Korzystając z doskonałej pogody, która właśnie dzisiaj się skończyła, wzięliśmy dzień wolnego, aby miło spędzić czas w ładnym miejscu. Pojechaliśmy do mojej ulubionej Dolnki Bolechowickiej.
Jej dnem wiedzie tylko wąska ścieżka. Przy potoku wszystko pięknie zielone, jakbyśmy mieli pełnię wiosny, a nie koniec lata.
Wejście do Doliny otwiera Brama Bolechowicka tu jej ściana zachodnia.
A tu wschodnia.
I jeszcze raz wschodnia, tym razem z pod samych skał.
Ukochana urządziła sobie opalanie, a ja z psami poszliśmy się tochę powspinać
A potem udaliśmy się na spacer doliną aż do wodospadu na potoku Bolechówka.
I jeszcze dalej w głąb, aż doszliśmy do jej końca.
Jeszcze całkiem niedawno szlak prowadzł dnem dolinki aż do jej naturalnego zaniku. Jakoś tak z 2 lata temu ktoś zagrodził ją taką siatką z drutem kolczastym i otabliczkował, żeby się nawet nie zbliżać. Teraz tam wszystko zarasta.
Na koniec wróciliśmy do auta bezszlakowo odkrywając nowe ścieżki. W lesie było niesamowicie sucho. Dobrze, że teraz ma przez parę dni popadać.
I tyle, to była bardzo luzacka wycieczka... ale czasem takie też są fajne