak wcześnie na wysokiej przełęczy i zarazem samotnie, mam dość komfortową sytuację. Schodzę więc w dół kilkadziesiąt metrów na południe, by następnie , jak nakazują w przewodniku - " podejść pod ścianę Cubryny , trawersując zbocza Ciemnosmreczyńskiej Turni i Zadniego Mnicha, jednakże z możliwie najmniejszą stratą wysokości ". W praktyce trawers ten przebiega na wys. 1950-1900 m i stopniowo schodzi się w dół, bowiem podstawa ściany Cubryny jest jeszcze niżej. Od razu trzeba nadmienić 2 rzeczy: 1) stary szlak przedwojenny z Wrót Chałubińskiego do Niżnego Stawu Ciemnosmreczyńskiego jest dobrze widoczny w terenie (!) ale zarazem jest b. zniszczoną, stromą i piarżystą percią. 2)Sam trawers w pełni bezpieczny nie jest, ponieważ występują tutaj strome trawki i głazy gdzieniegdzie , które niczego się nie trzymają. Trawy te bywają często śliskie, zwł. rano czy po deszczu a są to zbocza na tyle strome, że łatwo o skręcenie nogi czy nawet złamanie...Na dodatek złego brak jest już od samego początku w Dolinie Piarżystej zasięgu telefonii komórkowej. I to wbrew informacjom z książki M. Jagiełły gdzie niby w części tej doliny przy granicy zasięg ten niby jest. Jest natomiast zasięg w Dolinie za Mnichem. Wreszcie po 8 rano osiągam podstawy wysokiej ściany Cubryny, gdzie już tutaj nie brakuje płatów starego śniegu. Najgorsze tutaj jest to, że nie widać stąd wylotu żlebu z Piarżystej Przełączki, a to oznacza, że niejako na ślepo, nie znając warunków śnieżnych w żlebie, musimy podejść aż do jego wylotu. Podejście to jest niebezpieczne, bo wszędzie są koszmarne piarżyska, wszystko wyjeżdża spod nóg. Kijki teleskopowe zostały poważnie porysowane w tym gównie ..Staram się znajdywać możliwie największe i stabilne głazy, gdzieniegdzie ( bliżej Cubryny )są , ale raz stanąłem na takim wielkości dużego telewizora i zaczął się obsuwać...gdbyby nie mój błyskawiczny odskok w bok, to byłoby po nodze a na pewno stopie...Po wyczerpującym psychicznie i fizycznie podejściu pod ścianę Cubrynki ukazuje mi się koło godziny 9.00 wylot b. stromego , zdradzieckiego żlebu opadającego spod Cubryńskiej Przełączki. Wszystko tonie w cieniu, jednak widać że w najwyższej części żlebu jest słońce, a to oznacza, że do grani zostało tak niewiele niebezpiecznej jednak drogi...Podchodzę wyżej do śniegu leżącego w tym żlebie by ocenić sytuację. Jest tu bardzo stromo, jakiekolwiek potknięcie grozi co najmniej kilkunastometrową jazdą w dół po żwirach i kamieniach. Widać jednak zarazem, że osiągnąłem całkiem imponującą ( jak się okaże największą tego dnia ) wysokość, tj. 2250 m . Widać już nawet Świnicę, jak się okazało także Szpiglasowy ( a nie Kozi jak przypuszczałem ) Wierch, na zachodzie m.in. Bystrą i Zadnią Bystrą ( jednak skutecznie zasłania Baraniec, a myślałem że to właśnie on. Mimo to Baraniec istotnie widać z Rysów, ale nawet z Kościelca to znowu jest chyba tylko Zadnia Bystra 2163m zwana też Niżnią.) Widać niestety, że twardy jak beton i stromy b. śnieg , miejscami ponad półmetrowej grubości wyściela dno żlebu od niemal gładkich ścian Cubryny do Cubrynki, w górę pole tego śniegu zalega na długości ok. 50 m. Jest tu tak stromo, że nawet poślizgnięcie w najniższej części tego płata - oznacza pewną jazdę w dół. Pamiętając o "przygodach" na takich śniegach turystów, opisanych w "Wołaniu w górach" podejmuję decyzję o wycofie...Czuję się tak niepewnie, że nie wiem czy dam radę zejść bez konsekwencji po tych piarżyskach ruchomych w dół, a co dopiero forsować taki żleb, niemając raków i czekana, bez zasięgu telefonii...Oceniam do dzisiaj że sam czekan w tym miejscu to za mało, oprócz raków wskazane byłoby asekurowanie się liną w