Po dwóch dniach zwiedzania czeskich miasteczek i zamków w końcu przyszedł czas na trochę większy wysiłek fizyczny. Startuję przed godziną 7:00 z parkingu w miejscowości Nová Pec (ok. 60 km na południowy zachód od České Budejovicě), leżącej na obrzeżach Parku Narodowego Šumava. Początek asfaltem, ok. 5,5 km. Dochodzę do miejsca, gdzie można rozbić namiot, mijając po drodze punkt gastronomiczny Šesták (oczywiście zamknięty o tej godzinie) i w końcu schodzę z asfaltu. Teraz w górę fajną leśną ścieżką do jeziora Plešné.
Następnie na własną odpowiedzialność (taki widnieje napis na tabliczce) dalej w górę nieznakowaną ścieżką na szczyt Plechý. Po drodze punkt widokowy z widokiem na jezioro Plešné.
Niestety pogoda się pogarsza, spada kilka kropel deszczu. Na szczęście to tylko straszak. Na szczycie silny wiatr i na przemian chmury przewalające się wzdłuż całego grzbietu i troszkę słońca. Szybka ocena sytuacji i marsz w kierunku trójstyku granic czesko-austriacko-niemieckiego. Następnie powrót i dalej wzdłuż granicy czesko-austriackiej na Hraničnik. W drodze na szczyt ładna panorama Šumav w kierunku północno-zachodnim (w końcu wiatr przegnał chmury i zrobiło się słonecznie, jak się jednak okazało nie na długo).
Dalej wzdłuż granicy na Smrčina, skąd w dół do utwardzonej drogi, która po około 1,5 km zamienia się asfalt, którym już niemal do końca trasy (ok. 8 km). W końcu dochodzę na parking – ok. 35 km za mną (w tym ok. 13 km po asfalcie, co jest największym minusem tras w Šumavach). Jeszcze tego samego dnia robię ok. 240 km za kółkiem na parking w Ettenberg. Noc w samochodzie i następnego dnia ok. 7:00 wyruszam na trasę. Cel to ferrata Berchtesgadener Hochthronsteig. Robię zdjęcie planu ferraty i w górę szlakiem turystycznym.
Po drodze wspaniałe widoki na Alpy.
Po niecałych 2 h jestem pod ścianą.
Zakładam sprzęt i do góry. Już na początek ciekawe miejsce, troszkę gimnastyki i jest ono za mną. Dalej fajnym, ciekawym i nie aż tak trudnym terenem do miejsca kluczowego, mniej więcej w 2/3 długości trasy. Tutaj musiałem trochę pokombinować (gdybym był trochę wyższy), ale skończyło się sukcesem i za chwilę jestem przy książce wejść – ok. 2,5 h od wejścia w ścianę (po drodze piękne widoki, w związku z czym kilka razy robię przerwę na sesję zdjęciową).
Stąd jeszcze tylko kawałeczek o niezbyt dużych trudnościach i koniec. Dalej wydeptaną ścieżką na szczyt, z którego rozpościerają się piękne widoki na Alpy.
Po klikudziesięciu minutach podziwiania widoków schodzę do schroniska Stöhrhaus. Jako zejście wybieram wariant przez jamę Mittagsloch, więc znów zakładam sprzęt i do dziury.
Po kilkudziesięciu minutach zejścia kończy się stalowa lina i dalej najpierw trawersem, a potem ścieżką w dół dochodzę do chaty Schaibenkaser (po drodze krótki mocny deszczowy prysznic). Stąd szlakiem turystycznym w dół na parking. Po ok. 1 h jestem przy samochodzie. Chwila przerwy i przejazd do Salzburga i niestety koniec gór podczas tego wyjazdu, ale były za to inne (miejskie) atrakcje.