żlebie i towarzystwo 2 osoby w razie gdyby... To miejsce bez sprzętu zimowego to zabawa w rosyjską ruletkę Szansę powodzenia próby ( jakikolwiek błąd oznacza śmierć ) oceniam na mniej niż 50% bez sprzętu. Czeka mnie karkołomne zejście w dół Doliny Piarżystej, i ten cholerny trawers w stromych trawach ( po drodze spotykam 11 kozic ) i szukanie Wrót Chałubińskiego...Stwierdzam , że nigdy więcej nie podejmę próby wejścia tędy na MSW czy Cubrynę. Piargi od wiosny do jesieni to tutaj jeden wielki koszmar, podejrzewam że podobnie jest przy dojściu do ściany Koprowego...Jedynie zimą można tutaj poruszać się w miarę komfortowo, o ile zagrożenie lawinowe nie jest znaczne. Ostrożnie schodzę w dół ( wielokrotnie siadam na tyłku i bez kijków teleskopowych to bym tutaj wyglądał ...) i dochodzę do trawersu. Okazuje się że trawersuję tym razem zbyt wysoko, muszę zejść kilkadziesiąt m by ominąć skały Kopy nad Wrotami , co jest stresujące bo upał coraz większy i czas leci...niemniej udaje się po 10 rano wyjść z powrotem na Wrota. Jestem więc "uratowany". Mimo już ludzkiej pory dnia nikogo nie ma jeszcze na przełęczy. Nadmienię że trasę próby mojego przejścia wysłałem z Polski sms-ami 3 kolegom, w razie czego . A miała ona wyglądać następująco: Wrota- Cubryńska Przełączka 2290 m- wygodny ponoć trawers na Hińczową Przełęcz 2323 m- ew. zdobycie Cubryny- obejście mięg. turniczki od południa i zachodnią granią na MSW. Gdyby wszystko wypaliło zgodnie z planem, na szczycie Wielkiego Mięgusza byłbym już przed 12.00 w południe. Niestety wiekopomna chwila nie nastąpiła... Dopiero schodząc do Doliny za Mnichem, i będąc już za Stawami Staszica, spotykam pierwszych kilku turystów idących na Wrota, a jest już gdzieś 11.30 i upał niemiłosierny. Podejście na Wrota nadaje się do remontu, strome piarżyska tam gdzie nie ma ( a być powinny ) kamiennych schodów są niebezpieczne, jest tu b. stromo i łatwo o wypadek, poślizgnięcie ...Stawy Staszica są tak rozlane po 3 tyg. ulewach, że szlak jest pod wodą a obejście wydeptane prowadzi od strony wschodniej. Piękne są widoki koło południa na Tatry Bielskie. Przed południem dzwoni do mnie Turystka z Lublina, która wstała po 8.00 rano i w związku z pogodą postanawia wyjść gdzieś w góry, i już idzie w stronę Szpiglasowej Przełęczy. Chce bowiem zrealizować cel pt. Szpiglasowy Wierch 2172 m . Spotykamy się więc po kilku minutach na rozstaju szlaków na Wrota Ch. i Szpiglasową . Odpoczywa tu już kilkanaście osób. Upał jest niemiłosierny. Trzeba się spieszyć bo po południu mają być w dodatku burze. Ja w sumie to jestem już bardzo zmęczony, ale idziemy bo żal takiej pogody. Niestety po drodze kończą nam się ostatnie zapasy wody, ale mili turyści ratują nas na tej pustyni gdzie źródeł niestety brak. Docieramy na tą Szpiglasową zdaje się grubo po 13.00 , chwilę później na szczyt i znowu widzę te Ciemnosmreczyńskie Stawy...Po drodze i ze szczytu udaje się zrobić kilka pięknych zdjęć, jak na Grupę Lodowego czy Krzyżne Liptowskie. Ruch jest tutaj mimo wysokości bardzo duży, co najmniej kilkadziesiąt osób na przełęczy i Szpiglasowym Wierchu - kolejny cel Znajomej zrealizowany . Czarne chmury burzowe przykryły Wysoką, rejon Gerlacha i Koprowego. Trzeba się więc spieszyć zejść w dół, bo tam już na pewno leje. Jednak burza nie dociera do Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie notuje się największe opady atmosferyczne w Polsce. Grzmi jednak niedaleko. Po drodze zatory na łańcuchach. Pomimo zagrożenia burzowego, późnej pory ( 15.00) b. dużo ludzi ryzykuje wejście na przełecz od Piątki. Wiele osób omija od zachodu zatory na łańcuchach, co w terenie piarżystym i stromym ( chociaż tutaj w porównaniu z Piarżystą jest łatwiutko ) nie jest odpowiedzialne. W końcu schodzimy na dno Doliny 5 Stawów Polskich. Dopiero na potoku łączącym Czarny Staw Polski z Wielkim Stawem można uzupełnić zapasy wody. W dalszym ciągu znajdują się amatorzy Szpiglasowej, a już prawie 17.00... Dochodzimy do schroniska, jemy obiad i w dół do Roztoki. Dopiero koło 18.30 zaczynamy zejście czarnym szlakiem, a więc w Roztoce jesteśmy o 21.00. Pogoda tego dnia do samego końca , pomimo tego że straszyła ok. 14.00, to jednak wytrzymała. Jak łatwo policzyć, byłem niemal cały czas na nogach 18 godzin w Tatrach, co jest czasem niewskazanym ale i rekordowym. Znajoma rzekła w Dolinie Roztoki, że nigdy wcześniej nie widziała mnie w takim stanie.. Dwójka turystów z pokoju chciała coś wcześniej od nas ( chyba pogranie w coś ) ale słysząc hasło 18 godzin w górach, wręcz kazali nam iść spać i byli b. cicho...Chyba oni jeszcze takiej dniówki po prostu nie doświadczyli. Śpimy więc do 10 lipca do niemal 10 rano. Następny dzień jest upalny, a upał iście meksykański. CDN. Kolejna noc w schronisku Stara Roztoka. Drewniane to schronisko z 1912 r jest jednym z najstarszych w Polskich Tatrach. Mi się podoba to schronisko - dobre położenie, niskie ceny, dobre jedzenie, fajni turyści tu zaglądają, świetna obsługa. A wady można przemilczeć przy takich zaletach. Bądź co bądź to nie jest hotel Śląski Dom czy Nosalowy Dwór . |
Autor: | Jakub [ Wt wrz 06, 2011 9:47 am ] |
Tytuł: | |
10 lipca Tego dnia wychodzimy z Roztoki dopiero po 10 rano. W planach znów Dolina Pięciu Stawów przez Roztokę, a następnie w zależności od m.in. pogody może Krzyżne, może Kozia Przełęcz. Podejście w ogromnym upale staje się jednak b. uciążliwe. Koło 13.00 już po obiedzie w schronisku , wyruszamy na szlak na Krzyżne . Jest bardzo ciepło i parno. Okazuje się że to cisza przed groźną burzą. Koło 14.00 dochodzimy do progu Dolinki Buczynowej i ja spostrzegam ( wypełniony wodą ) Buczynowy Stawek. Postanawiam , że tam podejdziemy go zobaczyć. Przy okazji odkrywamy, że na jego wschodnim brzegu znajduje się buczynowa koleba a w niej ktoś zostawił nawet świeczkę, dwie karimaty i rozbitą butelkę. Próba wejścia do wody oznacza po 2 sekundach wycof, woda jest lodowata ( w MO można wytrzymać kilkanaście sekund) . Staw ma tak z 30 m długości , szeroki na kilka, piękny kolor wody. Widać z niektórych jego brzegów nie tylko piękne otoczenie Buczynowej Dolinki, ale i Lodowy, Miedziane. Wyżej idąc w stronę Krzyżnego Znajoma ma poważne wątpliwości co do kontynuowania marszu, gdyż burza zbliża się już niebezpiecznie blisko. W końcu postanawia zawrócić a ja idę wyżej sam, podjąłem jednak złą decyzję w tym miejscu. Okazuje się że burza nie przejdzie bokiem. Tymczasem za mną idzie małżeństwo na Krzyżne, widać już skały Wołoszyna i samą przełęcz, może maks. 300 m wyżej. Oni mieli nocleg w Murowańcu i musieli przejść i przeszli przez Krzyżne , ale burza ich złapała...Ja w ostatniej chwili, widząc oberwanie chmury nad Granią Hrubego i silny, południowy wiatr, podjąłem decyzję o odwrocie. W planach miałem wejście na któryś ze szczytów nad Krzyżnem , ale nie w tych warunkach. Nad Lodowym Szczytem już rozpoczął się piorunowo-ulewny armagedon, jeszcze przed 16.00. Podhale też zaciągnięte. Ja zdążyłem zejść jeszcze do schroniska w 5 stawach przed oberwaniem chmury ( już zaczęło kropić ). Po 17.00 burza pokazała na co ją stać. Niemniej turyści mieli ponad 2 godziny na ewakuację bo formowała się powoli. Oberwanie chmury z silnym wiatrem i gradobiciem trwało ok. 20 minut. W tym czasie wracali do schroniska turyści z Zawratu, a siedząca gawiedź ok. 30 osób biła im brawo i się śmiała... Gradobicie było nawet na Palenicy Białczańskiej. Pioruny nie oszczędzały rejonu Moka i Koziego i Świnicy. Bezpośrednie wyładowanie nastąpiło w Miedziane. Jak p*****ło to kamienna podmurówka schroniska zadrżała nawet ( ja byłem wtedy w środku ) . Ostatecznie po deszczu, przed 18.00 schodzę do Roztoki czarnym i dalej zielonym do Roztoki. Docieram koło 20.00. Tam spotykam Znajomą, która ponieważ nie zatrzymała się w schronisku w 5 Stawach, to podczas zejścia Roztoką dostała solidnie gradem po głowie ( niestety) . Nie byliśmy więc tego wieczora w nastroju. Jednak 11-go lipca pogoda była piękna, toteż przełożyliśmy decyzję o wcześniejszym wyjeździe. Co do burzy to trzeba napisać że 10 -lipca spowodowała ona uszkodzenie stracji trafo w kolejce na Kasprowy, a wiatr o kierunku S-N spowodował zwianie z grani kolegi Profesora z mojego Wydziału na Grani Goryczkowych. Tam musiało wiać ze 150 km/h pewnie. Niestety ok. 60 letni facet pozostawił nie tylko żonę ... 11 lipca Tego dnia mamy dzień odpoczynku od mocnych wrażeń , jakie spotkały nas w dniach poprzednich. Idziemy na lajcie nad Morskie Oko, moczymy stopy w MO. Upał niesamowity, tłumy także. Sprzedawcy lodów mają swój złoty dzień. Jednak koło 14.00 proponuję chociaż spróbowanie wejścia do Czarnego Stawu pod Rysami, a następnie w głowie mam już ciekawy pomysł, by podejść pod wspaniałe ściany Kazalnicy Mięguszowieckiej... No i wykonujemy zadanie . Podejście tam zajmuje nam niemal godzinę czasu, tyle samo powrót. Tak więc spowrotem na pn. brzegu Czarnego Stawu meldujemy się chyba dopiero przed 17.00 . Ale ... ścieżka podejściowa pod ścianę Kazalnicy jest ledwo widoczna i niewydeptana niemal a to świadczy, że ...taternicy latem 2011 chyba trochę olewali słynną Zerwę, albo inaczej - nie podchodzili tu bo wiedzą jak trudne i długie są tu wspinaczki i woleli np. Mnicha czy Kościelec. W międzyczasie nic nie leciało z góry. Jest przy dojściu do ścianę dużo ruchomych, upierdliwych głazów z którymi można wyjechać 20 metrów w dół do Czarnego Stawu ( kąpiel wtedy murowana ) . Widok do góry na te wspaniałe urwiska i okapy przyprawia o rzeczywisty zawrót głowy ( tego dnia nic nie piłem ) ...Co do końca już przygody z Tatrami to schodzimy nad MO, i zach. brzegiem obchodzimy staw, widzę wielki głaz i miliony monet pozostawione tam przez Mrozu następnie dochodzę do schroniska , w którym spostrzegam piękną i słuszną tablicę pamięci Gospodarzy schroniska, Łapińskich. Dochodząc do Wodogrzmotów muszę jeszcze zejść po plecak ze schr. Roztoki ( tam spotykam ekipę Anglików niestety awanturujących się i pijanych z Krakowa przylecieli) . Wreszcie podejście z tym plecorem wyciska ze mnie ostatnie siły, następnie szybko w dół z Wodogrzmotów do Palenicy. Na szczęście są jeszcze ostatnie busy do Zakopanego . Nocleg w 12 osobowym pokoju w Hostelu Flemingo - fajni obcokrajowcy z Anglii, Estonii ale nie z Niemiec... No i 12-go leje deszcz, a ja ju z nam dość gór więc bez żalu wyjeżdżamy szwagropolem do Krakowa już koło 10 rano ( Znajoma musi jeszcze dojechać z przesiadką w Krakowie aż do Lublina ) Ja jestem w Katowicach koło 15.00 przez awanturującego się pasażera w busie na A4. Miał pecha bo policja z Mysłowic go zatrzymała. No i to tyle. Zdjęcia wkrótce. Następny wyjazd w Tatry mam nadzieję że wypali jeszcze we wrześniu |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Wt wrz 06, 2011 4:41 pm ] |
Tytuł: | |
no rozpisałeś się i na pewno trochę pracy to było. Przeczytałem całe -bardzo fajnie tylko zastanawia jedno -czy był sex? Myślę że nie tylko mnie nurtuje to pytanie ,ale niema odważnych by zapytać.. |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |